środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział XL "Czego się boisz?"

Witajcie po dłuugiej przerwie! :D Ten rozdział nie jest za ciekawy, ale jest on jakby wprowadzeniem do dalszej historii. W ogóle ktoś z Was ma, albo czytał "Harry Potter i przeklęte dziecko"? Osobiście z ciekawości zamówiłam sobie książkę, którą otrzymam dopiero w październiku. Na tumblrze czytałam, że ta książka jest słaba i zła. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce i opiniach innych, ale po wątkach jakie tam są to trochę się zniechęciłam. Mam mieszane uczucia. :/ A Wy co sądzicie?


Poprzednio:

- Widzisz to zwykle zatrucie - zaśmiał się Lucjusz i objął ją w pasie wychodząc wraz z Narcyzą z świętego Munga. Aportowali się na Pokątną, wtuleni w siebie. Wyglądali tak słodko i rozkosznie.

- Wiem, a myślałam, że to... - ucięła, zagryzając wargę. - W zasadzie to nic - uśmiechnęła się nieśmiało. Na szczęście nie jest jeszcze w ciąży, kamień spadł jej z serca. Była za młoda.

- Idziemy coś zjeść? - spytała i położyła głowę na jego ramieniu.

- A może by tak... no wiesz, Cyziu... - zaczął delikatnie, a jego ręka znalazła się blisko jej piersi. Był bardzo na nią napalony, ale wiedział, że ona nie ulegnie mu tak łatwo, mimo to warto próbować!

- Nie, Lucjuszu. Idziemy jeść - pocałowała go w policzek i pomachała do Victorii i Alice.

      Prowokowała go i on to wiedział. Widział, jak kręci swoimi seksowymi biodrami i ubiera sukienki  podkreślające jej talię. Już on jej pokaże. Gdy będą małżeństwem on przejmie kontrolę i nie da swojej ukochanej ani chwili wytchnienia.

~*~

      Kiedy Lucjusz odprowadził Narcyzę pod bramę domu, przystanął i chwycił ukochaną za dłonie. Spojrzał głęboko w jej oczy i uśmiechnął się lekko. Była wspaniałą kobietą, zdecydowanie wydoroślała, stała się dojrzała pod względem emocjonalnym i psychicznym. Dłonią pogłaskał ją po policzku i pocałował w czoło. Nie mógł się na nią napatrzeć.

- Kocham cię - wyszeptał cicho i przełknął ślinę. - Dawniej, gdyby ktoś powiedział mi, że się zakocham wyśmiałbym go - Narcyza uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa. Położył swoje dłonie na jego ramionach.

- A teraz? - spytała, zagryzając swoją dolną wargę. On na ten gest mruknął cicho, co sprawiło, że zadrżała. Kciukiem przesunął po jej dolnej wardze i uwolnił ją z jej zębów.

- Przyznałbym mu rację - odparł dumnie i spojrzał po chwili na jej dom. Westchnął, widząc Bellatrix stojącą przy drzwiach wejściowych. Jej postawa szczerze go śmieszyła, ale wiedział, że Narcyza bardzo ceni siostrę, więc zachował kamienną twarz.

- Chyba będę musiała już iść. Pod nieobecność rodziców to Bellatrix rządzi w domu - wyszeptała cicho i przybliżyła się do niego. Stanęła na palcach, chwyciła poły jego płaszcza i pocałowała w usta. Miała dość nadzoru siostry, pomimo iż już ma osiemnaście lat. Chciała zrobić jej na złość, by ta w końcu dała jej spokój i pozwoliła żyć własnym życiem.

      Lucjusz zaskoczony pocałunkiem, przymknął po chwili powieki i mocniej przyciągnął Narcyzę do siebie, całując ją bez zapomnienia. Cieszył się, że jego ukochana w końcu pokazała Bellatrix gdzie jej miejsce. Zapomnieli o całym świecie, rozkoszowali się tą chwilą do momentu, aż jakaś niewidzialna siła odrzuciła Lucjusza od Narcyzy na parę metrów.

      Oszołomiony pokręcił głową i powędrował wzrokiem w stronę Narcyzy, która jednoczenie zła i przestraszona krzyczała na Bellatrix, wyzywając ją od najgorszych. Kąciki jego warg drgnęły w nikłym uśmiechu, kiedy słyszał jak jego ukochana go broni. Po paru chwilach z cichym jękiem podniósł się, otrzepał kurz z płaszcza i spokojnym, powolnym krokiem pomaszerował w kierunku kobiet.

-... Nie daruję ci tego! Myślisz tylko o sobie, na brodę Merlina mogłaś go zabić. Ale co ja się mogłam spodziewać po siostrze, która... - Narcyza przerwała, kiedy poczuła na ramieniu dłoń Lucjusza.

- Wracaj ze mną do środka. Nie rozumiesz, że poza bramą naszego domu nie jesteś bezpieczna? Nawet z nim - wskazała ręką na Lucjusza, który instynktownie odsunął się z celownika. - Podziękujesz mi za to w przyszłości! - syknęła przez zęby i chwyciła Narcyze za przegub i pociągnęła w stronę domu.

- Lucjusz! - krzyknęła desperacko blondyna, ale on uśmiechnął się do niej czule. W głowie narodził się mu już inny plan. Znał posiadłość Blacków na tyle dobrze, by wedrzeć się do środka nawet przez najgrubsze mury.

- Spotkamy się za niedługo, Cyziu - powiedział na pożegnanie i zniknął w smugach czarnego dymu.

- Ty wredna harpio! - warknęła Narcyza i wyrwała się od siostry, kiedy tylko znalazły się w salonie. Wściekła spiorunowała ją wzrokiem i spojrzała na swój nadgarstek, na którym wyraźnie odbiły się palce jej siostry. - Nie jestem już dzieckiem! - krzyknęła, czując łzy w oczach. Nie pozwoliła im jednak spłynąć po policzkach, nie teraz. Jest wystarczająco silna i pokona Bellatrix argumentami słownymi, nie płaczem.

- Narcyzo, parę miesięcy temu on cię uderzył! - warknęła Bellatrix i groźnie popatrzyła się na skrzata, który pojawił się, by odebrać ich płaszcze. - Jak śmiesz pojawiać się w tej chwili! Jak śmiesz?! Już ja cię nauczę dobrych manier! Skonczysz jak twoi koledzy, z głową uciętą w gablotce - wskazała ręką na półkę przy wejściu do salonu.

      Narcyza przeniosła się myślami wstecz, kiedy to Lucjusz spędzał w tym domu święta... Żeby się uspokoić oglądała głowy skrzatów, czytając krótkie opisy. Podziwiała matkę, że chciało jej się coś takiego robić, chociaż znając rodzinę Black, to pewnie ciotka Walburga się tym zajęła. Oj tak, złota kobieta. Była oazą spokoju, kiedy wszyscy byli w Hogwarcie... Z nikim się nie kłóciła, nie wdawała w bójki, żyła pełnią życia. Zamieniała się w kłębowisko nerwów, kiedy jej ukochany syn Syriusz wracał do domu na wakacje.

      Narcyza nie zwracała uwagi na siostrę, która celowała różdżką w przerażonego skrzata do czasu, aż pojawił się Rudolf i pozbawił magicznego patyka Bellatrix. Spojrzał na Narcyze i uśmiechnął się delikatnie. Kiwnął głową w stronę schodów, by mogła iść, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że on zajmie się Bellatrix. Tak też zrobiła.

Kiedy wybiła dwunasta Lucjusz pojawił się przed domem Blacków. Zauważył, że prawie wszystkie światła są wyłączone, oprócz kuchni (gdzie zapewne sprzątały skrzaty) i pokoju Narcyzy. Uśmiechnął się w duchu i wspiął się na gruby mur, bez problemu zeskakując na ziemię po drugiej stronie. Chwycił do ręki kamień leżący nieopodal fontanny i odmierzył odległość dzielącą go od okna Narcyzy. Kilka lat w drużynie Quidditch'a się przydało, ponieważ kamień trafił idealnie w szybę Narcyzy. Nie musiał długo czekać na reakcję, bo po niespełna trzydziestu sekundach jego piękność otworzyła okno i spojrzała na niego przerażona.

- Wpuść mnie - powiedział tak głośno, na ile pozwalała mu zaistniała sytuacja. - Nie mogę bez ciebie wytrzymać - dodał i zagryzł wargę. Szczerze, to było mu trochę zimno, ale starał się to ukryć. Najwyżej użyje tego do kolejnych argumentów.

- Jesteś szalony - zachichotała i pokręciła głową. Wychyliła się bardziej, ukazując tym nieświadomie swoje piersi przesłonione jedynie cienką koszulą nocną. - Czekałam na ciebie - dodała i palcem wskazującym przywołała go do siebie.

Lucjusz wszedł na drzewo, które rosło niedaleko balkonu Narcyzy, a potem jednym płynnym ruchem wskoczył na kamienną posadzkę i porwał ukochaną w swoje ramiona. Weszli spokojnie do jej pokoju i uśmiechnięci pocałowali się.

- Wiesz, że jutro i tak spotykamy się z rodzicami, by sporządzić listę gości na nasz ślub? - zaśmiała się cicho i wskazała na łóżko, by usiadł.

- Wiem, ale nie mogłem już wytrzymać bez ciebie - powiedział i chwycił jej dłonie, kiedy tylko usiadła na łóżku. - Dlaczego w Hogwarcie wszystko było prostsze? Nie byliśmy ograniczani - wyszeptał i przybliżył się do niej, patrząc w jej oczy.

- Jesteśmy bardzo ograniczani - zagryzła wargę i spojrzała na ich złączone dłonie. - Boję się - wypowiedziała w końcu te dwa ciężkie dla niej słowa. Wiedziała czego pragnie Lucjusz, chciała mu to dać, jednakże coś w środku mówiło nie. Wcześniej była głupia i nieodpowiedzialna, nieświadoma konsekwencji.

Dziś, gdy wyszli ze świętego Munga poczuła ogromną ulgę, gdy okazało się, że nie jest w ciąży. Ledwo co skończyła osiemnaście lat, nie wyobrażała sobie siebie w roli matki. Kiedy ustalą datę ślubu, kiedy będą już mieszkać we własnym dworku, kiedy będą mieli pewność, że sobie poradzą, będą mogli spróbować. Teraz było jeszcze za wcześnie.

- Czego się boisz? - spytał i powędrował dłońmi do jej szyi, twarzy, którą chwycił i spojrzał w jej oczy. - Jestem przy tobie. Obiecuję, że będziemy bardziej uważać. Dawniej też byłem nieodpowiedzialny, myślałem o zaspokojeniu swoich młodzieńczych potrzeb. Teraz tak nie mam. Musisz mi uwierzyć, że nie zrobię nic bez twojej zgody.

- Jeśli dziś się nie zgodzę, to zrozumiesz mnie?

- Oczywiście, że tak skarbie - pokiwał głową i uśmiechnął się. - Chciałbym tylko trzymać cię w swoich ramionach, tulić cię do snu - dodał i wstał, by rozebrać płaszcz, rozpiąć koszulę i ściągnąć buty. Robił to powoli, bo zauważył jak Narcyza obserwuje go z dozą nieufności. - Trudno spać w płaszczu i butach - zaśmiał się i spojrzał na jej zarumienioną twarz.

- Jestem trochę... zdenerwowana - dodała ciszej i zagryzła wargę. Wsunęła się pod kołdrę i poklepała miejsce obok siebie, zapraszając tym gestem Lucjusza.

- Nie masz czym - wyszeptał i położył się obok niej. Przyciągnął ją do siebie z uśmiechem i pocałował w czoło. - Może pójdziemy spać?

- Jutro czeka nas długi dzień - mruknęła cicho i spojrzała mu w oczy. - Dobranoc, Luci  - pocałowała go w usta.

- Dobranoc, Cyziu - oddał jej pocałunek, lekko kąsając jej wargi. Chciał by pamiętała o jego pocałunkach całą noc.

10 komentarzy:

  1. Jaki fajny rozdział :) Nie obraź się, ale widać po tym wprowadzeniu, że ta historia będzie lepsza od poprzedniej. Nie zachowują się jak dzieciaki, tylko zakochani ludzie i to jest wspaniałe :) Oby następny rozdział pojawił się szybko :( Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skromnie napiszę, że też uważam, że ta historia będzie lepsza od poprzedniej. Wszystko będzie proste, bez komplikacji. :P
      Pozdrawiam. :D

      Usuń
  2. Wreszcie! Tego właśnie oczekiwałam. Bardzo dobrze wprowadziłaś czytelnika w nową historię, przypominając co było wcześniej. Przyznam, że początek mnie lekko przestraszył, myśli Lucjusza wobec Narcyzy były dość jednoznaczne. Rozumiem jej obawy, mam nadzieję, iż Malfoy nie żartował i naprawdę będą t y l k o spać. Zaskoczyła mnie postawa Bellatrix-opiekuńcza siostra i Rudolfa-pomocny mąż siostry. Ciekawy rozdział, nie wychwyciłam żadnych błędów, ale był dość krótki. Cieszę się, że nie kłamałaś i piszesz, to dla mnie dużo znaczy, poza tym mam nadzieję, iż następne rozdziały będą dodawane regularnie i historia nie będzie się powtarzała. Szczerzę to nie chcę kolejnego rozdziału w stylu: nie wiedziałem, że zdrada żony może być tak przyjemna (czy coś w tym stylu). Niech ten Lucjusz się zmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucjusz jest trudnym człowiekiem, jedyną osobą, która może go zmienić jest Narcyza. Zdradzę, że Lucjusz popełni parę błędów.
      Staram się pisać regularnie, i tak będzie. ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Jest rozdział!,,Parę dni" po jedenastym lipca...
    Fajny, czekam na następny.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych parę dni może oznaczać parę tygodni, miesięcy, a nawet i lat. ;P
      Dziękuję. ;)

      Usuń
  4. Oooooo, to urrrrocze! <3
    Czytałam i aż mi sie przykro zrobiło, w pozytywnym sensie. Tak wiesz, miło bardzo.
    Cała ja ;)
    Miałam taki uśmiech przez cały rozdział, że chyba nigdy takiego nie miałam.

    UROCZE!!!!!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    #Marcyla_się_ślini XDDDD

    PS. Cudowny *_* 0_o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochanaa. ;*

      Usuń
    2. Rozdział dodam jutro ze względu na urodziny Helen. Taka mała celebracja. ;)

      Usuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*