poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział XLIV "Zaufanie to podstawa każdego związku"

Po wielu ciężkich miesiącach w moim życiu, wreszcie udało mi się skończyć rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Pozdrawiam, Cyzia <3





Na Grimmuald Place nastał nowy dzień. O godzinie dziewiątej rano skrzaty przystroiły stół w jadalni pieczywem, warzywami i wędlinami. Dziś bowiem na śniadaniu miała zjawić się ciotka Walburga. Blackowie nie cieszyli się z tej wizyty.

Narcyza nienawidziła ciotki. Za każdym razem, gdy kobieta do nich przyjeżdżała, nie oszczędzała na krytyce. Narcyza zawsze szła na pierwszy ogień. Dlatego nie chciała uczestniczyć w "rodzinnym" śniadaniu. Jednakże, po długich bałaganiach ojca, by nie zostawiła ich samych z ciotką, postanowiła zostać. Pocieszała się w myślach, że to tylko pół godziny. 

- Potworze! - krzyknęła Walburga i potraktowała dretwotą swojego starego skrzata. - Walizki! - warknęła. 

Kiedy Druella usłyszała słowo "walizki" chwyciła się za głowę. Nie znosiła swojej kuzynki. Na samą myśl o wspólnym jedzeniu, ciśnienie krwi podnosiło się do góry... Wspólne mieszkanie nie wchodziło w grę. 

- A gdzie moja wspaniała kuzynka? - spytała tęga kobieta, przekraczając próg jadalni. Podeszła do Druelli i i uściskała ją mocno. Cygnusa obdarzyła jedynie wymuszonym uśmiechem, a Narcyze zmierzyła z góry na dół. 

- Nie wiem co ona je, ale jest coraz grubsza. Lucjusz Malfoy nigdy nie zechce takiej grubaski - powiedziała Walburga, czym zaszokowała wszystkich. Cygnus niespokojnie zacisnął dłonie w pięści, Druella posłała Narcyzie uspokajające spojrzenie, ponieważ bała się tego co mogło zaraz nastąpi. 

- Skoro ciebie ktoś chciał, droga ciociu - zaczęła z cynicznym uśmiechem Narcyza. - To i ja sobie kogoś znajdę - dodała i usiadła przy stole, patrząc jak gniew wzbiera sie w ciotce z każdą sekundą. 

- Zjedzmy coś - powiedziała Druella i zasiadła przy stole blisko męża. 

- Nic z tym nie zrobisz, Druello? - warknęła Walburga i usiadła przy stole, ledwo mieszcząc się na krześle. 

- Moja córka jest już dorosła. Nic nie moge w tej sytuacji zrobić - powiedziała spokojnie pani Black i chwyciła do reki dzbanek z herbatą, by nalać sobie i cygnusowi. 

- Nie zasługuje na nazwisko Black. Wydziedziczyłabym ją na wszym miejscu! Przyniesie wam tylko wstyd. Tak nie zachowuje się prawdziwa dama. Powinna przy mnie siedzieć i słuchać moich rad! Mam wieloletnie doświadczenie jeśli chodzi o małżeństwo! 

- My też mamy. I możemy nauczyć ją o wiele więcej niż ty - powiedział Cygnus i z uśmiechem pocałował swoją żonę w policzek.

Walburga z powodu narastającej złości zrobiła się cała czerwona po twarzy. Zamknęła oczy, by na chwilę sie uspokoić, po czym zabrała się znów za jedzenie. Blackowie wiedzieli, że Walburga zostanie na śniadaniu i nawet na obiedzie, bo uwielbiała jeść...

- Smacznego - powiedziała Narcyza i napiła się kawy. Dziś miała spotkać się z Lucjuszem, a dokładniej miała odwiedzić go w pracy, dlatego była cała zdenerwowana. Pierwszy raz odwiedzi w pracy swojego chłopaka. Z niecierpliwością oczekiwała, aż zegar wybije godzinę dziesiątą.

- Chcesz uciec? - Walburga spojrzała surowym wzrokiem na Narcyzę, która była wpatrzona w zegar. - Nie chcesz spędzić czasu ze swoją ciotką? - dodała oburzona, a żyłka na jej grubej szyi zaczęła szybko pulsować.

- Umówiłam się już z kimś - powiedziała Narcyza z lekkim uśmiechem i spojrzała na swój talerz. Z tego stresu nic nie zjadła... Bała się, że ludzie w Ministerstwie Magii będą się na nią krzywo patrzeć. Zagryzła wargę i westchnęła cicho.

- Myślałam, że spędzimy czas razem. Jak za starych dobrych czasów - odparła Warbulga i nałożyła sobie na talerz kolejny duży kawał ciasta.

Narcyza pamiętała każde spotkanie z ciotka, gdy była młodsza. Zawsze spedzała z nią popołudnia słuchając o tym, jak to jest jej w życiu ciężko, że żaden mężczyzna jej nie chcę... Za każdym razem po takim spotkaniu Narcyza miała w nocy koszmary z ciotką w roli głównej. Nie chciała tego przeżywać na nowo.

- Jestem już za duża - powiedziała i odchrząknęła. Po paru sekundach wstała od stołu i wygładziła dłońmi swoją sukienkę. - Mamo, tato, jeśli nie macie nic przeciwko to już pójdę. Lucjusz na mnie czeka - dodała z uśmiechem i podeszła do matki i ojca i pocałowała ich w policzek. 

- Dobrze, córeczko - Druella chwyciła Narcyzę za nadgarstek i spojrzała jej w oczy. Zdawała sobie powoli sprawę, że jej ukochana córka staje się dorosła i już niedługo opuści ten dom. Chciała spędzać z córką jak najwięcej czasu przez te ostatnie miesiące, jednak było to trudne, ponieważ Narcyza całe dnie spędzała z Lucjuszem. - Pozdrów go od nas - dodała z uśmiechem. 

- Pozdrowię - powiedziała i poszła do salonu, by się teleportować, jednak przypomniała sobie, że jedyną drogą do Ministerstwa Magii jest sieć fiuu. 

- Pozwalacie jej tak wychodzić? A co jeśli zajdzie w ciążę? - spytała Walburga i zacisnęła zęby. 

- W jej wieku Druella była już w ciąży - powiedział Cygnus i pocałował żonę w czoło. - Pójdę poczytać proroka codziennego do ogrodu - dodał i wstał. Ukłonił się przed Walburgą z ironicznym uśmiechem i poszedł w stronę tarasu. 

- Em, na jak długo chcesz zostać? - spytała Druella, starając się zachować spokój. 

- No oczywiście do ślubu Narcyzy i Lucjusza - odparła Walburga, zajęta jedzeniem kolejnego kawałka tortu.

- Cudownie - Druella wstała od stołu i wyszła czym predzej na taras, a potem do ogrodu w poszukiwaniu męża. To mu się nie spodoba. 


***

Narcyza dzięki kominkowi w salonie przeteleportowała się wprost do Ministerstwa Magii. Tak, jak się obawiała trafiła na godziny szczytu. Ludzie pojawiali się znikąd. Niektórzy poprzez toalety, większość przez kominki i wszyscy pchali sie do wind. Było ich parę, zdecydowanie za mało, ponieważ ludzie na siłę się do nich wciskali. Ten widok sprawił, że Narcyzie zakręciło się w głowie. Usiadła przy fontannie, która znajdowała się na środku wielkiej hali. Przeczesała palcami włosy i westchnęła ciężko. Miała nadzieję, że pomieszczenie opustoszeje po paru minutach, jednak się myliła. Lucjusz był lekkomyślny, ponieważ chciał, żeby przyszła do niego o tak wczesnych,  porannych godzinach. 

- Narcyza? - spytał głęboki, męski głos, który bardzo dobrze znała. Uśmiechnęła się i podniosła głowę. 

- No proszę, Augustus Rookwood we własnej osobie - zaśmiała się i wstała, by się z nim przywitać. Przytulili się mocno na powitanie i pocałowali w policzek. 

- Nadal piękna, lecz pewnie już oficjalnie zajęta panna Black - zaśmiał się smutno, ponieważ nadal coś do niej czuł. 

- Nieoficjalnie zajęta, ale ślub już jest planowany. - powiedziała i usmiechnęła się do niego ciepło. Miała nadal słabość do jego oczu i uśmiechu, ale jej serce należało do Lucjusza. 

- Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie? - spytał i chwycił ją za dłoń. - Cieszę się z twojego szczęścia, Cyziu. Mam nadzieję, że Lucjusz da ci wszystko co najlepsze - przybliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.

- Lucjusz chce byś był jego drużbą - powiedziała i zadrżała, gdy chwycił ją za dłoń. - Da mi to. Wierzę w niego. Widzę jak się stara. 

- Gdyby jednak cię skrzywdził to wiesz, gdzie mnie szukać - puścił jej oko i zagryzł wargę. - Jak mniemam, idziesz do niego? - spytał. 

- Tak, ale raczej nie prędko się tam dostanę - westchnęła głośno i oparła dłonie na biodrach. - Zapamiętam to, Augustusie - zaśmiała się perliście. Augustus zasiał w niej ziarnko niepewności. Co jeśli Lucjusz ją kiedyś skrzywdzi? Co jeśli ją zdradzi lub pobije? Bała się tego. Wiedziała, że jej chłopak jest bardzo wybuchowym człowiekiem. Raz, gdy zaprosił ją do siebie, za dużo wypił i mocno ją spoliczkował. Chciała dla niego wtedy dobrze, nie chciała, by pił tyle alkoholu. Długo ją potem przepraszał, a ona mu wybaczyła... Jednak nadal ma tą scenę w głowie. Była wtedy bezbronna, skulona w kącie z twarzą ukrytą w dłoniach. A on stał nad nią, niczym oprawca nad swoją ofiarą. Błagała go, by nie robił jej już krzywdy, by zostawił ją w spokoju. Odpowiadała jej cisza. Potem poczuła, jak jego silne ramiona otaczają ją w pasie, a jego policzki mokre od łez... 

- Ziemia do Cyzi - Augustus pomachał ręką przed oczami Narcyzy i pokręcił w rozbawieniu głową. Narcyza zarumieniła się i odchrząknęła cicho. 

- Zamyśliłam się, przepraszam. 

- Nic się nie stało. Chodź ze mna, Cyziu. W moim gabinecie jest kominek, przeteleportujesz się nim do Lucjusza - chwycił ją za rękę i skręcił w lewo w ciemny korytarz. Zaprowadził Narcyzę do swojego gabinetu i wskazał na kominek. Już po chwili Narcyza znalazła się w gabinecie Lucjusza.

Zakaszlała i wyszła z niebieskich płomieni. Gabinet Lucjusza byl bardzo przytulny. Mial duże okno, sofę, stolik do kawy i dwa duże regały z książkami. Przy oknie znajdowało się biurko na którym było mnóstwo dokumentów i ich wspólne zdjęcie. Zdziwił ją brak Lucjusza w gabinecie. Może miał jakieś spotkanie, albo  znudzony czekaniem na nią poszedł do bufetu. Westchnęła i zrezygnowana opadła na sofę. Zdjęła swoje baleriny, ułożyła nogi na oparciu i spojrzała w sufit. 

Czas uciekał, a Lucjusza nadal nie było. Narcyza miała złe przeczucia. Postanowiła wyjść z jego gabinetu i rozejrzeć się dookoła. Wstała, ubrała baleriny i udała się do wyjścia. Otworzyła drzwi i zagryzła ze zdenerwowania wargi. Jej chłopak stał oparty o biurko swojej sekretarki i śmiał się z nią w najlepsze. 

Narcyza poczuła się źle. Lucjusz flirtował z tą lafiryndą.  Dotykał jej włosów... Była brunetką. Może lubił brunetki. Nagle zdała sobie sprawę, że tak mało o nim wie. 

Było między nimi dobrze. Wybaczyła mu sytuację jaka miała miejsce w klubie, jednak teraz wiedziała, że to był błąd. Miała dość walki o ten związek. Wiedziała, że od małego ich małżeństwo było zaplanowane, ale w tej chwili chciała zmienić swojego partnera. Znowu ją zawiódł.

- Lucjuszu - powiedziała chłodniej, niż się spodziewała. Odchrząknęła, gdy nie zareagował. - Lucjusz! - podniosła swój głos i spojrzała na niego. Malfoy podskoczył i od razu odsunął się od sekretarki. 

- Cyziu, jesteś - uśmiechnął się, by ukryć zakłopotanie. Nie flirtował z tą dziewczyną. Tylko z nią rozmawiał. Nic więcej. Miał nadzieję, że Narcyza mu uwierzy. - Rozmawiałem tylko... Czekałem na ciebie - wyszeptał zrezygnowany i poszedł do swojego gabinetu, ciągnąc za sobą Narcyzę. Zamknął drzwi i spojrzał na zdenerwowana ukochaną. 

- Dałam ci szansę - powiedziała i pokręciła głową. - Może powinniśmy dać sobie czas? Może dla ciebie to jeszcze za wcześnie, by pakować sie w coś tak poważnego, jak małżeństwo... Lucjuszu, to nie ma se... - w dwóch długich krokach, Lucjusz znalazł się przy niej i wpił się gwałtownie w jej usta. Jedną dłonią objął ją w pasie, a druga wplótł w jej włosy, przytrzymując jej głowę przy nim. Czuł, że chciała się odsunąć, więc położył się z nią  na sofę, przyszpilił jej ciało swoim, nie odstępując jej ust na krok. Chciał jej pokazać, że mu na niej zależy. 

- Jesteś głupia - odrzekł, gdy przerwał pocałunek. - Niby dorosła, a jednak głupia - warknął i w ostatnim momencie chwycił jej dłoń, która chciała go uderzyć. 

- Puść mnie - wyszeptała cicho i spojrzała w jego oczy. Ciotka Walburga miała rację. Lucjusz przestał się nią interesować. Nie była dla niego wystarczająco dobra...

- Nie - powiedział stanowczo i zacisnął szczękę. - Nie pozwolę ci znów ode mnie uciec przez głupie nieporozumienie - dodał i uderzył pięścią w oparcie sofy, blisko jej głowy. - To koleżanka z byłej klasy - warknął i zamknął na chwilę oczy. 

Narcyza jeszcze nigdy nie widziała tylu emocji, malujących się na twarzy Lucjusza. Przerażona jego wybuchem złości niepewnie dotknęła dłonią jego policzka. Czuła, jak pod jej dotykiem, jego żuchwa rozluźnia się. 

- Koleżanka - powtórzyła i zmusiła się do lekkiego uśmiechu. - Zastałam was w dwu znacznej sytuacji... 

- Narcyzo,  czekałem na ciebie. Myślałem, że wyjdziesz z windy. Nie sądziłem, że dostaniesz się do mojego gabinetu przez kominek. I to zapewne kominek Rookwooda - westchnął i usiadł na sofie. To było dla niego za dużo do zniesienia. Narcyza zaczęła popadać w obsesję na punkcie innych kobiet z ktorymi rozmawiał. Męczyła go ta sytuacja. 

- Przepraszam - wyszeptała cicho i również usiadła na sofie. Spojrzała przed siebie i przełknęła ślinę. - Przepraszam - powtórzyła i ukryła twarz w dłoniach. - Ciotka Walburga się do nas wprowadziła... 

Lucjusz słysząc to imię, gwałtownie wypuścił powietrze z płuc. Już domyslał się dlaczego Narcyza była dziś tak bardzo zdenerwowana. 

-... Powiedziała mi, że jestem coraz grubsza, że za niedługo będę dla ciebie mało atrakcyjna i nie będziesz mnie już chciał - dokończyła i zacisnęła powieki, by się nie rozpłakać. 

- Uwielbiam twoje ciało, Cyziu. Sądzę nawet, że powinnaś przytyć dwa lub trzy kilogramy, ponieważ jesteś bardzo szczupła, kochanie - powiedział i wziął ją w swoje ramiona i mocno przytulił. - Przeprowadź się do mnie - dodał po chwili i spojrzał w jej zdziwione oczy. 

- Chcesz tego? 

- Skarbie, po ślubie tam zamieszkamy. Czas, byś się tam powoli zadomowiła - zaśmiał się i posłał jej jednoznaczny uśmiech. 

- Pomyślimy o tym, gdy mi sie oświadczysz - powiedziała z szerokim usmiechem i zamknęła oczy. - A tamta dziewczyna, ta sekretarka, obiecaj mi, że jej nie ulegniesz - dodała i zagryzła wargę. 

- Narcyzo Black, jedyna osoba, której potrafię ulec to ty. Moje serce należy do ciebie - chwycił dłonią jej podbródek i spojrzał w jej oczy. - Kocham cię i obiecuję, że twoje zaręczyny będą najpiękniejszym wydarzeniem w twoim życiu, którego długo nie zapomnisz - pocałował ją w nosek i wstał z sofy. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz, po czym odwrócił się do niej z uśmiechem. 

- Kochanie, co ty próbujesz zrobić - Narcyza usiadła na sofie i przełknęła ślinę. 

- Stęskniłem się za tobą i chcę pobyć z tobą sam na sam - powiedział i już po chwili klęczał nad nią z delikatnym uśmiechem.

- Jesteś tylko mój? - spytała, rozpinając powoli jego koszulę. Motylki w brzuchu znów powróciły. 

- Tylko twój - szepnął i złączył się z nią w zmysłowym pocałunku. 


4 komentarze:

  1. Heeeej <3 tu Marcysia <3333
    Czekałam, pisałam, sprawdzałam i wreszcie. WRESZCIE!!!!!! Aaaaaaa, kocham to :)
    Teraz mi sie zdaje, że Cyzia ma coś z mojej Allegry. Ale mam nadzieje, że w ich małżeństwie, to ona przejmie pieczę nad wszystkim, bo Lucek to takie bobo jeszcze :P i nie wie prawie nic o życiu, tylko zabawa mu w głowie XDDD
    Cóż...bardzo mi sie podobało i czekam na next <3
    PS. Uzałeżniłam sie od szamponetek, mam teraz jeszcze jaśniejsze włoski <3333
    PS.2. Pozdrawiam <3 :D
    Marcysiek :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W małżeństwie będzie rządził Lucjusz xD Nie, on nie zachowuje się jak dziecko, po prostu po tych wszystkich wydarzeniach, Narcyzie wydaje się, że on chce ją zdradzić. To wszystko z biegiem czasu minie. Gdyby Lucjusz nie wiedział nic o życiu to nie pracowałby w Ministerstwie na bardzo wysokim stanowisku. Dodatkowo jest jednym z najlepszych Śmierciożerców,którego Voldemort sobie bardzo ceni. :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. No ja uwielbiam Lucka <3
      Choć momentami jest trochę dzieckiem... Ale tak czy inaczej... Nie moge sie doczekać ślubu.

      Usuń
  2. Narcyza już rzeczywiście popada w obsesję, ale z drugiej strony jej się nie dziwię - jakbym miała takiego (prawie ;)) narzeczonego jak Lucjusz to pewnie zachowywałabym się podobnie :)

    Rozdział cudowny, mam nadzieję, że teraz na kolejny nie każesz nam już tak długo czekać :* <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*