czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział XXXIX "Tak wygląda miłość"

Witam, witam! Kocham moich rodziców, ponieważ udostępnili mi swój (kiedyś mój) komputer, bym mogła napisać rozdział. Tak bardzo się o mnie troszczą i o mój rozwój literacki. No i mamy rozdział 39, zaraz 40, a potem będzie już z górki. ^^ Tak w ogóle to jestem dumna z tego bloga, ponieważ ma ponad półtora roku i ludzie na niego zaglądają. To cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś tutaj wchodzi, czyta moje opowiadanie, obserwuje, komentuje. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Dziękuję wszystkim. ;* <3
Cyzia pozdrawia!
No i Cher też. <3














      W Hogwarcie na dobre zapanowała świąteczna atmosfera. Uczniowie szaleli wręcz na korytarzach szkoły, chwaląc się swoimi zakupami z Hogsmeade. Nawet Narcyzie udzielił się taki nastrój i wraz ze znajomymi zaczęła plotkować o kolorach i rodzajach szminek oraz o lakierach do paznokci. Zaczęła się nawet interesować modą, co samą ją zadziwiło.

      Zero listów od Lucjusza, zero prezentów, żadnych oznak życia. Czy nie mogło być lepiej? Dzisiaj w Proroku Codziennym pisali o tajemniczej napaści na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Narcyza oczywiście podejrzewała, że Lucjusz brał w tym udział. Przecież to poplecznik Voldemorta, jego oddany i wierny sługa. Cholerny palant i idiota. Wiedziała też, że przez te całe "zamieszki" zginęło parę osób w tym Patricia - jej dawny wróg numer jeden. Nawet na początku zrobiło jej się smutno z tego powodu, ale potem jakoś ten ponury nastrój upłynął.


      Była najlepszą uczennicą na swoim roku. Pewnie Lucjusz byłby z niej dumny, w zasadzie zawsze był z niej dumny. Ale ona zaczynała za nim tęsknić i chyba nawet mu już wybaczyła i była w stanie z nim porozmawiać, oczywiście jeśli on będzie chciał tego samego. Brakowało jej go. Z Jose urwała wszelakie kontakty, no może poza zwykłym "cześć" i uściskiem na powitanie. On znalazł sobie już inną, a ona nadal była sama.

      Ostatnio w Hogwarcie Victorię odwiedził Evan. Narcyza widziała, jak bardzo się kochają. Zrobiło jej się przez to smutno i cały dzień snuła się bez celu po błoniach. Nie żeby coś, ale panna Black też ma uczucia i też wiele potrafi ją zranić. Wspaniale, że nikt o nią nie dba, nikt się nie przejmuje.

- Cyziu - usłyszała za sobą głos kogoś, kogo chciała słyszeć od dawna. Chciała by ją tulił, by szeptał jej na ucho, że ją kocha, że jest dla niego wszystkim.

- Lucjusz - wstała z ławki i odwróciła się w jego stronę. Łzy spłynęły jej po policzkach. Rozłąka była zbyt długa. Wyciągnęła ręce w jego stronę, ponieważ z żaru emocji nie mogła ruszyć się z miejsca. On podbiegł do niej i mocno ją objął, całując namiętnie i zachłannie.

- Proszę, wybacz mi to wszystko - poprosił cicho.

- Już ci wybaczyłam, tak myślę - szepnęła, wreszcie w pełni szczęśliwa. - Jak się tu znalazłeś?

- Dumbledore chciał coś ode mnie, więc się zjawiłem - odparł z uśmiechem na ustach.

- Zaczynacie się bawić z tym waszym Czarnym Panem - wzruszyła ramionami i spojrzała na niego, siadając na ławce.

- To nic groźnego. W większości nie biorę udziału, ale w tej ostatniej akcji nagłośnionej w Proroku, musiałem uczestniczyć i cholernie tego żałuję. Musiałem patrzeć, jak moi koledzy, Avery, Rosier, Rookwood byli zmuszeni do zabijania - wyszeptał, klękając przed nią. Chwycił jej drobne dłonie. - Nie wierzyłem, że to zajdzie tak daleko. Twoja siostra, Bellatrix dostała obsesji na punkcie naszego Pana. Uwielbia go, jest dla niego gotowa poświęcić wszystko, samą siebie. Biedny Rudolf czuję się często osamotniony. To wszystko się zmienia. Ludzie się zmieniają, nasz świat nie jest już bezpieczny, bo on zaczyna swoje rządy. Ale ty, moja ukochana, jesteś najbezpieczniejsza. On ci nic nie zrobi, dopóki się mu nie narazisz. Jak już będziemy małżeństwem, zapewne zechce cię widzieć. Ale to nic, przejdziemy przez to razem, jak zawsze - mówił przestraszony. Teraz było widać jaki jest smutny, jaki samotny, jaki roztrzęsiony. Widziała w jego oczach, że żałował tego, że przystąpił do tej armii półgłówków.

- Ja się go nie boję i bać nie będę. Nic mi nie zrobi - odparła pewnie, ale jej głos drżał. Bardziej bała się o
Bellatrix, o swoją ukochaną siostrę.

- Kocham cię - tak dawno nie słyszała tego z jego ust, że aż się odzwyczaiła. To było takie inne, piękne, powiedziane tym samym głosem, ale jednak odrobinę innym. Takim prawdziwym, zakochanym.

- Też cię kocham, zawsze będę - dodała cicho i przyciągnęła go do siebie, mocno i namiętnie całując, chcąc tym zachować smak jego ust jak najdłużej.

~*~

      Zakończenie roku nie należało do najlepszych w życiu panny Black. Wszystko się skomplikowało, do tego czuła, że dzieje się coś nie tak z jej organizmem. Wymioty, zawroty głowy i duży apetyt sprowadzały się do jednego... ciąża?! Podczas przerwy świątecznej Lucjusz odwiedził ją tylko dwa razy i... to niemożliwe, by wtedy to się stało. Przecież była ostrożna i rozważna. Co ona narobiła...

      Stojąc na peronie, żegnając się że wszystkimi wypatrywała w tłumie kogoś z jej rodziny. Po chwili z tłumu wyłonił się Lucjusz Malfoy wraz z Evanem Rosierem.

- Co tu robicie? - spytała Narcyza i  przytuliła się do Lucjusza.

- Rodzice są zajęci przygotowaniami do naszego ślubu - odpowiedział delikatnie blondyn, obejmując swoją dziewczynę. Głaskał ją w okolicach karku jedną dłonią, a drugą mocno trzymał ją w talii.

- A gdzie oświadczyny? - spojrzała na niego. Jakiś rok wcześniej nie odważyłaby się na to pytanie. Ale teraz była inna. Silna, zdecydowana i stanowcza.

- Wszystko w swoim czasie - odparł Lucjusz z uśmiechem. To jest jego dziewczyna. Taka ma być już zawsze. W duchu cieszył się, że dorosła. Już nie była tą nieśmiałą szesnastolatką, oj nie. Miał nadzieję, że w łóżku też będzie taka. Planował to nawet dzisiaj sprawdzić.


      Pogawędzili jeszcze chwilę na peronie i cała czwórka pożegnała się i rozeszła w swoją stronę. Lucjusz chwycił Narcyzę za rękę i pocałował ją w skroń. Nadal nie mógł uwierzyć w to co wkrótce się wydarzy.

- Stęskniłem się - zamruczał jej na ucho, sugestywnie zjeżdżając swoją dłonią na jej pośladki. Narcyza nie miała dziś nastroju na żadne gierki, zabawy i tym podobne. Musiała iść do uzdrowiciela.

- Ja też kochanie - wymamrotała, pochłonięta swoimi myślami. Nawet nie zorientowała się kiedy byli już w jej domu. Lucjusz pchnął ją na ścianę w salonie i bez problemu nachylił się nad nią.

- No, Cyziu, chodź... Zabawimy się, proszę cię - wymruczał niskim tonem i zaczął całować ją po szyi. Przypomniał jej się Jose, też tego od niej wymagał, tylko akurat jemu ona mogła się oprzeć. Lucjuszowi niestety nie dało się tak łatwo odmówić.

- Nie, Lucjuszu. Ja nie chcę teraz - prosiła cicho, patrząc w jego szare oczy, przepełnione pożądaniem i namiętnością.

- Ja już postanowiłem co dzisiaj będziemy robić. Ty idziesz ze mną - syknął i mocno ścisnął jej nadgarstek, ciągnąc ją w stronę jej sypialni. Kiedy się tam znaleźli Narcyza odskoczyła od niego i chwyciła mocno swoją różdżkę. On po chwili zrobił to samo. Stali tak, wpatrzeni w siebie.

- Zmieniłeś się. Błagam, nie rób żadnych pochopnych ruchów, ponieważ to może zagrozić mi i tobie. Możemy wszystko zniszczyć...

- Po prostu chce mojej przyszłej żony. Jestem tym samym Lucjuszem tylko chcę cię trzymać w ramionach. No już, Cyziu, chodź do mnie - podszedł do niej i mocno ją przytulił. Narcyza wyczuwała, że jego intencje nie są do końca szczere. Kiedy tak głaskał ją po głowie, szeptał jej czułe słówka, zamknęła oczy i odprężyła się. Nie zauważyła kiedy pozbawił ją różdżki, kiedy chwycił ją mocno za nadgarstki, do tego stopnia,że pozostawił na nich ślady swoich palców.

- Co ty robisz? - szepnęła cicho i otworzyła oczy, chcąc uwolnić się z jego uścisku.

- Przywołuję swoją żonę do porządku! - warknął i kiedy chciał ją objąć i w rezultacie wykręcić jej ręce, ona wyminęła go i upadła na podłogę. Usłyszała chrupnięcie i po chwili poczuła okropny ból w okolicy lewej nogi.

- Daj mi już spokój - poprosiła stanowczo, chcąc poruszyć swoją nogą.

- Nie, Cyziu. Przepraszam. Wystarczy, że uzdrowię ci nogę zaklęciem - powiedział lekko wystraszony i chwycił delikatnie jej nogę. Wypowiedział długą inkantację i po chwili ból ustąpił.

- Dziękuję - powiedziała, siadając na łóżku. - Muszę iść jutro do uzdrowiciela. Boli mnie brzuch i żaden lek na niego nie działa - westchnęła i opadła na poduszki.

- Mogę pójść z tobą? - spytał, kładąc się koło niej. Objął ją delikatnie w pasie i schował twarz w jej włosach.

- Będziesz moim mężem, więc to oczywiste, że możesz iść - mruknęła, czując jak Lucjusz obejmuje ją jeszcze mocniej i mocniej.

- Dobrze, dobrze . To jutro - mruczał coś niezrozumiale. Narcyza po kilku chwilach zrozumiała, że Lucjusz się po prostu uśpił. Pokręciła głową i wtuliła się w niego mocniej, zamykając oczy. Przyda im się sen.
Lucjusz chciał zaciągnąć Narcyzę do łóżka... i mu się udało.

~*~

- Widzisz to zwykle zatrucie - zaśmiał się Lucjusz i objął ją w pasie wychodząc wraz z Narcyzą z świętego Munga. Aportowali się na Pokątną, wtuleni w siebie. Wyglądali tak słodko i rozkosznie.

- Wiem, a myślałam, że to... - ucięła, zagryzając wargę. - W zasadzie to nic - uśmiechnęła się nieśmiało. Na szczęście nie jest jeszcze w ciąży, kamień spadł jej z serca. Była za młoda.

- Idziemy coś zjeść? - spytała i położyła głowę na jego ramieniu.

- A może by tak... no wiesz, Cyziu... - zaczął delikatnie, a jego ręka znalazła się blisko jej piersi. Był bardzo na nią napalony, ale wiedział, że ona nie ulegnie mu tak łatwo, mimo to warto próbować!

- Nie, Lucjuszu. Idziemy jeść - pocałowała go w policzek i pomachała do Victorii i Alice.

      Prowokowała go i on to wiedział. Widział, jak kręci swoimi seksowymi biodrami i ubiera sukienki apetycznie podkreślające jej talię. Już on jej pokaże. Gdy będą małżeństwem on przejmie kontrolę i nie da swojej ukochanej ani chwili wytchnienia.

8 komentarzy:

  1. To strasznie przykre, że dziękujesz wszystkim komentującym, a ja wiem, ze mnie to nie dotyczy, bo oczywiście jak zwykle nie mam kiedy komentować, albo mam i o tym zapominam. Aktualnie już mnie pewnie nawet nie pamiętasz, chlip ;<
    Rozdział jak zwykle super. Chciałam napisać coś dłuższego, ale muszę jeszcze kilka rzeczy zrobić, więc postaram się rozwinąć myśl wieczorem, dobrze? :<
    Wybacz, że się tu u Ciebie nie udzielałam, tak jakoś wyszło :< I, biorąc pod uwagę, że mnie nie pamiętasz, to ja, dawna Stacy Malfoy (i tak mnie pewnie nie pamiętasz ciociu Cyziu, chlip chlip :<).
    Czekam na następny rozdział!
    Tristesse, której nie pamiętasz
    __________
    Nadal nucąc, wstała i usiadła na parapecie. Deszcz rytmicznie uderzał w szybę, pięknie komponując się z zachodzącym słońcem. Ostatnie promienie słońca dnia dzisiejszego delikatnie musnęły okiennice i czmychnęły, by zastąpił je srebrzysty blask księżyca. Po jej policzku spłynęła łza, całkowicie niekontrolowana, cicha łza. Patrzyła jak najpiękniejszy dzień w jej życiu, który dał jej tak wiele radości znika za horyzontem.

    Jakbyś miała ochotę i czas to zapraszam na rozdział drugi u mnie :<
    Ogród Różany

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, Ej! Stacy! Tak, Ty wyżej! Ciocia Cyzia to moje, objęte PRAWAMI AUTORSKIMI powiedzonko! :D Ale dobra, jakoś Ci to wybaczę.
    CIOCIU CYZIU:
    Na początku - KOCHAM GIF <333 Z prostego powodu - kocham Cher <3
    Jak przeczytałam o tych jej "bólach i zawrotach etc." to ja tak; "kurwa...tylko nie bądź w tej ciąży nooo ;___;" Cyśka, musisz teraz zainwestować w jakieś pastylki czy ki uj, nie lubię dzieci, tak bardzo ich nie lubię ...... XD ono wszystko zepsuje. No może kiedyś, ale przynajmniej nie teraz.
    Też kocham Twoich Szanownych Rodziców. Możesz im to przekazać :D Bardzo dobrze, że udostępnili Ci komputer <3
    No i taaaak...Lucjusz zaś by wszystko zepsuł tym swoim testosteronem :D Ten typ tak ma, nic nie poradzimy na jego nie pochamowane żądze :D
    CZEKAM <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamiast mnie tu prawami autorskimi obarczać to idź czytać u mnie rozdział 2 xD Tak, wymuszam to na Tobie, o tak! :<

      Usuń
    2. PANIE, WAKACJE SO, JA TU POLUJE NA RICKMANA, GDYŻ, ALEŻ, PONIEWAŻ, MAM NIECNE PLANY Z NIM ZWIĄZANE 8|
      Masz szczęście, że najpierw przeczytałam i skomentowałam, a nie zajrzałam tutaj, bo bym Cię pomęczyła kilka godzin :3333
      ja se klułel. pis joł siema :D

      Usuń
    3. Mrrr, Alanek nie zapomi tych wakacji coś tam czuję B|

      Usuń
  3. Panno Cyziu!
    Miała mnie Pani powiadamiać o nowych rozdziałach, i co? No rozumiem, że rodzice zabrali laptop i nie mogła Pani, no ale Lika i tak śmuta! :(
    Pani Cyzia zapomniała o Lice! Ale Lika wybacza!
    A rozdział ciudo, ciudo, cudo! No i w ogóle....
    Hi, hi... Ah, ten Lucjusz! Ale i tak go kocham!
    I Ciebie kocham, i Twoich Rodziców też kocham!
    No, i pamiętaj, żeby następnym razem mnie powiadomić! Całusy, Likusia

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW *.* po prostu nie wiem, co napisać. Trafiłam na tego bloga całkowicie przez przypadek, wczoraj po południu. Zaczęłam czytać i nie mogłam przestać. Czytałam do 4 nad ranem, przespałam się kilka godzin i znowu zaczęłam czytać, bo nie mogłam wytrzymać, dopóki nie poznam dalszych losów Cyzi i Lucka. Muszę przyznać, że wykonałaś kawał dobrej roboty. Godzinami mogłabym Cię chwalić i pisać, jak genialna jesteś. Mam znajomego, który jest pisarzem. Niedługo wyda trzecią książkę i muszę powiedzieć, że on Ci do pięt nie dorasta! :3
    Przez większość czasu, robiłam dokładnie to, co zostało przedstawione na tym obrazku: http://i.imgur.com/Toc9t.jpg Naprawdę! To jest wspaniałe.
    Stephen King i spółka to mogą Ci co najwyżej stopy lizać! (wiem, że żałosne porównanie, ale nic lepszego teraz nie wymyślę xD ).
    Ach, no i kocham muzykę w tle <3 ^_^
    Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. "Zaczęła się nawet interesować modą, co samą ją zadziwiło." - od razu skojarzyłaś mi się Ty z tymi Twoimi czarnymi ubraniami i chciałam Ci znaleźć takie coś na filing.pl o ludziach, którzy lubią czarne ciuchy czy coś takiego, ale nie mogłam znaleźć. ;(
    A teraz tak: dlaczego Cyśka nie dała dupy Luckowi? Pojebało się jej całkowicie w głowie od tego zatrucia, które jest ciążą. Tak się teraz na to mówi, co? Znaczy ona nie jest w ciąży, tylko ona jest zatruta zatruciem, bo za dużo rzeczy ze śmietnika zjadła na raz, co nie? My to znamy, uwielbiamy. :3
    "W duchu cieszył się, że dorosła. Już nie była tą nieśmiałą szesnastolatką," - bitcze, ona ma już 17 lat, możecie sie przed nią kłaniać. Jest taka dorosła i taka fancy! :3 Sorry, nie mogłam się powstrzymać...
    I NIECH ONA DA MU SIĘ, A NIE!!!
    No ale rozdział bardzo mi się podobał, był tak słit i w ogóle! No i czekam na kolejny rozdział, bby (dobra, ten skrót jest zjebany...) Mam nadzieję, że kupiłaś mi koszulkę za euro... Bo jak nie, to wiesz co będzie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*