Ten rozdział dedykuję mojej koleżance z ławki, która się zowie Karolcia^^ (anthony). Maltretowała mnie już od dłuższego czasu i robiła mi spam, abym ten rozdział zadedykowała jej, ponieważ siódemka ma dla niej szczególną wartość i jest naprawdę bardzo ważnym elementem w jej życiu i ma do niej ogromny sentyment. :3
Co do rozdziału, to starałam się, aby wyszedł jak najlepiej, jednakże ostatnimi czasy nic mi się nie udaje i nie wychodzi. :( Za wszelakie błędy bardzo przepraszam, bo na pewno jest ich sporo, ale naprawdę nie mam siły czytać dziesięć razy tekstu .
Chciałabym jeszcze podziękować wszystkim którzy wsparli mnie w trudnych chwilach. Dziękuję za miłe komentarze, to dzięki nim tak szybko doszłam do siebie. Jeszcze raz dziękuję. :*
Życzę miłej lektury, a raczej świętej cierpliwości do przeczytania tego rozdziału. Cyzia14.
*****
Wielkimi
krokami zbliżała się Noc Duchów. Był to najbardziej oczekiwany przez uczniów
dzień w roku. W tym dniu Hogwart jest zawsze nawiedzany przez duchy z całego
świata i można spotkać wtedy jakiegoś swojego przodka.
Narcyza
natomiast nie podniecała się tym tak bardzo, bo jej myśli ciągle błądziły wokół
Lucjusza Malfoya. Co on teraz robi? Jak się czuje? A może jest ranny i
potrzebuje pomocy! Nie daje znaku życia! Kiedy wróci… i czy w ogóle wróci…?
Była już tym wszystkim zmęczona i miała tego serdecznie dosyć. Zaraz po
kolacji, od razu położyła się na łóżku i z mety zasnęła.
Szła przez ciemną
dolinę. Wiatr mierzwił jej złociste włosy. Niebo pokryło się chmurami, które
przysłoniły słońce. Każdy jej kolejny krok był mniej pewny, serce wyrywało jej
się z piersi a oddech przyspieszał. Nagle ze wszystkich stron ogarnęła ją mgła,
a potem błoga ciemność. Po krótkiej chwili, przed nią, znikąd pojawiły się dwie zakapturzone postacie.
Stali naprzeciwko siebie. Jeden był przerażony i trząsł się ze strachu, drugi
natomiast mierzył w niego różdżką, ale był zupełnie spokojny i opanowany. Po
chwili przemówił swym zimnym, lodowatym tonem, który przeszył Narcyzę, niczym setki
igieł wbijających się w skórę:
-Zawiodłeś mnie!- to
wszystko było nierealne, nierzeczywiste. Koło jego nóg wił się gruby,
obślizgły, długi wąż, wyglądał jakby czekał na rozkazy. Czasami posykiwał,
pokazując swój czerwony, strzałkowaty język.- Nie zasługujesz na miano mojego
sługi!
-A… Ale… Mój…
Pa…Panie- pierwszy mężczyzna upadł na kolana a jego głos drżał. Widać, że bał
się tego co może się teraz stać. Narcyza chciała podejść bliżej, lecz nie dała
rady. Czuła, jakby jakaś siła mocno ją trzymała. Chciała krzyczeć, ale nie
mogła. Coś blokowało jej struny głosowe.
-Miała być martwa! Ta
dziewczyna miała umrzeć!
-Wybacz… Mój… Panie-
spuścił głowę w dół a spod kaptura wymknął się kosmyk blond włosów.
-Już Cię nie
potrzebuję! AVADA KEDAVRA!- z końca różdżki wystrzeliło zielone światełko i
ugodziło klęczącego prosto w klatkę piersiową. Padł na trawę bez ruchu z twarzą
odwróconą w stronę Narcyzy. Serce jej zamarło a łzy momentalnie pojawiły się w
jej oczach. To był Lucjusz Malfoy! Leżał z otwartymi oczami zwrócony w jej
stronę. Zaczęła biec w jego stronę. Jednakże czym była bliżej niego, on się
oddalał. Zdesperowana zaczęła krzyczeć i… W tym samym momencie obudziła się zalana
zimnym potem. Oddychała szybko i trzymała się za serce.
-Cyziu
to tylko zły sen- koło niej na łóżku siedziała Victoria, głaszcząc jej dłoń.
-Ale…
Tak był… On… i Lucjusz… i Zabiło go… I ciemność… I ja…- nie mogła nic z siebie
wydusić, była zbyt przerażona.
-Cśś…
Spokojnie. Już po wszystkim…- Uśmiechnęła się do niej ciepło.
Po
kilku sekundach Narcyza doszła do siebie. Oddech stał się miarowy a serce
uspokoiło się.
-Która
godzina?- zapytała desperacko szukając swojego złotego zegarka, który zawsze
był na jej szafce nocnej.
-Za
piętnaście dziewiąta… Przespałaś całe śniadanie i…- Nie dokończyła, bo Narcyza
weszła jej w zdanie.
-Na
Merlina!!- raptownie wstała. Victorię bardzo zaniepokoił nagły wybuch swojej
przyjaciółki. Nie wiedziała o co jej chodzi. W ciszy przyglądała się jej
krzątającej się po pokoju, desperacko szperającej w szafie.
-Co
się stało?- zapytała po chwili lekko zbita z tropu. Jednakże Narcyza machnęła
na nią teatralnie ręką, dając jej tym znak, aby zamilkła. Następnie zniknęła w
łazience i wyszła z niej po 10 minutach. Bez słowa chwyciła mocno przerażoną
Victorię za rękę i wybiegła z pokoju.- Narcyzo…!- krzyknęła jednak na marne, bo
blondyna nie raczyła jej nawet zaszczycić spojrzeniem. W końcu brunetka
postanowiła przejąć inicjatywę i szarpnęła mocno przyjaciółką, tak, że stały
teraz twarzą w twarz- Narcyzo Black co Ci się stało?- spojrzała w jej
niebieskie oczy.
-Zapomniałaś?!
Dziś jest najważniejszy dzień w naszym życiu- blondyna chwyciła Vicki za
ramiona i potrząsnęła nią.
-No
i co z tego?- prychnęła z nutką ironii w głosie. Była zupełnym przeciwieństwem
Narcyzy. Jej tak naprawdę nie obchodziły żadne testy czy sprawdziany, nawet ta
imitacja szkoły, nie była dla niej czymś niezwykłym. Dla niej najważniejsze
było przeżyć te siedem lat piekieł i iść dalej w świat. Spalić za sobą
wszystkie mosty i rozpocząć nowy rozdział w życiu.
-Ty
na serio jesteś taką idiotką czy tylko udajesz?!- oburzyła się. Bardzo jej
zależało na tym sprawdzianie, na dalszej karierze, ona już miała obrany cel w
życiu, co chce robić po zakończeniu edukacji w tej szkole. Nie rozumiała swojej
przyjaciółki, która na naukę patrzyła przez palce.
-Dobrze
moja kochana Cyziu, bo na zawał padniesz. Uspokój się. Choć już- zerknęła na
swój zegarek- mamy 3 minuty do rozpoczęcia się lekcji- odparła spokojnie. Na to
Narcyza pisnęła i chwyciła mocniej przyjaciółkę za rękę i pobiegły w stronę
portretu.
Biegły
po korytarzach na złamanie karku. Nie zwracały na nic uwagi. Już przed nimi,
jakieś 30 metrów była sala transmutacji. Drzwi po woli same się zamykały a
klepsydra będąca nad nimi przesypywała ostatnie ziarenka piasku dając tym znak,
że egzamin już się rozpoczyna. Przyspieszyły i w ostatniej chwili wślizgnęły
się do klasy. Zajęły pospiesznie swoje miejsca i ciężko dysząc czekały na
pojawienie się nauczycielki. O dziwo jej nie było, albo wykorzystała swoją
zdolność i przemieniła się w kotka. Jeszcze większym szokiem było to, że nad
głową każdego ucznia unosił się arkusz egzaminacyjny wraz z piórem i kałamarzem
chwiejącym się niebezpiecznie.
Po
chwili znikąd pojawiła się profesor McGonagall. Była dziś ubrana na czarno i
twarz jej niezwykle promieniała.
Odchrząknęła
i zaczęła mówić:
-Dziś
jest bardzo ważny test. Od niego zależy wasza przyszła kariera zawodowa, mimo,
iż to dopiero początek szóstego roku nauki.- przerwała a przez klasę
przeleciało echo oburzenia.- To nie wymysł dyrektora Dumbledora, ale Ministerstwa
Magii...- ciągnęła.- Po prostu chce ono zapewnić wam lepszą przyszłość. Kiedyś
będziecie im za to wdzięczni- oznajmiła- Test wcale nie jest trudny, albowiem
sięga do poziomu czwartego roku nauki. Myślę, że nie będziecie mieli z nim
dużego problemu, bo głupotą byłoby go nie zdać- odparła lekko drwiącym tonem.
Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że parę osób niecierpliwie szpera w
kieszeniach szat.- Ach zapomniałam. Sala jest zabezpieczona zaklęciami, które
uniemożliwiają ściąganie oraz korzystanie z jakichkolwiek innych pomocy
naukowych- zerknęła na duży, drewniany, stary zegar na ścianie- Dobrze moi
drodzy! Sprawdzian zaczyna się za 3…- Narcyza wzięła dwa głębsze oddechy i
zamknęła powieki, chcąc w ten sposób się odstresować, jednak to nic nie dało,
bo usłyszała głos nauczycielki, która oznajmiła, że test się rozpoczął. Arkusze
egzaminacyjne oraz kałamarz z piórem spadły na ławkę każdego ucznia. Narcyza
spojrzała kątem oka na Victorie, która już coś zapamiętale pisała.
W
końcu spojrzała na kartkę i zaczęła czytać treść zadania pierwszego.
Czas
leciał… i to bardzo szybko.. Narcyza rozglądała się po klasie i widząc
pogrążonych w głębokich rozmyślaniach uczniów, czuła się coraz bardziej
zestresowana. Zerknęła na McGonagall, która siedziała za dębowym biurkiem,
czytała grubą książkę i od czasu do czasu zerkała na uczniów znad swych
prostokątnych okularów, które zsunęły jej się na czubek nosa. Blondyna zamknęła
na chwile oczy. Przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Lucjuszem sam na
sam. To od razu dodało jej pewności siebie i odwagi. Nagle dostała nagłego
olśnienia. Zamoczyła pióro w atramencie i zaczęła namiętnie pisać coś na
kartce.
Zegar
wybił jedenastą obwieszczając tym znak, że egzamin dobiegł końca. Uczniowie
odłożyli wszystko na bok i usiedli wygodnie w ławkach. McGonagall wstała i
stanęła na środku klasy. Machnęła różdżką i wszystkie sprawdziany leżały u niej
na biurku.
-Test
dobiegł końca- oznajmiła.
- Wyniki zostaną wywieszone jutro na
tablicy informacyjnej w głównym holu. Mam nadzieję, że wszyscy zaliczą ten test-
uśmiechnęła się lekko. Gdy uczniowie zaczęli szurać krzesłami i podnosić się z
ławek szybko dodała:
-Z
racji tego, że pisaliście sprawdzian, nie macie dziś już żadnych lekcji- przez
sale przeszła fala euforii.- Miłego dnia. Jesteście wolni- machnęła ponownie
różdżką i drzwi się otworzyły. Uczniowie wyszli z Sali w pośpiechu, by
nacieszyć się tym najwspanialszym dniem.
Victoria
zauważyła Narcyzę stojącą na korytarzu i rozmawiającą z jakimś chłopakiem, zapewne Ślizgonem, bo do szaty miał przyszyty herb Slytherinu. Podeszła do nich bliżej i serce zaczęło jej bić mocniej. Ten chłopak był
wysoki, dobrze zbudowany i miał piękne, zielone oczy. Jego włosy były czarne,
ułożone w artystycznym nieładzie. Och Mój Dobry Boże czyżby to był Apollo? Ten
z mitologii greckiej uznawany za boga piękna i sztuki?
-Och
Vicki…- Narcyza przyciągnęła ją bliżej za rękę. Victoria czuła, że się rumieni. Gdy ich spojrzenia się zderzyły, myślała, że zemdleje.- Poznaj
mojego kuzyna od strony mojej Matki. Evan Rosier- wskazała na niego-A to jest
Victoria Greene, ta o której Ci wiele opowiadałam, ale woli jak mówi się na nią
Vicki- patrzyli na siebie jak zahipnotyzowani.
-Och
czyli to jest ta piękna, młoda dama o najpiękniejszym uśmiechu na tej planecie,
który przyćmiewa nawet najjaśniejsze gwiazdy?- puścił do niej oko a ją oblała
fala gorąca. Narcyza pokiwała głową twierdząco-Miło mi poznać- Chwycił drżącą
dłoń brunetki i złożył na niej namiętny i czuły pocałunek, spoglądając jej w
oczy.- Vicki, tak mam się do ciebie zwracać, tak?- och! Jej imię
wypowiedziane jego niską barwą głosu przyprawiło ją o gęsią skórkę, do tego
dotyk jego dłoni wprowadził ją w stan ekstazy, a ten jego uśmiech zniewoliłby
każdą pannę.
-T…Tak-
wyjąkała. Nic więcej nie mogła z siebie wyrzucić. Czuła jak jakieś dziwne istoty
skaczą po jej wnętrznościach. Po chwili Evan odchrząknął i puścił dłoń
Victorii, sprawiając jej tym mały zawód, ale nie dała tego po sobie poznać.
Chciała, aby na zawsze trzymał ją za rękę albo tulił w swoich ramionach.
-Cyziu…- zwrócił się do blondyny z
ironicznym uśmieszkiem- Tak jak Ci mówiłem. „Nie szukaj problemu tam gdzie go
nie ma”. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie- odparł- Jestem pewny, że za
niedługo wszystko wróci do normy- blondyna założyła ręce pod biustem i
wywróciła teatralnie oczyma.
-To,
że jesteś ode mnie rok starszy nie znaczy, że masz traktować mnie jak małe
dziecko- stwierdziła i z nutką oburzenia w głosie. On tylko się zaśmiał.- Dla
mnie zawsze będziesz małą obrażoną księżniczką. Zawsze kochałem ciągnąć Cię za
włosy- odrzekł.
-Naprawdę?-
wyrzuciła z siebie Victoria.
-Tak…
To bardzo zabawna i długa historia, jeśli chcesz to możemy się kiedyś spotkać
i…- zaciął się- i opowiem Ci ją od początku- dodał pospiesznie a jego twarz
lekko się zarumieniła, Narcyza zaśmiała się w duchu. Wiedziała, że to dobry
pomysł, aby dwie takie same buntownicze, żywe dusze poznały się.
-Jasne-
uśmiechnęła się szeroko Vicki.
-Wyślę
ci sówkę, oczekuj jej- oddał jej uśmiech- A teraz panie wybaczą, ale będę
zmuszony się oddalić na lekcję.- Ukłonił się teatralnie- Do zobaczenia-
odwrócił się i pomaszerował w głąb korytarza.
-Och
to cud, że wrócił do Hogwartu- powiedziała Narcyza, gdy Rosier zniknął na
schodach.
-A
gdzie był?- spytała z zaciekawienia.
-Am…
do trzeciego roku nauki uczęszczał tu do szkoły a potem, przez przeprowadzkę
rodziców był zmuszony przenieść się do Durmstrangu a później po śmierci ojca
znów wrócił z matką na stare śmieci- dokończyła swoją wypowiedź.- No widzę, że
ktoś tu poczuł do kogoś mięte- zaśmiała się krótko.
-Nie
bądź śmieszna- żachnęła się Victoria, ale jej rumieńce mówiły same za siebie.
-Oczywiście,
jednakże pamiętaj… Ciocia Cyzia zawsze ma rację.
-Ciocia
Cyzia, mogłaby czasami nie mieszać się do mojego życia osobistego!
-Oj
tam, oj tam…- machnęła ręką i ruszyła przed siebie. Victoria podbiegła do niej
i pomaszerowały dalej razem.
Jak
to zwykle przystało na Ślizgonów, zaraz po kolacji udali się do Pokoju
Wspólnego. Ich najlepszą rozrywką było granie w szachy oraz rozmawianie ze
znajomymi. Narcyza i Victoria siedziały jak zwykle na starej, zniszczonej,
brązowej kanapie, umiejscowionej blisko kominka, który ogrzewał cały pokój.
-Opowiedz
mi coś jeszcze o Evanie- Victoria chwyciła do ręki poduszkę i przytuliła ją.-
Proszę- jęknęła błagalnie.
-Opowiedziałam
Ci o nim już dosłownie wszystko- stwierdziła Narcyza i napiła się soku
dyniowego.
-Och
wybacz- zawstydziła się- A jak sprawy z Lucjuszem? Dał jakiś znak, że jeszcze
żyje?
-Nie,
nic. Nawet głupiej sowy…- pokręciła głową- Proszę, nie rozmawiajmy o tym. Nie chce-
dodała szybko.
-Ale
przypomniała mi się pewna sytuacja, która miała miejsce trzy lata temu związana
z Malfoyem.- na twarzy Vicki pojawił się tajemniczy uśmiech
-Do
czego zmierzasz?- spojrzała na nią pytająco. Nic sobie nie przypominała.
-Uznałaś
Malfoya za dziewczynkę gdy spotkałaś go pierwszy raz w Hogwarcie.
-Bo
ostatni raz miałam z nim kontakt w wieku 6 lat i wtedy miał jeszcze krótkie włosy. Już od tamtego czasu nie
przypadliśmy sobie do gustu. On ciągnął mnie za włosy a ja rzucałam w niego
pomidorami z ogródka mojej mamy- rozmarzyła się na chwilę, ale zaraz wróciła do
rzeczywistości. Po chwili poczuła czyjś oddech na swojej szyi. Momentalnie
zamarła i wlepiła swoje oczy w zdębiałą Victorię. Bała się odwrócić, bo
wiedziała, że to on. Lucjusz Malfoy wrócił.
Cieszyła się w środku jak oszalała. Miała ochotę rzucić się mu na szyję
i wycałować go. Z trudem opanowała swój oddech. Wszystkie twarze zwrócone były
w ich stronę.
-Rozmawiacie
o mnie? Moje drogie Panie?- zapytał cynicznie. Narcyza zaśmiała się sztucznie.
-Wspominamy
przyszłość- oznajmiła i wstała. Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy- Panie
Malfoy, po raz kolejny przypominam panu, że świat nie kręci się wokół pańskiej
osoby. Są o wiele lepsze tematy- skończyła z triumfem w głosie a Ślizgoni
zawyli coś w stylu „uuuuu” i zaklaskali Narcyzie, która czuła, że Lucjusz jej
tego nie daruje. Była głupia, bo nie potrzebnie okazała swoją wyższość. Chciała
aby wreszcie zapanował pomiędzy nimi spokój, aby wreszcie mogli porozmawiać jak
normalni ludzie.
-Panna
Black zabłysnęła mądrością. Chylę czoła naprawdę jestem pod wrażeniem. Brawa
dla tej pani!- zaklaskał- Jednak królowa śniegu potrafi czasami zrzucić maskę.
Och i nawet wie co to jest rozrywka- stwierdził drwiącym tonem.
Po
jego słowach Ślizgoni wydali z siebie „ooooo”. Narcyza czuła, że gotuje się w
środku. Zacisnęła pięści, ale zaraz je rozluźniła.
-Panie
Malfoy, to ja powinnam bić panu pokłony, albowiem jestem pod wrażeniem pana
kreatywności i ciętego języka- ukłoniła
się z jadowitym uśmieszkiem- Ah… Zapomniałam dodać, że ma pan piękną białą
koszulkę. Nową jak mniemam? Och i ta odznaka prefekta- w między czasie chwyciła
do ręki szklankę z sokiem- Och to jedwab, musi pan na tą koszulę bardzo uważać,
ponieważ są one bardzo drogie i do tego wystarczy jedna plamka i koszula nadaje
się do kosza- Lucjusz nie wiedział o co jej chodzi. Uniósł brwi do góry i
przyglądał jej się dokładnie- Naprawdę szkoda by było gdyby się pobrudziła-
zacisnęła palce mocno na szklance, wzięła zamach i wylała całą zawartość na
koszulę Blondyna. Rozzłościła go tym. Wszak dostał tą koszulę od ciotki za którą
nie przepada, ale trochę zrobiło mu się jej żal.
-Panno
Black. Mogę na słówko?
-Niestety,
ale teraz akurat się spieszę, więc może innym razem- chciała odejść, lecz on ją
chwycił i przerzucił przez ramie. Ślizgoni wybuchli śmiechem, Lucjusz
teatralnie się ukłonił- Państwo wybaczą- ruszył w stronę swojego dormitorium.
-MALFOY!!-
Narcyza biła go pięściami po plecach- PUSZCZAJ MNIE TY SZALONY ARYSTOKRATO
JEDEN. BO UGRYZĘ!- Cała drogę wyzywała go od arystokratycznych świń, od chamów,
egoistów. On nic nie mówił tylko śmiał się jak opętany.
W
końcu dotarli do jego dormitorium. Malfoy popchnął Cyzię z całej siły na łóżko.
-Co
to miało być?!- zapytał i zaczął rozpinać swoją koszulę. Ten gest przestraszył
Narcyzę, obawiała się najgorszego.
-Już
ja ci pokaże kto tu rządzi- ściągnął koszulę i rzucił ją na krzesło. Serce
zabiło jej mocniej, gdy zobaczyła jego umięśnione ciało i wyrzeźbiony tors.
Starała się nadal utrzymać pokerową twarz, ale było to naprawdę bardzo trudne.
-Nie
chce z tobą rozmawiać- założyła ręce pod biustem i spojrzała w okno.
-Nie
tęskniłaś za mną?- przybliżył się do niej.
-Proszę
Cię!- zaśmiała się z irytacją.
-Nie
bałaś się o mnie, gdy nie dawałem żadnego znaku życia?- usiadł koło niej i
dotknął jej dłoni.
Z
każdym kolejnym pytaniem blondyna denerwowała się bardziej.
-Nie,
ale twoja Patricia szalała z rozpaczy- odpowiedziała krótko.
-Później
do niej zajrzę- odparł, a Narcyza prychnęła- Zapomniałbym. Widziałem się z Twoim
ojcem na Pokątnej i wraz z Twoją matką zapraszają nas w Noc Duchów do nich na kolację.
-Ależ
się cieszę. Oczywiście, że przyjdę, ale sama bez ciebie- dobitnie zaakcentowała
ostatnią część zdania.
-Wiesz…
Jeśli nie zechcesz tam iść ze mną… To powiem im o Twoich ocenach z
Transmutacji.
-Nie
odważysz się!- popatrzyła się na niego przerażona- To zwykły szantaż. Zapomnij
Malfoy- wstała. Chciała odejść lecz on chwycił jej biodra i przyciągnął na łóżko
tak, że ona była pod nim. Chwycił mocno jej nadgarstki i przygwoździł do
poduszek- Złaź ze mnie!- wrzasnęła.
-Zgodzisz
się…- pochylił się nad nią tak, że ich usta dzielił milimetr od pocałunku- Albo
im powiem- dokończył.
-Malfoy
nie wygłupiaj się!- jej źrenice optymalnie się powiększyły.
-To
jak zgadzasz się?
-T…
Tak zgadam, ale mnie puść- po tych słowach odsunął się od niej, a ona wstała i
podeszła do drzwi. Chwyciła już klamkę i odwróciła się- Jeśli chcesz abyśmy
udawali parę to musisz niestety zachować abstynencję od innych panienek- wyszła
a on uśmiechnął się. Szczerze powiedziawszy to tęsknił za dogrywkami ze strony
Narcyzy. Uwielbiał się z nią droczyć. Kochał patrzeć jak się uśmiecham albo jak
dumnie chodzi po korytarzach Hogwartu. Czuł, że przyciąga go do niej jakaś
silna, emocjonalna więź zwana miłością. Wzdrygnął się na tę myśl, ale jednak to
prawda, stało się. On król Hogwartu, stały w uczuciach zakochał się i to w niej…
w Narcyzie Black…
Boże, boże boże. *.* Wczoraj zaczęłam czytać tego bloga, i od razu go pokochałam.Wcześniej nie interesowałam się LuCissą, jednak teraz wchodzę w to całą duszą, i to wszystko dzięki Tobie.Nie mogę doczekać się kolejnej notki!
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę, że Ci się podoba. :)
Usuńno dobra .. skoro usuwasz .. ;d
OdpowiedzUsuńdzięki za dedyk ;3 . 5+2=7 . o em dżiii.
spoko notka i już napierdalaj z ośmymm ;3
A miałam inny wybór, by Ci nie zadedykować tego rozdziału? :D
UsuńOczywiście nie mam weny co do ósmego, ale się postaram "I'll do it for you", bo wiem, że czekasz z utęsknieniem na następną notkę. ^^
Jest naprawdę świetnie. Muszę Ci powiedzieć że podziwiam Cię. Masz teraz trudny okres a przejmujesz się tym że czytelnicy ze zniecierpliwieniem czekają na notki i robisz nam taki prezent wstawiając rozdział, który bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
zapraszam na nowy rozdział.
http://sevmionelove.blogspot.com/2013/04/rozdzia-46.html
Och dziękuję bardzo za tak miłe słowa. :*
UsuńJejku i cieszę się ogromnie, że podobają Ci się moje wypociny i że chce Ci się je czytać. :3
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ! :D
Dzięki. :3
UsuńLucjusz ściągnął koszulkę, a ja wyobrażałam sobie najlepsze! Znaczy najgorsze! ;d Czekam na nn i pozdrawiam. Rozdział świetny. ;*
OdpowiedzUsuńA wy tylko o jednym. ;>
UsuńAhahaha jeszcze do tego nie dojdzie... Jeszcze by było za wcześnie. :P
Och ciesze się, że Ci się podobał rozdział. :3
Witaj kochana ;3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie just już troszkę lepiej i powoli zaczyna się układać. Rozumiem Ciebie :**
Świetnie, że napisałaś rozdział! Nie ukrywam, że bardzo mi się podoba! Cyzia na pewno świetnie poradzi sobie z tym egzaminem, tzn będzie miała dobre wyniki ;d
Dobrze, że Lucjusz się pojawił. Ja już szykowałam się na coś pikantnego w sypialni... ;>
Pozdrawiam i ściskam Jazz ♥
Coś pikantnego w sypialni powiadasz?^^ Hahaha jeszcze nie teraz ... Może kiedyś w niedalekiej przyszłości... Kto wie. ;3
UsuńNiedalekiej? :O
UsuńCzekam na to z utęsknieniem XDD
+zapraszam do mnie na rozdział 14 :P
http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/
Nom możliwe, iż w niedalekiej, ale to zależy od rozwoju akcji. :D
UsuńOkej zaraz zajrzę. :3
Hej słońce! :3
OdpowiedzUsuńDobrze, że u Ciebie już lepiej :) A i rozdział wcale nie jest pozbawiony sensu! Kiedy Lucek ściągał koszulkę, myślałam, że do czegoś... oj, no wiesz xD
To takie niesamowite, tak jak powiedziała Rickmanicka, że mimo trudnego czasu starasz się pisać, bo my tu niecierpliwie czekamy :)
Całuję, i do zobaczenia w kolejnej notce :3
Enjoy!
Bardzo dziękuję. :*
UsuńOch! Doczekałam się nowego rozdziału i to jeszcze jakiego! Cudowne, boskie, genialne, wspaniałe i więcej podobnych słów xD inaczej nie da się tego rozdziału opisać *-* Ale się uśmiałam gdy przeczytałam, że Cyzia rzucała w niego pomidorami gdy mieli 6 lat :D hahah xDD Albo ta ich rozmowa w pokoju wspólnym i Ślizgoni: ooo albo uuu xD i jak Cyzia wylała na niego sok :D To było boskie! ^-^ Zainteresował mnie też ten sen z Voldkiem i biednym Lucjuszem.. ciekawe *u* albo Evan Rosier omnom *-* czuję, że coś się będzie dzialo pomiędzy nim i Victorią ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że czujesz już się lepiej c: i jestem pełna podziwu, że tak cudownie piszesz mimo trudnego czasu. Ach zazdroszczę Twojego talentu <3 Czekam z wielką niecierpliwością na NN, ale oczywiście Ciebie nie popędzam, bo ja sama bardzo wolno piszę xd
Pozdrawiam i życzę siły do pisania i duuużo weny ;*
Bella Lestrange
PS
U mnie jest już 7 rozdział z ważnym pytaniem na końcu ;)
ta-najwierniejsza.blogspot.com
Och... Gdy przeczytałam Twój komentarz na mojej twarzy zagościł uśmiech. :)
UsuńDziękuję Ci za tak miłe słowa, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą. Naprawdę doceniam to, że chce Ci się czytać to coś co piszę i że masz do tego świętą cierpliwość. :**
Oczywiście już zaglądnę na Twojego bloga. ^^
Dodałaś rozdział I MNIE NIE POINFORMOWAŁAŚ!!?? FOCH FOREVER Z PRZYTUPEM :P
OdpowiedzUsuńMogłaś powiedzieć byłabym wcześniej! Aww, jestem wściekła!
Rozdział och, ach, ech! Szkoda, że taki DŁUGI!! Trochę mi to zajęło! Proszę Cię! informuj mnie o nn! Aww bo bd miała na prawdę focha!!
Ach, wara jak go usuniesz!!
Rozdział szczerze powiedziawszy jest genialny! Nie mogę się doczekać kolejnej notki!
Pozdrawiam
Irisa Malfoy
Informowałam Cię o nim... Może na GG nie doczytałaś, albo cuśś...
UsuńNapisałam Ci, że rozważam taką możliwość, iż mogę usunąć bloga... Zobaczy się w najbliższej przyszłości. :3
Ciesze się, że Ci się podobał. :)
Pozdrawiam Cyzia14.
WARA JAK USUNIESZ!! Nie masz tego robić!!
UsuńNic jeszcze nie jest przesądzone. Po prostu nadmiar obowiązków, nauka i tysiące niepoukładanych myśli w głowie mnie wykańczają. Wena również mnie opuściła i nie chce wrócić... Na razie muszę się ustatkować i zacząć trzeźwo myśleć, a później pomyślę nad dalszymi losami mojego Bloga...
UsuńOmg, to jest UROCZE! Lucjusz ;33 nie potrafię sie wyslowic... Po prostu kocham to!
OdpowiedzUsuń