Witam! Zaniedbałam ten blog (wiem, pisze o tym już któryś raz z kolei). Jest mi naprawdę smutno, ale niestety pani Wena uciekła. Możliwe iż to przez ferie, które akurat mi się zaczynają, czy tak po prostu uznała, że pora zająć się realnymi rzeczami. Nie porzucam tego bloga, nie mogłabym. Muszę teraz uwinąć się z tymi szkolnymi latami, bo mam wiele pomysłów na dalsze losy Narcyzy i Lucjusza. No cóż, oddaję rozdział w Wasze łapki i przepraszam za błędy, które znajdą się w tekście. Tak więc czytajcie, chwalcie, krytykujcie. Całuski, Cyzia. ♥
- Wznieśmy toast za przyszłego zwycięzcę turnieju! - krzyknął Evan Rosier unosząc szklankę z ognistą.
- Jeśli wygram postawię każdemu dwie kolejki! - powiedział radośnie Lucjusz, całując Narcyzę po szyi. Ona jedynie mruczała cicho i śmiała się. Ach no tak... Każdy był lekko wstawiony, szczególnie panowie.
- Za naszego dobroczyńcę! - wykrzyknął Evan oblewając przy tym trunkiem, sukienkę swojej ukochanej.
- Uważaj - syknęła do niego zdenerwowana Victoria i odsunęła się od niego. Dlaczego on musiał tak dużo pić, ten człowiek nie zna umiaru?
- Już nie będę - przysiągł składając ręce, jak do pacierza i pocałował ją w usta. Po tym wszystkim przytulili się do siebie na znak pogodzenia.
Alice siedziała na przeciw całego towarzystwa i przyglądała się ich wyczynom kręcąc głową. Jak można być tak nieodpowiedzialnym i upić się przed jutrzejszym turniejem? Nie rozumiała tego. Była strasznie milcząca i nieobecna. Czuła, że tutaj nie pasuje. Jej wzrok ciągle biegł w stronę lady, gdzie Rookwood prosił madame Rosmertę jeszcze o sześć kremowych piw dla towarzystwa. Żałowała, że go pokochała. Sączyła ognistą od niechcenia. Nie lubiła alkoholu, jedynie okazyjnie piła kieliszek wina, bądź innego wystawnego trunku na balach, bądź przyjęciach.
- Alice! - z głębokiego namysłu wyrwał ją głos Narcyzy. Otrząsnęła się i spojrzała na nią. - A ty co o tym sądzisz?
- O czym? Przepraszam, zamyśliłam się.
- O spotkaniu w wakacje. Pojedziemy pod namiot na kilka dni, taki obóz przetrwania z dala od cywilizacji - Narcyza z radości, aż klasnęła w dłonie.
- Hm... Cóż, to bardzo dobry pomysł - uśmiechnęła się lekko. Ech, co jej zależało?
Po chwili przyszedł Rookwood z piwami kremowymi na tacy i rozdał każdemu po kolei trunki, a na końcu podał Alice przypadkowo dotykając jej dłoni. Zarumieniła się lekko i odsunęła szybko od niego swoją rękę.
- Wybłagałem panią Rosmertę o szczyptę cynamonu, bo wiem, że bez niego nie wypijesz kremowego piwa - powiedział patrząc jej w oczy.
- Myślałam, że nie będziesz pamiętać takich szczegółów - mruknęła i napiła się piwa.
- Przecież byłem twoim chłopakiem przez trzy miesiące - odrzekł rozbawiony jej zdezorientowaną miną.
- Cieszę się, że chociaż to zapamiętałeś - uśmiechnęła się sztucznie i włączyła się do rozmowy.
- Musimy wybrać się kiedyś razem, takie zakochane pary na jakiś spacer, albo randkę co wy na to? - rzucił ten pomysł Lucjusz, ale zaraz spojrzał na Alice. Odetchnął ciężko. - Ja... ja was przepraszam. Ciebie Alice w szczególności, zupełnie wyleciało mi z głowy - powiedział zmieszany, ale ona tylko machnęła ręką.
- Nic się nie stało, naprawdę - uśmiechnęła się lekko. - Pójdę się przewietrzyć - szepnęła cicho i wyszła z "Trzech Mioteł".
- Pójdę za nią... - mruknął niepewnie Rookwood i po chwili również zniknął.
- Nie chce ci nic mówić, ale zawaliłeś sprawę - Evan poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Nie musisz mi tego przypominać - smutny wtulił się w Narcyzę.
~*~
Na dworze panowała cisza i spokój. Hogsmeade było oświetlone tysiącami różnokolorowych światełek. Alice snuła się bez powodu między ulicami i myślała. Chłodny wietrzyk lekko muskał jej bladą skórę. Usiadła na trawie i zerwała stokrotkę.
- Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha - zaczęła szeptać, wyrywając kolejno po jednym małym płatku. - Nie kocha... - mruknęła smutno i spojrzała w niebo, które mieniło się tysiącami gwiazd.
- Kocha - usłyszała głos Augustusa przy swoim uchu. Chwycił do ręki jej stokrotkę i wyrwał ostatni płatek. - Zawsze będzie kochał - dodał cicho i spojrzał na nią.
- Stokrotka była pewnie zła - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. - Dlaczego nie bawisz się z nimi?
- Bez ciebie to nie zabawa - mruknął przysuwając się bliżej. Uchwycił w swoje dłonie jej główkę i przekręcił ją lekko w bok, by spojrzała na niego.
- Augustusie, ja... - nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ on musnął lekko jej usta swoimi.
- Jak mogę ci pokazać, że ona nic dla mnie nie znaczy? Jak mogę to zrobić kochanie? Co mam zrobić, byś mi wszystko wybaczyła, byś zaufała na nowo? - oparł swoje czoło o jej.
- Ona zawsze będzie między nami, zawsze w twoich myślach. Nie pozbędziesz się jej choćbyś chciał, będzie jak pijawka - odsunęła się od niego i wstała.
- Alice! - krzyknął już żałośnie i również wstał. Chwycił ją mocno za ramiona i potrząsnął nią. - Kocham tylko ciebie - powiedział, ale kiedy ona prychnęła i pokręciła, głową szybko dodał: - Wiem, że to głupie, ale taka jest prawda - powiedział.
- Wiesz co? - wyrwała się od niego i odeszła kilka kroków. - Chciałabym być jak śnieg... Taka piękna, a zarazem taka chłodna. Po prostu chciałabym być jak Narcyza. Chciałabym poczuć się doceniana - po tym szybko wbiegła do "Trzech Mioteł" nieomal potrącając wychodzącą z pubu zakochaną parę.
***
- Kocha - usłyszała głos Augustusa przy swoim uchu. Chwycił do ręki jej stokrotkę i wyrwał ostatni płatek. - Zawsze będzie kochał - dodał cicho i spojrzał na nią.
- Stokrotka była pewnie zła - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. - Dlaczego nie bawisz się z nimi?
- Bez ciebie to nie zabawa - mruknął przysuwając się bliżej. Uchwycił w swoje dłonie jej główkę i przekręcił ją lekko w bok, by spojrzała na niego.
- Augustusie, ja... - nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ on musnął lekko jej usta swoimi.
- Jak mogę ci pokazać, że ona nic dla mnie nie znaczy? Jak mogę to zrobić kochanie? Co mam zrobić, byś mi wszystko wybaczyła, byś zaufała na nowo? - oparł swoje czoło o jej.
- Ona zawsze będzie między nami, zawsze w twoich myślach. Nie pozbędziesz się jej choćbyś chciał, będzie jak pijawka - odsunęła się od niego i wstała.
- Alice! - krzyknął już żałośnie i również wstał. Chwycił ją mocno za ramiona i potrząsnął nią. - Kocham tylko ciebie - powiedział, ale kiedy ona prychnęła i pokręciła, głową szybko dodał: - Wiem, że to głupie, ale taka jest prawda - powiedział.
- Wiesz co? - wyrwała się od niego i odeszła kilka kroków. - Chciałabym być jak śnieg... Taka piękna, a zarazem taka chłodna. Po prostu chciałabym być jak Narcyza. Chciałabym poczuć się doceniana - po tym szybko wbiegła do "Trzech Mioteł" nieomal potrącając wychodzącą z pubu zakochaną parę.
***
- Witam na pierwszy zadaniu turnieju magicznego - uczniowie na trybunach zaczęli wiwatować i bić brawo. Ta konkurencja odbywała się dziś wyjątkowo na boisku do
Quidditcha. - Dziś każdy zawodnik będzie miał za zadanie przygotować eliksir mądrości. Ma dwie godziny czasu na jego sporządzenie! Każdy, nawet najmniejszy błąd wiąże się z dyskwalifikacją. Po lewej stronie stoi pan Lucjusz Malfoy, zaraz koło niego stoi panna Kate Anderson ubrana w barwy Ravenclawu, następnie stoi dumny pan William Barkley, a na samym końcu stoi panna Clarissa White! - dokończył swoją przemowę dyrektor szkoły - Albus Dumbledore.
- Lucjusz naszym królem! - wiwatowali Ślizgoni.
- Clarissa jesteś najlepsza!! - wrzeszczeli Gryfoni.
- Williamie pokaż im! - ostentacyjnie krzyczeli Puchoni.
- Kate nie daj się! - zagrzewali do wali Krukoni.
- NA STANOWISKA!! - Dumbledore podniósł w górę różdżkę, a zawodnicy zajęli swoje miejsca. - CZAS... START! - krzyknął i wystrzelił w niebo smugę czerwonego światła, które wzbiło się ponad chmury i zniknęło.
~*~*~*~
- Pozostała tylko godzina! - odrzekł Dumbledore przechadzający się między stanowiskami pracy, przy których zawodnicy dawali z siebie wszystko. Lucjusz czuł, że zaraz skończy mu się cierpliwość do krojenia bezoaru. Zobaczył na innych zawodników, którzy wykonywali swoją pracę perfekcyjnie i z wielkim skupieniem. Wreszcie! Udało mu się! Wrzucił drobno pokrojony bezoar do kociołka i nastąpił wybuch. Na chwilę jakby odpłynął z tego świata, widział gwiazdki przed oczami. Po tym ocknął się i zorientował, że zawartość kociołka Clarrisy White eksplodowała, ponieważ ta przez nieuwagę dodała za dużo posiekanych liści paproci.
- Panno White! - podbiegła do niej McGonagall przerażona. - Wszystko dobrze? - spytała i pomogła dziewczynie wstać z trawy.
- Tak, pani profesor - zakaszlała i uśmiechnęła się lekko. Trybuny zamarły, a Avery o mało co nie dostał szału. Trzymany mocno przez Rosiera i Rookwooda uspokoił się.
- Stary to nic - powiedział Evan, mocno ściskając ramię Maximilliana.
- Nic jej się nie stało, widzisz? - odrzekł Augustus. starali się go jakoś uspokoić.
- Panno White... niestety jest pani zdyskwalifikowana - z bólem wypowiedział te słowa Dumbledore. Żal mu było tej dziewczyny, bo przecież było wiadome, jak duży drzemie w niej potencjał. Gryfoni zawyli z rozpaczy i wściekłości na dyrektora. - CISZA!! - ryknął głośno, uciszając ich. - Takie są wymogi konkursu, łamiąc je, zabiłbym tą dziewczynę! - dokończył i odszedł na swoje stanowisko. Na trybunach zapanowała bezwzględna cisza.
~*~
Narcyza spacerowała jednym z korytarzy lochów, czytając w skupieniu książkę. Zaraz po zakończeniu pierwszego zadania, miała spotkać się z Lucjuszem. Była podekscytowana tym spotkaniem. Wiedziała, że będzie różniło się od innych. Wiedziała, że będą musieli nie robić zbytnio hałasu, bo mógłby ich ktoś nakryć. Wiedziała, że jest to surowo zabronione... Ale czego nie robi się dla miłości.
- Cyzia? - usłyszała bardzo charakterystyczny głos i odwróciła się. Nie myliła się, że stała twarzą w twarz z Jose Miguelem.
- Cześć... - zdziwiła się lekko. Od dawna go tutaj nie widziała, myślała, że odszedł z Hogwartu.
- Możesz mi pomóc? W takiej jednej sprawie? - spytał i przybliżył się do niej. Zauważył, że rozgląda się po bokach, jakby kogoś wypatrywała. - Nie zabiorę ci dużo czasu... - dodał szybko, na co ona lekko się zarumieniła.
- Spokojnie, nie spiesz się. Mów o co chodzi - uśmiechnęła się do niego. Rozmawiała z nim tylko jeden raz, a teraz chce mu pomóc? Po tym jak ją potraktował? Hah, zabawne. Black, Black, Black co ty robisz ze swoim życiem.
- Podoba mi się pewna dziewczyna... - zaczął, a Narcyza uśmiechnęła się zachęcająco. - Ale jest ona starsza... - przełknął głośno ślinę i poluzował krawat.
- Już wiem o kogo chodzi - szepnęła i obeszła go dookoła, dokładnie mu się przyglądając. - Niech zgadnę... Alice? - szepnęła cicho, a echo jej głosu rozniosło się po korytarzu.
- T... Tak - westchnął ciężko. - Przez nią kompletnie straciłem pewność siebie. Nie jestem taki jak kiedyś. Ostatnio nawet gra na gitarze mi nie wychodzi... Mój głos również się popsuł... Jestem do niczego - spojrzał na nią smutno, a ona podeszła do niego i mocno go przytuliła.
- Nie mów tak. Wcale taki nie jesteś... Wiesz w zasadzie mogę ci pomóc w tym, by zwróciła twoją uwagę. To trochę potrwa, ale jestem ciekawa czy byłbyś zainteresowany?
- Oczywiście Cyziu! Dziękuję ci i przepraszam cię za naszą pierwszą rozmowę w której zachowałem się jak typowy idiota...
- Nic się nie stało. Byłeś wtedy bardzo uroczym idiotą - uśmiechnęła się szeroko i puściła mu oczko.
- Już nie zawracam głowy. Dziękuję ci Cyziu. Spotkamy się jutro po południu na błoniach? - spytał z nadzieją.
- Na księżycowej skarpie. Tam nam nikt nie będzie przeszkadzał - zaśmiała się widząc jego minę.
- Dobrze, dziękuję jeszcze raz - po chwili zniknął za zakrętem, a Narcyza pomaszerowała dalej korytarzem.
Kiciu, rozdział jest taki KIUGVTYCRYRCVT&YJV YIGBNUI, ale troszeczkę za krótki! JA CHCE WIĘCEJ!
OdpowiedzUsuńNarcyz była jak zwykle idealna, o Jose znasz moją opinię. Alice, ma zaje... imię, ale nie podoba mi się że kradnie mi Rookiego :P Vic zadziwiająco mnie tak nie irytowała jak normalnie, no i jeszcze Rosier. Avery i on to poprostu sam cukier <3 Tak mało Minny, Ślimka i Grzbya = smutna Łosia ;-;
Wkleiłaś tu ten piękny cytat! <3
Kochające Cię i życząca Ci weny, oraz jednorożców
Lizz vel Łosia z zepsutym telefonem XDDD
Cześć Lizzy, tam na górze :-)
OdpowiedzUsuńWow! Świetny rozdzialik, dobrze kochanie zrobiłaś w sprawie Alice, nie powinna od razu mu wpadać w ramiona. Haha, Lucek jest dobry, już myślałam, że to jemu wybuchnął kociołek :-3
Trolololo, cieszę się, że dodajesz znowu rozdziały! Tak dawno coś tu było Misiu... Ale przecież sama to wiesz haha, to co ja będę pisać.
Dobra, nie robię już spamu, jak to w moim stylu bywa. Przekaż jeszcze pani Wenie, że jak nie wróci z urlopu, to jej nakopię. To nie jest groźba! :P
Dobra, teraz to już na poważnie, pozdrawiam z podłogi (tym razem nie ze śmiechu, ale z powodu powrotu do szkoły) i nakazuję Wenie wrócić! Mogę jej dać psich chrupek i porzucać badylkiem, byleby wróciła! Buziolki, całuski, przytulaski i wogule wszystko co słodziutkie i pocieszne!
~Ola nie Olka
Lizzy na was wszystkich paczy i wciąż jest głodna ;-;
UsuńHaha, wzbudzamy apetyt? :O Wena chce chrupki.
UsuńRookwood taaaki słodki :3
OdpowiedzUsuńJose taki denerwujący, A KYSZ OD ALICE! :D
No i jeszcze Turniej, i Rosier <333
Muaaa, czudo! :D
Jak zwykle cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że krótki. A Jose nie powinien być z Alice... :c
Ty, Miśka, jeszcze raz nie powiesz mi o rozdziale, a... nie kończę, bo jestem wychowaną dziewczynką, tak? Tak.
OdpowiedzUsuńDobra, żeby nie przedłużać, zacznę komentować twój KRÓTKI rozdział. A więc był KRÓTKI. Ale ok, wybaczam Ci ten KRÓTKI rozdział. Ok? Ok.
Kretyni, wszędzie kretyni. -,- Opić się przez zawodami? Kciuk do góry, sztuczny uśmiech. Ok, dobra - pijcie! Ale żeby nie podzielić się ze mną? ZE MNĄ?! Wstyd i hańba! Takie niby szlachetne rody... Pff!
Wątek Alice pomińmy, bo... bo nie wiem, ale jeden mówi jej, że ją kocha, a dokładnie jej były, a drugi się w niej zakochał. Czuję kłopoty i zamieszana w tym Narcyzę, która pójdzie z nim na błonia. I pewnie Lucek pomyśli, że... no nieważne! Ja tam w głowie ci nie czytam... ;>
Eliksir mądrości? xd Misiu, nic ci już nie pomoże na twoja głupotę, uwierz Oli. :)
Rozdział ogólnie mi się POOOOODOBAŁ i czekam na kolejny.
Pozdrawiam, Oluuusia. ♥ :3 (jak uroczo. *.*)
Ja to tak od końca (bo to w końcu ja, ja zawsze muszę na odwrót :P ) skomentuje te rozdziały. Jest świetny jak zawsze zresztą :D
OdpowiedzUsuńNo tak, upicie sie przed turniejem to oczywiście podstawowa zasada wszytskich ślizgonów, bez alkoholu nuuuudno, ah co za ograniczeni biedacy *kręci głową z politowaniem*.
Co do Alice.. Czy ona musi przyciągać same kłopoty? Ech... (powzdycham sobie trochę, dawno tego nie robiłam, a norme trzeba wyrobić :P)
Rozdzialik cudny :**
Buźki, Spes_ ;)