środa, 14 maja 2014

Rozdział XXXV "Ty nie potrafisz kochać"

Cześć wszystkim. Oto kolejny rozdział, napisany niestety na szybko.Testy gimnazjalne już zostały napisane, stres zniknął, dlatego też będę miała więcej czasu na pisanie rozdziałów. Oddaje rozdział w Wasze łapki. ;) Mam zaległości w komentowaniu Waszych cudownych opowiadań, ale szybko się z tym uporam do końca tego tygodnia :*
PS: Znacie jakąś fajną komedię?


- Dlaczego to zrobiłaś? - spytała Druella pomagając wstać Narcyzie ze szpitalnego łóżka - To było nieodpowiedzialne, wiesz jak się przestraszyłam?! - warknęła po chwili cała czerwona na twarzy.

- Dasz mi dojść do słowa? - poprosiła Narcyza, a Druella machnęła ręką.

- Mamo, przepraszam. To było takie spontaniczne. Dostałam kiedyś tabletki nasenne od pani Pomfrey, bym mogła spać spokojnie i by nie męczyły mnie koszmary. Przypomniałam sobie o nich niedawno... - spojrzała na zniecierpliwioną matkę i westchnęła. - Poszłam do Jose, znasz go, mówiłam Ci o nim. To mój dobry.... przyjaciel - szepnęła cicho i przełknęła ślinę.

      Nie mogła powiedzieć matce, że miała "chłopaka" innego niż Lucjusz. Wtedy miałaby nie lada kłopoty. Jej ojciec bardzo by się zdenerwował i zapewne skończyłaby jak Andromeda. Nie mogła do tego dopuścić.

- Pokłóciliśmy się i bardzo mnie to zabolało - sztucznie zapłakała, wiedząc, że matka się na to nabierze. W tej chwili Bellatrix byłaby z niej dumna. - Gdy wróciłam do domu, zastałam w nim Lucjusza. Porozmawialiśmy ze sobą i opowiedziałam mu wszystko co zaszło u Jose. Wściekł się i... zerwaliśmy - zawahała się na chwilę, budując dramatyczne napięcie. Czas na wielki finał! - Mamo, przepraszam. Nie mogłam tego znieść. Alkohol ukradłam ojcu i czuję się z tym podle. Wybaczysz mi? Proszę, wybacz mi - rozpłakała się i zamknęła oczy.

      Jej matka, jeszcze nie odkryła jej możliwość aktorskich. Możliwe, że i ona takowe posiada i na co dzień wciela się w rolę kobiety,  którą tak naprawdę nie jest.

- Spokojnie, Cyziu - Druella westchnęła i mocno ją przytuliła, a Narcyza zapłakała głośniej. Wiele ją kosztowało wykrzesanie z siebie tak głośnego płaczu, bo przeważnie płakała cicho i w ustronnych miejscach.

- Tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała cicho, czując, że wygrana jest po jej stronie.

- Nie przepraszaj. Jesteś zbyt wrażliwa...

- Nie jestem wrażliwa! - Narcyza gwałtownie wstała i z łóżka i spojrzała na matkę pustym wzrokiem. - Nie traktuj mnie jak małą dziewczynkę, mamo! Beztroskie lata już się skończyły! Nie mam już siedmiu lat, a siedemnaście - wybuchnęła w końcu. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale poczuła ulgę i co najważniejsze... nie żałowała tego.

- Jak sobie życzysz, Narcyzo - odparła jej matka i zmierzyła ją wzrokiem. Mimo iż na zewnątrz tego nie okazywała, to w środku była dumna ze swojej córki, która wreszcie dojrzała.

- Idziemy? - spytała po chwili, tłumiąc w sobie ziewnięcie. Druella skinęła głową i wyszły z sali, by dostać wypis na recepcji i poza murami świętego Munga, teleportowały się do domu.

~*~

Bellatrix teleportowała się do starej, opuszczonej chatki na skraju lasu i weszła do środka. Do jej nozdrzy wdarł się zapach drewna i ... whisky. Usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę, zamykając oczy. Nie wiedziała po co tu w ogóle przyszła. Okłamywała Rudolfa, mamę, tatę, całą rodzinę. Nawet okłamała Narcyzę, a na niej zależało jej najbardziej. Ale co miała jej powiedzieć?! "Cyziu, zdradziłam Rudolfa z facetem, który chciał mianować cię zabić" No, na pewno byłaby ucieszona...

- To było moje dziecko? - znikąd pojawił się przy niej wysoki brunet.

- Dziecko zawsze było Rudolfa. Nie było twoje - odparła i wstała, podchodząc do niego. - Zresztą i tak ty
nie nadawałbyś się na ojca. Morderca i despota w jednym - syknęła i pokręciła głową, widząc jego gniew i zmieszanie na twarzy.

- Jakoś ci to nie pasowało, kiedy właśnie tutaj się ze mną przespałaś. Nie przeszkadzało ci to, jaki jestem. Oddawałaś mi się w pełni i nie wyrażałaś sprzeciwów - odparł i chwycił ją mocno za ramiona, patrząc jej w oczy.

- Wtedy potrzebowałam twojego ciała - odsunęła się od niego i przełknęła ślinę. - zabiłeś to dziecko. Nie pamiętasz, jak krzyczałeś? Crucio! Crucio! Avada kedavra! Crucio! - szepnęła, udając jego głos.

- Wiesz, że tego nie chciałem. Nie wiedziałem o tym, bo nie raczyłaś mi o tym powiedzieć - podszedł do niej i podniósł palcem jej podbródek. - Ty zawsze miałaś więcej przywilejów. Tylko ty - dokończył. - Zależy mi na tobie...

- Ty nie potrafisz kochać - pokręciła głową, kiedy chciał dotknąć ręką jej policzka.

- Ale mogę okazywać inaczej swoje uczucia - powiedział i zaciągnął się zapachem jej włosów. Oparł swoją głowę na jej ramieniu i mocno przycisnął ją do siebie.

- Ty nie masz uczuć. Tom, ty tego nie potrafisz okazywać. Zawsze będziesz częścią mojego życia, ale to nie
ma sensu. Przez ciebie okłamuję osoby na których mi naprawdę zależy, szczególnie chodzi o mojego męża i siostrę! - odepchnęła go od siebie i wybiegła z chatki.

- Bellatrix! - wykrzyknął jedynie, by po chwili opaść na kanapę. Teleportowała się wprost do swojego
domu rodzinnego. Zamknęła się w swoim pokoju i położyła na łóżku, zamykając oczy. Czuła się tak źle...

~*~

      Pod koniec wakacji w domu Blacków z wizytą zjawili się państwo Malfoy z synem. Rodzice przywitali się ze sobą, a Lucjusz podarował Narcyzie bukiet białych róż. Ona wiedziała, co to wszystko oznacza. Rodzice przyjechali tutaj po to, by ustalić wszystko związane że ślubem. Najgorsze, że jest odbędzie się on za niecały rok.

- Wyjdziemy na zewnątrz? - spytała po chwili Narcyza, widząc zniecierpliwioną matkę.

- Oczywiście - odparł i chwycił jej dłoń. Wyszli na zewnątrz, milcząc. Po kilku minutowym marszu Narcyza usiadła na ławce, będącej na przeciwko fontanny. Lucjusz natomiast stanął za nią i położył dłonie na jej ramionach.

- Kiedy byłam w Mungu, wiele myślałam - wyszeptała cicho i utkwiła swój wzrok w równo obciętym żywopłocie , będącym za fontanną.

- I co wymyśliłaś? - spytał, delikatnie masując jej ramiona.

- Nie pasujemy do siebie - powiedziała spokojnie i powoli, jednak było widać, że te słowa kosztowały ją
wiele wysiłku.

- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytał dość chłodno i odchrząknął. Odszedł od niej i oparł się o pobliskie drzewo, dokładnie patrząc na blondynkę. Nie mógł zrozumieć, dlaczego to powiedziała. O co jej znowu chodziło.

- Nie potrafimy wytrzymać ze sobą nawet kilku dni - wstała po chwili i spojrzała w jego oczy. - A ja chcę stałego związku, opierającego się na mocnych zasadach - mówiła, podchodząc do niego.
- Myślisz, że teraz uda nam się stworzyć związek o jakim marzysz? Myślisz, że kiedykolwiek uda nam się stworzyć coś na miarę tego związku? - zaśmiał się cynicznie i podniósł jej podbródek dłonią. - Narcyzo - westchnął, kiedy odsunęła się od niego. - Niby jesteś dorosła, a taka głupiutka - pokręcił głową w rozbawieniu.

- Lucjuszu... Ja nie potrafię cię zrozumieć, albo raczej nie chcę. Śmieszy mnie jedynie twoja postawa - powiedziała, uśmiechając się drwiąco. - Ty zawsze pozostaniesz dla mnie zagadką. Jesteś tajemniczy... Wydaje mi się, że cię znam, ale tak naprawdę nic o tobie nie wiem. Powiedz mi, dlaczego jesteś zmienny? Dlaczego raz potrafisz płakać, a raz się śmiać, raz potrafisz z kogoś drwić, a raz go pocieszać... Raz potrafisz kochać, a raz... nienawidzić. Dlaczego?

- Jestem trudnym człowiekiem. Narcyzo, nigdy mnie nie rozumiesz. Ale obiecuję ci... obiecuję, że nigdy cię nie zawiodę. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Czuje jednak, że chciałbym mieć przerwę przed naszym małżeństwem. Nie, nie chodzi mi tu o przelotne romanse, ale chce oddać się pracy. Pokazać z jak najlepszej strony. Przecież i tak będziemy razem, Cyziu. I te kilka miesięcy samotności dobrze nam zrobi - chwycił jej twarz w swoje dłonie i wbił błagalny wzrok w jej błękitne oczy.

- Czy ty... właśnie ze mną zerwałeś? - odsunęła się od niego.

- Proszę, nie płacz. Nie mogę z tobą zerwać. Narcyziu nie zrywam z tobą, potrzebuję tylko czasu - mocno ją do siebie przytulił. - Zawsze możesz się ze mną spotkać, kiedy tylko chcesz...

- Sądzę, ze powinieneś już iść - odparła, odpychając go od siebie. Poszła do domu, nie oglądając się za siebie. Nie dbała o to, czy idzie za nią, czy ją woła. Ona ma swoją dumę i godność... Nie będzie się przed nikim płaszczyć i rozpaczliwie błagać, by jej nie zostawiał, by z nią był. Już nie ma tej wrażliwej, delikatnej i nieśmiałej Cyzi... Jest zimna, dystyngowana i opanowana Narcyza. Udała się do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na rodziców, którzy byli w salonie. Nie planowała rzucać się na łóżko i łkać żałośnie do poduszki, oj nie. Nie pozwalała, by uczucia przyćmiły jej rozum. Nie, nie pozwoliła sobie na płacz.
Nie będzie okazywać słabości, nigdy! Już nigdy jej przed nikim nie okaże.

      Wyciągnęła z szafy czarną, prostą sukienkę, podkreślającą jej talię i założyła ją. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że wygląda teraz inaczej, lepiej. W końcu zmieniła się przez te wakacje. Chwyciła do ręki różdżkę i zeszła na dół do salonu. Zauważyła, że Lucjusz wraz z rodzicami zniknęli... I może to nawet lepiej. Podeszła do matki, która popijała herbatę w salonie.

- Wychodzę - odparła cicho i podeszłą do kominka. Chwyciła do ręki proszek fiuu i rzuciła nim w ognień. - Na pokątną - powiedziała wyraźnie i poczuła niemiłe szarpnięcie w okolicy pępka. Starała się patrzeć przed siebie i stać nieruchomo. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.

       Po kilku chwilach znalazła się na pokątnej, gdzie od razu udała się do Centrum Handlowego Eylopa na spotkanie z Victorią. Nie widziały się prawie od dwóch miesięcy i szczerze powiedziawszy Narcyza bardzo się za nią stęskniła. Listy nie zastąpią im prawdziwych rozmów. Kiedy była już w budynku udała się do kawiarni, która była częstym miejscem spotkań uczniów Hogwartu. Rozglądnęła się dokładnie, przywitała się z paroma znajomymi i wreszcie zauważyła Victorie. Od razu mocno się przytuliły i zamówiły dwa bezowe ciastka i kawę z bitą śmietaną.

- Słyszałam o tym, co się stało... Naprawdę bardzo mi przykro i przepraszam cię, że nie byłam przy tobie, jak się obudziłaś - odparła nieśmiało Victoria i spojrzała smutno na Narcyzę. - Wiedz, że wcześniej bywałam u ciebie po kilka godzin dziennie i opowiadałam ci wszystko. Ale musiała walczyć o swój związek - szepnęła cicho i przełknęła ślinę.

- Co się stało, Vicki? - spytała Narcyza, chwytając ją za rękę.

- Nic, naprawdę nic się nie stało. To wyszło samo z siebie - wzruszyła ramionami i wyprostowała się kiedy kelner przyniósł ich zamówienie. - Nie chcę byś zawracała sobie tym głowę.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Przecież możesz mi zaufać, bo ufasz prawda? - tylko przy Victorii Narcyza zrzucała swoją maskę obojętności. Tylko przy niej potrafiła szczerze płakać, śmiać się. Dla niej wymykała się w Hogwarcie na błonia, by iść do Hogsmeade. Dla niej była gotowa zrobić wszystko, zresztą jak zawsze. Była dla niej bardzo ważna, była prawie jak siostra. Znały się od najmłodszych lat i wiele razem przeszły. Miewały różne kłótnie i sprzeczki, które kończyły się trzaskaniem drzwiami. Nigdy jednak nie było między nimi cichych dni, zawsze jakoś rozmawiały, czasami z dystansem do siebie, a czasami od tak, po prostu. Narcyza myślała, że wszystko jest dobrze, bo Victoria nigdy nie blokowała się przed nią i nigdy nie czuła żadnego oporu. Zawsze potrafiła być szczera i otwarta i nigdy nie miała do niczego wątpliwości. Teraz, jakby wszystko się zmieniło. Victoria stała się skryta i zamknięta w sobie, nie potrafiła już wypowiedzieć wszystkiego co leży jej na sercu... Może po prostu nikt wcześniej nie dbał o nią tak jak Narcyza? Nie troszczył się o nią i nie zastępował jej starszej siostry? A może po prostu to Alice stanęła pomiędzy nimi?

- Wiem, Narcyzo... ale to trudne. Ja przez wakacje się zmieniłam, mam wątpliwości co do naszej przyjaźni. Zauważyłam, że teraz sporo się różnimy i twoja próba samobójcza trochę mnie podłamała. Przez to, jakby przestałam ufać i wierzyć ludziom. Przykro mi... przepraszam - wyszeptała słabo i chwyciła Narcyzę za dłoń.

- Znamy się już prawie piętnaście lat. Myślałam, że ta nasza przyjaźń będzie trwała, że będziemy sobie ufać i wierzyć bezgranicznie. Owszem zabolało mnie to, bardzo. Osoba, którą darzyłam tak wielkim zaufaniem, wierzyłam jej we wszystko co mówiła, nagle wyznaje mi takie coś. To jest dla mnie szok. Dziś straciłam dwie osoby na których mi zależało. Ciebie i Lucjusza - odparła i wstała od stołu. - Spotkamy się w Hogwarcie, nie chcę się kłócić. Zawiodłam się na tobie, myślałam, że te lata coś dla ciebie znaczą. Przykro mi, że tak o mnie myślisz, że nie potrafisz się przede mną otworzyć. Cześć - wyszła pospiesznie z kawiarni, ze łzami w oczach i udała się w głąb Pokątnej. Musiała sobie wszystko przemyśleć. Czy ona i Lucjusz pasowali do siebie? Czy ona i Victoria... czy to ma sens? Czy to wszystko ma jakikolwiek sens?

7 komentarzy:

  1. Śliczny rozdział.
    Bella i Tom...Moje największe słabości... Kocham każdy blog z ich udziałem a już szczególnie w takim klimacie jaki opisałaś.
    Czekam na nn.
    D. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!
    Przepraszam, nie mam dziś czasu na dłuższy komentarz.

    Weny,
    Luniaczek

    OdpowiedzUsuń
  3. BELLAMORT <333333333333
    Ale oni będą jednak razem, nie? Muszą!
    No i masz, Narcyza i Lucjusz znów się kłócą. ;-;
    Też sobie wymyślił, żeby od siebie odpoczęli ;-;yhhh.
    W każdym razie fajnie się czytało :3
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    http://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/
    PS - KONIECZNIE OBEJRZYJ "LAST VEGAS" no kocham tę komedię :333

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Druellę. Spoko z niej babka. Xd
    Victoria to suka, no sorry... Tak po prostu zerwała tę przyjaźń, zepsuła ją i tyle. Brak mi słów, bo tak naprawdę według mnie nie miała żadnych podstaw, gdyż Cyzia to wspaniała przyjaciółka!
    A Lucjusz... Nie rozumiem jego zachowania, jak mógł powiedzec Cyzi, że nie zrywają, ale zrobia sobie przerwę? Ja bym takiemu dała z gołej dupy z wyskoku! Choć nadal go uwielbiam. Xd
    To tyle, Misiek, czekam na kolejny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam Twojego bloga wczoraj wieczorem i... od razu się zakochałam! ♥
    Cyzia i Lucjusz, hmmm - cudowny pomysł ! ! ! ! !
    To pierwszy taki blog jaki widzę, a po przeczytaniu go zaczęłam na poważnie zastanawiać się nad założeniem własnego bloga na podstawie HP!
    Na pewno będę tu zaglądać i z miejsca dodaję Twojego bloga do obserwowanych!

    Całuję, pozdrawiam i ściskam.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy długo jeszcze Cyzia i Lucjusz będą się kłucić, a potem godzić? Wkurza mnie to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zmuszam naprawdę nikogo do czytania mojego opowiadania. Skoro Ci coś nie pasuje to po prostu nie czytaj. :)

      Usuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*