piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział XXXVI "Nowe oblicze Lucjusza Malfoya"

Kolejny rozdział już gotowy. Długo z nim zwlekałam, bo niestety nie miałam weny. Jest to dziwny rozdział, ponieważ ciągle czegoś mi w nim brakuje. Obiecuję, że następny będzie o wiele ciekawszy. No cóż, zapraszam do czytania i przepraszam za błędy. Cyzia  <3



      Ze spokojnego i miłego snu wyrwało ją stukanie w szybę. Otworzyła oczy i wstała z łóżka, nakładając na siebie szlafrok. Ech... Lucjusz miał tupet, by wysyłać do niej sowę o piątej rano. Z westchnieniem otworzyła okno i wpuściła sowę do środka, gdzie odwiązała list od jej nóżki i dała jej jednego galeona. Tak, sówka Malfoy'ów nie przyjmowała byle czego.


"Robię dziś małe spotkanie ze znajomymi z pracy w domu o godzinie 18. Chciałbym, byś przyszła i potowarzyszyła mi. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna. Kocham Cię, Cyziu. LM."

No cóż, ten prosty liścik, był w swojej istocie bardzo uroczy. Narcyza uśmiechnęła się i odpisała mu, że oczywiście się zgadza. Podała sówce list i ta po chwili wyleciała przez okno.

~*~

      Ubrana w granatową sukienkę do kolan wyszła ze swojego pokoju, zamykając delikatnie drzwi. Nie powiedziała rodzicom gdzie idzie, zresztą i tak by ich to nie obchodziło. Mieli teraz ważniejsze sprawy takie jak ratowanie swojego małżeństwa, nauka jazdy i remont domu. W zasadzie to ostatnie mogliby zrobić kilkoma machnięciami różdżki, ale ojciec wolał załatwić to wszystko sam. Jaki był powód? Ojciec szykuje się już do grobu i chce, by jego córki miały dostatnie życie.

      Gdy cicho zeszła wprost do salonu zauważyła przy palącym kominku ciemną sylwetkę. Przełknęła ślinę i westchnęła głośno. No to została właśnie uziemiona na ostatnie dwa tygodnie wakacji.

- Wybierasz się gdzieś? - odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała głos swojej starszej siostry.

- Nie w łóżku, Bellatrix? - spytała Narcyza, zakładając ręce pod biustem. Zagryzła wargi i spojrzała wyczekująco na swoją siostrę.

- Nie mogę spać, a ty... dlaczego nie w łóżku? - Bellatrix podeszła do blondynki i okrążyła ją. - No cóż... zdecydowanie za krótka sukienka z dekoltem, którą dostałaś od Malfoya na gwiazdkę, do tego czarne szpilki i ten fioletowy płaszcz, który zakładasz zawsze, gdy chcesz coś ukryć - odparła z tajemniczym błyskiem w oku i delikatnie przejechała opuszkami palców po ramieniu Narcyzy. - On to uwielbia. On uwielbia kiedy mu tak ulegasz - zaśmiała się wrednie i opadła na kanapę. Pokręciła głową i spojrzała na swoją siostrzyczkę, która jeszcze była taka niedoświadczona.

- Twoje dedukcje są chore, Bellatrix - warknęła Narcyza, okrywając się szczelniej płaszczem. Denerwowało ją to, że jej siostra była taka spostrzegawcza.

- Wiem o tym... Ale to u nas rodzinne, prawda? - spytała słodkim głosikiem.

- Wrócę... sama nie wiem kiedy - syknęła wściekła Narcyza i poszła do wyjścia. - Jeśli powiesz coś rodzicom, zapewniam cię, że nawet te twoje chore dedukcje, nic ci nie pomogą! - krzyknęła jeszcze, zamykając drzwi.

~*~

      Deportowała się do Malfoy Manor i podeszła do wielkich, mosiężnych drzwi. Chwyciła kołatkę w kształcie srebrnego węża (Malfoyowie ukazują na każdym kroku swoje przywiązanie do Slytherinu) i zastukała nią trzy razy. Zrobiła parę głębszych wdechów, czekając, aż skrzat otworzy jej drzwi. Jednak to nie skrzat je otworzył. Zdecydowanie to nie był skrzat. To był Lucjusz. Lucjusz Malfoy, jej ukochany... Stał przed nią trzymając w dłoni szklankę z whisky. Od razu odłożył ją na tacę skrzata, który przechodził akurat koło nich i uśmiechnął się szeroko. Podał jej rękę i pociągnął do środka, zamykając drzwi. Zaoferował jej pomoc w zdjęciu jej płaszcza na co ona się oczywiście zgodziła. Nie obyło się również od kilku pocałunków, jakimi obdarzyli siebie na samym początku.

      Lucjusz przycisnął ją mocno do ściany, przyszpilając ją własnym ciałem. Pozwolił sobie jedną dłonią trzymać ją mocno w talii, a drugą mierzwić jej blond włosy. Ona natomiast trzymała ręce na jego klatce piersiowej całkowicie mu poddana. Wiedziała, że jest głupia, ponieważ obiecywała sobie, że nigdy więcej nie zrobi niczego tak szalonego. Szczególnie z nim. Przynajmniej nie do końca swojej nauki w Hogwarcie Odsunął ją powoli od siebie, a z jej ust wydobył się jęk bólu. Westchnął cicho, posyłając jej przepraszające spojrzenie i przyłożył sobie jej nadgarstek do ust. Pocałował go czule, zdając sobie sprawę z tego, że mógł go doszczętnie połamać. Zbyt mocno ją ściskał, ale tęsknota i pożądanie było silniejsze, do tego alkohol buzujący w jego żyłach dodawał mu odwagi i pobudzał jego ciało.

- Chodź, przedstawię cię moim znajomym - szepnął i pocałował ją lekko w policzek, chwytając ostrożnie i delikatnie jej dłoń. Po chwili wszedł do salonu i odchrząknął, prosząc o chwilę uwagi. - Chciałbym wam przedstawić moją ukochaną, Narcyzę Black - uśmiechnął się i spojrzał na trójkę swoich kolegów, którzy siedzieli wygodnie na sofie i lali do gardła najrozmaitsze trunki.

- Witamy w naszych skromnych progach. Ja jestem John Maxwell, niestety nie podejdę dziś do ciebie, ponieważ jestem już lekko wstawiony, a moje nogi są jak z waty. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz?

      No jak mogłaby nie wybaczyć wysokiemu, dobrze zbudowanemu brunetowi z szmaragdowymi oczami, emanującymi satysfakcją i błogością, jakiej najwidoczniej zaznał poprzez alkohol.

- Oczywiście, rozumiem - uśmiechnęła się szeroko, czując wypieki na policzkach. Następna dwójka młodych, przystojnych panów przedstawiła się jej szybko. Jeden nazywał się Clark Forester, a drugi Eric Flanery.

Usiadła przy nich i przytuliła się do Lucjusza, który na każdym kroku ukazywał jaka jest dla niego ważna. Za to go najbardziej kochała. Za to, że się jej nie wstydził, że chętnie się z nią pokazywał. Wdała się w rozmowę z Erickiem, który jak się okazało również był ulubieńcem Slughorna. Lucjusz widząc jak jego ukochana tak świetnie dogaduje się z jego kolegą z pracy wpadł w szał. Przeklął w myślach chwilę w której wysłał do niej sowę z zaproszeniem. Był o nią cholernie zazdrosny, bo ktoś mu ją odbierał. A ona przecież była jego.

- Lucjusz - szepnęła Narcyza, kiedy jej chłopak pił kolejną, pełną szklankę whisky.

- Zostaw mnie. Idź sobie - warknął na nią i rozkazał skrzatom przynieść kolejną butelkę whisky. Narcyza westchnęła jedynie i wstała, chwytając swoją torebkę. Wszyscy panowie byli lekko wstawieni, więc ona wolała się ulotnić póki nie będzie za późno.

- Lucjuszu, ja już pójdę - odparła cicho i zmierzył go wzrokiem pełnym smutku i żalu. On chwycił mocno jej nadgarstek i przytrzymał. - Nie. Masz zostać - powiedział, a raczej warknął. W zasadzie trudno to było rozróżnić, ponieważ alkohol na dobre zdarł mu gardło. Przewróciła oczami i wyrwała rękę z jego uścisku. Usiadła przy barku i patrzyła jak biedne skrzaty napełniają rozmaitymi trunkami szklankę za szklanką i podają trzem panom. Podparła sobie policzek dłonią i westchnęła ciężko. Zaczęła przelewać jakiś sok z jednej szklanki do drugiej, raz za razem spoglądając na Lucjusza. Gdy ten zażyczył sobie kolejnej szklanki whisky, Narcyza powiedziała skrzatom by dały mu zwykły sok, bo przecież i tak nie zauważy różnicy.

Narcyza zerknęła na swój złoty zegarek, który zawsze nosiła na nadgarstku i westchnęła ciężko. Dochodziła czwarta nad ranem, a ona wciąż tkwiła na tej pożal się Merlinie żałosnej imprezie, ziewając. Zauważyła, że koło niej na stoliku stoi kilka szklanek whisky, zapewne w kolejce do Lucjusza. Powoli i dyskretni zaczęła wlewać je jedna po drugiej wprost do butelki. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednakże myliła się. Lucjusz ją zauważył. Wiedział też, że oszukała go i że od dłuższego czasu pił zwykły sok. Jego koledzy widząc jego zaciętą minę zaczęli się zbierać, a on nie spuszczał wzroku z Narcyzy. Poprosił skrzaty, by odprowadziły ich do drzwi i gdy upewnił się, że w salonie pozostał już tylko on i panna Black, wstał i zacisnął pięści. Nie był do końca świadomy tego co robi,  ponieważ alkohol dawał się we znaki. Zaczął iść w jej stronę powolnym krokiem, mordując ją wzrokiem. Jak ona mogła mu coś takiego zrobić? Jeśli on o coś prosi, to ma to dostać. Prosił o alkohol, miał dostać alkohol, a nie tani dyniowy sok. Pokręcił głową i mocniej zacisnął swoje dłonie. Narcyza jedynie przełknęła ślinę i zamknęła oczy. Chciała dobrze. Łzy zebrały się pod powiekami i w tym samym momencie poczuła pulsujący ból w okolicy policzka.
Znienawidziła go.
Bardzo.
Jest dla niej nikim.
Nigdy mu nie wybaczy.
Nigdy.

10 komentarzy:

  1. Biedna Cyzia, bo dostała, no ale jak nie dała mu tego, co chciał, to co się dziwi? Nie no, oczywiście chyba żartuję. Xd Napilabym się mimo to też soczku dyniowego. :3
    Nie wiem czemu, ale Bella mnie jakoś irytuje. :D
    A ten remont ma coś wspólnego z twoim, który jest w twoim domku?
    No to ja już nie wiem, co napisać... Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej. :*******

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo, masaaaakra :oo
    A idźże Ty cholerny pijaku! Nosz..Nie no, uderzyć kobietę, tylko dlatego, że ona chciała, aby nie zachlał się w trupa, brawo, panie Malfoy, brawo, pogratulować MÓZGU. -.-
    A już miałam pisać, że słodkość tej notki osiągnął maksimum...
    Jeszcze ta jego zaborczość i chorobliwa zazdrość...Chyba żadna kobieta nie chciała by być w takim związku, to baaardzo toksyczne. Nie mogą żyć ze sobą i bez siebie...No, ciekawe jak z tego wybrną.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahh, kocham czytać komentarze moich poprzedniczek na twoim blogu ;D
    Rozdział świetny, błędów jakoś nie zauważyłam. Zły Malfoy :c
    Pozdrawiam,
    Luniaczek

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam słów nawet do Malfoya, serio. Jak mógł uderzyć Cyźkę. Ehhhh, nie wiem, co dalej pocznie ta parka.
    Pozdrawiam,
    lucissa-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga i na maksa się wciągnęłam! Biedna Cyzia, zabiłabym Lucjusza! Czekam na nowy rozdział :) Dodaję kom. z Anonima, bo mi sie coś popsuło w telefonie ;) Zapraszam do mnie:
    kto-jest-wrogiem.blogspot.com
    piatek-trzynasty.blogspot.com
    nie Potterowe, ale może komuś się spodoba :) Pozdrawiam!
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tego Lucjusza to na miejscu bym zamordowała! Jak on mógł coś takiego zrobić Cyzi! A byłam przekonana że to będzie taki słodki rozdział i tu nagle takie BUM! Co ta para dalej pocznie, no co?
    N.R.T <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny rozdział :c ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Długo jeszcze będą się kłócić? Pewnie zaraz się pogodzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. Taki już los Malfoyów. :)
      Raz się kłócą, a raz godzą.

      Usuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*