poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział XXXVIII "Uczuciowe rozterki panny Black"

Cześć i czołem. Kolejny rozdział gotowy. Niestety krótki, ale tylko na tyle pozwolił mi czas. Niestety mój laptop ma humory i idzie do naprawy, tak więc nie będę go miała przez jakieś trzy dni. ;c NO to ten, oddaje rozdział w Wasze łapki. Przepraszam za błędy i Enjoy! :3



- Dzisiejsza uczta trwała zdecydowanie  za długo - westchnęła Victoria, kładąc się na  swoje wygodne, szkolne łóżku. - Narcyzo, mamy kotary. Szkoda, że czerwone, a nie szare - mruknęła przeciągając się.

- Tak, tak zauważyłam - szepnęła Narcyza, nie odrywając wzroku od książki. Jutro pierwsze zajęcia z Transmutacji w tym roku szkolnym. Stresowała się, bo chciała  wypaść jak najlepiej. Przez ostatnie lata nie za dobrze szło jej z tego przedmiotu, dlatego też teraz chciała to poprawić. Pokazać, że stać ją na więcej.

- Mam pytać o to co wydarzyło się z Lucjuszem, czy wywnioskować to z twojego siniaka na policzku?

- Po prostu alkohol go zmienił. Alkohol, praca i nocne kluby - wzruszyła ramionami i odłożyła książkę na szafkę nocną. Położyła się na łóżku i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Nie wiem, czy kiedykolwiek mu to wybaczę. 

- Przecież będziecie małżeństwem, Cyziu. Pomyśl nad tym...

Tak. Narcyza zupełnie zapomniała o tym, że za parę miesięcy zostanie NA ZAWSZE żoną Lucjusza Malfoya.

- A jak czuje się Elizabeth? Podoba jej się w Hogwarcie? Cieszy się, że jest w Slytherinie? - Narcyza umiejętnie zmieniła temat. Wiedziała, że teraz Victoria rozgada się na dobre, ponieważ jej siostra stałą się teraz jej oczkiem w głowie.

- Oj tak. Ciągle biega za Severusem, jest nim zauroczona - zaśmiała się Victoria, kręcąc głową. Rozpięła swoja szatę i rzuciła ją na podłogę. - Narcyzo, to nasz ostatni rok nauki. Wspaniale - mruknęła, wsuwając się pod ciepłą kołdrę. - Idę spać, dobranoc. Nie siedź do późna, zgaś jak najszybciej światło.

Narcyza zmarszczyła brwi, słysząc słowa Victorii, ale nie mogła się dzisiaj na nią gniewać. Była tak wykończona, że po chwili sama zgasiła światło i patrząc w księżyc, zasnęła, tuląc do siebie poduszkę.

~*~

Idąc na śniadanie Narcyza i Victoria przywitały się z większością uczniów w Hogwarcie. One nie znały prawie nikogo, je znali wszyscy. Wchodząc do Wielkiej Sali u progu młody Gryfon podarował Victorii małą różę. Ta zarumieniła się i przyjęła kwiat z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Widzisz... nie tylko Ślizgonom się podobasz. Może czas by... hm... poszerzyć znajomości? - zaśmiała się Narcyza i radosnym krokiem wraz ze swoją przyjaciółką poszły do stołu Slytherinu.

- Nie, nie, Cyziu. Ja mam Evana i on mi wystarcza.

- Merlinie, Jose - pisnęła Narcyza, gdy zobaczyła w oddali Hiszpana idącego w ich stronę.

- Myślałam, że ci z nim przeszło - żachnęła się Victoria, zakładając ręce pod biustem.

- Sądzę, że on pozwoli zapomnieć mi o Malfoyu - mruknęła cicho i przytuliła się do swojego przyjaciela.

- Tęskniłem za tobą - odparł cicho i uśmiechnął się, patrząc na nią.

- Ja również. Nawet nie wiesz... jak mi cię brakowało - powiedziała Narcyza, ze sztucznym uśmiechem.

      Wiedziała, że to co zamierza zrobić będzie okrutne, jednakże poprawi jej samopoczucie. Musi go po prostu uwieść... uwieść po raz kolejny. To będzie bardzo proste.

- Ekhm... Ja też się cieszę, że cię widzę - Victoria wyciągnęła do niego rękę, którą on przyjął delikatnie i pocałował.

- Miło mi - odpowiedział lekko zarumieniony i wrócił po chwili do stolika.

- Dlaczego wszyscy ode mnie uciekają? - spytała Victoria, siadając na końcu stołu. Tak, jak zawsze siadały z Narcyzą.

- Nie od ciebie. Po prostu im się podobasz i tyle - zaśmiała się Narcyza i zabrała się za jedzenie. Na stole było wyjątkowo dużo owoców, soków i frytek na srebrnych półmiskach.

~*~

- Wiesz... Lucjusz bardzo mnie zranił - odparła Narcyza siedząc wraz z Jose na kanapie przy kominku. - Tutaj - wskazała na serce.

- A jak ja mogę ci pomóc? - spytał, przysuwając się do niej.

Po kilku kieliszkach ognistej w ich głowach zaczęło szumieć i stali się o wiele bardziej wylewni. Narcyza zupełnie nie rozumiała, dlaczego tak bardzo się upiła, do tego stopnia, że ledwo co kontaktowała ze światem.

- Nie wiem - wzruszyła ramionami, chwyciła go za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie. Wyłożyła sobie nogi na sofę i przytuliła się do niego. Miał takie same perfumy jak Lucjusz co sprawiło, że zaczęła płakać. Wszystko przypominało jej swojego ukochanego.

- Ej, mała, nie płacz - odciągnął ją lekko od siebie i spojrzał w jej oczy.  - Gdybym umiał cię rozśmieszyć to zrobiłbym to. Mogę jedynie pokazać ci uszy osiołka - zaśmiał się, głaskając ją po policzku.

- Dlaczego nam nie wyszło? - spytała po chwili Narcyza, opierając głowę na jego ramieniu.

- A chciałabyś spróbować? - spojrzał na nią, przybliżając swoje usta do jej ust. Ona zamknęła oczy, chcąc wyobrazić sobie tutaj Lucjusza. Ściskało ją w żołądku na myśl, że znów będzie musiała chodzić z Jose. Trzymać się za rękę, całować i przytulać.

- To za wcześnie, by to stwierdzić - szepnęła i zamknęła oczy. Wtem poczuła jego usta na swoich, co gorsze oddała jego pocałunek. To nie było nic nadzwyczajnego. Nie czuła motyli w brzuchu, kiedy to wsunął w jej włosy swoje palce i zaczął masować jej głowę. Ona założyła mu ręce na szyję i westchnęła cicho. Po chwili zjechał ustami na jej szyję, zaczął ją całować, przygryzać i ssać. Narcyza zaczęła powoli rozpinać jego koszulę, ściągając ją. Teraz dopiero zrozumiała czego pragnie, czego chce. Chce, by ktoś ją zadowolił i zaspokoił.

- Uwielbiam cię - wyszeptał jej do ucha, ściągając z niej sukienkę. W tej samej chwili w jej głowie zapaliła się czerwona lampka i... odepchnęła go od siebie.

- Nie. To nie w porządku. Nie zgadzam się, Jose - odparła, zapinając swoją sukienkę. - Nigdy nie wykorzystuj mojej nieuwagi. NIGDY! - krzyknęła i pobiegła do swojego dormitorium. Położyła się na łóżko, chciała zasnąć, jednakże nie dane jej to było, ponieważ Victoria chciała wiedzieć co się stało.

- Facetom zależy tylko na jednym. Na seksie - wysyczała zapłakana i przycisnęła do siebie poduszkę. - Nienawidzę ich - warknęła. - Proszę, daj mi spokój. Idź spać - niemalże wykrzyknęła, gorączkowo ściskając koniec kołdry.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Bardoz podoba mi się twoje opowiadanie. Strasznie mało jest opowiadan o tej parze jak i o Astorii i Draco. Jose nie lubie go, bardzo. Lucjusz i Cyzia czekam jak sie pogodza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie krótki ;cc Mam nadzieje, że następny będzie dłuższy :) Czekam na twojego laptopa xdd Takie moje małe zapytanie: ile rozdziałów masz zamiar jeszcze napisać ?
    Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku zaskoczylas mnie tym pytaniem. xD Planuję opisać jeszcze ich późniejsze życie, po ślubie i ogólnie. :3 Moim marzeniem było sto rozdziałów, ale znając moja wyobraźnię będzie ich więcej. Tak na dzień dzisiejszy to rowne sto rozdziałów :p Dziękuję, również pozdrawiam ♥ Następny rozdział będzie długi, obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie mogę doczekać się następnego.............
    ALE NIECH TA ELIZABET ODWALI SIĘ OD SEVERUSA, TAK? ON JEST MÓJ ._. Chyba, że zrobisz ją na moje podobieństwo, no to inna sprawa, mogę podać Ci szczegółowe wytyczne XDDD
    Kurcze no, szkoda mi Jose, biedaczek zakochany... :D
    Cyziuś, pisz szybko, ja Cię błagam BO NIE WYCZYMIE :D
    Buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie krótki komentarz, bo lecę czytać kolejny rozdział.
    Przeczytałam, że Victoria położyła się na swoim szalonym łóżku i po minucie skapłam się, że chodzi o szkolne...
    "Mogę jedynie pokazać ci uszy osiołka" - czuję, że chciałaś napisać koziołka. Policzymy się za to! O 15 za szkołą i mam gdzieś, jak uda Ci się w 8 minut przyjść tam z Hiszpanii! Ale będziesz musiała na mnie poczekać, bo ja ze swojego domu w tyle nie dojdę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Za krótki :( ale fajny

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*