poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział XXII "Tajemnica panny Black i spotkanie po latach..."

      Ahoj! ;3 Nie wiedziałam, że pod moim ostatnim rozdziałem będzie, aż takie poruszenie... Toż to nawet strach dodawać kolejną notkę... A teraz do rzeczy... Jestem jeszcze na fazie, od kiedy ściągnęłam sobie wszystkie odcinki Peaky Blinders i oglądam je nałogowo. No cóż, ciocia Polly, wymaga. <3 Tak więc, jeśli pojawią się jakieś błędy, to wybaczcie. ;P Esme łapaj ten rozdział, jest dla Ciebie. ;*
Ps: Nie zabijajcie za tytuł, nie mogłam nic sensownego wymyślić. ;__;

~*~

      Wpadły z hukiem do gabinetu dyrektora, wprost na marmurową posadzkę, na której widniał piękny feniks, wykonany z kawałków najrozmaitszych szkieł. Swoim efektownym wejściem przykuły uwagę wszystkich tam zebranych nauczycieli, jak i uczniów pozostałych w Hogwarcie na święta. Spojrzały na siebie, by raptownie się podnieść, strącając przy tym świecznik, będący na jednej z mahoniowych półek. Wygładziły swoje szaty i zorientowały się, że cały wosk osiadł się na nieśmiertelnej, ciemno - zielonej, pięknej, sukni profesor Minerwy McGonagall. Przełknęły głośno ślinę i spojrzały na nią ze strachem, jak i przerażeniem w oczach. Na szczęście ona tylko uśmiechnęła się pobłażliwie.

- Macie szczęście, że to nie ogień - odpowiedziała niezwykle pogodnym tonem i jednym machnięciem różdżki, usunęła wosk z długiego rękawa swojej sukni.

- Naprawdę przepraszamy... Nie chciałyśmy, my tylko... - z każdym kolejnym słowem szły krok do tyłu, by po chwili uderzyć plecami o zimną, szarawą ścianę.

- Spokojnie, nic wam nie zrobię. W każdym bądź razie nie teraz - pokręciła głową profesorka, niezmiernie rozbawiona zachowaniem dziewczyn.

- Jeszcze raz przepraszamy - odpowiedziały chórem i szybko zajęły dwa krzesła, wyznaczone przez nauczycielkę.

      Narcyza zagryzła wargę i chwyciła mocno dłoń Vicki, która odpowiedziała na ten gest jeszcze mocniej. Bała się, panicznie się bała, tego co nastąpi. Rozglądnęła się dokładnie po pomieszczeniu i po osobach znajdujących się w nim. Zauważyła, że profesorka transmutacji, zacięcie rozmawia z pielęgniarką i profesor zielarstwa. Po drugiej stronie gabinetu, pod ścianą stało trzech chłopaków. Od najmniejszego do najwyższego. Uśmiechnęła się lekko, kiedy ich zobaczyła. Otóż byli tam: Severus Snape, który zawzięcie przyciskał do piersi książkę o eliksirach, w środku oczywiście stał nie kto inny, jak Lucjusz Malfoy, nonszalancko oparty o ścianę i co chwilę poprawiający swoje lśniące włosy, a ostatni i zarazem najwyższy to Evan Rosier, który był lekko zdenerwowany i miał rozkojarzony wzrok. Victoria posłała mu pełne czułości spojrzenie, dzięki czemu od razu się uspokoił i lekko uśmiechnął.

      Cisza. Zapanowała niezręczna, grobowa cisza, a atmosfera była niezwykle napięta. Nawet nauczycielki przestały już rozmawiać, tylko skupiły swój wzrok na mahoniowym biurku, koło którego na metalowej belce spał Feniks z głową schowaną pod skrzydłem. Po chwili ciemna mgła przysłoniła piękny, okrągły księżyc, a w pomieszczeniu zapanował półmrok.

       Lucjusz Malfoy nie mógł patrzeć na swoją ukochaną kruszynkę, która trzęsła się ze strachu. Podszedł do niej i ukląkł przed nią, chwytając jej blade, drobne, zimne dłonie. Musnął je lekko ustami i zamknął  w swoich. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się pogodnie, nie zważając na otoczenie. Dla niego teraz, liczyła się tylko ona.

 - Wszystko będzie dobrze - zapewnił ją.

      Pokiwała roztrzęsiona głową. Teraz dotarło do niej co tak naprawdę się dzieje. Powinna wyjawić im całą prawdę, skrywaną przez te lata. Musi wykrzyczeć im tłumiony smutek i strach, bo czuła, że jeżeli tego nie zrobi to straci wszystko, o co tak zawzięcie walczyła.
Wtem, za biurkiem pojawił się dyrektor szkoły - Albus Dumbledore. Widać nad czymś myślał, albowiem miał nieobecny wyraz twarzy i ręce mocno zaciśnięte. Dopiero po chwili uśmiechnął się i spojrzał na zebranych tutaj, znad połówek swoich okularów.

- Tak, moi drodzy... To było nieuniknione - chwycił się poręczy i zszedł powoli po schodach. - Mówił, że kiedyś tu wróci. Od kiedy odmówiłem mu posady nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, stał się bardziej zimnym i wyrachowanym człowiekiem. Nigdy nie rzucał słów na wiatr. Tom zawsze dotrzymywał danego słowa, jednakże nie myślałem, że zjawi się tak szybko. Nie obrałem żadnej taktyki, nic nie przygotowałem... Powinienem zwołać Zakon Feniksa, ale już jest za późno. - wypowiedziawszy zapamiętale te słowa, podszedł do McGonagall.

- Albusie... - zaczęła niepewnie. - Argus, Filius i Horacy zabezpieczają Hogwart, jednakże nie wiadomo, ile ta ochrona wytrzyma i...

- Dobrze, Minerwo - przerwał jej Dumbledor i położył dłonie na jej ramionach i pogłaskał lekko, najwidoczniej, by przestała się denerwować.- Panie Malfoy. - odrzekł po chwili dyrektor, niezwykle pobłażliwym tonem. - Proszę puścić panią Black, bo jeszcze ją pan udusi. - uśmiechnął się ciepło, na co Lucjusz zawstydził się i  odsunął od Narcyzy . Powrócił na swoje poprzednie miejsce, mrucząc pod nosem ciche "przepraszam".

- Albusie, o co w tym wszystkim dokładnie chodzi? - spytała, lekko drżącym tonem nauczycielka transmutacji.

- Spokojnie moja droga, panna Black zaraz nam wszystko opowie - przez gabinet przeszło lekkie poruszenie. Wszyscy wlepili w nią swoje oczy. - Zbyt długo trzymała to pani w tajemnicy, zatem teraz ma pani okazję się tym podzielić. - jego głos zabrzmiał niezwykle irytująco i lekko wyzywająco, jednakże Narcyza jedynie pokręciła nosem i wzięła głębszy oddech. Po tym zaczęła mówić...

      W jej głosie było coś takiego, bardzo rzadko spotykanego u tak młodej osoby. Recytowała wszystko, jakby z pamięci, bez zająknięcia. Cały czas patrzyła w swoje dłonie, jakby bała się, że jeśli spojrzy na kogoś, to on po prostu odwróci wzrok. Naprawdę cudem cała ta historia przeszła jej przez gardło, jeszcze nikomu o tym nie mówiła, nawet Victorii. Pamiętała dokładnie ten dzień, kiedy to wybrała się z tatą na Pokątną w zamiarze kupienia podręczników, albowiem zaczynała pierwszy rok w Hogwarcie. Jak to zwykle u dziewczynek w jej wieku bywało, zakupy musiała zacząć od biżuterii. Od zawsze miała słabość do pierścionków, jednakże nigdzie nie mogła ich znaleźć. Kiedy już odsunęła na bok wszelakie nadzieję, nagle ni stąd, ni zowąd tuż przy wejściu do księgarni stał pewien mężczyzna około trzydziestki. Trzymał w ręce pierścionek, który Narcyza pokochała od pierwszego wejrzenia. Było to prawdziwe, drogie srebro, a jednak sprzedawca sprzedał im to za niecałe pięć galeonów. Narcyza od razu założyła go na palec i wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Na ułamek sekundy, jakby straciła świadomość, a wszystko wokół niej rozmyło się. Usłyszała cichy szept i później przed jej oczyma pojawiły się różne scenerie , jednakże niczym nie przypominały jej dzieciństwa... Widziała okres dorastania małego chłopczyka, którego ludzie nazywali Tomem. Widziała wszystkie szczęśliwe chwile z jego życia.
Gdy skończyła opowiadać zaczerpnęła tchu i uśmiechnęła się lekko.

- To by było, na tyle - odparła . - Te... wszystkie wspomnienia śniły mi się prawie każdej nocy. Nie chciałam o tym nikomu mówić, bo uważałam, że wszyscy wzięliby mnie za wariatkę. - dodała cicho i spojrzała na dyrektora, który wcale nie wyglądał na zaskoczonego. Kiwał głową, nadal głaskając ramiona wicedyrektorki.

- Rozumiem panno Black. Dziękuję, za to, że wreszcie zgodziła się opowiedzieć nam pani swoją historię, związaną z pierścieniem - jego ton, nadal brzmiał lekko ironicznie. Lucjusz, widać nie mógł tego znieść i zaciskał pięści, łypiąc groźnie na Dumbledora.

- No cóż, lepiej późno niż wcale, panie dyrektorze - uśmiechnęła się szeroko, do zmieszanego już mężczyzny. Widać po jego minie, że już miał coś powiedzieć, ale niestety mu się to nie udało, ponieważ do gabinetu wpadli z hukiem Horacy Slughorn z Filiusem Flitwickiem na plecach. Naprawdę był to ciekawy widok.

Jest już blisko, Albusie - jedynie tyle zdążył wypowiedzieć przerażony nauczyciel Eliksirów. W pomieszczeniu zapanował chaos. Istna burza myśli i słów, wszystko zlewało się, jakby w jedność. Nic nie można było zrozumieć, każdy chciał ratować siebie, bronić Narcyzę, ale wszyscy byli bezradni. Dopiero donośny głos wiecznie spokojnego i opanowanego dyrektora Hogwartu, uciszył ich wszystkich.

- Takim zachowaniem, niczego nie załatwicie. Tu trzeba sprawę postawić jasno! - powiedział ostrym tonem. - Pan Malfoy zostanie tutaj w gabinecie wraz z profesor McGonagall. Panna Greene, pan Snape wraz z Panem Rosierem oraz obejmą straż mojego gabinetu na korytarzu. Pozostali będą pilnować wszystkich sekretnych przejść prowadzących do szkoły. - tu na chwilę zaczerpnął powietrza i spojrzał na Narcyzę. - A pani pójdzie ze mną. - dodał i wyciągnął do niej swoją dłoń.

- On ją zabije, dyrektorze! - krzyknął nagle oburzony Lucjusz Malfoy i wlepił groźne spojrzenie w Dumbledora.

- Zapewniam cię drogi chłopcze, że nic się jej nie stanie - odpowiedział potulnym tonem i uśmiechnął się lekko. - Panie Malfoy, swoim zachowaniem tylko utrudnia pan sprawę. - dodał dobitnie. Lucjusz prychnął zrezygnowany i skrzyżował ręce, wyrażając tym jawny sprzeciw, jednakże nikt nie zwracał teraz na niego uwagi.

      Po chwili wszyscy zajęli swoje pozycje i wyczekiwali w ciszy i napięciu dalszego przebiegu wydarzeń.
Gdy tylko Narcyza wraz z Dumbledorem zniknę; w drzwiach gabinetu, Lucjusz opadł na krzesło koło biurka i potarł swoimi dłońmi skronie. Minerwa McGonagall przyglądała się mu w milczeniu, silnie zaciskając swoje ręce.

- Dumbledore, wie co robi, Lucjuszu - powiedziała spokojnym tonem i poprawiła swoją szatę. - Zapewniam cię, że nic złego nie stanie się Narcyzie...

- Pani, nie wie co ja przeżywam - odparł i ukradkiem zerknął na swoje lewe przedramię. Nikt nie wiedział o tym znaku, nikt, prócz Dumbledora, jego ukochanej, Alice, Rosiera i Victorii. I nikt więcej nie mógł się o tym dowiedzieć.

- Wiem, jak się czujesz. Myśl o ukochanej osobie jest męcząca, ale niepotrzebnie się zamartwiasz. Wróci do ciebie cala i zdrowa - profesorka lekko się uśmiechnęła, na co Lucjusz spuścił wzrok. Trochę się zarumienił i chciał to ukryć. Bardzo się bał, bał o Narcyzę. Nie wiedział co może odpowiedzieć McGonagall. Czyli jednak przeżyła coś podobnego! W zasadzie od początku roku szkolnego zaczęła się dziwnie zachowywać, posmutniała, stała się bardziej skryta, to nie było w jej typie, zdecydowanie coś musiało się stać. Trochę głupio było mu się jej o to zapytać, czułby się nieswojo, mimo, iż miał to na końcu języka. Powstrzymał się w ostatniej chwili.

~*~

     Dumbledore wraz z Narcyzą przemierzali korytarze Hogwartu w milczeniu. Słowa były zbędne. Gdy dotarli w końcu przed bramy szkoły spostrzegli w oddali zamaskowaną postać w ciemnej pelerynie, snującą się po ziemi, niczym zjawa bądź duch.

- Dawno się nie widzieliśmy, Tom - odrzekł po chwili dyrektor i spojrzał na swojego dawnego ucznia. Ten tylko prychnął i zsunął kaptur peleryny, ukazując piękną twarz, cudne oczy i czarne włosy. Jak ktoś taki może być groźny?! - Widzę, że dziś nie towarzyszy ci twoja, ulubienica. - ciągnął Dumbledore, mając na myśli węża Riddel'a. 

- Ostrzy sobie kły na kogoś... - tu Tom zmierzył dyrektora wzrokiem. - bardziej apetycznego. - jego wargi wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku.

- Tom, mój drogi chłopcze... Znam cię bardzo dobrze. Oboje wiemy, że nie jesteś zdolny do czegoś takiego - powiedział nadal spokojnym głosem Dumbledore i umiejętnie wystąpił krok do przodu, zakrywając swoim ciałem, przestraszoną Narcyzę.

- Zamilcz! - syknął jadowicie i spojrzał na blondynę. - Chcę ją! Chcę dziewczynę! - skinął na nią palcem, dając jej tym znak, by podeszła do niego.

- Nie, Tom! Nie dostaniesz jej! Tobie na niej nie zależy, a jedynie na pierścieniu, który ma! - zaprotestował szybko Dumbledore.

- Niczego nie rozumiesz, głupcze! - warknął. - Potrzebuje jej! To ona jest głową esencją mojego życia. Ona napełnia mnie od środka i przeświadczenie o tym, że mam ją blisko, na wyciągnięcie ręki, sprawia, że jestem zdolny do wszystkiego! Ten pierścień to jedynie dodatek, do całego jej piękna. W nim zaklęte są wszystkie moje miłe wspomnienia z czasów dzieciństwa, wszakże jest ich mało, ale są tam cały czas. - podszedł do Narcyzy i chwycił jej drżącą dłoń w swoją i dokładnie się jej przyjrzał. Dumbledore czuł, że na razie nie może nic zrobić. Musi tylko czekać na odpowiedni moment. Przyglądał się uważnie tej scenie, ciągle rozmyślając nad planem, osłabienia Toma.. - Jesteś idealna. Wiedziałem to od pierwszej chwili, gdy zobaczyłem cię na pokątnej. Wiedziałem, że od razu spodoba ci się ten pierścionek i poprosisz tatę, by ci go kupił. Teraz wiem, że zrobiłem dobrze, sprzedając ci go... - przebiegł wzrokiem po całym jej ciele. Trzeba było przyznać, że mimo iż zgrywa takiego złego pana i władcę, jest nader bardzo przystojnym i interesującym mężczyzną.

- To ty?! Ty mi go sprzedałeś? - krzyknęła nagle, odsuwając się od niego. - Ty zniszczyłeś mi życie!

- Nieśmiertelność wymaga poświęceń, moja droga, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Przede wszystkim, jak czerpać z życia wiele przyjemności, kosztem innych - znów wyciągnął do niej dłoń. - Jeśli pójdziesz ze mną, pokaże ci jak to ma wyglądać. - spojrzał w jej oczy. - Nauczę cię tego wszystkiego od podstaw. Będziesz panować wraz ze mną i rządzić światem magii. - wyszeptał cichym, niskim tonem. - Wystarczy, że chwycisz moją rękę i powiesz "tak". - uniósł brwi do góry z lekkim zniecierpliwieniem poruszał palcami. - Więc?

      Zakłopotana Narcyza spojrzała na Dumbledora, później na Toma i znów na dyrektora szkoły. Nie chciała z nim iść, nie chciała iść z tym całym Czarnym Panem, jak to w zwyczaju go nazywają. Przełknęła głośno ślinę w świadomości, że to będzie najcięższa decyzja w jej życiu...

~*~


- Przecież to się w głowie nie mieści - Victoria zatrzymała się na korytarzu i uderzyła pięścią w zbroje rycerza, stojącą niedaleko niej. Evan Rosier natomiast stał oparty o ścianę i wpatrywał się w nią z wielkim skupieniem, wypisanym na twarzy. Natomiast Severus Snape siedział w kącie i czytał książkę. Nie podobało mu się przebywanie ze starszymi Ślizgonami, no, ale skoro już został na święta w Hogwarcie, to nie miał innego wyboru.

- Uspokój się! Histeryzowaniem niczego nie załatwisz! - odezwał się w końcu brunet i skrzyżował ręce. - Swoją drogą, to już jest przereklamowane. - dodał cicho. Victoria puściła tą złośliwą uwagę mimo uszu.

- Jakbyś nie wiedział chodzi tu o moją przyjaciółkę...

- Jakbyś nie wiedziała, chodzi tu też o moją kuzynkę! - przerwał jej szybko Rosier z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy. - Ja rozumiem, że masz TE dni i hormony ci szaleją, ale nie musisz okazywać tego na każdym kroku. Kogo to obchodzi! - pokręcił głową z irytacją, a Severus cicho zachichotał.

- Jesteś takim idiotą, czy tylko udajesz? - spytała cynicznym tonem. - Bo wiesz, że pięknymi ząbkami i słodkimi oczkami nie zdobędziesz wiele panienek...

- Ciebie zdobyłem. Byłaś najłatwiejszym celem. Wystarczyło uśmiechnąć się i pocałować twoją dłoń i wymiękłaś - teraz zdał sobie sprawę, że przesadził. I to ostro! Spojrzała na niego i zamrugała parę razy oczyma, po czym z miną wojowniczki podeszła do niego i przyłożyła mu różdżkę do gardła.

- Bawisz się w rycerzyka, tak? - prychnęła żałośnie. - Jednakże czegoś ci brakuje. - zmierzyła go wzrokiem. - już wiem, brakuje ci miecza, kotku. - wysyczała jadowicie i odepchnęła go od siebie.

- Nie zapominaj się - chwycił jej rękę i przyciągnął do siebie. - Nie pozwalam ci tak do siebie mówić! - warknął wściekle, a ich spojrzenia zderzyły się. W jego oczach malował się gniew, a w jej bezbrzeżny brak zrozumienia.

- Puszczaj, bo ugryzę - syknęła w akcie desperacji. Na jego reakcje nie musiała długo czekać. Bez zbędnych protestów uwolnił jej rękę z uścisku i nawet teatralnie się ukłonił.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, księżniczko - puścił jej oczko i odwrócił się do Snape'a, by przybić z nim tak zwaną "piątkę".

      Victoria już miała mu się odgryźć kiedy zdała sobie sprawę, że ktoś musi być mądrzejszy i odpuścić. Dlatego też usiadła przy ścianie i zamknęła oczy.

~*~

- Narcyzo, podjęłaś już decyzję? - spytał Tom, wpatrując się w jej oczy.

      Blondyna pokiwała głową. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak pewna swojej decyzji. Czuła, że to co robi jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Zamachnęła się ręką i wymierzyła mu siarczysty policzek, przez co Riddle zachwiał się i o mało co nie upadł. Wtedy na jego twarzy pojawiła się złość. Nie panował nad emocjami, po prostu podszedł do niej i mocno chwycił za ramiona, potrząsając nią.

- Idziesz, ze mną - wysyczał groźnie, mrożąc ją wzrokiem. Ona jedynie prychnęła i wyrwała się z jego uścisku. Ściągnęła po chwili pierścień i podała mu go. - Bierz go i odejdź. Nie chce mieć z tobą więcej styczności! - wycedziła przez zęby. Jego reakcja była oczywiście jasna. Jednym, szybkim ruchem chwycił pierścień do ręki i wtedy stało się coś niezwykłego. Z tarczy tego pierścienia wystrzeliły tysiące białych iskier, które poszybowały w górę i przebiły mgłę, która spowijała Hogwart. Później słychać było szepty i śmiechy i nagle, jakaś magiczna siła odrzuciła Narcyzę na pobliskie drzewo. Przylgnęła do niego tak mocno, że zabrakło jej tchu. Ostatnie co pamiętała to szyderczy śmiech, a później tylko ciemność...

~*~

Otworzyła swoje zmęczone oczy i rozglądnęła się uważnie po pomieszczeniu. Zorientowała się, że leży na czymś bardzo twardym i niewygodnym. Na początku myślała, że znajduje się w jakichś lochach, tego całego Toma, ale po głębszym zbadaniu terenu zorientowała się, że znajduje się na biurku w gabinecie dyrektora.

- Albusie, obudziła się! - spojrzała przed siebie i ujrzała Minerwę McGonagall. To wszystko było naprawdę dziwne.

- Dobrze, Minerwo. Zostaw nas samych - kobieta pokiwała głową i po chwili wyszła, zamykając starannie za sobą drzwi. Narcyza energicznie podniosła się na łokciach i wstała z biurka.

- Co stało się potem? - spytała po chwili i wygładziła swoją sukienkę.

- No cóż. Wszystkie szczęśliwe wspomnienia Toma rozpłynęły się w powietrzu, przez co uczyniły go zimnym człowiekiem, bez krzty zrozumienia. Zaprzysiągł zemstę, dlatego będziesz musiała się mieć na baczności - odpowiedział spokojnym tonem patrząc na swojego feniksa, który niedawno odrodził się z popiołu.

- A co z pierścieniem?

- Pan Malfoy i pan Rosier zniszczyli go. Wystarczyło parę silniejszych zaklęć i z pięknego niegdyś pierścienia, został jedynie mały, niebieski diamencik - dyrektor sięgnął do kieszeni i wyjął z niego małą, kwadratową paczuszkę i podał ją Narcyzie. - Tu pani go znajdzie, ale proszę otworzyć wtedy, gdy będzie pani naprawdę potrzebny. - dodał z lekkim uśmiechem.

- To świstoklik? - mocno ścisnęła pudełeczko w dłoni.

- To coś, czego pani najbardziej potrzebuje - powiedział tajemniczo i zasiadł za biurkiem. - proszę iść do swoich przyjaciół i oznajmić im, że nic się pani nie stało.

- Dziękuję panie dyrektorze - kiwnęła lekko głową i ruszyła do wyjścia. Gdy nacisnęła klamkę usłyszała za sobą jeszcze głos mężczyzny:

- Niech pani nie dziękuje mi, a siostrze. Ona zadbała o wszystko. - odparł spokojnym tonem. - Bellatrix chciała też, by przyjechała pani na święta do rodziców... - zaczął. - oczywiście wraz ze swoimi przyjaciółmi. - dodał pospiesznie.

- Tak, myślę, że święta w domu rodzinnym dobrze mi zrobią. Wesołych świąt, panie dyrektorze. - wyszła z gabinetu i pokierowała się w stronę lochów.

~*~
 Wypowiedziała hasło i portret Salazara Slytherina odsunął się, ukazując dziurę prowadzącą do pokoju wspólnego. Weszła tam pewnym krokiem, a paczuszkę schowała do kieszeni. Gdy stanęła przed swoimi przyjaciółmi, którzy siedzieli pogrążeni w ciszy na kanapie, od razu zerwali się z miejsca i rzucili się na nią, po kolei. Victoria, Evan, nawet Snape. Na końcu podszedł do niej Lucjusz Malfoy. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, by potem paść sobie w ramiona. Pocałował ją w policzek i mocniej otulił swoim płaszczem.

- Bardzo się o ciebie bałem - wyszeptał jej do ucha. - Nawet nie wiesz co przeżywałem...

- Mogę się domyślić - pogłaskała go po włosach. Nic w tej chwili ją nie obchodziło. Chciała teraz mieć przy sobie Lucjusza za wszelką cenę. Potrzebowała czyjejś bliskości, a on idealnie umiał jej, ją zapewnić.
Potem lekko zarumieniona odsunęła się od niego i odchrząknęła.

- Mam dla was wszystkich niespodziankę - powiedziała z uśmiechem i spojrzała na nich. - Pakujecie się i jeszcze dziś jedziemy do domu moich rodziców...

- Ale Cyziu, sama mówiłaś, że... - zaczęła Victoria, jednakże nie dane było jej dokończyć, ponieważ blondyna szybko machnęła ręką.

- Wiem co mówiłam, ale mam dług wdzięczności u jednej bliskiej mi osoby... - spojrzała na swoje dłonie. -  I muszę go spłacić. - po tym już nikt nie wypowiedział, ani słowa, tylko posłusznie spełnili prośbę Narcyzy i rozeszli się do swoich dormitorium, by się spakować. Lucjusz uśmiechnął się do niej i zniknął na schodach zaraz za Evanem. Cyzia, jedynie pokręciła głowę i szczęśliwa opadła na fotel, by ogrzać się przy kominku.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Mam słabość do tego gifa i do cioci Polly też. ♥♥

9 komentarzy:

  1. Co do gifa - nie pokazuj tego Oli, bo Ola niektóre rzeczy może wykorzystać. ;> Och, zmieniłaś tego słonia, na Esme! Dziękować, mój to wielki Miśku! Ahaha, tak, tak... Lucjusz ma gęstą czuprynkę... CO?! XD
    Rozdział zaje... fajny, wiesz to, ja to wiem, oni wiedzą, wszyscy wiedzą, wszyscy japę cieszą! No to co? Kaczy dens Dambiego i Cyzuchny? xd
    Tak w ogóle, jeżeli mowa o Dambi, to co on tak głaszcze Miniusie? W ogóle co to oznaczało, że Horacego nie ma, więc dlatego? Michu! Masz mi to wyjaśnić, no! Zapamietaj, bo inaczej miotłą dostaniesz!
    Ostatni akapit... nie, nie akapit! Jak to było... no, neiważne! Przy końcówce się uśmiechałam. <3 Liczę na małe bzy... spotkanie pomiędzy panem Lucjuszem Malfoyem a panną Narcyzą Black. AHAHAHHA! Żartuję! Ty wiesz, co ja mam na myśli. ;p
    Mrau, kotku, mrau! <3 ;> Zamawiam Toma! O tak, nikt nie ma prawa go sobie zabrać, a ja już do cholery nie wiem, co piszę! Merlinie, ratuj!
    Ostatnie pytanie: po co zniszczyli taki ładny pierścionek? Nie ogarniam... Mogli go dać mi, jak go nie chcieli, nie? Proste! xd
    No to co, Michalin, kicusiu mój mały! Czekam na następny rozdział i buziaczki! CMOK, CMOK, CMOK! ;*** <------ nawet 3 gwiazdeczki są, no patrz! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!<------Inteligentne rozpoczęcie wypowiedzi.
    Na Merlina! Na Helenę! Na Rookiego! JHNJMKLOJIOHUB [kolejny fragment wypowiedzi świadczący o mojej inteligencji] co to było?
    Rozdział jak zwykle genialny, cudowny itp.
    Narcyza jest genialna, Tom taki *.*, Drops i Mini są ciekawymi ludźmi :D Co ukrywana Gryfońska profesorka? ;> Lucek...przepraszam...Lucjusz w końcu się ogarną i jest znośny. I taki KOCHANY... Czekam teraz tylko jak Cyzia i Lucek... yhm, them...pierd...zjedzą placki? Nie, jednak nie...
    GDZIE JEST BELLA, ANDZIA, LUB KTOŚ W TYM STYLU??? ;__;
    ŻĄDAM ŻEBY W KOLEJNYM ROZDZIALE POJAWIŁ SIĘ ROKI!!!
    Wiesz gdzie mam pójść żeby Rookoszanizm został uznany za prawdziwą religię?? XDDD
    Buzi, buzi :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic sie nie martw innymi tylko rob swoje bo wychodzi Ci to cudnie ;3
    Lalalalalla Lucjusz sie martwi ;3 kocham czytac jak opisujesz emocje ;0 to magia! *Q*
    Uuuuuuwielbiam McGonagall <333 chwala ci za to, ze ja tu umiescilas <333
    Tyle ode mnie ;3
    Wybacz bledy, tablet :c
    POZDRAWIAM :D

    OdpowiedzUsuń
  4. TO BYŁO BOSKIE. I ja chcę więcej. :D...
    Ech, serio genialnie piszesz *.*
    Jakie to było KOBIECE... XD
    Ja też kocham McGonagall.. :3 Po tym 'Weź sobie ciasteczko, Potter.'
    Przepraszam, że krótko, ale mam masę lekcji.... Erhrrrrrr...
    Do nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No więc ja ten, nom ... *kręci nogą w zmieszaniu*. Nie komentowałam dawno, ale czytałam, mam nadzieję, że wybaczysz to haniebne zaniedbanie. Wybaczysz, prawda?
    To tam powyżej, u góry strony jest genialne. Lucjusz nareszcie zachowuje się tak jak powinien i to jest takie słodkie. Jestem zachwycona!
    Całusy :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tytuł jest dobry, to po pierwsze. c:
    Po drugie: Jej! Ty tak fajnie opisujesz emocje *-*
    Tak jak wszyscy cieszę się z McGonagall, wiesz? C:
    Pisz dalej!
    Pozdrawiam!
    Stacy
    xxx

    P.S
    Zapraszam do mnie na rozdział 20!
    http://hogwart-moimi-oczami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest świetny. Wszystko fajnie opisujesz, podoba mi się to. :D
    Czekam na nn. Weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy jest coś na moje usprawiedliwienie. Przepraszam, że teraz komentuje :c Twój rozdział umilił mi powrotny czas jadąc autobusem do domu :3 Hmm... można to uznać za ważny moment, skoro Narcyza się nie zgodziła to Tom teraz będzie taki bee... zły xd Lucjusz i Narcyza są słodcy *.* Jak on ją wręcz miażdżył w ramionach to ja tylko 'ahh ^.^' :D Pięknie! Skarbie nie pamiętam czy Ci pisałam to już ale masz TALENT. Ogromny, który pozazdrościł by Ci nie jeden czarodziej ♥ To jak opisujesz emocje i uczucia jest bajeczne. Nie każdy radzi sobie z nimi a ty nie masz problemu z tym. Tylko pozazdrościć ;** Bardzo mi się podobało, wręcz nie mogę się doczekać kolejnej dawki emocji w domu państwa Black ;**

    Całuję, Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny. Nie mogę się doczekać następnego. Zainteresował mnie serial, o którym wspomniałaś na początku. Mogłabyś podać mi jakiegoś linka do strony, na której mogłabym go obejrzeć (zależy mi na wersji z polskimi napisami, ewentualnie "czysty" angielski, byle nie lektor)?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*