Witam! Wręczam w Wasze łapki już dwudziesty piąty rozdział. ;) Jest on dość krótki, jak na moje możliwości, ale uznałam, że taki wystarczy. ;) Miłej lektury! Cyzia ♫
Powrót do Hogwartu oznaczał wielkie zmiany. Grono pedagogiczne znacznie powiększyło się o nowych nauczycieli, jak i szkoła nabyła nowych uczniów. Na korytarzach znowu panował gwar i hałas. Wszyscy witali się z przyjaciółmi, znajomymi, dzielili się różnymi wiadomościami.
Przed szkołą trwała istna burza myśli i słów. Wszystkie domy zbierały się w grupkach i rozmawiały o nadchodzącym meczu quidditcha. W najbliższym czasie z okazji powitania wiosny miały zmierzyć się dwie zwycięskie drużyny z tamtego roku. Oczywiście pierwszą z nich, i głównym faworytem, był Slytherin, a drugą drużyną był mniej pożądany Gryffindor.
Narcyza wraz z Victorią wysiadły z pociągu. Za nimi obładowani walizkami i bagażami szli Lucjusz Malfoy i Evan Rosier. Młodzi postanowili na jakiś czas zachować od siebie kilkumetrowy dystans, by nikt nie zorientował się, że są parą. Szczególnie zależało na tym pannie Black i panu Malfoyowi
- Kochanie... Ty idź do szkoły, a ja... pójdę z Rosierem zapalić - wyszeptał blondyn i pocałował Narcyzę przelotnie w policzek, w obawie, że ktoś mógł ich zauważyć.
- Pójdę, wraz z Victorią pójdziemy... A ty idź z Evanem i zniszcz sobie płuca - prychnęła cicho i chwyciła do ręki swoją walizkę. Kątem oka spojrzała na swoją przyjaciółkę, która bardzo czule żegnała się z jej kuzynkiem.
- Obiecuję, że w przyszłości się zmienię. Odstawie palenie... - powiedział cicho i przyssał się do jej szyi, robiąc jej tak zwaną "malinkę". - Wiem też, że ty mi w tym pomożesz - na te słowa blondyna zarumieniła się lekko. Już miała coś odpowiedzieć, kiedy usłyszała piskliwy głosik zbliżający się w ich stronę. Przekręciła lekko głowę i w ostatniej chwili odsunęła się od Lucjusza. Ku nim, z prędkością światła, zmierzał nie kto inny, jak Patricia Jackson.
- Lucjuszku, kochany, skarbie mój! - krzyknęła i rzuciła się Malfoy'owi na szyję, całując go po policzkach. Zakłopotany Lucjusz nie wiedział co ma robić, dlatego też pozwolił rudej spokojnie obdarowywać się pocałunkami. Narcyza jedynie patrzyła na to z boku i kręciła głową z irytacją. Śmieszyła ją szczerze ta sytuacja. Wiedziała, że związku z Malfoy'em nie może traktować poważnie. Zapewne będzie to luźny związek... Jak połowa związków w tej szkole.
- Tak, tak... - odsunął z trudem tę złośliwą, rudą przylepę od siebie. - Witaj - odrzekł tylko i uśmiechnął się lekko.
- Wiesz, muszę ci opowiedzieć wiele rzeczy. A zrobię to dziś w Zakazanym Lesie. Nie masz osoby towarzyszącej na to spotkanie, więc pójdziemy razem, co? - spytała, wlepiając w niego swoje oczy, zalotnie trzepocząc rzęsami. Narcyza zakrztusiła się powietrzem. Oczywiście... przecież nie mógłby jej zaprosić. Po co mu ona? Pokręciła głową i chwyciła do ręki walizkę. Pomaszerowała wprost pod bramę szkoły.
- Idź już... dogonię cię - oznajmił szybko Lucjusz do Patricii i pobiegł za Narcyzą. Zaczął ją wołać, prosić, by zaczekała, ale była głucha na jego błagania. Postanowił przyspieszyć tempo i już po chwili znalazł się przed nią, blokując jej przejście. Kiedy ona chciała go wyminąć, on jej nie pozwolił. - Przepraszam... - wyszeptał ze skruchą i chwycił jej twarz w swoje dłonie. - Nie chciałem cię w to mieszać. Naprawdę nie chciałem, to nie miejsce dla ciebie. Przepraszam jeszcze raz! - oparł swoje czoło o jej i spojrzał w jej oczy.
- Spóźnisz się - odrzekła cicho i odsunęła się od niego, wymijając go łukiem. On westchnął ciężko i chwycił ją za nadgarstek, odrzucając tym samym jej walizkę na uliczkę. - Zwariowałeś?! - wrzasnęła poirytowana.
- Tak, z miłości do ciebie, Black! - warknął przez zęby i podszedł do niej. - Zapamiętaj sobie, że to, co jest między nami, to coś poważnego! Nie traktuje tego jak luźny związek, tylko jak coś naprawdę wielkiego. Wiesz, że dla mnie jesteś najważniejsza i troszczę się o ciebie! Nie zaprosiłem cię na to całe spotkanie w tym Zakazanym Lesie, bo nie chciałem narażać cię na niebezpieczeństwo! - wypowiedział to szybko, patrząc w jej załzawione oczy. - Rozumiesz mnie? - potrząsnął nią lekko.
- Rozumiem... idź, bo Patricia będzie na ciebie czekać - powiedziała cicho, chwyciła do ręki ponownie swoją walizkę i posłała mu słaby uśmiech, po czym udała się do szkoły.
- Musimy porozmawiać, Black! - krzyknął za nią i pomaszerował w swoją stronę.
~*~
Narcyza nie mogła pozbierać myśli. Wymieniła parę słów ze swoimi znajomymi, na chwilę usiadła na ławce, by powdychać tego wiosennego już powietrza. No cóż... Z tego wszystkiego zgubiła Victorię. Kompletnie nie wiedziała, gdzie mogłaby ją znaleźć. Rozglądnęła się dokładnie, jednakże na marne. Jej przyjaciółki nigdzie nie było. Pokręciła głową i po chwili przekroczyła wielką, metalową bramę Hogwartu w stylu dość gotyckim. Wreszcie poczuła, że żyje! Znów jest w domu! Wszystkie zmartwienia jakoś odpłynęły, z jej pamięci zniknął Lucjusz, Victoria i wszystko inne. Teraz liczył się dla niej tylko ten budynek, nauka i zdobywanie nowej wiedzy. Wiedziała, że musi się wyjątkowo postarać! To jej przedostatni rok w tej szkole, jednakże niestety pogorszyła się z niektórych przedmiotów, dlatego też obiecała sobie ostre zakuwanie nawet do późnej nocy.
Z rozmyślań wybudził ją dźwięk strun. Rozejrzała się dokładnie i zauważyła, że na schodach przed szkołą siedzi chłopak. Jednakże nie był to byle jaki chłopak. Miał fioletowe oczy, tak, miał fioletowe tęczówki. Jego włosy były czarne i w artystycznym nieładzie, postawione najwidoczniej na żelu. Był ubrany niecodziennie. Miał na sobie jasne, zdarte, poszarpane dżinsy i T-shirt z mugolskim zespołem "The Rolling Stones". Mimo swojego dziwacznego wyglądu i sposobu w jaki się prezentował, przykuwał wzrok wszystkich dziewczyn, jednakże on nie zwracał na nie uwagi. Zwracał uwagę na jedną osobę i tą osobą była ona. Zarumieniona szła przed siebie, chcąc wybić sobie z głowy jego wygląd. Przez jej ciało przebiegły dreszcze, przez chwilę tak stała wpatrzona w niego, aż ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Po chwili przystanęła, albowiem zaczął śpiewać...
There've been so many girls that I've known
I've made so many cry and still I wonder why...
Tak idealnie wczuł się w dany tekst, że przez chwilę Narcyza była mu skłonna uwierzyć. Merlinie, jaki on miał piękny głos! Taki czysty, głęboki z charakterystyczną chrypką. Na chwilę się rozmarzyła, lecz nagle usłyszała słowa... dość ciekawe słowa i była pewna, że są zaadresowane do niej. Tak, nie myliła się! Ten chłopak zaczął śpiewać patrząc na nią, a dźwięki gitary tylko uzupełniały resztę.
Here comes the little girl
I see her walking down the street
She's all by herself ...
Nie spuszczał z niej wzroku, cały czas uważnie się jej przyglądał, a ona jak ta głupia stała na środku wielkiego placu z walizką w ręce, rumieniąc się. Miała wrażenie, że nie dane jej będzie dziś przekroczyć murów tej szkoły.
I try and knock her off her feet
But, she'll never break, never break, never break, never break...
Słysząc kolejne dwa wersy piosenki, nie mogła powstrzymać się od cichego śmiechu. Pokręciła pobłażliwie głową i pewna siebie, przeszła koło niego obojętnie, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.
This heart of stone
Oh, no, no, this heart of stone!
Nim przekroczyła próg szkoły, zdążyła dokładnie usłyszeć ostatnie słowa. Co za ironia losu, pomyślała i skręciła w korytarz prowadzący do lochów. Chłopak natomiast, nucąc piosenkę, wiódł za nią tęsknym wzrokiem. Później westchnął ciężko i zaczął zawierać nowe znajomości z oblegającymi go dziewczynami.*
~*~
Narcyza siedziała w Pokoju Wspólnym i czytała książkę o eliksirach. Trochę się denerwowała, ponieważ było grubo po północy, a Lucjusz wraz ze swoją bandą nadal nie wrócił. Cieszyła się jedynie z tego, że znalazła Victorię, która pomagała Slughornowi... Doprawdy niewiarygodne. Nagle portret otworzył się i weszli do niego "imprezowicze", niektórzy byli doszczętnie zalani, a niektórzy lekko podpici, jak Lucjusz na przykład. Czule obejmował Patrice i uśmiechał się do niej, pijąc przy tym Ognistą z butelki. Już nawet nie zwrócił uwagi na Narcyzę, tylko zajął się towarzystwem, ignorując ją.
- Lucjuszu... - zaczęła słabo. - Mieliśmy porozmawiać, sam tak powiedziałeś - odrzekła wstając z kanapy i podchodząc do niego.
- Idź spać... porozmawiamy jutro, nie mam dziś do tego głowy - gdy chciała go dotknąć, odepchnął jej rękę i zajął się rozmową z jednym z kolegów.
- Nie martw się - usłyszała znajomy głos przy swoim uchu. Odetchnęła z ulgą.
- Rosier... - wyszeptała i odwróciła się, by mocno go przytulić do siebie.
- Tak, to ja... Evan Rosier, twój kuzyn. Jako jedyny trzeźwy z tego towarzystwa. - pogłaskał ją po włosach, obejmując rękami.- Lucjusz za dużo wypił, ale ja już mu przemówię do rozsądku, obiecuję ci - ucałował ją w głowę. - A teraz idź już spać - uśmiechnął się ciepło do niej i podał jej książkę. - Dobranoc - mruknął.
- Dziękuję ci, mój ukochany kuzynku. Dobranoc - zabrzmiało to zbyt słodko jak na nią, ale najwidoczniej spodobało się to Rosierowi. Poszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku. Zgasiła lampkę nocną, okryła kocem Victorie i zamknęła okno. Po tym położyła się na łóżko i nie zauważyła, kiedy zmorzył ją sen.
Rano obudził ją hałas, a dokładniej dobijanie się do drzwi. Otworzyła sennie powieki, zauważyła, że Victoria jeszcze śpi, dlatego też wstała, ubrała na siebie szlafrok i podeszła do drzwi. Po krótkiej chwili otworzyła je. Lucjusz Malfoy. Poprawka... Skacowany, smutny Lucjusz Malfoy stał przed nią z bukietem narcyzów. Spojrzała na niego obojętnie, a gdy chciał podejść do niej bliżej, ona instynktownie się od niego odsunęła.
- Zachowałem się wczoraj, jak kretyn. Dopiero Evan uświadomił mi, co tak naprawdę zrobiłem... I postanowiłem dziś rano zakraść się do ogródka McGonagall i zerwać dla ciebie narcyzy...
- Ja nie lubię narcyzów, Lucjuszu.
- Jestem kretynem... - westchnął, uklęknął przed nią i rozłożył ręce. - Wybaczysz mi moją głupotę i to, jak cię wczoraj potraktowałem? Proszę cię o to! Proszę cię też z tego powodu, bo za chwilę runę na posadzkę, gdyż nadal widzę podwójnie, ale błagam was... błagam ciebie, moja Cyziu kochana, wybacz mi!
- Wstań! Nadal jesteś pijany!!
- Tak, pijany jestem miłością do ciebie. Jestem pijany tobą! - chwycił jej dłonie i ucałował. - To jak, wybaczysz skazańcowi, który ryzykował dla ciebie nienaganną frekwencję, by zdobyć te oto kwiaty z ogródka największego postrachu szkoły?!
- Wybaczę, ale wstań i idź się wyspać. Od jutra zaczynamy lekcje, Malfoy!
- Wiem to, moja kochana. Już idę, ale wiedz, że cię kocham... - mruknął i pocałował ją niezdarnie w policzek i podał jej narcyzy. Ukłonił się i pomaszerował wprost w stronę schodów wiodących do Pokoju Wspólnego. Ona zaśmiała się jedynie i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
* Fragment zainspirowany piosenką Heart of Stone - The Rolling Stones. <3
Nie mam humoru, więc dzisiaj napiszę prosto i do rzeczy. Bez kreteńskich żartów.
OdpowiedzUsuńCyzia jest fajna, Lucek trochę denerwujący.Victoria jest w miarę.
Miło się czytało.
Buziaki, czekam na kolejny rozdział :**
Świetny rozdział... Mi długość pasuje każda, z resztą wiesz ^^ Lucjusz... Ten pan jak się upije, to jest prze genialny XD Słeg na całego... I jak jeszcze dowalił o narcyzach z ogródka McGonagall... XDDDD Nie mogłam przestać się śmiać ;3 Cyzia mnie rozwala zawsze tym swoim zachowaniem ;D Uwielbiam ją, gdy się złości ;-) A Patricia wkońcu dostanie ode mnie Avadą! Głupia wiewióra! Najlepszy fragment z tym fanem Rolling Stones'ów! Podsumowując: czytało się przyjemnie, rozdział był *znów* genialny :33 Papa - Ola :*
OdpowiedzUsuńPatricia jest gupia :< no ale rozdiał cudowny jak zawsze! ;) Nie wiem skąd ty tą inspiracje i wenę bierzesz więc możesz się nią ze mną podzielić, bo mi na razie gnioty w porównaniu z twoimi rozdziałami wychodzą xD <3
OdpowiedzUsuń,,Rozumiem... idź, bo Patricia będzie na ciebie czekać" - moja myśl: takie Miśkowate!!! xd Oczywiście w pozytywnym sensie. :P No tak, rozdział krótki przez co mi smutno, ale miał dużo w sobie szczegółów. Dziś mój komentarz pewnie będzie krótszy i nie taki emejzing, jak wcześniej, gdyż Ola musi podnieść swoje cztery litery, za przeproszeniem, i posprzątać w domu! :( Ale zamiast rozczulać się nad sobą, to komentuje! :D
OdpowiedzUsuńPatricia - WAŻNE! POSZUKUJĘ PIŁY MOTOROWEJ, OGROMNEGO TASAKA I TAKIE COŚ, CO CJ STRZELA!!! PILNE! ZGŁASZAĆ SIĘ DO PONIEDZIAŁKU!!! Bardzo niedobra dziewczynka! Jak ona w ogóle mogła dotykać Lucjuszka, mojego Lucjuszka! ;( Jestem w rozpaczy i najpierw odetnę jej dłonie i język postanowiłam...
Nie lubię tego chłopaka. Nie lubię. Myśli, że ma fioletowe oczy i jest fajny?! Nie, nie jest! Myśli, że słucha Stones'ów i będę za to go lubić? Nie, nie będę! Aaa, tak się nie bawimy, nie, nie dziś! :3
Pijany Lucek... Jeju, Lucjuszu masz karę na patrzenie na mnie za to! A jak złamiesz mój zakaz, to nie będziesz mógł patrzeć też na Cyzię - serio. Ja nigdy nie kłamię, ok? No, wyjaśniliśmy sobie, tak? Świetnie! Nie pij, nie pal. Zrozumiałeś, maluchu? No ja myślę!
No to ten, Michalinko droga ma ja czekam teraz na następny rozdział, tak? Tak. Em, życzę sobie w nim więcej scen LuckowoCyziowatych, dobrze? Dobrze. No to ten całuski, nie? :P :*
Wybacz, że dopiero teraz komentuje :__: ale ten tydzień to jakaś masakra mówię Ci :x Pamiętasz tą moją cudowną nauczycielka z Organizacji? -.- Dostałam 2 ze sprawdzianu :o Poprawiałam wczoraj i może będzie ta 4 :33 O właśnie! Zakuwałam ostatnio tzn teraz w tym tygodniu dostałam 4 z Marketingu! *.* Tylko... zabrakło mi kurczę 1pkt do 5 buu... :_:
OdpowiedzUsuńKrótko? Co tam... ;) Ważne, że coś napisałaś dla Nas <3 Dziękuję! *.* O jejku... fioletowe paczałki? Wooow... :o Kiedyś widziałam filmik, że facet miał czerwone źrenice tylko one świeciły jakby były w nich diody... xd Ale Ci mugole pomysłowi xd Coś mnie ten chłopak intryguje... wyczuwam spisek :D Napity Lucjusz to słodki Lucjusz ^^ Mraśne to było jak ukradł McGonagall kwiatki xd O jejka... <3 Bardzo mi się podobało Miśka! ^^ Cudownie opisujesz nawet krótkie pocałunki czy przytulenie :o Jak to robisz? :33
Kocham, ściskam, całuję! ^^
Narcyze z ogródka McGonagall! Spadłam z krzesła!
OdpowiedzUsuńNajlepszy tekst ever!