Narcyza dumnie kroczyła głównym korytarzem swojego domu. Wszystko było już na dobrej drodze i wszystko zaczynało się układać... No prawie wszystko. Jej rodzice nie szczędzili sobie ostrych słów, jak i zgryźliwych uwag. Kłócili się dzień i noc, a ton ich głosu był dosłownie przesączony jadem. Naprawdę, od takich wrzasków człowiek może dostać szału i wylądować w świętym Mungu. Co się stało z tą dawną, silną miłością, która ich kiedyś łączyła?
Nie mogła już wytrzymać. Dziś Wigilia! Ludzie powinni się radować a nie warczeć na siebie jak wściekłe psy! Narcyza postanowiła wejść do kuchni i poprosić ich, by przestali się kłócić. Wtem drzwi otworzyły się i na korytarz wyszła wściekła Druella Black. Za nią natomiast maszerował spokojny jak zwykle Cygnus z cygarem w dłoni.
- Chcę to zakończyć! - kobieta wykrzyknęła po chwili łamiącym się głosem. Cygnus jedynie prychnął i oparł się o ścianę. Zaciągnął się cygarem i patrzył na ulatniający się dym, milcząc.
- Przecież nic strasznego się nie stało - odpowiedział niezwykle opanowanym tonem. - Użyłem tylko małego Cruciatusa! To nie zbrodnia!
- Przez to nasza wnuczka, mogła zginąć! - wysyczała i zacisnęła powieki. Pokręciła głową w akcie dezaprobaty. Dlaczego jej męża tak bardzo obchodzi czystość krwi?! Dlaczego ma na jej punkcie taką obsesję?!
- To nie jest nasza wnuczka, Druello. Zapamiętaj to sobie - syknął z wielkim obrzydzeniem. - Moja wnuczka nie wyglądałaby jak klaun z różowymi włosami! - mruknął i przygasił cygaro w popielniczce lewitującej obok niego.
- Jak wraz z Walburgą wydziedziczyliście Andromedę, milczałam. Teraz nie zamierzam, bo mam już tego dość! - podeszła do niego, grożąc mu ręką. - Jeśli spróbujesz tknąć jeszcze raz naszą córkę albo Nimfadorę bądź Teda, to już mnie nie zobaczysz. Nigdy! - warknęła cicho w obawie, że dzieci mogą przez przypadek usłyszeć ich kłótnie, a tego by nie chciała. Narcyza instynktownie cofnęła się do tyłu i bezszelestnie weszła na schody. Po chwili usiadła na nich, by lepiej widzieć cały przebieg sytuacji.
- Nie opuścisz mnie - chwycił mocno jej nadgarstek i przybliżył się do niej. Grymas na jej twarzy świadczył o bólu, jaki czuła. - Należysz do mnie! Przysięgałaś mi to - syknął jadowicie z wrednym uśmieszkiem na ustach i puścił ją.
- Nie jestem meblem tudzież czyjąś własnością! Jestem twoją żoną i żądam szacunku! - powiedziała dość głośno i ostro.
- Nie zasłużyłaś na szacunek, skarbie - mruknął niskim, wręcz kpiącym głosem. To było bardzo poniżające dla kobiety, to znaczy tylko w odczuciu Narcyzy, ale i zapewne Druelli. Czy to normalne, by mąż zachowywał się tak w stosunku do własnej żony? Nie, to niedopuszczalne i nieodpowiednie zachowanie, a szczególnie u szlachcica!
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - spytała wyzywającym tonem, patrząc na niego koso. - Nic więcej?
- Powiedziałem wszystko - odwrócił się i podszedł do dębowej komody, stojącej blisko pani Black. - To mi się nie przyda - ściągnął z palca złotą obrączkę i rzucił ją do małego półmiska z cennymi kamieniami pochodzącymi z samego serca Morza Śródziemnego. - A teraz... - spojrzał na nią - żegnaj - ukłonił się teatralnie i pomaszerował do kuchni, zatrzaskując za sobą drzwi.
Druella stała z zaciśniętymi pięściami, kompletnie nie wiedząc co robić. Nie miała siły płakać, dlatego też sięgnęła po swój płacz i przetarła swoje czoło ręką. Chciała stąd jak najszybciej uciec, odciąć się od swojego męża, od problemów! Jednakże nie dane jej było wyjść, ponieważ pojawiła się przy niej Narcyza.
- Wszystko słyszałaś? - kobieta spytała cicho zrezygnowanym głosem. Nie chciała, by córka widziała ją w takim stanie.
- Tak - powiedziała z bojowym nastawieniem. - Nie możesz pozwolić mu się tak traktować! - warknęła ostro.
- Oczywiście, że nie. Wyprowadzę się na kilka dni do Andromedy. Wrócę po nowym roku. Wtedy wszystko powinno być dobrze - pani Black drżącą ręką dotknęła policzka Narcyzy. Ta skorzystała z okazji i chwyciła matkę za dłoń. Sądząc po tak mocnym uścisku, nie chciała jej teraz stracić. Pogodziła się z rodzicami, wybaczyła im wszystko i chciała spędzić z nimi trochę czasu, a tu wszystko jest nie tak, jak sobie wyobrażała. Od rana do wieczora same kłótnie.
- Nie, nie pozwolę ci, rozumiesz? - Narcyza wyszeptała z przerażeniem w oczach, jak i skrywaną tęsknotą. Nim Druella zdążyła cokolwiek zrobić, jej córka zaczęła wołać na cały głos. - TATO! CHODŹ TU! MUSIMY POROZMAWIAĆ!
Cygnusowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Wyszedł spokojnie z kuchni i podszedł do nich. Skrzyżował ręce i pokręcił głową. Zdecydowanie śmieszyła go ta cała sytuacja, bo przecież wiadomo, że jego żona i tak do niego wróci. Zawsze wraca... ale po chwili tę pewność siebie stracił, kiedy dostrzegł coś, co wzbudziło w nim poczucie winy. Jej smutny wzrok przepełniony latami tłumionej miłości. Wiedział, że już jest za późno, by cokolwiek zrobić. Jedno było pewne, nie chciał stracić żony. Uświadomił sobie to dopiero teraz, po tych niemalże trzydziestu latach. Przecież wiele razem przeżyli! Nie, ona nie może odejść... Ona nie odejdzie! Kocha go, jednak czy to wystarczy?
- Narcyzo, przestań! Zachowujesz się jak mała dziewczyna, nie tak cię wychowałam! - syknęła Druella posyłając córce karcące spojrzenie.
- Tato, proszę powiedz coś... proszę - Cyzia wyszeptała naprawdę załamanym głosem. Jedna mała łza spłynęła po jej policzku.
- Niech idzie... - mruknął cicho i skrzyżował ręce. Nie chciał, by odchodziła, ale nie potrafił jej przy sobie zatrzymać. Nie pozwalała mu na to duma, jego duma.
- Robisz tyle szumu o nic, Narcyzo... - odrzekła ostro pani Black. - Koniec! Jestem dorosła - warknęła i poprawiła swój płaszcz. - Pójdę tam, gdzie mnie uszanują, pokochają i zechcą! - tu zmierzyła dokładnie Cygnusa wzrokiem. - Obiecuje, że jeszcze przed wyjazdem się z tobą spotkam, Cyziu - pocałowała córkę w policzek i już po chwili rozpłynęła się w powietrzu. Narcyza była wściekła na swojego ojca. Jak on mógł tak postąpić?! Miała ochotę rzucić się na niego z rękami i wydrapać mu oczy... Ale jedyne co zrobiła to zaklaskała w dłonie i zaśmiała się gorzko.
- Brawo, tato... wiesz, że ona już do ciebie nie wróci? - spytała ironicznym tonem. Jakoś teraz nie mogła się powstrzymać od kąśliwych uwag skierowanych do Cygnusa.
- Wiem to. Dałem jej odejść. Przy mnie jedynie się męczy, a tak to będzie wolna...
- Będzie nieszczęśliwa, bo nie ma cię obok. Ona cię kocha bez względu na twoje wady! Dlatego też idź do niej i o nią zawalcz!
- Ale nie wiem, gdzie ona jest... Odeszła, Narcyzo, stało się.
- Jest w domu Andromedy - odrzekła po chwili milczenia. - Dzięki temu nie tylko pojednasz się z jedną osobą, ale i z innymi. Pora wyjaśnić sobie wszystko, tato...
- Masz rację, Narcyzo. Dla Druelli zrobię wszystko. Trzymaj za mnie kciuki - już po chwili go nie było. Narcyza natomiast odetchnęła zadowolona i poszła schodami na górę do pokoju Bellatrix, w którym wszyscy przebywali. Nie mogła długo nacieszyć się ciszą, ponieważ po drugiej stronie korytarza zauważyła dwie osoby, które ostatnimi czasy strasznie ją denerwowały. Kłócili się dosłownie o wszystko, tak jak jej rodzice! No istna tragedia, która z łatwością może dorównać "Antygonie" Sofoklesa.
- Zostaw to! Oddawaj, to moje! Powiedziałem coś, Black! - syknął mniejszy chłopak o ciemnych, hebanowych włosach. Drugi kawaler był od niego wyższy i silniejszy. Miał bardzo gęste brązowe włosy i niebieskie oczy.
Z tego zamieszania wynikało, że Severus Snape i Syriusz Black - kuzyn Narcyzy - urządzili sobie mały pojedynek.
- Coś nie tak, Smarku? - zakpił brązowowłosy i otworzył zeszyt, najwidoczniej należący do Snape'a i jednym zwinnym ruchem różdżki sprawił, że przedmiot lewitował nad nimi. Severus desperacko zaczął skakać i wyrywać się, chciał dosięgnąć swojej własności, ale Black mu to utrudniał.
Narcyza nie mogła tego znieść. Biedny Snape, nic nie zawinił, a cierpi. Nie dość, że musi spać z Syriuszem w jednym pokoju, to jeszcze teraz ten mu dokucza. Postanowiła załatwić sprawę osobiście.
- Ładnie to tak traktować słabszych, kuzynku? - spytała Narcyza zmierzając do nich z różdżką w ręce. Black mimowolnie odsunął się do tyłu, a jego zaklęcie przestało działać i w końcu zeszyt trafił do właściciela. Severus bez zbędnych słów pobiegł do pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nar... cy... zo... - przeciągnął chłopak, a w jego oczach malował się strach. Jego kuzynka potrafiła być nieobliczalna. Ona i Bellatrix zawsze wydawały mu się najstraszniejsze, dlatego też bardzo chciał zobaczyć Andromedę. Ona, jako jedyna, go rozumiała i kochała jak brata.
- Nie, mój drogi. Moje pełnie imię brzmi Narcyza, bez zbędnych odstępów. Gdy się jąkasz, drugi rozmówca od razu jest zniesmaczony - podeszła jeszcze bliżej niego, spoglądając na jego przestraszoną twarz. - To, że twoja matka wraz z ojcem wyszli na Pokątną kupić prezenty, nie oznacza, że jesteś panem tego domu - ciągnęła, widząc, jak chłopiec bladnie i przerażony spogląda na jej różdżkę, wymierzoną w jego krtań.
- Sam zaczął... - Black chciał się bronić, jednakże nie mógł zebrać żadnego sensownego argumentu.
- Ale on jest twoim gościem, Syriuszu. I należy okazywać mu szacunek! Zresztą on nic nie zrobił, kompletnie nic ci nie zrobił, więc niepotrzebnie mu dokuczasz! Tak nie można. Jak twoja matka się o tym dowie...
- Nie! Proszę nic jej nie mów! Ja się poprawię, ale nic jej nie mów! Da mi szlaban, przyśle wyjca do Hogwartu, zrobi obciach przed kolegami, nie rób mi tego. Jesteśmy przecież kuzynostwem! - zaczął ją błagać, mocno trzymając za rękę. Sprytna, mała gadzina! Idealnie potrafi odgrywać rolę "skazańca".
- Zastanowię się! A teraz uciekaj stąd! - Syriusz posłusznie skinął głową i już po chwili go nie było. Zniknął na schodach, nadal przestraszony.
Narcyza zaśmiała się pod nosem i ruszyła w stronę pokoju. Kiedy była przy drzwiach usłyszała dochodzące stamtąd śmiechy i różne szepty. Zdziwiło ją to bardzo. Ostrożnie chwyciła za klamkę i uchyliła drzwi. Zobaczyła tam Bellatrix wraz z Lucjuszem siedzących na podłodze i grających w szachy.
- Przegrałeś, po raz trzeci przegrałeś! - zaśmiała się Bellatrix, wyciągając rękę w stronę Malfoya. - Pięć galeonów, poproszę - dodała stanowczo z rumieńcem na twarzy. Lucjusz jedynie chwycił jej dłoń i czule kilka razy pocałował. Narcyza poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale postanowiła patrzeć na dalszy rozwój sytuacji.
- Pamiętasz co się działo między nami w Hogwarcie? - spytał blondyn, przysuwając się bliżej Lestrange i obejmując ją w pasie. - Ty i ja. Tylko my, nikt więcej - dodał i przyciągnął ją do siebie, by najwidoczniej zacząć szeptać jej coś do ucha. Ona jedynie roześmiała się głośno, a Narcyza czuła, że traci grunt pod nogami.
- Tak, ale to nie zmienia faktu, że byłeś ode mnie o trzy lata młodszy i nie zmienia to faktu, że i tak kochałam Rudolfusa - dodała ciszej i zerknęła w stronę drzwi. Westchnęła ciężko i momentalnie odsunęła się od Lucjusza, kiedy zobaczyła w drzwiach swoją siostrę. Przeklęła cicho i przeczesała włosy. Malfoy po chwili również spojrzał na drzwi i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Poczuł się strasznie.
- Przeszkadzam? - Narcyza spytała cicho, lekko drżącym głosem i weszła do pokoju.
- Nie, Cyziu... Właśnie gramy w szachy, chcesz się dołączyć? - zaczęła Bella. Jak ona mogła być tak nieuważna?!
- Wiem, że świetnie ci to wychodzi... Mogłabyś mnie nauczyć, bo ciągle przegrywam, jak widać... - blondyn wstał i podszedł do niej. Poczuł się niezręcznie.
- Bellatrix cię nauczy. Jest świetna - uśmiechnęła się lekko. - Chciałam tylko oznajmić, że ojciec jest u Andromedy i błaga matkę, by do niego wróciła, ponieważ dziś się pokłócili, dość poważnie. Do tego czasu nie opuszczajcie tego pokoju, a ja zajmę się wszystkim - powiedziała dobitnie, głosem wyprutym z jakichkolwiek emocji.
- Pomogę ci - Lucjusz zadeklarował się pierwszy. Chciał zadośćuczynić swoje winy.
Nie mogła już wytrzymać. Dziś Wigilia! Ludzie powinni się radować a nie warczeć na siebie jak wściekłe psy! Narcyza postanowiła wejść do kuchni i poprosić ich, by przestali się kłócić. Wtem drzwi otworzyły się i na korytarz wyszła wściekła Druella Black. Za nią natomiast maszerował spokojny jak zwykle Cygnus z cygarem w dłoni.
- Chcę to zakończyć! - kobieta wykrzyknęła po chwili łamiącym się głosem. Cygnus jedynie prychnął i oparł się o ścianę. Zaciągnął się cygarem i patrzył na ulatniający się dym, milcząc.
- Przecież nic strasznego się nie stało - odpowiedział niezwykle opanowanym tonem. - Użyłem tylko małego Cruciatusa! To nie zbrodnia!
- Przez to nasza wnuczka, mogła zginąć! - wysyczała i zacisnęła powieki. Pokręciła głową w akcie dezaprobaty. Dlaczego jej męża tak bardzo obchodzi czystość krwi?! Dlaczego ma na jej punkcie taką obsesję?!
- To nie jest nasza wnuczka, Druello. Zapamiętaj to sobie - syknął z wielkim obrzydzeniem. - Moja wnuczka nie wyglądałaby jak klaun z różowymi włosami! - mruknął i przygasił cygaro w popielniczce lewitującej obok niego.
- Jak wraz z Walburgą wydziedziczyliście Andromedę, milczałam. Teraz nie zamierzam, bo mam już tego dość! - podeszła do niego, grożąc mu ręką. - Jeśli spróbujesz tknąć jeszcze raz naszą córkę albo Nimfadorę bądź Teda, to już mnie nie zobaczysz. Nigdy! - warknęła cicho w obawie, że dzieci mogą przez przypadek usłyszeć ich kłótnie, a tego by nie chciała. Narcyza instynktownie cofnęła się do tyłu i bezszelestnie weszła na schody. Po chwili usiadła na nich, by lepiej widzieć cały przebieg sytuacji.
- Nie opuścisz mnie - chwycił mocno jej nadgarstek i przybliżył się do niej. Grymas na jej twarzy świadczył o bólu, jaki czuła. - Należysz do mnie! Przysięgałaś mi to - syknął jadowicie z wrednym uśmieszkiem na ustach i puścił ją.
- Nie jestem meblem tudzież czyjąś własnością! Jestem twoją żoną i żądam szacunku! - powiedziała dość głośno i ostro.
- Nie zasłużyłaś na szacunek, skarbie - mruknął niskim, wręcz kpiącym głosem. To było bardzo poniżające dla kobiety, to znaczy tylko w odczuciu Narcyzy, ale i zapewne Druelli. Czy to normalne, by mąż zachowywał się tak w stosunku do własnej żony? Nie, to niedopuszczalne i nieodpowiednie zachowanie, a szczególnie u szlachcica!
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - spytała wyzywającym tonem, patrząc na niego koso. - Nic więcej?
- Powiedziałem wszystko - odwrócił się i podszedł do dębowej komody, stojącej blisko pani Black. - To mi się nie przyda - ściągnął z palca złotą obrączkę i rzucił ją do małego półmiska z cennymi kamieniami pochodzącymi z samego serca Morza Śródziemnego. - A teraz... - spojrzał na nią - żegnaj - ukłonił się teatralnie i pomaszerował do kuchni, zatrzaskując za sobą drzwi.
Druella stała z zaciśniętymi pięściami, kompletnie nie wiedząc co robić. Nie miała siły płakać, dlatego też sięgnęła po swój płacz i przetarła swoje czoło ręką. Chciała stąd jak najszybciej uciec, odciąć się od swojego męża, od problemów! Jednakże nie dane jej było wyjść, ponieważ pojawiła się przy niej Narcyza.
- Wszystko słyszałaś? - kobieta spytała cicho zrezygnowanym głosem. Nie chciała, by córka widziała ją w takim stanie.
- Tak - powiedziała z bojowym nastawieniem. - Nie możesz pozwolić mu się tak traktować! - warknęła ostro.
- Oczywiście, że nie. Wyprowadzę się na kilka dni do Andromedy. Wrócę po nowym roku. Wtedy wszystko powinno być dobrze - pani Black drżącą ręką dotknęła policzka Narcyzy. Ta skorzystała z okazji i chwyciła matkę za dłoń. Sądząc po tak mocnym uścisku, nie chciała jej teraz stracić. Pogodziła się z rodzicami, wybaczyła im wszystko i chciała spędzić z nimi trochę czasu, a tu wszystko jest nie tak, jak sobie wyobrażała. Od rana do wieczora same kłótnie.
- Nie, nie pozwolę ci, rozumiesz? - Narcyza wyszeptała z przerażeniem w oczach, jak i skrywaną tęsknotą. Nim Druella zdążyła cokolwiek zrobić, jej córka zaczęła wołać na cały głos. - TATO! CHODŹ TU! MUSIMY POROZMAWIAĆ!
Cygnusowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Wyszedł spokojnie z kuchni i podszedł do nich. Skrzyżował ręce i pokręcił głową. Zdecydowanie śmieszyła go ta cała sytuacja, bo przecież wiadomo, że jego żona i tak do niego wróci. Zawsze wraca... ale po chwili tę pewność siebie stracił, kiedy dostrzegł coś, co wzbudziło w nim poczucie winy. Jej smutny wzrok przepełniony latami tłumionej miłości. Wiedział, że już jest za późno, by cokolwiek zrobić. Jedno było pewne, nie chciał stracić żony. Uświadomił sobie to dopiero teraz, po tych niemalże trzydziestu latach. Przecież wiele razem przeżyli! Nie, ona nie może odejść... Ona nie odejdzie! Kocha go, jednak czy to wystarczy?
- Narcyzo, przestań! Zachowujesz się jak mała dziewczyna, nie tak cię wychowałam! - syknęła Druella posyłając córce karcące spojrzenie.
- Tato, proszę powiedz coś... proszę - Cyzia wyszeptała naprawdę załamanym głosem. Jedna mała łza spłynęła po jej policzku.
- Niech idzie... - mruknął cicho i skrzyżował ręce. Nie chciał, by odchodziła, ale nie potrafił jej przy sobie zatrzymać. Nie pozwalała mu na to duma, jego duma.
- Robisz tyle szumu o nic, Narcyzo... - odrzekła ostro pani Black. - Koniec! Jestem dorosła - warknęła i poprawiła swój płaszcz. - Pójdę tam, gdzie mnie uszanują, pokochają i zechcą! - tu zmierzyła dokładnie Cygnusa wzrokiem. - Obiecuje, że jeszcze przed wyjazdem się z tobą spotkam, Cyziu - pocałowała córkę w policzek i już po chwili rozpłynęła się w powietrzu. Narcyza była wściekła na swojego ojca. Jak on mógł tak postąpić?! Miała ochotę rzucić się na niego z rękami i wydrapać mu oczy... Ale jedyne co zrobiła to zaklaskała w dłonie i zaśmiała się gorzko.
- Brawo, tato... wiesz, że ona już do ciebie nie wróci? - spytała ironicznym tonem. Jakoś teraz nie mogła się powstrzymać od kąśliwych uwag skierowanych do Cygnusa.
- Wiem to. Dałem jej odejść. Przy mnie jedynie się męczy, a tak to będzie wolna...
- Będzie nieszczęśliwa, bo nie ma cię obok. Ona cię kocha bez względu na twoje wady! Dlatego też idź do niej i o nią zawalcz!
- Ale nie wiem, gdzie ona jest... Odeszła, Narcyzo, stało się.
- Jest w domu Andromedy - odrzekła po chwili milczenia. - Dzięki temu nie tylko pojednasz się z jedną osobą, ale i z innymi. Pora wyjaśnić sobie wszystko, tato...
- Masz rację, Narcyzo. Dla Druelli zrobię wszystko. Trzymaj za mnie kciuki - już po chwili go nie było. Narcyza natomiast odetchnęła zadowolona i poszła schodami na górę do pokoju Bellatrix, w którym wszyscy przebywali. Nie mogła długo nacieszyć się ciszą, ponieważ po drugiej stronie korytarza zauważyła dwie osoby, które ostatnimi czasy strasznie ją denerwowały. Kłócili się dosłownie o wszystko, tak jak jej rodzice! No istna tragedia, która z łatwością może dorównać "Antygonie" Sofoklesa.
- Zostaw to! Oddawaj, to moje! Powiedziałem coś, Black! - syknął mniejszy chłopak o ciemnych, hebanowych włosach. Drugi kawaler był od niego wyższy i silniejszy. Miał bardzo gęste brązowe włosy i niebieskie oczy.
Z tego zamieszania wynikało, że Severus Snape i Syriusz Black - kuzyn Narcyzy - urządzili sobie mały pojedynek.
- Coś nie tak, Smarku? - zakpił brązowowłosy i otworzył zeszyt, najwidoczniej należący do Snape'a i jednym zwinnym ruchem różdżki sprawił, że przedmiot lewitował nad nimi. Severus desperacko zaczął skakać i wyrywać się, chciał dosięgnąć swojej własności, ale Black mu to utrudniał.
Narcyza nie mogła tego znieść. Biedny Snape, nic nie zawinił, a cierpi. Nie dość, że musi spać z Syriuszem w jednym pokoju, to jeszcze teraz ten mu dokucza. Postanowiła załatwić sprawę osobiście.
- Ładnie to tak traktować słabszych, kuzynku? - spytała Narcyza zmierzając do nich z różdżką w ręce. Black mimowolnie odsunął się do tyłu, a jego zaklęcie przestało działać i w końcu zeszyt trafił do właściciela. Severus bez zbędnych słów pobiegł do pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nar... cy... zo... - przeciągnął chłopak, a w jego oczach malował się strach. Jego kuzynka potrafiła być nieobliczalna. Ona i Bellatrix zawsze wydawały mu się najstraszniejsze, dlatego też bardzo chciał zobaczyć Andromedę. Ona, jako jedyna, go rozumiała i kochała jak brata.
- Nie, mój drogi. Moje pełnie imię brzmi Narcyza, bez zbędnych odstępów. Gdy się jąkasz, drugi rozmówca od razu jest zniesmaczony - podeszła jeszcze bliżej niego, spoglądając na jego przestraszoną twarz. - To, że twoja matka wraz z ojcem wyszli na Pokątną kupić prezenty, nie oznacza, że jesteś panem tego domu - ciągnęła, widząc, jak chłopiec bladnie i przerażony spogląda na jej różdżkę, wymierzoną w jego krtań.
- Sam zaczął... - Black chciał się bronić, jednakże nie mógł zebrać żadnego sensownego argumentu.
- Ale on jest twoim gościem, Syriuszu. I należy okazywać mu szacunek! Zresztą on nic nie zrobił, kompletnie nic ci nie zrobił, więc niepotrzebnie mu dokuczasz! Tak nie można. Jak twoja matka się o tym dowie...
- Nie! Proszę nic jej nie mów! Ja się poprawię, ale nic jej nie mów! Da mi szlaban, przyśle wyjca do Hogwartu, zrobi obciach przed kolegami, nie rób mi tego. Jesteśmy przecież kuzynostwem! - zaczął ją błagać, mocno trzymając za rękę. Sprytna, mała gadzina! Idealnie potrafi odgrywać rolę "skazańca".
- Zastanowię się! A teraz uciekaj stąd! - Syriusz posłusznie skinął głową i już po chwili go nie było. Zniknął na schodach, nadal przestraszony.
Narcyza zaśmiała się pod nosem i ruszyła w stronę pokoju. Kiedy była przy drzwiach usłyszała dochodzące stamtąd śmiechy i różne szepty. Zdziwiło ją to bardzo. Ostrożnie chwyciła za klamkę i uchyliła drzwi. Zobaczyła tam Bellatrix wraz z Lucjuszem siedzących na podłodze i grających w szachy.
- Przegrałeś, po raz trzeci przegrałeś! - zaśmiała się Bellatrix, wyciągając rękę w stronę Malfoya. - Pięć galeonów, poproszę - dodała stanowczo z rumieńcem na twarzy. Lucjusz jedynie chwycił jej dłoń i czule kilka razy pocałował. Narcyza poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale postanowiła patrzeć na dalszy rozwój sytuacji.
- Pamiętasz co się działo między nami w Hogwarcie? - spytał blondyn, przysuwając się bliżej Lestrange i obejmując ją w pasie. - Ty i ja. Tylko my, nikt więcej - dodał i przyciągnął ją do siebie, by najwidoczniej zacząć szeptać jej coś do ucha. Ona jedynie roześmiała się głośno, a Narcyza czuła, że traci grunt pod nogami.
- Tak, ale to nie zmienia faktu, że byłeś ode mnie o trzy lata młodszy i nie zmienia to faktu, że i tak kochałam Rudolfusa - dodała ciszej i zerknęła w stronę drzwi. Westchnęła ciężko i momentalnie odsunęła się od Lucjusza, kiedy zobaczyła w drzwiach swoją siostrę. Przeklęła cicho i przeczesała włosy. Malfoy po chwili również spojrzał na drzwi i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Poczuł się strasznie.
- Przeszkadzam? - Narcyza spytała cicho, lekko drżącym głosem i weszła do pokoju.
- Nie, Cyziu... Właśnie gramy w szachy, chcesz się dołączyć? - zaczęła Bella. Jak ona mogła być tak nieuważna?!
- Wiem, że świetnie ci to wychodzi... Mogłabyś mnie nauczyć, bo ciągle przegrywam, jak widać... - blondyn wstał i podszedł do niej. Poczuł się niezręcznie.
- Bellatrix cię nauczy. Jest świetna - uśmiechnęła się lekko. - Chciałam tylko oznajmić, że ojciec jest u Andromedy i błaga matkę, by do niego wróciła, ponieważ dziś się pokłócili, dość poważnie. Do tego czasu nie opuszczajcie tego pokoju, a ja zajmę się wszystkim - powiedziała dobitnie, głosem wyprutym z jakichkolwiek emocji.
- Pomogę ci - Lucjusz zadeklarował się pierwszy. Chciał zadośćuczynić swoje winy.
- Ja też się dołączę! Będzie ci lepiej i raźniej - dodała szybko Bellatrix, również wstając z podłogi.
- Sama sobie poradzę, jestem już prawie dorosła - powiedziała stanowczo. - Jeszcze odwiedzę Evana i Victorię - dodała i udała się do wyjścia. - I miejcie oko na Syriusza i Severusa, bo coś czuję, że w sylwestra wysadzą się nawzajem w powietrze - wyszła, zamykając starannie drzwi.
- Jestem kretynem... - westchnął Malfoy, opadając na pobliski fotel. - Myślisz, że jest zła?
- Tak, jesteś kretynem, a ja idiotką - odrzekła siadając na łóżku. - Nie, nie jest zła. Jest raczej smutna i lekko dobita, ale jej to przejdzie....
- Powinienem do niej iść? - spytał i szykował się od opuszczenia swojego miejsca.
- Poluzuj lejce kowboju, masz jeszcze czas. Musisz się zająć pilnowaniem Syriusza i Severusa... - mruknęła cicho.
- Mamy ich pilnować razem! - warknął stanowczo.
- Ja wygrałam z tobą trzy razy, przystojniaku... Nie dałeś mi należytej kwoty, to teraz cierp, mój drogi - zaśmiała się i położyła na łóżku. Dosłownie dusiła się ze śmiechu widząc skwaszoną minę Malfoya. Ten już nic nie odpowiedział, a jedynie ukrył twarz w dłoniach w akcie desperacji.
~*~
Tak jak Narcyza powiedziała, tak też uczyniła. Powiedziała wszystkim, by pozostali w swoich pokojach, a sama zajęła się nadzorowaniem pracy skrzatów. Kierowała nimi, doradzała, ale i nie szczędziła ostrych słów krytyki. Wszystko musiało być idealne, dosłownie wszystko. Po kilku godzinach salon, jadalnia i cały przedpokój wyglądały, tak jak powinny wyglądać na święta. Wszędzie były bombki, gwiazdki. W samym rogu, oddzielającym kuchnie od salonu, stała wielka, piękna, żywa choinka, przyozdobiona najrozmaitszymi ozdobami, lampkami, łańcuszkami. Natomiast na szczycie drzewka znajdowała się złota gwiazda, która dzięki ogniu w kominku idealnie oświetlała salon, dodając typowo świątecznej atmosfery.
Blondyna zadowolona ze swojej pracy, opadła na fotel i zamknęła na chwilę oczy. Może jednak, powinna była skorzystać z pomocy Lucjusza i Bellatrix? Nie... Nie będzie im przeszkadzać. Jeden Merlin wie, co oni tam wyprawiają, jednakże dziś postanowiła, że nie będzie się tym przejmować. To przecież ich życie i nie ona będzie ponosiła odpowiedzialność za ich czyny. Westchnęła cicho i w tym samym momencie drzwi domu otworzyły się. Wrócili! Wreszcie wrócili jej rodzice, jakże się ucieszyła. Szybko wstała z fotela i schowała się w cieniu, ponieważ w tym samym momencie dorośli weszli do salonu.
- Nie zrobię tego nigdy więcej, nie zachowam się wobec ciebie tak jak dzisiaj - powiedział Cygnus i wraz z Druellą usiadł na sofie.
- Nie mów kłamstw. Taki człowiek jak ty nigdy się nie zmieni - odparła dość chłodno.
- Przysięgam ci to. Po prostu mi uwierz... Ten ostatni raz - powiedział cicho, niemalże błagalnie. Naprawdę czuł się z tym nie w porządku.
- Przykro mi, ale nie potrafię - odrzekła, wstając z sofy.
- Ale... wróciłaś do domu. Będę miał dużo czasu, by ci to wynagrodzić - chwycił jej dłoń i czulę pocałował. Narcyza, patrząc na tę scenę, poczuła się szczęśliwa. Wreszcie jej rodzice się pogodzili. Nie wiedziała, że ta scena, będzie oddziaływać na tak bardzo emocjonalnie. Myślała, że zaraz się rozpłacze. Miała ochotę rzucić się im na szyje.
- Wróciłam tylko dla Narcyzy - dokończyła dobitnie, zostawiając zdezorientowanego Cygnusa w salonie.
- Jestem z ciebie dumna, tato - blondynka po chwili wyszła z ukrycia i podeszła do ojca, by pocałować go w policzek.
- Dziękuję ci, wiesz? - chwycił ją i usadowił na swoich kolanach. - A co z Lucjuszem? - wyszeptał cicho w obawie, że ktoś może ich usłyszeć.
- Co ma być? Jest na górze z Bellatrix, wszystko jest dobrze, tato. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, o ile można to tak nazwać - uśmiechnęła się i przytuliła do niego. - Kocham cię...
- Wszystko się ułoży - powiedział i objął ją mocno rękoma. - Ja ciebie również, Cyziu... - pocałował ją w głowę, lekko kołysząc w swoich ramionach. Pamiętał, że gdy była mała, tak ją właśnie uspokajał.
~*~
Wybiła godzina dwudziesta i wszyscy domownicy zebrali się w przestronnej jadalni. Zjawiło się również paru nowych gości. Przyszli rodzice Lucjusza, jak i rodzice Evana i Victorii. Cała ta trójka była wielce zdziwiona i zaskoczona, ale przywitała się z rodzicami i wymieniła z nimi kilka zdań, śmiejąc się przy tym. Rosier i Vicki przedstawili siebie nawzajem rodzicom, widać wszyscy byli zachwyceni. Pojawiła się również najmłodsza siostra brunetki - Elizabeth. Była to śliczna dziewczynka o porcelanowej cerze, zielonych oczach i czarnych włosach, niczym nie przypominała Victorii, no może poza jednym - ciętym językiem. Na początku pomiędzy siostrami panowała drętwa atmosfera, ale szybko młodsza panna Greene przełamała ją, tuląc się do Vicki.
Młodsza dziewczynka w mgnieniu oka się tu zadomowiła i poszła na balkon, gdzie spotkała Severusa. Widać, że prawdopodobnie coś pomiędzy nimi zaiskrzyło. W sumie Elizabeth już w przyszłym roku wybiera się do Hogwartu, więc będą mieli dużo czasu, by się lepiej poznać. Z boku oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami stał Syriusz Black. Dosłownie mordował Snape'a wzrokiem. Jemu najwidoczniej również spodobała się mała Elizabeth. Wiedział, że nie spocznie dopóki jej nie zdobędzie.
Wszyscy zajęli swoje miejsca przy stole. Na początku Cygnus wygłosił swoją przemowę, a później zaczęła się uczta. Tego dnia nie było nikogo, kto byłby smutny. Nawet Druella zamieniła pojedyncze zdania z mężem i pozwoliła się pocałować. Magia świąt potrafi zdziałać cuda. Pozostali śmiali się i rozmawiali przede wszystkim o przyszłości swoich pociech, jak i o Hogwarcie, czy też po prostu o życiu i wydarzeniach, jakie miały miejsce przed świętami.
Gdy uczta dobiegła końca, przyszła pora na prezenty. Jak wiadomo, dzieci pierwsze oderwały się od stołu i pobiegły do choinki, poszukując paczek ze swoim imieniem. Później dołączyła do nich reszta. Starsi rozsiadli się wygodnie na fotelach i sofach, a młodsi na miękkim, puszystym dywanie. Każdy był zadowolony z prezentu, jaki otrzymał. Victoria i Evan wyszli na balkon, Bellatrix z Rudolfem również się ulotnili. Narcyza próbowała odszukać wzrokiem Lucjusza, jednakże na marne. Wstała po chwili i udała się do kuchni, ale nie dane jej było tam dojść, ponieważ ktoś chwycił jej rękę i pociągnął w głąb korytarza, wprost na schody. Było bardzo ciemno, niemalże nie widzieli swoich twarzy.
- Co ty robisz?! - wyszeptała przestraszona. Czuła, jak serce dudni jej w piersi. Bała się, że ktoś ich może przyłapać, a tego by nie chciała.
- Chcę ci dać twój prezent - powiedział, wyłapując jej wzrok w ciemności.
- A czy już go nie dostałam? - zadrżała mimowolnie, kiedy poczuła jego dłoń na swojej, później na biodrach i swoich ramionach.
- No w zasadzie to nie do końca - przybliżył się do niej i chwycił mocno jej ręce.
Zaśmiała się na ten gest i spojrzała w jego szare tęczówki. Wiedziała, co ma zamiar zrobić i nie broniła się przed tym. Nie obchodził jej teraz Rookwood i to, że usycha z tęsknoty. Dla niej liczył się tylko Lucjusz. Poczuła przyjemne ciepło, gdy ich usta się spotkały. Na początku było tak czule, tak niewinnie, a później coraz namiętniej i zachłanniej. Ich oddechy przyspieszyły, a serca wyrywały się niczym gołębie w potrzasku. Narcyza wydała z siebie cichy jęk, kiedy to ich języki złączyły się w upojnym i zmysłowym tańcu. Lucjusz mocniej ją objął, nadal nie przerywając pocałunku. Przygryzł lekko jej wargę, do tego stopnia, że usłyszał ciche warknięcie z jej strony Jego ręce zaczęły powoli się przemieszczać, aż dotarły do jej zgrabnych nóg. Chwycił jedną i uniósł lekko, by Narcyza mogła swobodnie objąć go w pasie. Zaczął ją głaskać, a Narcyza zachichotała z podniecenia, odchylając lekko głowę do tyłu. W ten sposób wykorzystał sytuację i zaczął całować jej szyję, bardzo powoli, łaskocząc ją językiem. Przyciągnął ją bliżej siebie, a jej sukienka podwinęła się nieco. Zaplotła ręce na jego szyi, a on pchnął ją na ścianę i naparł na nią swoim ciałem. Chwycił jej dłonie i wplótł swoje palce w palce Narcyzy, a następnie przyłożył mocno do ściany. Znów zaatakował jej usta. Przycisnął ją mocniej, przez co krzyknęła cicho, jednakże ten krzyk stłumiony został pocałunkiem. Oddawała zachłannie każdy jego pocałunek, do pewnego momentu, w którym usłyszała wymowne chrząknięcie. Przerwali swoje "zajęcie" i z przerażeniem spojrzeli na osobę stojącą na przeciwko nich. Jedyne czego teraz było im potrzeba to cudu!
- Znalazłam ich! Są tu i widać świetnie się bawią! - krzyknęła rozbawiona postać, do drugiej, wchodzącej właśnie na schody. Młodzi popatrzyli na siebie i przełknęli głośno ślinę. Mieli ogromny problem.
Ojej <3
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie rozdziały do drugiej w nocy, a teraz patrzę... kolejny ! <3 Uderzcie mnie Avadą, bo chyba śnię xD
OMG! Ciociu Cyziu, ten rozdział jest genialny! Na początku bałam się, że rodzice Narcyzi się pokłócili "na amen"... Następnie szkoda było mi samej Cyzi, niby byli z Lucjuszem nadal 'tylko' przyjaciółmi, ale wiesz sama o co mi chodzi :) A scena z Syriuszem mnie rozwaliła :3 Haha Cyźka dała czadu XD
OdpowiedzUsuńNajlepsza scena końcowa :3 Gdzie szukać spoilerów? :3 - Ola :3
Czuj się zdemaskowana :3 obczaiłam Cię na grupie "Fanfiction Potterowskie" droga MICHALINO :D
OdpowiedzUsuńAch ta moja wrodzona złośliwość 8|
No ciociu Cyziu moja kochana, jak zwykle dałaś czadu. Powiem Ci szczerze, chodź nie wiem czy o tym wspominałam ALE NIENAWIDZĘ BLACKA. ;__________; zwłaszcza, kiedy obraża mi Severusa ;___________; już ja Ci dam SMARKA ty zapchlony kundlu ;____;
Gorąco się pod koniec zrobiło :3 Dobry buziak nie jest zły!
Pozdrawiam i czekam na next!
AAA!!! Mamusiu, coś czuję, że mam się bać!! o.O Zostałam zdemaskowana!!
UsuńCzuję się źle. To ja miałam jako pierwsza skomentować twój, jakże BOSKI rozdział! Więc następnym razem ja, Miśku, będę pierwsza - zobaczysz! Teraz zmienię muzczkę, bo robię bugi-bugi cycuszkami... Czekaj... o, już dobrze!
OdpowiedzUsuńNo wiec... Gdy czytam twoje rozdziały, opowiadanie... no, ogólnie to, co piszesz, to tak bardzo czuję, że to twoje! Twój charakter jest tak świetnie uwieczniony w tym, co tworzysz i myślę, że to właśnie przyciąga czytelników! Uwielbiam czytać twoje rozdziały, kocham bardzo, bardzo! <3 Gdyby nawet ktoś mi to podłożył pod nos, a ja nie wiedziałabym kogo to, to po pierwszym akapicie bym wiedziała, że to twoje, bo tylko ty potrafisz pisać całą sobą! <3 Twoje opowiadanie to cała to i dlatego tak bardzo je kocham! ♥ (o tak, Ola umie robić takie serduszko, tak :3) W końcu odkryłam ten WIELKI sekret twego opowiadania! O tak, Misiu, ty piszesz całą sobą, co już wcześniej napisałam, no i dlatego jest tak piękne! <3 Jakbym ja chciała, aby ktoś znajomy mi czytał moje opowiadanie i czuł po prostu w nim mnie, jak ja u ciebie. :D
I znowu włączyłam tą bugi-bugi, cycu-cycu piosenkę. -,- Dzięki, mózgu! Nieważne!
No dobra, zamiast pisać o tym sekrecie twojego IDEALNEGO opowiadanka, to przejdę do ważnych rzeczy:
Państwo Black! O tak! Te kłótnie ich, przepraszanie, miłość Cygnusa do Druelli... Coś mi to przypomina... :) Tak czy siak! Było to niezwykłe i właśnie w tym momencie odkryłam ten sekret (ok, ok... koniec gadani/pisania o sekrecie -,-). Było to takie piękne! On kocha ją, ona jego i pomimo, że zwodzili swoje uczucia, to ich miłość zawsze była i nigdy nie wygaśnie!
A co do Narcyzy, to niesmaowite, jak ma dobre kontakty z rodzicami! Lepsze niż jej siostry. :D Czuję, że znam twoją Narcyzę tu, bo jest podobna do ciebie i to takie urocze. <3 (właśnie! Zaniedbałaś swoje mówienie ,,urocze"! Wstydź się!) Jak poradziła sobie z tym i pomogła swojemu ojcu! ♥ Do tego to, jak poradziła sobie z mieszkaniem! Dojdę do tego zaraz, co było przed tym, czyli do Lucjusza!
Właśnie, nasz drogi, kochany Lucjusz maca naszą biedną, niewinną Bellatriks! Bello ma - bzyk-bzyk Rudolfa, nie Lucjusza! Nie mam nawet ochoty pisać o haniebnym zachowaniu Lucjusza, bo się wtedy nieźle wściekłam! -,-
Syriusz mógłby okazać więcej szacunku dla Severusa! Wredny gryfon myśli, że jest nie wiadomo kim. -.- Zajebie mu bokserki ze stanikiem, kurde, i będę z nimi biegała po Hogwarcie! Ciekawe komu wtedy będzie miło, jak będę nosiła je na sobie!
No i rzecz, na którą czekałam tak długo! (nie licząc seksienia ;>) Ludwika&Cyziak=cmok, cmok! <3 ♥ (czyt. Lucjusz&Narcyza) (czyt.czyt. Seksiak&Narcyza...) Jak on jej tą nogę wziął i wgl. <3 ROZPŁYWAM SIĘ... :D Ale kto im to, kurw... de przerwał, ja się pytam?! Zajebię skurwiela/lów!
No więc to chyba tyle z moje komentarza. :( Czekam Misiaczku na next (szpan na angielski :3) i będę od ciebie wymuszała scenę seksenia. A teraz oglądnij ,,Zaślepioną", bo mówię ci, że jestem zmęczona, więc weź te łapska!
Ja niestety nie umiem komentować rozdziałów tak jak nasza kochana (którą dopadnę :** za użycie "Ludwika" w komentarzu. iż to imię nie dość że zatruwa mi życie w rial łord, to jeszcze tu ;-;(nie wiem gzie jej szukać;__;)(i tym wątkiem lekko narcystycznym zakończę komentowanie.))Esme. Umiem komentować zdjęcia, filmy, kanapki oraz kamienie, ale rozdziały leżą.
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Rozdział jak zwykle genialny. Nie wiem czy Ci to już mówiła, ale irytuje mnie Cygnus. Jest taki, taki, taki jak sobie go wobrażam. Suchy, ostry, ale kochający Druellę. Druella kochająca, matka. Taka wspaniała, jak się wykłócała. Cyziuchna cudowna, taka miła , ogarnięta i przecudna. Lucjusz. Nasz mały Lucjuszek, Lucek, Lucjan, jest taki... nie kłammy. Jest sobą :D
Dziękuję że wytłumaczyłaś mi o co kłócą się Black'ówie oraz że PRZYNAJMNIEJ wspomniałaś o zdrajczyni, fance mugoli, i jednej z najciekawszych postaci w HP(szpanię slangiemXDDDDD). Czyli Andromedzie.
No cóż głupio mi że taki rozdział wspaniały, a ja piszę TAKI kłucitki komentarz ;-; Czekam na kolejny rozdział :**
uu, jako iż widzę tutaj dedyk dla moi, to się wysilę i skomentuję ;3. kuwa i tych rozdziałów musimy sobie nadrobić? 5? XD.
OdpowiedzUsuńwiesz czo, od razu muszę przyznać, że wielbię Cygnusa! po prostu jhiqwehruiwhddasb! jest taki arrrogancki, wredny, cyniczny <3. ciągnie mnie do takich gości. i kocha. a to jest chyba najważniejsze. w końcu kocha szczerze, a to rzadkość. i to stwierdzenie - to tylko mały Cruciatus. oj tam, co się czepiasz ;-;. chcę takiego ojca ♥. i jeszcze to zdanie "Cygnusowi dwa razy nie trzeba było powtarzać" jezu jezu, mój lektor w głowie oszalał ;3. masz jebanego plusa za Cygana.
Syrrriusz --------.--------- mały gnojek! po co?! wyjdź z nim, bo jest gupi. jedyny akceptowalny Huncwot to Remus. ale Syriusz? gr. po prostu nie lubię. matołek jeden! ale brawo dla Cyzi za to nastraszenie!
KOCHAM BELLĘ! znaczy nie. kocham TWOJĄ Bellę ( bo tej prawdziwej nienawidzę ;-; wiesz czemu -.-) po prostu posikałam się ze śmiechu, gdy przeczytałam jej kwestie. hihihi XD. kowboj ;d. umarłaam. ona jest epicka, a Ty potrafisz rozyebać ! ;3.
no no no no no. kogo ja widzę... tak podsuwasz dupy Severusowi, a wiadomo, że kocha tylko Hermionę. eh, czo te ludzie ;-; doobra, no matter.
czo ten Lucjan, czo ta Cyzia?! żeby tak na schodach? ale oni YOLO ;-; mogli przecież się w jakimś schowku zamknąć albo w ciemnym pokoju, bo tak to ich przyłapa.... albo nie ;d. bo to jest sekret, a że ja mam większe wpływy niż inni, to nie będę się nimi chwalić i tym, czego się dowiedziałam ;3. przykro mi lamy XD. buahhahaha.
lol.
oni się liżą?! jezu. kuźwa! serio, ja już ich strefy uczuciowej w mózgach nie ogarniam.. ta kocha tego, on nie kocha jej, ale za to tamten ją kocha. bosze, skomplikowane. TEAM ROOKCISSA! wypad szarooki arystokrato ty jeden ty. Augustus na wieki, wieków!
lol.
zajebiście to opisałaś, wiesz? kuźwa, tego to ja Ci zazdroszczę. wszystko tak dokładnie, ze szczegółam... CHWILA! czy ja o czymś nie wiem?! no wiesz, mi możesz wszystko powiedzieć.
tyle o rozdziale, a tak mało własnego pierdolenia. spoko. a wiesz, ta rodzinno-świąteczna atmosfera jest bardziej prawdziwa niż w moim domu ;d. fuu ;d.
nom, ja się napisałam, po po prostu paluszki bolo.. wiedz, że rozdział się fajnie czytało, taki no.. zadupisty <3. pozdrawiam i pierdolę. przecudowna Karolcia ;3. bondź ze mno XD.
lol.
Rozdział jest świetny. ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobały mi się scenki z Druellą i Cygnusem. :D
Czekam na nn ;)
Jejka ^^ Długość rozdziału wręcz mnie zabiła *.* Było dłuuugo co kocham! ^^ Rozpieszczasz mnie xd Opisując rodzinną atmosferę podczas świąt chciałam aby były już teraz. Choinka i te sprawy <3 Kiedy Bella i Lucjusz zostali przyłapani w pokoju myślałam, że Narcyza będzie krzyczeć czy gorzej różdżką w nich celować :o (co Jazz za myśl ma? xd) Dobrze, że żałowali i tak się to zakończyło. Mamooo... opis pocałunki nieziemski! Też tak chcę arr... <3 Kto ich przyłapał? O.o Wiesz, że ja nie lubię nie wiedzieć więc niech to się wyjaśni szybko xd Pogodzą się, w końcu się kochają... ehh co Ci rodzice xd
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tym razem tak krótko :__:
Czekam na NN! ;**
Całuski Jazz ♥