sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział VII „Do zakochania jeden krok”.

Witam Was Moi Kochani! W moim życiu sytuacja powoli wraca do normy, ale jeszcze nie jest zbyt kolorowo, mimo to postanowiłam dodać rozdział. Starałam się, aby pomimo braku weny nie wyszedł nudny i pozbawiony sensu.
Ten rozdział dedykuję mojej koleżance z ławki, która się zowie Karolcia^^ (anthony). Maltretowała mnie już od dłuższego czasu i robiła mi spam, abym ten rozdział zadedykowała jej, ponieważ siódemka ma dla niej szczególną wartość i jest naprawdę bardzo ważnym elementem w jej życiu i ma do niej ogromny sentyment. :3
Co do rozdziału, to starałam się, aby wyszedł jak najlepiej, jednakże ostatnimi czasy nic mi się nie udaje i nie wychodzi. :( Za wszelakie błędy bardzo przepraszam, bo na pewno jest ich sporo, ale naprawdę nie mam siły czytać dziesięć razy tekstu .

(Wszystko co zamieszczam na tym blogu, jest wymysłem mojej wyobraźni. Z przykrością muszę stwierdzić, że na innych blogach pojawiają się moje pomysły (kradzione). Ubolewam nad tym faktem, ponieważ to nie fair, że ktoś się męczy, myśli a drugi tylko kopiuje gotowca. -.-)

Chciałabym jeszcze podziękować wszystkim którzy wsparli mnie w trudnych chwilach. Dziękuję za miłe komentarze, to dzięki nim tak szybko doszłam do siebie. Jeszcze raz dziękuję. :*

Życzę miłej lektury, a raczej świętej cierpliwości do przeczytania tego rozdziału. Cyzia14.



*****
      Wielkimi krokami zbliżała się Noc Duchów. Był to najbardziej oczekiwany przez uczniów dzień w roku. W tym dniu Hogwart jest zawsze nawiedzany przez duchy z całego świata i można spotkać wtedy jakiegoś swojego przodka. 

      Narcyza natomiast nie podniecała się tym tak bardzo, bo jej myśli ciągle błądziły wokół Lucjusza Malfoya. Co on teraz robi? Jak się czuje? A może jest ranny i potrzebuje pomocy! Nie daje znaku życia! Kiedy wróci… i czy w ogóle wróci…? Była już tym wszystkim zmęczona i miała tego serdecznie dosyć. Zaraz po kolacji, od razu położyła się na łóżku i z mety zasnęła.

      Szła przez ciemną dolinę. Wiatr mierzwił jej złociste włosy. Niebo pokryło się chmurami, które przysłoniły słońce. Każdy jej kolejny krok był mniej pewny, serce wyrywało jej się z piersi a oddech przyspieszał. Nagle ze wszystkich stron ogarnęła ją mgła, a potem błoga ciemność. Po krótkiej chwili, przed nią, znikąd  pojawiły się dwie zakapturzone postacie. Stali naprzeciwko siebie. Jeden był przerażony i trząsł się ze strachu, drugi natomiast mierzył w niego różdżką, ale był zupełnie spokojny i opanowany. Po chwili przemówił swym zimnym, lodowatym tonem, który przeszył Narcyzę, niczym setki igieł wbijających się w skórę:

-Zawiodłeś mnie!- to wszystko było nierealne, nierzeczywiste. Koło jego nóg wił się gruby, obślizgły, długi wąż, wyglądał jakby czekał na rozkazy. Czasami posykiwał, pokazując swój czerwony, strzałkowaty język.- Nie zasługujesz na miano mojego sługi!

-A… Ale… Mój… Pa…Panie- pierwszy mężczyzna upadł na kolana a jego głos drżał. Widać, że bał się tego co może się teraz stać. Narcyza chciała podejść bliżej, lecz nie dała rady. Czuła, jakby jakaś siła mocno ją trzymała. Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Coś blokowało jej struny głosowe.

-Miała być martwa! Ta dziewczyna miała umrzeć!

-Wybacz… Mój… Panie- spuścił głowę w dół a spod kaptura wymknął się kosmyk blond włosów.

-Już Cię nie potrzebuję! AVADA KEDAVRA!- z końca różdżki wystrzeliło zielone światełko i ugodziło klęczącego prosto w klatkę piersiową. Padł na trawę bez ruchu z twarzą odwróconą w stronę Narcyzy. Serce jej zamarło a łzy momentalnie pojawiły się w jej oczach. To był Lucjusz Malfoy! Leżał z otwartymi oczami zwrócony w jej stronę. Zaczęła biec w jego stronę. Jednakże czym była bliżej niego, on się oddalał. Zdesperowana zaczęła krzyczeć i… W tym samym momencie obudziła się zalana zimnym potem. Oddychała szybko i trzymała się za serce.

-Cyziu to tylko zły sen- koło niej na łóżku siedziała Victoria, głaszcząc jej dłoń.

-Ale… Tak był… On… i Lucjusz… i Zabiło go… I ciemność… I ja…- nie mogła nic z siebie wydusić, była zbyt przerażona.

-Cśś… Spokojnie. Już po wszystkim…- Uśmiechnęła się do niej ciepło.
Po kilku sekundach Narcyza doszła do siebie. Oddech stał się miarowy a serce uspokoiło się.

-Która godzina?- zapytała desperacko szukając swojego złotego zegarka, który zawsze był na jej szafce nocnej.

-Za piętnaście dziewiąta… Przespałaś całe śniadanie i…- Nie dokończyła, bo Narcyza weszła jej w zdanie.

-Na Merlina!!- raptownie wstała. Victorię bardzo zaniepokoił nagły wybuch swojej przyjaciółki. Nie wiedziała o co jej chodzi. W ciszy przyglądała się jej krzątającej się po pokoju, desperacko szperającej w szafie.

-Co się stało?- zapytała po chwili lekko zbita z tropu. Jednakże Narcyza machnęła na nią teatralnie ręką, dając jej tym znak, aby zamilkła. Następnie zniknęła w łazience i wyszła z niej po 10 minutach. Bez słowa chwyciła mocno przerażoną Victorię za rękę i wybiegła z pokoju.- Narcyzo…!- krzyknęła jednak na marne, bo blondyna nie raczyła jej nawet zaszczycić spojrzeniem. W końcu brunetka postanowiła przejąć inicjatywę i szarpnęła mocno przyjaciółką, tak, że stały teraz twarzą w twarz- Narcyzo Black co Ci się stało?- spojrzała w jej niebieskie oczy.

-Zapomniałaś?! Dziś jest najważniejszy dzień w naszym życiu- blondyna chwyciła Vicki za ramiona i potrząsnęła nią.

-No i co z tego?- prychnęła z nutką ironii w głosie. Była zupełnym przeciwieństwem Narcyzy. Jej tak naprawdę nie obchodziły żadne testy czy sprawdziany, nawet ta imitacja szkoły, nie była dla niej czymś niezwykłym. Dla niej najważniejsze było przeżyć te siedem lat piekieł i iść dalej w świat. Spalić za sobą wszystkie mosty i rozpocząć nowy rozdział w życiu.

-Ty na serio jesteś taką idiotką czy tylko udajesz?!- oburzyła się. Bardzo jej zależało na tym sprawdzianie, na dalszej karierze, ona już miała obrany cel w życiu, co chce robić po zakończeniu edukacji w tej szkole. Nie rozumiała swojej przyjaciółki, która na naukę patrzyła przez palce.

-Dobrze moja kochana Cyziu, bo na zawał padniesz. Uspokój się. Choć już- zerknęła na swój zegarek- mamy 3 minuty do rozpoczęcia się lekcji- odparła spokojnie. Na to Narcyza pisnęła i chwyciła mocniej przyjaciółkę za rękę i pobiegły w stronę portretu.


Biegły po korytarzach na złamanie karku. Nie zwracały na nic uwagi. Już przed nimi, jakieś 30 metrów była sala transmutacji. Drzwi po woli same się zamykały a klepsydra będąca nad nimi przesypywała ostatnie ziarenka piasku dając tym znak, że egzamin już się rozpoczyna. Przyspieszyły i w ostatniej chwili wślizgnęły się do klasy. Zajęły pospiesznie swoje miejsca i ciężko dysząc czekały na pojawienie się nauczycielki. O dziwo jej nie było, albo wykorzystała swoją zdolność i przemieniła się w kotka. Jeszcze większym szokiem było to, że nad głową każdego ucznia unosił się arkusz egzaminacyjny wraz z piórem i kałamarzem chwiejącym się niebezpiecznie.

Po chwili znikąd pojawiła się profesor McGonagall. Była dziś ubrana na czarno i twarz jej niezwykle promieniała.

Odchrząknęła i zaczęła mówić:

-Dziś jest bardzo ważny test. Od niego zależy wasza przyszła kariera zawodowa, mimo, iż to dopiero początek szóstego roku nauki.- przerwała a przez klasę przeleciało echo oburzenia.- To nie wymysł dyrektora Dumbledora, ale Ministerstwa Magii...- ciągnęła.- Po prostu chce ono zapewnić wam lepszą przyszłość. Kiedyś będziecie im za to wdzięczni- oznajmiła- Test wcale nie jest trudny, albowiem sięga do poziomu czwartego roku nauki. Myślę, że nie będziecie mieli z nim dużego problemu, bo głupotą byłoby go nie zdać- odparła lekko drwiącym tonem. Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że parę osób niecierpliwie szpera w kieszeniach szat.- Ach zapomniałam. Sala jest zabezpieczona zaklęciami, które uniemożliwiają ściąganie oraz korzystanie z jakichkolwiek innych pomocy naukowych- zerknęła na duży, drewniany, stary zegar na ścianie- Dobrze moi drodzy! Sprawdzian zaczyna się za 3…- Narcyza wzięła dwa głębsze oddechy i zamknęła powieki, chcąc w ten sposób się odstresować, jednak to nic nie dało, bo usłyszała głos nauczycielki, która oznajmiła, że test się rozpoczął. Arkusze egzaminacyjne oraz kałamarz z piórem spadły na ławkę każdego ucznia. Narcyza spojrzała kątem oka na Victorie, która już coś zapamiętale pisała.
W końcu spojrzała na kartkę i zaczęła czytać treść zadania pierwszego.

Czas leciał… i to bardzo szybko.. Narcyza rozglądała się po klasie i widząc pogrążonych w głębokich rozmyślaniach uczniów, czuła się coraz bardziej zestresowana. Zerknęła na McGonagall, która siedziała za dębowym biurkiem, czytała grubą książkę i od czasu do czasu zerkała na uczniów znad swych prostokątnych okularów, które zsunęły jej się na czubek nosa. Blondyna zamknęła na chwile oczy. Przypomniała sobie wszystkie chwile spędzone z Lucjuszem sam na sam. To od razu dodało jej pewności siebie i odwagi. Nagle dostała nagłego olśnienia. Zamoczyła pióro w atramencie i zaczęła namiętnie pisać coś na kartce.

Zegar wybił jedenastą obwieszczając tym znak, że egzamin dobiegł końca. Uczniowie odłożyli wszystko na bok i usiedli wygodnie w ławkach. McGonagall wstała i stanęła na środku klasy. Machnęła różdżką i wszystkie sprawdziany leżały u niej na biurku.
-Test dobiegł końca- oznajmiła.
- Wyniki zostaną wywieszone jutro na tablicy informacyjnej w głównym holu. Mam nadzieję, że wszyscy zaliczą ten test- uśmiechnęła się lekko. Gdy uczniowie zaczęli szurać krzesłami i podnosić się z ławek szybko dodała:
-Z racji tego, że pisaliście sprawdzian, nie macie dziś już żadnych lekcji- przez sale przeszła fala euforii.- Miłego dnia. Jesteście wolni- machnęła ponownie różdżką i drzwi się otworzyły. Uczniowie wyszli z Sali w pośpiechu, by nacieszyć się tym najwspanialszym dniem.

Victoria zauważyła Narcyzę stojącą na korytarzu i rozmawiającą z jakimś chłopakiem, zapewne Ślizgonem, bo do szaty miał przyszyty herb Slytherinu. Podeszła do nich bliżej i serce zaczęło jej bić mocniej. Ten chłopak był wysoki, dobrze zbudowany i miał piękne, zielone oczy. Jego włosy były czarne, ułożone w artystycznym nieładzie. Och Mój Dobry Boże czyżby to był Apollo? Ten z mitologii greckiej uznawany za boga piękna i sztuki?

-Och Vicki…- Narcyza przyciągnęła ją bliżej za rękę. Victoria czuła, że się rumieni.  Gdy ich spojrzenia  się zderzyły, myślała, że zemdleje.- Poznaj mojego kuzyna od strony mojej Matki. Evan Rosier- wskazała na niego-A to jest Victoria Greene, ta o której Ci wiele opowiadałam, ale woli jak mówi się na nią Vicki- patrzyli na siebie jak zahipnotyzowani.

-Och czyli to jest ta piękna, młoda dama o najpiękniejszym uśmiechu na tej planecie, który przyćmiewa nawet najjaśniejsze gwiazdy?- puścił do niej oko a ją oblała fala gorąca. Narcyza pokiwała głową twierdząco-Miło mi poznać- Chwycił drżącą dłoń brunetki i złożył na niej namiętny i czuły pocałunek, spoglądając jej w oczy.- Vicki, tak mam się do ciebie zwracać, tak?- och! Jej imię wypowiedziane jego niską barwą głosu przyprawiło ją o gęsią skórkę, do tego dotyk jego dłoni wprowadził ją w stan ekstazy, a ten jego uśmiech zniewoliłby każdą pannę.

-T…Tak- wyjąkała. Nic więcej nie mogła z siebie wyrzucić. Czuła jak jakieś dziwne istoty skaczą po jej wnętrznościach. Po chwili Evan odchrząknął i puścił dłoń Victorii, sprawiając jej tym mały zawód, ale nie dała tego po sobie poznać. Chciała, aby na zawsze trzymał ją za rękę albo tulił w swoich ramionach.

-Cyziu…- zwrócił się do blondyny z ironicznym uśmieszkiem- Tak jak Ci mówiłem. „Nie szukaj problemu tam gdzie go nie ma”. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie- odparł- Jestem pewny, że za niedługo wszystko wróci do normy- blondyna założyła ręce pod biustem i wywróciła teatralnie oczyma.

-To, że jesteś ode mnie rok starszy nie znaczy, że masz traktować mnie jak małe dziecko- stwierdziła i z nutką oburzenia w głosie. On tylko się zaśmiał.- Dla mnie zawsze będziesz małą obrażoną księżniczką. Zawsze kochałem ciągnąć Cię za włosy- odrzekł.

-Naprawdę?- wyrzuciła z siebie Victoria.

-Tak… To bardzo zabawna i długa historia, jeśli chcesz to możemy się kiedyś spotkać i…- zaciął się- i opowiem Ci ją od początku- dodał pospiesznie a jego twarz lekko się zarumieniła, Narcyza zaśmiała się w duchu. Wiedziała, że to dobry pomysł, aby dwie takie same buntownicze, żywe dusze poznały się.

-Jasne- uśmiechnęła się szeroko Vicki.

-Wyślę ci sówkę, oczekuj jej- oddał jej uśmiech- A teraz panie wybaczą, ale będę zmuszony się oddalić na lekcję.- Ukłonił się teatralnie- Do zobaczenia- odwrócił się i pomaszerował w głąb korytarza.

-Och to cud, że wrócił do Hogwartu- powiedziała Narcyza, gdy Rosier zniknął na schodach.

-A gdzie był?- spytała z zaciekawienia.

-Am… do trzeciego roku nauki uczęszczał tu do szkoły a potem, przez przeprowadzkę rodziców był zmuszony przenieść się do Durmstrangu a później po śmierci ojca znów wrócił z matką na stare śmieci- dokończyła swoją wypowiedź.- No widzę, że ktoś tu poczuł do kogoś mięte- zaśmiała się krótko.

-Nie bądź śmieszna- żachnęła się Victoria, ale jej rumieńce mówiły same za siebie.

-Oczywiście, jednakże pamiętaj… Ciocia Cyzia zawsze ma rację.

-Ciocia Cyzia, mogłaby czasami nie mieszać się do mojego życia osobistego!

-Oj tam, oj tam…- machnęła ręką i ruszyła przed siebie. Victoria podbiegła do niej i pomaszerowały dalej razem.



Jak to zwykle przystało na Ślizgonów, zaraz po kolacji udali się do Pokoju Wspólnego. Ich najlepszą rozrywką było granie w szachy oraz rozmawianie ze znajomymi. Narcyza i Victoria siedziały jak zwykle na starej, zniszczonej, brązowej kanapie, umiejscowionej blisko kominka, który ogrzewał cały pokój.

-Opowiedz mi coś jeszcze o Evanie- Victoria chwyciła do ręki poduszkę i przytuliła ją.- Proszę- jęknęła błagalnie.

-Opowiedziałam Ci o nim już dosłownie wszystko- stwierdziła Narcyza i napiła się soku dyniowego.

-Och wybacz- zawstydziła się- A jak sprawy z Lucjuszem? Dał jakiś znak, że jeszcze żyje?

-Nie, nic. Nawet głupiej sowy…- pokręciła głową- Proszę, nie rozmawiajmy o tym. Nie chce- dodała szybko.

-Ale przypomniała mi się pewna sytuacja, która miała miejsce trzy lata temu związana z Malfoyem.- na twarzy Vicki pojawił się tajemniczy uśmiech

-Do czego zmierzasz?- spojrzała na nią pytająco. Nic sobie nie przypominała.

-Uznałaś Malfoya za dziewczynkę gdy spotkałaś go pierwszy raz w Hogwarcie.

-Bo ostatni raz miałam z nim kontakt w wieku 6 lat i wtedy miał jeszcze krótkie włosy. Już od tamtego czasu nie przypadliśmy sobie do gustu. On ciągnął mnie za włosy a ja rzucałam w niego pomidorami z ogródka mojej mamy- rozmarzyła się na chwilę, ale zaraz wróciła do rzeczywistości. Po chwili poczuła czyjś oddech na swojej szyi. Momentalnie zamarła i wlepiła swoje oczy w zdębiałą Victorię. Bała się odwrócić, bo wiedziała, że to on. Lucjusz Malfoy wrócił.  Cieszyła się w środku jak oszalała. Miała ochotę rzucić się mu na szyję i wycałować go. Z trudem opanowała swój oddech. Wszystkie twarze zwrócone były w ich stronę.

-Rozmawiacie o mnie? Moje drogie Panie?- zapytał cynicznie. Narcyza zaśmiała się sztucznie.

-Wspominamy przyszłość- oznajmiła i wstała. Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy- Panie Malfoy, po raz kolejny przypominam panu, że świat nie kręci się wokół pańskiej osoby. Są o wiele lepsze tematy- skończyła z triumfem w głosie a Ślizgoni zawyli coś w stylu „uuuuu” i zaklaskali Narcyzie, która czuła, że Lucjusz jej tego nie daruje. Była głupia, bo nie potrzebnie okazała swoją wyższość. Chciała aby wreszcie zapanował pomiędzy nimi spokój, aby wreszcie mogli porozmawiać jak normalni ludzie.

-Panna Black zabłysnęła mądrością. Chylę czoła naprawdę jestem pod wrażeniem. Brawa dla tej pani!- zaklaskał- Jednak królowa śniegu potrafi czasami zrzucić maskę. Och i nawet wie co to jest rozrywka- stwierdził drwiącym tonem.
Po jego słowach Ślizgoni wydali z siebie „ooooo”. Narcyza czuła, że gotuje się w środku. Zacisnęła pięści, ale zaraz je rozluźniła.

-Panie Malfoy, to ja powinnam bić panu pokłony, albowiem jestem pod wrażeniem pana kreatywności  i ciętego języka- ukłoniła się z jadowitym uśmieszkiem- Ah… Zapomniałam dodać, że ma pan piękną białą koszulkę. Nową jak mniemam? Och i ta odznaka prefekta- w między czasie chwyciła do ręki szklankę z sokiem- Och to jedwab, musi pan na tą koszulę bardzo uważać, ponieważ są one bardzo drogie i do tego wystarczy jedna plamka i koszula nadaje się do kosza- Lucjusz nie wiedział o co jej chodzi. Uniósł brwi do góry i przyglądał jej się dokładnie- Naprawdę szkoda by było gdyby się pobrudziła- zacisnęła palce mocno na szklance, wzięła zamach i wylała całą zawartość na koszulę Blondyna. Rozzłościła go tym. Wszak dostał tą koszulę od ciotki za którą nie przepada, ale trochę zrobiło mu się jej żal.

-Panno Black. Mogę na słówko?

-Niestety, ale teraz akurat się spieszę, więc może innym razem- chciała odejść, lecz on ją chwycił i przerzucił przez ramie. Ślizgoni wybuchli śmiechem, Lucjusz teatralnie się ukłonił- Państwo wybaczą- ruszył w stronę swojego dormitorium.

-MALFOY!!- Narcyza biła go pięściami po plecach- PUSZCZAJ MNIE TY SZALONY ARYSTOKRATO JEDEN. BO UGRYZĘ!- Cała drogę wyzywała go od arystokratycznych świń, od chamów, egoistów. On nic nie mówił tylko śmiał się jak opętany.

W końcu dotarli do jego dormitorium. Malfoy popchnął Cyzię z całej siły na łóżko.

-Co to miało być?!- zapytał i zaczął rozpinać swoją koszulę. Ten gest przestraszył Narcyzę, obawiała się najgorszego.

-Już ja ci pokaże kto tu rządzi- ściągnął koszulę i rzucił ją na krzesło. Serce zabiło jej mocniej, gdy zobaczyła jego umięśnione ciało i wyrzeźbiony tors. Starała się nadal utrzymać pokerową twarz, ale było to naprawdę bardzo trudne.

-Nie chce z tobą rozmawiać- założyła ręce pod biustem i spojrzała w okno.

-Nie tęskniłaś za mną?- przybliżył się do niej.

-Proszę Cię!- zaśmiała się z irytacją.

-Nie bałaś się o mnie, gdy nie dawałem żadnego znaku życia?- usiadł koło niej i dotknął jej dłoni.
Z każdym kolejnym pytaniem blondyna denerwowała się bardziej.

-Nie, ale twoja Patricia szalała z rozpaczy- odpowiedziała krótko.

-Później do niej zajrzę- odparł, a Narcyza prychnęła- Zapomniałbym. Widziałem się z Twoim ojcem na Pokątnej i wraz z Twoją matką zapraszają nas w Noc Duchów do nich na kolację.

-Ależ się cieszę. Oczywiście, że przyjdę, ale sama bez ciebie- dobitnie zaakcentowała ostatnią część zdania.

-Wiesz… Jeśli nie zechcesz tam iść ze mną… To powiem im o Twoich ocenach z Transmutacji.

-Nie odważysz się!- popatrzyła się na niego przerażona- To zwykły szantaż. Zapomnij Malfoy- wstała. Chciała odejść lecz on chwycił jej biodra i przyciągnął na łóżko tak, że ona była pod nim. Chwycił mocno jej nadgarstki i przygwoździł do poduszek- Złaź ze mnie!- wrzasnęła.

-Zgodzisz się…- pochylił się nad nią tak, że ich usta dzielił milimetr od pocałunku- Albo im powiem- dokończył.

-Malfoy nie wygłupiaj się!- jej źrenice optymalnie się powiększyły.

-To jak zgadzasz się?

-T… Tak zgadam, ale mnie puść- po tych słowach odsunął się od niej, a ona wstała i podeszła do drzwi. Chwyciła już klamkę i odwróciła się- Jeśli chcesz abyśmy udawali parę to musisz niestety zachować abstynencję od innych panienek- wyszła a on uśmiechnął się. Szczerze powiedziawszy to tęsknił za dogrywkami ze strony Narcyzy. Uwielbiał się z nią droczyć. Kochał patrzeć jak się uśmiecham albo jak dumnie chodzi po korytarzach Hogwartu. Czuł, że przyciąga go do niej jakaś silna, emocjonalna więź zwana miłością. Wzdrygnął się na tę myśl, ale jednak to prawda, stało się. On król Hogwartu, stały w uczuciach zakochał się i to w niej… w Narcyzie Black…


23 komentarze:

  1. Boże, boże boże. *.* Wczoraj zaczęłam czytać tego bloga, i od razu go pokochałam.Wcześniej nie interesowałam się LuCissą, jednak teraz wchodzę w to całą duszą, i to wszystko dzięki Tobie.Nie mogę doczekać się kolejnej notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo się cieszę, że Ci się podoba. :)

      Usuń
  2. no dobra .. skoro usuwasz .. ;d
    dzięki za dedyk ;3 . 5+2=7 . o em dżiii.
    spoko notka i już napierdalaj z ośmymm ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miałam inny wybór, by Ci nie zadedykować tego rozdziału? :D
      Oczywiście nie mam weny co do ósmego, ale się postaram "I'll do it for you", bo wiem, że czekasz z utęsknieniem na następną notkę. ^^

      Usuń
  3. Jest naprawdę świetnie. Muszę Ci powiedzieć że podziwiam Cię. Masz teraz trudny okres a przejmujesz się tym że czytelnicy ze zniecierpliwieniem czekają na notki i robisz nam taki prezent wstawiając rozdział, który bardzo mi się podobał ;)
    Pozdrawiam.
    zapraszam na nowy rozdział.
    http://sevmionelove.blogspot.com/2013/04/rozdzia-46.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję bardzo za tak miłe słowa. :*
      Jejku i cieszę się ogromnie, że podobają Ci się moje wypociny i że chce Ci się je czytać. :3

      Usuń
  4. Świetny rozdział!
    Czekam na nexta ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Lucjusz ściągnął koszulkę, a ja wyobrażałam sobie najlepsze! Znaczy najgorsze! ;d Czekam na nn i pozdrawiam. Rozdział świetny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wy tylko o jednym. ;>
      Ahahaha jeszcze do tego nie dojdzie... Jeszcze by było za wcześnie. :P
      Och ciesze się, że Ci się podobał rozdział. :3

      Usuń
  6. Witaj kochana ;3

    Cieszę się, że u Ciebie just już troszkę lepiej i powoli zaczyna się układać. Rozumiem Ciebie :**
    Świetnie, że napisałaś rozdział! Nie ukrywam, że bardzo mi się podoba! Cyzia na pewno świetnie poradzi sobie z tym egzaminem, tzn będzie miała dobre wyniki ;d
    Dobrze, że Lucjusz się pojawił. Ja już szykowałam się na coś pikantnego w sypialni... ;>

    Pozdrawiam i ściskam Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś pikantnego w sypialni powiadasz?^^ Hahaha jeszcze nie teraz ... Może kiedyś w niedalekiej przyszłości... Kto wie. ;3

      Usuń
    2. Niedalekiej? :O
      Czekam na to z utęsknieniem XDD

      +zapraszam do mnie na rozdział 14 :P
      http://make-love-not-horcruxes.blogspot.com/

      Usuń
    3. Nom możliwe, iż w niedalekiej, ale to zależy od rozwoju akcji. :D
      Okej zaraz zajrzę. :3

      Usuń
  7. Hej słońce! :3

    Dobrze, że u Ciebie już lepiej :) A i rozdział wcale nie jest pozbawiony sensu! Kiedy Lucek ściągał koszulkę, myślałam, że do czegoś... oj, no wiesz xD

    To takie niesamowite, tak jak powiedziała Rickmanicka, że mimo trudnego czasu starasz się pisać, bo my tu niecierpliwie czekamy :)

    Całuję, i do zobaczenia w kolejnej notce :3
    Enjoy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Och! Doczekałam się nowego rozdziału i to jeszcze jakiego! Cudowne, boskie, genialne, wspaniałe i więcej podobnych słów xD inaczej nie da się tego rozdziału opisać *-* Ale się uśmiałam gdy przeczytałam, że Cyzia rzucała w niego pomidorami gdy mieli 6 lat :D hahah xDD Albo ta ich rozmowa w pokoju wspólnym i Ślizgoni: ooo albo uuu xD i jak Cyzia wylała na niego sok :D To było boskie! ^-^ Zainteresował mnie też ten sen z Voldkiem i biednym Lucjuszem.. ciekawe *u* albo Evan Rosier omnom *-* czuję, że coś się będzie dzialo pomiędzy nim i Victorią ;)
    Cieszę się, że czujesz już się lepiej c: i jestem pełna podziwu, że tak cudownie piszesz mimo trudnego czasu. Ach zazdroszczę Twojego talentu <3 Czekam z wielką niecierpliwością na NN, ale oczywiście Ciebie nie popędzam, bo ja sama bardzo wolno piszę xd
    Pozdrawiam i życzę siły do pisania i duuużo weny ;*
    Bella Lestrange
    PS
    U mnie jest już 7 rozdział z ważnym pytaniem na końcu ;)
    ta-najwierniejsza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... Gdy przeczytałam Twój komentarz na mojej twarzy zagościł uśmiech. :)
      Dziękuję Ci za tak miłe słowa, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą. Naprawdę doceniam to, że chce Ci się czytać to coś co piszę i że masz do tego świętą cierpliwość. :**

      Oczywiście już zaglądnę na Twojego bloga. ^^

      Usuń
  9. Dodałaś rozdział I MNIE NIE POINFORMOWAŁAŚ!!?? FOCH FOREVER Z PRZYTUPEM :P
    Mogłaś powiedzieć byłabym wcześniej! Aww, jestem wściekła!
    Rozdział och, ach, ech! Szkoda, że taki DŁUGI!! Trochę mi to zajęło! Proszę Cię! informuj mnie o nn! Aww bo bd miała na prawdę focha!!
    Ach, wara jak go usuniesz!!
    Rozdział szczerze powiedziawszy jest genialny! Nie mogę się doczekać kolejnej notki!
    Pozdrawiam
    Irisa Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informowałam Cię o nim... Może na GG nie doczytałaś, albo cuśś...
      Napisałam Ci, że rozważam taką możliwość, iż mogę usunąć bloga... Zobaczy się w najbliższej przyszłości. :3
      Ciesze się, że Ci się podobał. :)
      Pozdrawiam Cyzia14.

      Usuń
    2. WARA JAK USUNIESZ!! Nie masz tego robić!!

      Usuń
    3. Nic jeszcze nie jest przesądzone. Po prostu nadmiar obowiązków, nauka i tysiące niepoukładanych myśli w głowie mnie wykańczają. Wena również mnie opuściła i nie chce wrócić... Na razie muszę się ustatkować i zacząć trzeźwo myśleć, a później pomyślę nad dalszymi losami mojego Bloga...

      Usuń
  10. Omg, to jest UROCZE! Lucjusz ;33 nie potrafię sie wyslowic... Po prostu kocham to!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*