poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział X "Tajemnica wychodzi na jaw"


Lumos! Nigdy więcej cukru, Sweeney'a i Piratów przed snem! Dlaczego? Bo potem śni mi się Pani Lovett tańcząca na tratwie z naszym Jackiem Wróblem. A później dziwnym zbiegiem okoliczności wylądowałam jako druhna na ślubie Państwa Malfoy, ale ja wam powiem, że to było dziwne, bo przecież z boku stał Draco... OMG do czego jest zdolna moja wyobraźnia? No ja się pytam może ktoś zna odpowiedź? Zapewne za niedługo przyśni mi się Snape z marakasami i krótką hawajską spódniczką... Aw... Za dużo Gambita, oj za dużo... *.* Wiecie tak się jakoś złożyło, że napisałam około 9 stron tekstu. Skąd taka długość? Otóż dlatego, że mam pomysł co do następnego rozdziału, więc nie chciałam go dzielić na części tylko "ubić" to wszystko w jednej notce. Mam nadzieję, że cierpliwie dotrwacie do końca, albo chociaż podejmiecie się próby przeczytania. Moim zdaniem rozdział czyta się dość szybko i starałam się nie robić błędów. Osobiście podoba mi się rozmowa Narcyzy z Druellą, ponieważ sądzę, iż udało mi się oddać w tej konwersacji wszystkie najważniejsze uczucia jakie mają miejsce w tzw. Więzi matki z córką.  W tej rozmowie przelałam swoje najgłębsze uczucia i nie powiem, ale płakałam gdy to pisałam. Naprawdę jakoś teraz mój stan emocjonalny jest w rozsypce. Powiedzmy, iż oddałam jakby małą cząstkę siebie do tego opowiadania. I jestem z tego naprawdę dumna. Podobno rozdział wzbudza różne uczucia z tego co słyszałam. ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ  Belli, dlaczego? Tak po prostu. :*
Tak więc miłej lektury Moi Kochani. Pozdrawiam Cyzia. :**










Hallowen na dobre zagościło w sercach uczniów Hogwartu. W Slytherinie już od rana trwały przygotowania do obchodów tego święta. Klasy pierwsze, drugie i trzecie zajmowały się dekoracjami, a reszta plątała się po pokoju wspólnym bez powodu, przeszkadzając tym młodszym uczniom w pracy. Było dziś pochmurnie i deszczowo. Wszystko zwiastowało potężną burzę. Szczerze powiedziawszy, to nikt nie chciał opuszczać dziś murów szkoły.
Narcyza w dormitorium szykowała się do wyjścia. Dzielnie pomagała jej przy tym Victoria.

-Wybrać liliową, czy lawendową?- Narcyza pokazała Vicki swoje dwie kreacje.

-Hmm… Lawenda jest zbyt wyzywająca, dlatego bardziej preferuję liliową, bo przynajmniej nie rzuca się tak bardzo w oczy- uśmiechnęła się lekko, najwyraźniej zadowolona ze swojej wypowiedzi. Cyzia skinęła głową i machnęła różdżką. Po chwili była już ubrana w liliową suknie za kolana na szelkach i z nie dość dużym dekoltem. Victoria zadbała o lekki, idealny makijaż, nie zbyt rzucający się w oczy, ale dodający uroku.

-A co z włosami?- spytała po chwili blondyna, opierając ręce na biodrach.

-Poczekaj chwilę- Vicki obeszła  ją dookoła, uważnie się jej przyglądając. Black spojrzała na swój złoty zegarek, z którym się nigdy nie rozstawała.

-Jest dziewiętnasta trzydzieści dwie!- pisnęła.

-Och, no dobrze, poczekaj- Vicki chwyciła szczotkę i zaczęła delikatnie czesać włosy Narcyzy. Później zrobiła wokół jej głowy warkoczyk i wpięła we włosy pięknego, dużego, żółtego kwiatka.

-Co to ma być?!- warknęła, a na jej twarzy pojawił się wyraz jawnego oburzenia- Wiesz jak bardzo nienawidzę kwiatków- wycedziła przez zęby.

-On dodaje ci uroku, a poza tym, to narcyz- uśmiechnęła się brunetka, najwidoczniej zadowolona z efektów swojej pracy i dziecinnego wyrazu twarzy swojej przyjaciółki.

-Nienawidzę NARCYZÓW!- wrzasnęła Narcyza. Powieka zaczęła jej nerwowo drgać- Victorio, utrudniasz mi normalne funkcjonowanie!- puściła jej mordercze spojrzenie. Miała ochotę rozszarpać ją na strzępy- Wiesz przecież, że…

-…Nienawidzę kwiatków- dokończyła za nią Vicki i westchnęła ciężko- Zachowujesz się, jak małe dziecko- pokręciła głową z irytacją. Blondyna zacmokała w usta z niezadowolenia i założyła ręce pod biustem. Innymi słowy, strzeliła poważnego focha.

Zapadła cisza. Słychać było jedynie jak krople deszczu atakują szybę, a wiatr nuci smętną melodię. Narcyza udawała wielce obrażoną księżniczkę, zabijającą swoim spojrzeniem Victorie. Ta natomiast, szukała czegoś w szafie, nie zwracając uwagi na grymasy swojej przyjaciółki.

-Spokojnie pani ładna- Victoria przerwała milczenie- Wielkimi krokami zbliżamy się do końca…- wyszczerzyła zęby. Narcyza tylko prychnęła-…jeszcze tylko buty i dodatki- jej oczy zapłonęły żywym ogniem. W tej dziedzinie była niezastąpiona.

-Mamy niecałe trzynaście… nie już dwanaście minut i pięćdziesiąt siedem sekund!- wysyczała wściekle blondyna, mordując wzrokiem swojego kwiatka.

-Masz, weź to - Victoria rzuciła jej czarne szpilki. Cyzia jakoś nie była specjalnie przekonana do tego wyboru. Dokładnie przyjrzała się tym butom, jakby widziała je pierwszy raz w życiu.

-Nie umiem chodzić na szpilkach- wycedziła przez zęby a na jej policzkach pojawił rumieniec.

-Nic się nie martw- Vicki poklepała ją po ramieniu- nauczę cię- uśmiechnęła się ciepło.

-Zapewne- wymruczała Narcyza.

-Mamy…- brunetka spojrzała na zegarek blondyny-… dziesięć minut- dokończyła nadal z bananem na twarzy.

-To się nie uda!- opadła na łóżku i zwiesiła ręce. Z jej gardła wydarł się jęk bezsilności.

-Urządzimy przyspieszony kurs chodzenia na szpilkach. Ja ci pomogę- puściła jej oczko- A teraz ubieraj je, księżniczko- nakazała.

Po chwili Narcyza ubrała szpilki i stanęła na środku pomieszczenia, chwiejąc się niebezpiecznie na boki.

-JAK MOŻNA W CZYMŚ TAKIM CHODZIĆ?!- żachnęła się.

-Cicho! A teraz przejdź się po pomieszczeniu- Victoria, natomiast siedziała na krześle z nogą założoną na nogę i dyrygowała swoją przyjaciółką. Narcyza zacisnęła zęby i pięści i cierpliwie spełniała polecenia swojej przyjaciółki. Przeszła cały pokój wzdłuż i wszerz i dopiero wtedy, Vicki uznała, że jej nauki dobiegły końca.

-Och jesteś taka piękna- w oczach brunetki pojawiły się łzy.

-Dzięki tobie- uśmiechnęła się ciepło Narcyza.

-Idź już, bo się spóźnisz- rzuciła się na szyje swojej przyjaciółce- Jesteś taka piękna- pocałowała ją w policzek. Tuliła ją tak mocno, przyciskając do siebie. Na początku Narcyzie to nie przeszkadzało, ale potem poczuła, że robi jej się słabo.

-Em… Vicki- brunetka nie reagowała, tylko nadal mruczała coś pod nosem- Udusisz mnie- wychrypiała czując jak żebra wbijają jej się w  płuca.

-Wybacz- odsunęła się, a na jej twarzy pojawił się rumieniec. Zawstydziła się lekko.

-Dobra mam minutę- westchnęła i zaczęła nerwowo strzelać palcami- Opowiem ci wszystko ze szczegółami jak przyjdę- uśmiechnęła się, po czym ubrała na siebie swój ulubiony czarny płaszczyk oraz chwyciła do ręki szary parasol stojący przy szafie. Rzuciła Victorii ukradkowe spojrzenie i wyszła.

~*~

Była cała zdenerwowana i spięta. Tyle razy była na rodzinnych kolacjach, ale tym razem czuła dziwny niepokój w środku. Szła przez pusty korytarz, oświetlony jedynie przez smętne pochodnie. Ciągle słychać było jakieś szmery, żałosne i przerażające wycia. Czuła, że  przykuwa uwagę wszystkich obrazów widniejących na ścianach. Kurczowo trzymała ręce zaciśnięte na parasolce. Cała trzęsła się ze strachu. Miała przeczucie, że ktoś za nią jest. Wiedziała to, ale bała się odwrócić. Przełknęła głośno ślinę i poczuła niemiły ucisk w żołądku. Jej serce wykonywało z dwieście uderzeń na minutę. Pragnęła jak najszybciej wyjść z tego budynku. Kamień spadł jej z serca, gdy dotarła do mosiężnych drzwi wejściowych. Chwyciła za klamkę i odetchnęła wreszcie świeżym powietrzem. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Szybko wyszła i schowała się pod parasolem. Udała się na błonia, w umówione miejsce. On już tam był. Siedział na ławce, ubrany w czarny garnitur i szaro-zielony krawat. W ręce dzierżawił srebrną laskę, zakończoną głową węża. Wyglądał na zdenerwowanego i spiętego, tak jak ona przed chwilą. Na jego twarzy malowała się złość, jak i bezsilność. Gdy ją zobaczył raptownie wstał. Stali wpatrzeni w siebie.

-Choć pod parasol, bo zmokniesz i się rozchorujesz- odezwała się pierwsza.

-Z cukru nie jestem, więc się nie roztopię- uśmiechnął się lekko, jednak nadal czymś się zamartwiał- Wiesz… i tak przydałoby mi się porządne lanie- dodał i spojrzał w niebo z zamkniętymi oczyma.

-Dlaczego tak mówisz?- nie mogła patrzeć jak deszcz moczy jego piękne, blond włosy oraz na pewno drogi garnitur, więc podeszła do niego i „podzieliła” się z nim parasolką. On tylko na nią spojrzał, a ona się uśmiechnęła.

-Za niedługo sama się dowiesz- westchnął ciężko.

-Lucjuszu, przerażasz mnie- wyszeptała. Poczuła jak jej ciało przechodzi dreszcz i jak dostaje gęsiej skórki, ale nie ze strachu tylko z zimna. Malfoy przyjrzał się jej dokładnie i zauważył, że ma na sobie sukienkę za kolana i cienki płaszczyk, zapewne z kolekcji wiosennej. Zdjął swoją marynarkę i okrył nią Narcyzę- Zmarzniesz- powiedziała jakby z wyrzutem.

-O mnie się nie martw. Ja sobie poradzę- objął ją (świadomie) ramieniem. Ona nie protestowała, było jej zbyt zimno, więc tylko wtuliła się w niego. Czuła przyspieszone bicie jego serca i ciepło.

-Proszę, powiedz mi, o co chodzi z tym całym sekretem, czy tajemnicą- spojrzała na niego i (nieświadomie) musnęła opuszkami palców jego policzek.

-Zachowałem się bardzo nieodpowiedzialnie. Nasi rodzice powierzyli mi zadanie, a ja nie wywiązałem się z niego- wyrecytował, jakby z pamięci nie patrząc na nią.

-A mogę wiedzieć, co to za zadanie?- z każdym kolejnym pytaniem była bardziej zdezorientowana.

-Nie pytaj mnie o nic więcej. Wkrótce się dowiesz o co chodziło. Mogę Ci przysiąc, że będziesz wściekła- oznajmij, a jego oczy zaszkliły się.

-Skąd takie przypuszczenia?- żachnęła się.

-Rodzice już o wszystkim wiedzą, więc będą starali się Ci to wszystko na spokojnie wytłumaczyć- oznajmił. Blondyna już była gotowa, aby coś powiedzieć, jednakże on położył palec na jej ustach.

Zapadła cisza. Narcyzą targały różne emocje. Zauważyła, że Lucjusz szuka czegoś w kieszeni swojej szaty. Przyjrzała się dokładnie pudełeczku, które trzymał w wolnej ręce, gdy go otworzył, do jej nozdrzy uderzył nieprzyjemny zapach tytoniu. Skrzywiła się lekko, na widok tego świństwa.

-Zapalisz?- spytał i zajął się wyciąganiem papierosa z pudełka.

-Nie dziękuję, nie palę- odpowiedziała dumnie.

-Jak chcesz- tylko wzruszył ramionami. Już po chwili zaciągał się dymem, jakby to dawało mu ukojenie. Oddychał głęboko.

-Długo palisz?- zatkała sobie ręką nos i zakaszlała. Czuła jak to coś wdziera się do jej płuc. Nie rozumiała jak on może to palić.

-Od trzech lat. Odkąd ojciec nauczył mnie palić cygaro- odpowiedział zgodnie z prawdą. Narcyza wytrzeszczyła oczy. Nie wierzyła, że Abrax byłby do czegoś takiego zdolny. Najwidoczniej, stracił już swoje ostatnie szare komórki. Pokręciła tylko głową.

-Minęło już dobre pół godziny, a my dalej stoimy pod tym parasolem- zaczęła się niecierpliwić.

-Tak masz rację- Lucjusz rzucił niedopałka pod drzewo. Odchrząknął, poprawił swój krawat i uśmiechnął się szeroko- Chwyć mnie za rękę- nakazał.

-Ale przecież nie wolno się teleportować na terenie Hogwartu- oznajmiła.

-Wiesz, jak masz specjalne pozwolenie od Dumbledora, to możesz wszystko- zaśmiał się.

-Ciągle mnie zaskakujesz- chwyciła go za rękę i zniknęli.

Z dość głośnym pyknięciem zmaterializowali się na ulicy Grimuald Place zaraz przy wejściu do budynku. Wzięli głębszy oddech, Narcyza złożyła parasolkę i zostawiła ją przy drzwiach. Lucjusz pociągnął za klamkę i weszli do środka.

Dom Blacków był specyficznym dla otoczenia domem. Jego właściciele raczej nie kwapili się, aby zamontować w nim jakieś porządne oświetlenie. Korytarze były oświetlane przez słabe, zielonawe światło, sączące się ze staroświeckich, srebrnych lamp. Można by, bez najmniejszych sprzeciwów porównać tę rodzinę, do niejakiego Ebenezera Scrooge, głównego bohatera opowieści wigilijnych, bo co jak co, ale na biedę narzekać nie mogą. Świadczy o tym, bogata kolekcja antycznych figurek znanych bogów z mitologii Greckiej, widniejąca na wystawie w głównym holu. Zwiedzającym ten dom po raz pierwszy, może się zwrócić, na widok odciętych głów skrzatów powieszonych na ścianie, tuż przy wejściu do jadalni. Ktoś kto wpadł na ten genialny pomysł, ma naprawdę bardzo dobry gust, albowiem wspaniale jest spożywać posiłek i spoglądać sobie na główkę małego skrzata w tym wypadku „Zgniłka”. Klamki od drzwi, ramy obrazów oraz wielki żyrandol w salonie, były wykonane z czystego srebra, a na ich końcach widniała mała, srebrna główka żmii szykującej się do ataku. Wystrój ten, świadczy o przynależności do Slytherinu przez większość tu zamieszkałych.

Po krótkiej chwili, koło Narcyzy i Lucjusza pojawiły się dwa skrzaty i od razu wzięły od nich płacze i zaprowadziły do salonu. Był on przystrojony w dynie ze wściekłymi wzorkami, świece unosiły się w powietrzu, a fortepian grał jakąś wesołą melodyjkę. Przy barku natomiast, stali ich rodzice. Mężczyźni popijali ognistą, a kobiety zieloną herbatkę. Dopiero po kilku sekundach, zauważyli swoje pociechy i od razu przyszli się z nimi przywitać. Wyglądali na bardzo szczęśliwych.

-Narcyzo, moja droga, podejdź tu- Abrax, ojciec Lucjusza- podał jej rękę i obrócił wokół własnej osi- Ostatni raz, gdy cię widzieliśmy miałaś zaledwie dziesięć lat- uśmiechnął się ciepło.

-Naprawdę się zmieniłaś. Wyrosłaś na jeszcze piękniejszą damę- dodała Daphne- matka Lucjusza. Narcyza się zarumieniła.

-Dziękuję pani również promienieje, a pan nadal przystojny- nie pozostała im dłużna.

Po chwili w salonie pojawił się gęsty, czarny dym. Wszyscy zaczęli kaszleć. Słychać było jedynie upiorny śmiech kobiety.

-Mamo, kominek się zatkał- odparła nadal chichocząc. Wszyscy oprócz Narcyzy byli zaskoczeni.

-Cyziaaa!- wrzasnęła ucieszona od ucha do ucha.

-Och, ty zawsze lubiłaś wielkie wejścia… Bello- Narcyza podeszła do niej i przytuliły się. Obie miały łzy w oczach, nie widziały się od końca wakacji, to była bardzo długa dla nich rozłąka.

-BELLATRIX- zagrzmiała Druella- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zachowywała się jak dzikuska, tylko jak prawdziwa dama?!- wrzasnęła, a kilka obrazów wyszło ze swoich ram, z obawy przed jej gniewem. Dziewczyna machnęła tylko na matkę teatralnie ręką.

-Porwę ją na chwile- uśmiechnęła się, po czym chwyciła blondynę za rękę i zniknęły.

-Lucjuszu, może zechcesz nam powiedzieć o twoich dalszych planach na przyszłość?- zagadnął go Cygnus.

-To ja i Daphne pójdziemy do kuchni, zobaczyć jak idą przygotowania do kolacji- powiedziała Druella i wraz z panią Malfoy wyszły z salonu.

-Z miłą chęcią. Już wszystko sobie zaplanowałem, ale wie pan jak to z planami bywa- poczekał na chwilę, aż pan Black oraz pan Malfoy się wyśmieją i kontynuował:- Na początku odpowiednie wykształcenie, a później…- i tak o to, zaczęła się niekończąca rozmowa na temat przyszłości Lucjusza.

~*~

Bellatrix, wraz z Narcyzą siedziały na łóżku i wspominały przeszłość. Po chwili, z twarzy Lestrange zniknęła cała euforia, a pojawiło się zakłopotanie. Wstała i zaczęła chodzić po pokoju.

-Powiedz Cyziu, jak się czujesz?- uśmiechnęła się ciepło.

-Dobrze, ale coś się stało Bello?- przyjrzała się uważnie siostrze.

-Nic, nic. A on ci to w końcu powiedział?- przystanęła na chwilę i spojrzała niespokojnie w okno.

-Kto i co miał mi powiedzieć?!- niecierpliwiła się coraz bardziej.

-Ahh, czyli Lucjusz nic ci nie powiedział- westchnęła ciężko, nadal patrząc w okno- Wiedziałam!- wrzasnęła nagle i uderzyła pięścią o parapet- Mówiłam matce, że on nie podoła temu zadaniu. Wiedziałam, że obleci go strach. Ja to wiedziałam!- z jej ust wyrwało się soczyste przekleństwo.

-On wspomniał mi dziś, coś o tym, że rodzice powierzyli mu jakieś zadanie, z którego się nie wywiązał. Ale to tylko tyle- wzruszyła ramionami. Na to Bellatrix krzyknęła coś w stylu „HA!”.

-Więc ja będę musiała ci to wyznać- odparła, widocznie ucieszona z tego faktu- A teraz, posłuchaj mnie bardzo uważnie- dodała.

-Zamieniam się w słuch.

-Cyziu, każda rodzina czystej krwi jest ze sobą, w pewnym sensie spokrewniona. I od pokoleń, każda panna przed swoimi narodzinami jest obiecana potomkowi zaprzyjaźnionej rodziny…- mówiła bardzo wyraźnie i powoli-… który urodził się trochę wcześniej od niej. Taka jest wola rodziców. Oni chcą zapewnić swoim pociechą dostatnie życie- dokończyła. Narcyza patrzyła na nią jak na idiotkę.

-Co?! Nic nie rozumiem- zaczęła się denerwować.

-Och Cyziu, Ja tuż przed swymi narodzinami, zostałam obiecana Rudolfowi, co wiązało się z małżeństwem, zaraz po ukończeniu Hogwartu- och, miała nadzieję, że jej młodsza siostra coś zrozumie.

-Po co mi to mówisz?!- oburzyła się, ale powoli wszystko zaczęło się układać w jedną całość.

-Pomyśl, dlaczego Malfoy, nagle zwrócił na ciebie uwagę?- poczuła, że posunęła się za daleko. Nie tak to miało wyglądać. W jej głowie wyglądało to o wiele lepiej.

-Zaraz…- jej głos lekko zadrżał- Bello, czyli ja…i… on… my?- w jej oczach pojawiły się łzy- Małżeństwo- wyszeptała. Lestrange kiwnęła twierdząco głową.

-Czy jest sposób, aby tego uniknąć?- ukryła twarz w dłoniach.

-Wydziedziczenie z domu- rzuciła bezmyślnie Bellatrix- Zapamiętaj sobie, że on nigdy Cię nie pokocha, Malfoyowie nie potrafią kochać- dodała i choć była w pełni świadoma swoich słów wiedziała, że mocno zranią one jej siostrę, ale z drugiej strony lepiej, by o tym wiedziała.

-Skąd możesz to wiedzieć?- wyszlochała.

-W czwartej klasie ja i Malfoy byliśmy, jakby to powiedzieć parą… Ahh.. stare czasy- na to wspomnienie się rozmarzyła.

-Bello, nie pomagasz mi!- warknęła.

-Cyziu nie płacz, bo rozmażesz sobie makijaż. A przecież szkoda tuszu- przykucnęła przy siostrze, wyczarowała chusteczkę i zaczęła wycierać nią łzy blondyny.

-Czyli co mam robić?- bezwiednie opuściła ręce i popatrzyła z nadzieją na siostrę.

-Udawać szczęśliwą i wytrzymać do końca kolacji- poprawiła jej grzywkę- Bez względu na wszystko wiedz, że rodzice chcą dla ciebie jak najlepiej- uśmiechnęła się ciepło.

-Jak wyglądam?- zapytała po chwili, niepewnie Narcyza i wyczarowała sobie lusterko i dokładnie przyjrzała się swojej twarzy. Nawet tona pudru, nie ukryje jej podkrążonych oczu i worków pod oczami. Makijaż Victorii szlag trafił. Wyglądała koszmarnie, a łzy nie ustawały. Bella usiadła przy siostrze i przysunęła się do niej bliżej. Wplotła jej palce we włosy i przytuliła ją mocno, tak jak robiła to, gdy były młodsze.

-Jak gwiazda Cyziu- pocałowała ją w policzek- jak gwiazda- powtórzyła i westchnęła ciężko. Wiedziała, że teraz jej siostra będzie potrzebowała oparcia. Rodzice są za bardzo zajęci sprawami związanymi z domem, który po woli się rozpada i wielu ludzi czyha na jego kupno.

 Po chwili do pokoju weszła pani Black, którą bardzo rozczulił widok sióstr przytulonych do siebie.

-Gotowe?- spytała z uśmiechem, a dziewczyny popatrzyły się na nią- Narcyzo, jesteś przygotowana?- usiadła przy córkach na łóżku.

-Tak mamo- skinęła głową i wytarła łzy ze swoich policzków.

-Myślę, że Bellatrix, niczego nie przekoloryzowała- na te słowa Bella zrobiła minę niewiniątka i wstała. Przeczesała włosy i założyła ręce pod biustem.

-Cyzia jest przestraszona- stwierdziła i znów zaczęła chodzić po pokoju. Tym razem wyglądała jakby nad czymś uparcie myślała i liczyła na palcach.

-Nie masz się czego bać- Druella poprawiła Narcyzie kosmyk włosów spadający na twarz i chwyciła jej dłonie.

-Dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej?- raptownie wstała z łóżka i odsunęła się od matki- Dlaczego kazaliście Lucjuszowi to zrobić, choć wiedzieliście, że nie podoła temu zadaniu?!- patrzyła raz na matkę, raz na siostrę z wyrzutem.

-Wytłumaczymy ci to wszystko po kolacji- uspokajała ją matka.

-Chcę wiedzieć teraz!! Bo inaczej nici z kolacji. Odejdę z domu, tak jak Andromeda- krzyczała, aby wzbudzić wyrzuty sumienia na matce.

-Córeczko, nie podejmuj pochopnych decyzji- Druella podeszła do niej i objęła ją mocno.

-Malfoyowie i Blackowie, znają się od wielu wieków, tak jak było w przypadku Lestrangów. Łączy nas szczególna tradycja, którą na pewno objaśniła ci Bellatrix.

-Czyli mam rozumieć, iż byłam obiecana Lucjuszowi?

-Tak, córeczko.

-A kiedy mieliście mi zamiar to powiedzieć?

-Właśnie dzisiaj- Bella wdała się w dyskusję, ona zawsze musi być w centrum uwagi- Spokojnie Cyziu, Malfoy wie o tym już od trzech lat- zawsze była cyniczna, ale tym razem trochę przegięła.

-Bellatrix!- warknęła Druella i spojrzała z irytacją na córkę- Sprawdź, czy cię nie ma w kuchni!- nakazała.

-Ale mamo- jęknęła błagalnie.

-Już cię tu nie ma!- Bella wywróciła oczyma i już po chwili jej nie było.

-Okłamaliście mnie…- Narcyza czuła się, jakby była w jakimś filmie. Wszystko było teraz takie nierealne, a jeszcze rano wydawało jej się, że będzie to najpiękniejszy dzień w jej życiu. Miała ochotę wszystkich pozabijać. Tak bardzo tęskniła za Bellatrix, a ta ją tak oszukała. Już miała jej dość, wolałaby Andromedę. Zaczęła nawet, w pewnym sensie odczuwać po niej pustkę w swoim sercu. Zawiodła się na wszystkich- Jak mogliście?- wyrwała się matce i podeszła do okna. Patrzyła na wielki ogród, a po jej policzkach, spływały nieustannie łzy. Opadła z sił, była blada, ten stres niszczył ją od środka.

-Narcyzo, każdy w naszej rodzinie zdaje sobie sprawę, z twojego stanu zdrowia. Baliśmy się, że twoje serce może nie przyswoić tylu wiadomości na raz i…- Druella urwała swoją wypowiedź- Miałaś się o tym dowiedzieć zaraz po ukończeniu szkoły, przed samymi zaślubinami- kontynuowała, na to Narcyza prychnęła- ale uznaliśmy, że powinnaś się z tym oswoić, więc zdecydowaliśmy, że dowiesz się o tym na początku szóstego roku nauki.

-No fakt, bo na pewno wtedy, nie zrujnowalibyście mi życia!- wrzasnęła, a w jej głosie można było usłyszeć rozgoryczenie i żal- Pomyśleliście może o mnie? Nie! Zadbaliście tylko, o wasze dobro, a ja się nie liczyłam!- wybuchła, nagle już nie zważała na słowa, zachowywała się jak opętana- A jaka była twoja reakcja, jak się dowiedziałaś, że masz poślubić tatę? Bo na pewno nie skakałaś z radości!

-Pogodziłam się z tym- odpowiedziała spokojnie- Zajęło mi to dużo czasu. Akurat ja dowiedziałam się o tym, jak byłam na piątym roku. Twój ojciec wykorzystał okazję, gdy byliśmy sam na sam w pokoju wspólnym i opowiedział mi wszystko…- mówiła- A ty myślisz, że ja nie przeżyłam szoku?! Też miałam wielkie plany i ambicję, ale poświęciłam to wszystko dla niego, dla Cygnusa i nie żałuję! Mam wspaniałe, mądre i rozsądne córki. I wcale nie jest tak strasznie, jak możesz sobie teraz to wyobrażać! Wcale nie jestem kurą domową, przywiązaną do kuchni, bo prace wykonują za mnie skrzaty domowe! Mogę wychodzić gdzie mi się żywnie podoba i wracać o której godzinie chce! Nie żyjemy w średniowieczu, kiedy to kobiety nie mogły mieć własnego zdania!- już widać, po kim Narcyza odziedziczyła temperament. Jej matka, jak widać, nie byłą również typową szarą myszką. Cyzia nie znała jej od tej strony i wpatrywała się na nią jakby, widziała ją pierwszy raz w życiu.

-A kochałaś ojca?- spytała cicho.

-Szczerze? Nie kochałam, byłam już zakochana w innym chłopaku i to z nim snułam plany na przyszłość. Musiałam z nim niestety zerwać. Och ile nocy przepłakałam z tego powodu, ale wola rodziców, jest ważniejsza od miłości czy szczęścia- łza zakręciła jej się w oku.

-Nie kochałaś, ale go poślubiłaś?- Narcyza zaśmiała się gorzko.

- Nasze małżeństwo, można by rzec było tylko ważne na papierze. Przez pierwsze dni w tym domu, czułam się jak ptaszek w klatce, a Cygnus dokładnie obserwował każdy mój ruch z przymrużonymi oczami. Bałam się go wtedy, ale oddychałam głęboko i powtarzałam sobie w myślach, że kiedyś będzie lepiej. I tak się stało, a wystarczyło tylko, stłuc zabytkową porcelanową wazę prababki Cygnusa- uśmiechnęła się lekko, na to wspomnienie.

-Serio?- spytała z niedowierzaniem.

-Chcesz posłuchać dalszej opowieści?-  na to dziewczyna kiwnęła głową i usiadły na łóżku- Sprzątałam wtedy w domu, a on jak zwykle nie zwracał na mnie uwagi, tylko czytał gazetę. Modliłam się do Merlina, aby mnie od niego zabrał. Zamyśliłam się i nie zauważyłam, jak niechcący stłukłam ręką, właśnie tą zabytkową wazę- przerwała na chwilę, by zaczerpnąć świeżego powietrza- Cygnus wpadł w szał. Zaczął na mnie krzyczeć, że jestem niezdarą do niczego się nie nadaje, nawymyślał na mnie wiele niemiłych słów, ale mnie jakoś to specjalnie nie uraziło. Za pomocą zaklęcia zlepiłam wazę z powrotem, a Cygnusowi opadła szczęka, najwidoczniej zapomniał sobie, o takowym sposobie naprawiania różnych rzeczy. Widać, że było mu głupio. Ja tylko wzruszyłam ramionami i udałam się do sypialni. Spakowałam swoje rzeczy do walizek i zeszłam z nimi na dół. Nie wiedziałam, że twój ojciec może być taki. Stał przy drzwiach i powiedział, że nie pozwoli mi odejść, bo za bardzo mnie kocha. Na początku, nie brałam tych słów na poważnie myślałam, że kłamie, ale gdy mnie pocałował zrozumiałam, że mówił prawdę. Wtedy jakby coś we mnie pękło i po prostu się zakochałam . To było magiczne uczucie i tak oto szczęśliwi jesteśmy do dziś- dokończyła. Narcyza, jeszcze przez chwile była w szoku. Wpatrywała się w matkę z otworzonymi ustami. Gdy już do siebie doszła zapytała:

-I właśnie wtedy go pokochałaś?- na to, matka twierdząco pokiwała głową- Mogę wiedzieć ile czasu ci to zajęło?

-Około czterech lat- odparła smutno matka. Narcyza wstała i poprawiła swoją sukienkę.

-Hah, myślałaś, że opowiesz mi tą historię i będzie po sprawie?- prychnęła. To zraniło Druellę, choć jej córka miała prawo się tak zachować.

-Nie, wcale nie! Kochanie…

-Zniszczyliście mi życie. Wszyscy zniszczyliście mi życie!- krzyknęła. Znowu do jej oczu napłynęły łzy.

-Narcyzo, uspokój się proszę!- Druella chciała objąć swoją córkę, ale ta z impetem odtrąciła jej rękę.

-Nie mamo! Już nie ma tej słodkiej Narcyzy, która zgadzała się na wszystko! Która tańczyła, jak jej zagrali- zacisnęła pięści w akcie bezsilności- Jest teraz młoda kobieta o wielkich horyzontach z planami na przyszłość!- dokończyła dumnie. Wytarła dłońmi swoje łzy i dumnie uniosła głowę.

-Córeczko, ja wiem, że teraz możesz być na nas zła, ale potem zrozumiesz, że robimy to dla twojego dobra.

-Chyba dla waszego dobra. Odeślecie mnie z maleńkim posagiem do tego Malfoy Manor i będziecie mieli mnie z głowy. Tak samo było z Bella, prawda? Ona też nie kochała i nadal nie kocha Rudolfa. Owszem lubi go, ale to nie miłość! Zastanawiałaś się, jak ona czuła się po tej całej farsie? Może nie okazywała tego na zewnątrz, lecz w środku na pewno nie zgadzała się na to- wreszcie miała okazje wykrzyczeć całą swoja złość jaka wzbierała się w niej odkąd przekroczyła próg tego domu.

-Proszę uspokój się- w oczach Druelli zabłysnęły łzy. Westchnęła smutno. Teraz Narcyza zrozumiała, że zbyt pochopnie naskoczyła na matkę. Dopiero teraz, dotarł do niej sens słów, wypowiedzianych przez nią.

-Przepraszam- wyszeptała i podeszła do matki. Palcem wytarła jej łzę i spojrzała w jej oczy- Tak bardzo cię przepraszam, mamusiu- przytuliła się do matki i zaczęła szlochać. Kobieta objęła ją mocno ramieniem i pocałowała w czubek głowy.

-Moja mała córeczka, moja mała Cyzia- zaczęła głaskać jej włosy- Wiem, że to wszystko nie wyszło tak, jak powinno. Lucjusz miał ci to powiedzieć, ale niestety dowiedziałaś się tego od Bellatrix, co musiało być dla ciebie jeszcze większym szokiem. To wszystko dzieje się za szybko. Tak ja wiem kochanie, ja wiem, że minie sporo czasu zanim się z tym pogodzisz- kołysała ją lekko w swoich ramionach. Mówiła do niej swoim aksamitnym, ciepłym głosem, co momentalnie ją uspokoiło- Życie składa się z podejmowania różnych decyzji i wyborze drogi, jaką będziemy potem kroczyć w dorosłość. Życie to nie film, w którym zawsze bywa szczęśliwe zakończenie. W prawdziwym życiu, musisz sobie na nie zapracować. Jeszcze wylejesz morze łez, zapewne wiele razy się załamiesz, aby znów się podnieść. To właśnie szara rzeczywistość, otaczającego nas świata- Narcyza nie wiedziała, skąd jej matka bierze takie sentencje życiowe, ale była jej za nie wdzięczna.

-Wiesz mamo…- blondyna spojrzała na nią i uśmiechnęła się lekko- Zrobię to dla ciebie. Zapamiętaj tylko i wyłącznie dla ciebie, wytrzymam to piekło. Bo kocham cię najbardziej na świecie- pocałowała ją w policzek. Po chwili do pokoju weszła Bella (tym razem przez drzwi) i odchrząknęła.

-Pytają się, kiedy zejdziecie na kolacje- odparła.

-Już schodzimy- powiedziała uśmiechnięta pani Black. Narcyza odsunęła się od niej i przeczesała włosy, krzywiąc się przy tym niezmiernie.

-Zanim przystąpimy do kolacji, chcę zamienić parę słów z Lucjuszem. Dosłownie krótka wymiana zdań- zwróciła się do mamy- mogę jeszcze przedłużyć rozpoczęcie tej maskarady na pięć minut?- uśmiechnęła się jakby cynicznie, ale jej matce to jakoś nie przeszkadzało.

-Oczywiście moja droga- uśmiechnęła się. Po tych słowach, Narcyza skinęła głową i ruszyła do wyjścia. W drzwiach wyminęła Bellatrix i nawet nie raczyła obdarzyć jej jakimkolwiek spojrzeniem. Może zachowała się trochę obojętnie w stosunku do siostry, ale jakoś nie miała wyrzutów sumienia. Jej duma nie pozwalała jej na to. Nie pozwalała zniżyć się do takiego poziomu.
Gdy zeszła w końcu na dół wytarła łzy i wygładziła sukienkę. Na jej twarzy zagościł sztuczny uśmiech. Zaraz po wejściu do salonu podeszła do panów, którzy stali przy kominku i rozmawiali w najlepsze o najnowszym odkryciu Nicolasa Flammela oraz o tym, że daleka ciotka Lucjusza urodziła niedawno czworaczki. Wsunęła swoją rękę pod ramie Lucjusza. On czuł, że coś jest nie tak, a jego przeczucia, potwierdziły jej paznokcie wbijające się w jego skórę. Przygryzł dolną wargę, aby nie syknąć z bólu. Narcyza odczekała, aż panowie się wyśmieją i zapytała się ich, czy może porwać na chwile Lucjusza. Ci skinęli twierdząco głowami i młodzi wyszli na dwór. Szli w ciszy dopiero, gdy dotarli do ogrodu blondyna przemówiła:

-Już wszystkiego się dowiedziałam- spuściła głowę w dół. Znowu poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Była taka bezradna.

-Cyziu… ja bardzo cię przepraszam- podszedł do niej i chciał dotknąć jej dłoni, ale ona zrobiła doskonały unik.

-Nie dotykaj mnie- syknęła i spojrzała na niego wściekle- Och, jako mogłeś mi tego nie powiedzieć?!- krzyknęła z wyrzutem- Wyszłam na kompletną idiotkę- szepnęła sama do siebie.

-Narcyzo, nie powiedziałem ci tego, bo nie chciałem psuć twojego szczęścia- podszedł do niej. Tym razem udało mu się chwycić jej twarz w dłonie i otrzeć kciukami jej łzy- Strach mnie obleciał… Wtedy na wieży, pamiętasz jak rozmawialiśmy na temat tego, że mielibyśmy być małżeństwem… Pamiętasz? Wtedy właśnie myślałem, że dotrze do ciebie ta treść, to co chciałem ci poprzez tą rozmowę przekazać- spojrzał w jej załzawione oczy.

-Moje życie to jedno wielkie kłamstwo- uśmiechnęła się kpiąco- Wszyscy wokół mnie… Ci których kochałam, Ci na których mi najbardziej zależało oni… Oni przez wiele lat mnie okłamywali- wyrwała się od niego i odeszła kawałek. Usiadła na pobliskiej ławce i westchnęła ciężko.

-Nie mów tak, Cyziu- nie dawał za wygraną. Podszedł do niej i uklęknął przed nią- Wiem, nic mnie nie usprawiedliwia, nic nie usprawiedliwia mojego zachowania- po jego policzku spłynęła pojedyncza łezka, którą Narcyza szybko otarła- Teraz z całego swojego serca, proszę Cię o wybaczenie- chwycił jej dłonie i pocałował. Położył głowę na jej kolanach i zaczął płakać. Pierwszy raz w życiu, dziewczyna widziała go w takim stanie. Narcyza nie wiedziała co ma robić, nieświadomie pogłaskała jego włosy, a następnie ręką podniosła jego głowę, aby spojrzeć mu głęboko w oczy. Naprawdę było mu przykro, naprawdę żałował, jednakże sam fakt, że dowiedziała się wszystkiego od siostry, jej wystarczył.

-Lucjuszu…- zaczęła, ale on jej przerwał.

-Proszę wybacz mi. Obiecuję, że jeśli to uczynisz, już nigdy więcej cię nie zranię, ani nie oszukam. Obiecuje, przysięgam na własną matkę, na własne życie- mówił to z takim przejęciem, że Cyzia poczuła w środku niemiły skurcz w żołądku. Coś kazało jej być twardą i utrzymać pokerową twarz.

-Nie, już nigdy więcej mnie nie zranisz, ani nie oszukasz- uśmiechnęła się lekko. Lucjuszowi kamień spadł z serca, gdy ujrzał jej uśmiech, ale to co miało nastąpić za chwile, było dla niego ogromnym szokiem- Bo nigdy więcej, ci na to nie pozwolę. Słyszysz- chwyciła kołnierzyk jego płaszcza i szarpnęła nim z całej siły- Nie wybaczę ci tego! Nie zapomnę! A to, za wszystkie moje cierpienia, których mi przysporzyłeś- z całej siły oberwał w policzek. Syknął z bólu. Narcyza wykorzystała tą okazję i wstała. Jeszcze raz spojrzała na swoje dzieło, a mianowicie swoją dłoń idealnie odbitą na jego policzku. Zaśmiała się cicho i ruszyła w stronę domu. Czuła się inaczej. Już wszystko przestało ją obchodzić, miała gdzieś kolację i tą cała wolę rodziców. Widocznie, wystarczyło się na kimś wyżyć. Po chwili poczuła jak Lucjusz chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Szarpała się, chciała uderzyć go jeszcze raz, ale on był szybszy i mocno chwycił jej dłoń.

-Nie pozwolę, się tak traktować- warknął, a w jego oczach pojawiła się złość- Człowiek popełnia błędy. Wydaje mi się, że za swój już dawno odpokutowałem- dodał nadal trzymając ją mocno. Mocniej zacisnął palce na jej nadgarstku a ta jęknęła z bólu, ale nie poddała się. Sztyletowali się spojrzeniami.

-Puszczaj mnie idioto!- wyrywała się, szarpała, próbowała go od siebie odepchnąć, ale na marne- Masz mnie puścić, w tej chwili. To ja tu jestem pokrzywdzona, a nie ty! Słyszysz, masz mnie…- nie dokończyła, bo Lucjusz zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Jeszcze przez chwilę wierzgała w jego sidłach i powstrzymywała się, aż w końcu oddała pocałunek. Lucjusz wiedział, że to zawsze załatwia sprawę. Wystarczył tylko pocałunek, jednakże nie pomyślał o tym, że Narcyza, dawno rozgryzła jego taktyki. Po chwili poczuł ból w dolnej wardze i smak krwi. Ta mała diablica go ugryzła, na co on zareagował spontanicznie i ją puścił.

-Ze mną, się nie zadziera!- wytarła sobie usta dłonią- Samymi pocałunkami, prezentami czy błaganiami niczego nie osiągniesz- pobiegła w stronę domu. Jej serce biło, jak oszalałe. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Czuła niemiłosierny ból w klatce piersiowej, jakby coś paliło jej płuca. Oddychała ciężko, biegła ile sił w nogach, ciągle oglądała się za siebie. Widziała jak Malfoy za nią biegnie, więc przyspieszyła. Zaczęła kaszleć, a oczy zachodziły jej mgłą. Nawet na początku pomyślała, że to może być już koniec. Wpadła do salonu z impetem, czym przykuła uwagę wszystkich tam zebranych- ŻADNEGO ŚLUBU NIE BĘDZIE- wykrzyczała resztkami sił. Obraz przed jej oczyma stawał się coraz bardziej zamazany, w uszach buzowała jej krew, informacje i głosy docierały do niej w zwolnionym tempie. Słyszała jak Bellatrix coś do niej mówi, jak przerażona próbuje ją ratować. Tak samo pozostali, próbowali ją czymś ocucić, jednakże na próżno, już nie kontaktowała ze światem. Upadła na szafkę, czym stłukła parę drogocennych filiżanek. Później osunęła się na podłogę. Zamknęła oczy i już po chwili widziała tylko ciemność…

23 komentarze:

  1. O Mój Boże, O Mój Boże, O Mój Boże ! *-*
    Było warto na to czekać *-*
    Rozdział jest C.U.D.O.W.N.Y. *=*
    Nawet nie ma się co o to kłócić, widać, że bardzo się w niego wczułaś!
    Jest świetny, no i jeszcze ta długość! <3
    WSPANIAŁY *u*
    Oby takich JAK NAJWIĘCEJ!
    A co do twoich snów ...
    Hahahahahahahaha! xD
    Wyobrażam sobie te piękne widoki i muszę ci powiedzieć, że Snape w spódniczce z trawy wydaje się kuszący xDDD
    Umarłam jak o tym czytałam, UMARŁAM XDD
    Pozdrawiam i życzę dużo, Dużo, DUŻO, DUUUUUŻO weny,
    Stacy Malfoy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jej dziękuję, aż się zarumieniłam. :3
      Buhahahaha moje sny?... Może powinnam wybrać się z nimi do Sybilly, by coś poradziła. xD Też tak uważam, że Snape w spódniczce wydaje się kuszący. ^^
      Pozdrawiam Cyzia. :*

      Usuń
  2. będziesz coś jeszcze chciała .. będziesz coś chciała .. zero podziękowań ... zapamiętam to sobie .


    Alan watching you ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omnomnomno nie fochaj się tak. Przecież wiesz, że Cyzia ma sklerozę. :3

      Usuń
  3. O matko *.*
    Najpierw poraziła mnie porażająco długość.
    Wyjątkowo długo czytałam, ale było warto :"D
    Zgadzam się ze Stacy - świetnie go napisałaś, na pewno "żyłaś" z bohaterami pisząc to ♥

    Hahaha, co ty chcesz od Sevcia w spódniczce z trawy ja się pytam?
    Kuszący widok XDD

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :* Hah to był raczej jednorazowy "skok" z tą długością. Nie będę pisała takich długich rozdziałów, bo bym Was zanudziła. :D
      Oj tak Sevciu jest kuszący. xD

      Usuń
  4. No i cóż ja mogę dodać?
    Długość rozdziału taka, że aż miło się czytało.
    Naprawdę świetna notka, ja jestem pełna podziwu dla Twojej osoby :D
    *aplauz*
    *owacje na stojąco*
    Ej, no co? Ja tam bym chciała Sevcia w spódniczce z trawy.
    Nie wróć, ja bym go chciała bez tej spódniczki :D
    A Gambit był piękny - oglądałam. CUDO, CUUDO! :D
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało. :3
      Gambit był cudny *.* haahahhaahah śmiałam się jak głupia, gdy go oglądałam. ^^
      Pozdrawiam :**

      Usuń
  5. Taak, Alan z Gambita był kuszący ale nagi ^^
    Rozdział Cudowny, kochana masz talent!
    Długo czytałam bo aż 15 minut! o.O
    Cyzia świetna i ta końcówka! Biedak, że tak od niej oberwał, biedaczka, że zemdlała.
    Biedna mama bo taki ochrzan. Płakałam przy jej rozmowie! Ach...
    Nowa notka:
    because-never-look-back.blogspot.com

    Weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co z tego, ze był nagi? :D Weź mnie tak nie przechwalaj. xD 15 minut? Och, aż tak długo? Omg do czego ja Was zmuszam... Toż to zbrodnia. Nie no idę się zrzucić z Wieży Astronomicznej... xD
      Płakałaś? Ja jak to pisałam też miałam łzy w oczach. No ale cóż mamusi się należało po części... Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. OMH OMH OMH!! *-* AŻ BRAK SŁÓW! <3333 przede wszystkim chciałam Ci bardzo podziękować za dedykacje i to jeszcze do takiego GENIALNEGO I BOSKIEGO ROZDZIAŁU :*** nie zasługuję xD ja naprawde nwm co pisać tak mnie zatkało z wrażenia <3333 xD chce mi sie ryczeć ( bo słucham les mis i przez to że Cyzia jest taka biednac;cc) i chce mi sie śmiać jak wariatka xD haha :D tez mam takie sny po oglądaniu tych filmów :D np śnił mi sie Czarny Pan który ścigał mnie na traktorze xD i lubisz też Piratów?? To jesteśmy na serio podobne :D :* i jeszcze te psychiczne sny xDno cóz trzeba po prostu zalożyć zakład fryzjerski w przyszłości :D :D :D dobra bo odbiegam od tematu xd rozdział mnie normalnie tak urzekł *-* <333333 ta rozmowa Cyzi z mamą pełna uczuć _3 w życiu bym nie pptrafiła tak napisać! I Bella... Ach BELLA!!! XD jaką radość mi sprawiło pojawienie sie jej <333 i normalnie dostane chyba teraz deprechy xd Ty opisujesz Bellę sto razy lepiej niż ja!! Ja sie teraz wstydze pisać xD daj troche swojego talentu ;D i biedna Cyzua straciła przytomnosc ;(( tak mi jej szkoda :(( umieram z ciekawości co dalej więc pisz szybko! :*
    sorry za taki długi komentarz xD ogólnie to sie dziwie bo jestem z tel xD ale miałas racje co do tej muzyki :D słucham les mis i od razu wena przychodzi xD^^^
    pozdrawiam i życze duuuuuuuuyużo weny :* :D
    twoja Bella
    ps xD
    try the priest! :D odwala mi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha umrzyłam jak zobaczyłam Twój komentarz. *.* Chciało Ci się, aż tyle pisać? Nie masz za co dziękować. Po prostu zawsze Twoje dłuugie komentarze dodają mi otuchy i sprawiają, że od razu poprawiają mi humor. :** Les mis było boskie, ale ja śmiałam się jak głupia przy "Master of the house" hahhaha Helenka była tam genialna. Omg... Twoje sny biją moje na głowe. xD Jeszcze nie miałam, aż tak twórczego snu jak Twój. Taak piratów kocham chyba od 6 lat. <33 Zakład fryzjerski? Jestem za, och klienci będą zapewne zachwyceni. xD No jakże bym Belli nie mogła umieścić w tak ważnym wydarzeniu? xD Co do opisu naszej Lestrange to Ty jesteś niezastąpiona i to raczej ja chciałabym mieć taki talent jak Ty. :** Cyźka się wyliże jak zawsze.^^ Kocham takie komentarze!! <3 Och wena się przyda. Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam :***
      PS: nie masz może poety, albo czegoś w tym rodzaju? Ksiądz ma za dużo tłuszczu. :D

      Usuń
    2. hahah :D rozwalasz :D a propo snów: śniło mi sie jeszcze kiedyś, że jadłam pączki z tym piratem, któremu ciągle wypada oko a potem przyszła Lucy i goniła mnie z plastkowym nożem xDD I tak, Twoje sny są lepsze :D:D <333
      Mam jeszcze sędziego^^ i Lucy xDD

      Usuń
    3. Jak ja lubię tego pirata. Taki głupek z niego, ale fajny. xD OMG plastikowym nożem? Hahahaahahhaa... Masz sędziego?! :o Poluje na niego od dłuższego czasu. ^^

      Usuń
  7. Żeby przeczytać to dzieło musiałam je podzielić na trzy: w szkole, u koleżanki i u drugiej koleżanki. ;d Mój głupi komputer nie działa i idzie do naprawy, przez co cierpię. ;/
    Dobra, dobra... nie będę się nad sobą użalać, tylko napiszę, co myślę o rozdziale, a więc:
    Zajebisty moment: ,,Nienawidzę NARCYZÓW!" - powiedziała Narcyza. ^^ Nie wiem czemu, ale nadal chcę mi się z tego śmiać. ;d
    Rozmowa Cyzi i matki wzruszyła mnie dogłębnie. Rozpłakałam się. Pomimo tego, że Narcyza to fikcyjna postać, to z pewnością zazdroszczę jej, że matka daje jej tyle czułości i zrozumienia. To niesamowite!
    Wciąż zastanawiam się, czy ten płacz Lucjusza miał wzbudzić w Narcyzie winę, czy był prawdziwy.
    Niesamowicie się czytało ten rozdział. Potrafisz wprowadzić czytelnika w rozterkę i sprawić, aby płakał. Podziwiam takich ludzi, pisarzy. Składam ci hołd! ;*
    Pozdrawiam, Esme. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna... Przez mnie musiałaś się tak męczyć... Ahh znam ten ból, mój zapewne też za niedługo pójdzie do naprawy, czego nie przeżyje. :c Ahaha też jakoś się śmiałam, gdy pisałam to zdanie.
      A mnie zatkało. Nie wiedziałam, że ktoś może się popłakać czytając mój rozdział. Dziękuje za tak miłe słowa, które dodały mi motywacji. :*** Jeszcze raz dziękuję i obiecuję, że w najbliższym czasie nie będzie wyciskacza łez. Na razie nie będzie... Pozdrawiam Cyzia. <3

      Usuń
  8. Uwielbiam twojego bloga a rozdział jest genialny. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Masz talent dziewczyno. Pozdrawiam Rolina :)

    OdpowiedzUsuń
  9. http://sevmionelove.blogspot.com/2013/05/rozdzia-50.html
    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę szczerze przyznać, że Cię nie znoszę. Przez Ciebie i Twojego bloga cały wieczór przeznaczyłam na siedzenie przed komputerem i czytanie Twojego bloga!
    Ta historia niesamowicie mnie wciągnęła, nie można się oderwać! Czekam na ciąg dalszy.
    A jeśli lubisz też potterowe filmy - zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bella jest cztery lata starsza od Lucjusza, więc kiedy była w czwartej klasie, raczej nie mogli być parą.
    Zadziwia mnie temperament Narcyzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowling sama kiedyś nadmieniła o tym, że w latach szkolnych Lucjusz i Bellatrix mieli do siebie słabość. W zasadzie po Lucjuszu można się i tak wszystkiego spodziewać. Hormony i te sprawy :)

      Usuń
  13. Genialne. Masz talent. Tak obrazowo oddałaś emocje Narcyzy. Pięknie opisujesz. :) <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*