sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział XVI "Nieprzewidziany zwrot akcji"

Taak więc na wstępie trochę informacji:
1. Rozdział... Co by tu napisać... hm... No cóż tak się akurat złożyło, że wyszedł jaki wyszedł... Mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo jeszcze nie miałam nigdy w swojej "karierze" pisarskiej styczności z taki wydarzeniem. Wszystkiego dowiecie się czytając rozdział. :D 
2. Nie mogę przestać się śmiać więc szybko sprawa następna. No tak, dziś mój wiek już nie będzie tajemnicą i wszyscy się dowiedzą, że dziś o godzinie dwudziestej drugiej piętnaście, Ciocia Cyzia skończy piętnaście lat. ^^ Och, szykuje się gruby melanż z... Picolo. :D 
3. Niektórzy zapewne czytają blogi Marty, dla jasności Irisy Malfoy... Niestety jej blogi zostały zawieszone i prosiła bym to obwieściła u siebie. Na razie nie będzie dodawała nowych rozdziałów, z przyczyn rodzinnych.
4. Moja ukochana kumpela, Anthony, właśnie zaczęła pisać bloga o tematyce Sevmione  Tak więc byłabym bardzo szczęśliwa i ona również, jakbyście tam zaglądnęły. :) Znalazłam również bardzo ciekawy blog, którego Prolog wciągnął mnie niesamowicie. Tematyka tego oto bloga to moja ukochana LuCissa. <3 Autorka to Spes_. Ten blog również gorąco polecam, naprawdę warto. I mam nadzieję, że szybko pojawi się tam rozdział pierwszy. :)
5. No myślę, że to już ostatnia informacja... Tak więc następny rozdział nie pojawi się szybko, bo w środę wyjeżdżam na obóz aktorski na mazury... Taa będę aktorką. :D Wracam dopiero około 13 lipca. Natomiast 19 lipca jadę z rodzicami do Bieszczad na pięć dni. Myślę, że uda mi się coś naskrobać w między czasie, a może i nawet na kolonii. ^^ Wszystkie informacje o Waszych blogach proszę dawać do spamu, wtedy na pewno wejdę na mojej cudnej komórce na neta i skomentuję. Mam nadzieję, że będzie tam Wi-Fi. xD
PS: Wiadomość z ostatniej chwili... Moi rodziciele mnie tak kochają, że na urodziny kupili mi kotka. Nazwałam ją Minerwa, bo ma czarne plamki wokół oczu. xD W skrócie to Minny. <3 Nie mogłam musiałam to napisać. :D
PS2: Bezsensowny wstęp, proszę wybaczyć. :c
PS3: Zakończenie takie sobie... Jak mnie natchnie to go zmienie. :)
Się rozpisałam, no cóż trudno. xD Tak więc wstawiam rozdział i do zobaczenia za dwa tygodnie Kochani! :**




Lucjusz wraz z Narcyzą wtuloną w jego klatkę piersiową, przekroczył wreszcie mury szkoły, za co podziękował Salazarowi Slytherinowi. Cieszył się, że nikogo nie było na korytarzach i spokojnie mógł znaleźć odpowiednie miejsce dla Narcyzy. W zasadzie to było bardzo cicho, za cicho jak na Hogwart… Czyżby było już tak późno, że wszyscy śpią, a on, jak ten ciołek, lata po szkole z Narcyzą, prawie konającą w jego ramionach. Nie chciał mieć jej na sumieniu, więc niewiele myśląc, udał się do łazienki na drugim piętrze. Było to stare pomieszczenie, z odpadającymi kafelkami i rozpadającymi się ubikacjami. Miejsce to było obskurne i przyprawiało o dreszcze. Takie mroczne, nie było tu porządnego oświetlenia, jedynie jedno, duże, okrągłe okno. Łazienka ta, była na tę chwilę odpowiednim miejscem na „przechowanie” Narcyzy. Wszedł do niej, kopniakiem otwierając, białe, przegniłe drzwi. Zrobiło mu się niedobrze, gdy do jego nozdrzy wdarł się nieprzyjemny zapach, dochodzący z rur kanalizacyjnych, ale teraz nie to było jego największym problemem. Usłyszał żałosny szloch i przewrócił oczyma, zapomniał, idiota, zapomniał o Jęczącej Marcie. Był to duch dziewczynki słynącej ze swojego przeraźliwego płaczu. Była dosyć gruba i piegowata, a jej twarz zdobiły czarne okulary. Nie zważając na jej łkanie, Lucjusz delikatnie położył Narcyzę na podłodze i ukląkł przy niej. Przytulił ja mocno i spojrzał na nią. Uśmiechała się lekko, ale nadal drżała. Nie wiedział już, co ma począć, aż wtem z jednej z kabin ubikacji, wyleciała Marta. Zaśmiała się cicho swoim piskliwym, przyprawiającym o dreszcze, głosem.

-Jeszcze ciebie tu brakowało- westchnął ciężko.


-Pomogę ci- poszybowała nad umywalkami i już po chwili, siedziała przy nim po turecku, a raczej lewitowała przy nim.

-Niby jak?- prychnął, a ona roześmiała się przeraźliwie.

-Tak się składa, że wiem co jest twojej Cyzi- odparła spokojnie, on natomiast kotłował się w środku.

-Powiesz mi co jej dolega?!- spojrzał na nią błagalnie.

-To klątwa. Klątwa trytonów. Morskie stwory, pozbawione uczuć, mające zimne, skamieniałe serca. 

Zapewne musiały ją dotknąć i wszczepić w jej organizm trochę swojego chłodu. To innymi słowy klątwa, która zamienia ją powoli w kamień- zacmokała- Biedna, tak cierpi… To ją wykańcza- zerknęła z litością na Narcyzę.

-Powiedz, jak ją uratować!- chciał chwycić ją za rękę, ale niestety jego ciało przeniknęło nią. Przecież, była duchem, zapomniał o tym. Ona zaśmiała się na ten gest- Jakieś lekarstwo?!

-Pocałunek- odpowiedziała niemalże natychmiast i poszybowała na parapet. Usiadła na nim i skrzyżowała ręce.

-Pocałunek… I tylko tyle?- ucieszył się na tę wiadomość. Myślał, że będzie to coś bardziej skomplikowanego, a tu tylko chodzi o pocałunek. Raz, dwa to załatwi i Cyzia będzie zdrowa… Dziecinnie proste, ale… chyba trochę się przeliczył.

-Pocałunek z miłości- przycisnęła swoje ręce do serca i spojrzała w górę- To musi być całus od kogoś, kto jest dla niej ważny- zanuciła- I jeszcze jedno…- przygryzła dolną wargę.

-Co takiego?!- warknął.

-Nie warcz na mnie- załkała z ironią- To nie tylko pocałunek się liczy… Ona potrzebuje czyjejś bliskości i ciepła. Chyba wiesz do czego zmierzam- poszybowała do swojej kabiny- Masz mało czasu, spiesz się. Nie będę wam przeszkadzać- zniknęła, wraz ze spuszczoną wodą.

Lucjusz patrzył na Narcyzę, jak na najważniejszą osobę na świecie. Po chwili usłyszał głośny jęk blondyny. Trzymała się kurczowo za serce. Kolejny jęk bólu wydobył się z jej gardła, a ciało wygięło się w łuk. Nie mógł dłużej się zastanawiać. Chwycił jedną ręką jej głowę, a druga objął ją mocno. Spojrzał w jej oczy, które nie miały już źrenic, a ich kolor powoli zanikał. Teraz, albo nigdy. A tak dobrze mu było, gdy jej nie widział… Lubił ją denerwować, a teraz?! Idiota ma ratować jej życie, bo jej się pływać na mrozie zachciało, że też nie wybrała sobie lepszego momentu, tylko akurat ten, w którym temperatura wynosiła minus dwadzieścia stopni Celsjusza. Naprawdę, bardzo mądra z niej Ślizgonka.


-Weź w garść, tępy durniu!- warknął sam do siebie- pocałuję ją i będzie wszystko dobrze- rozglądnął się dokładnie po pomieszczeniu- Ale nie tu… Nie tu- chwycił ją znów delikatnie na ręce i czym prędzej wyszedł z łazienki. Odetchnął wreszcie świeżym powietrzem. Dziękował Merlinowi, że nikogo tu nie było, choć mało kto, przebywa w pobliżu tego miejsca, bo Marta regularnie w poniedziałek, środę i piątek zalewa to piętro. Można się przyzwyczaić.

Narcyza zwijała się z bólu, a on zastanawiał się gdzie iść. Nie do Skrzydła Szpitalnego, nie do pokoju wspólnego, nie na dwór, w tej łazience również nie…


-Myśl idioto, ona zaraz zamieni się w posąg i co wtedy? Postawisz sobie ją w pokoju, jako dodatek do tych obskurnych, zielonych ścian?!- odezwał się jakiś głosik w jego głowie.

-Żałosne, wiem, że stać cię na trzeźwe myślenie- do pierwszego głosu, dołączył drugi.

-Poprawka… Oboje wiemy, że stać go na trzeźwe myślenie- westchnął teatralnie pierwszy.

-Och ucisz się! Próbujemy ją ratować, półgłówku- skarcił go drugi głos.

-Ah tak racja… Wybacz. Wiem! Już Wiem, gdzie z nią iść! Siódme piętro, pokój życzeń!

-Dziękuję!- odetchnął Lucjusz i pognał szybko na schody. Biegł na złamanie karku, starając się, by nie upaść, ani nie zrobić krzywdy sobie i, przede wszystkim, Narcyzie. Hogwart nagle jakby opustoszał. Nie było widać żywej duszy, nawet Irytka, który lubił się tu kręcić, Pani Norris, o dziwo, też dzisiaj nie była na zwiadach, ani McGonagall. Wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowaną zagadką, z którą nawet Sherlock Holmes nie dałby sobie rady.

W końcu dotarł do wielkiej, szarej ściany na końcu korytarza. Przystanął przed nią i rozglądnął się dokładnie, tak dla większej pewności. Pomyślał sobie o tym, czego potrzebuje i tuż po chwili, przed nim pojawiły się wielkie, drewniane drzwi, z marmurową klamką i framugami. Widać było, że są dość przestarzałe…
Szybkim ruchem wyważył drzwi, kopniakiem. Naprawdę powinien trenować Karate… Byłby z niego lepszy Karateka, niż szukający w Quidditchu. Byłby wtedy bardzo szanowany przez płeć piękną, a w szczególności przez kobiety w kwiecie wieku. Weźmy taką McGonagall, byłaby na pewno ucieszona i zadowolona z tego, że nie musi mocować się z drzwiami do swojego gabinetu, czy Sali, które lubią robić jej na złość. Czasami lekcje muszą zostać odwołane, bo szanowne drewno, obiekt westchnień korników, sobie smacznie śpi, albo broni się wszystkimi drzazgami i śrubami przed otworzeniem. I wtedy do akcji wkroczył by Rycerz na czarnym koniu, odwieczny obrońca kurczaków ze swoja srebrną, rażącą po oczach laska, codziennie rano woskowaną i polerowaną, kilkoma produktami firmy Muggles & Wizard C.O. Z gracją zeskoczyłby ze swoje konika, Lucjana Juniora i poszedł na odsiecz, damie w potrzebie. Posłał by jej swój uśmiech numer dwieście osiemdziesiąt cztery i ucałował subtelnie i delikatnie jej dłoń. Potem zrobiłby zamach, obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni i wyważyłby drzwi. Później, wsiadłby znów na swojego mustanga i posłał całusa damie, która oblana rumieńcem, pomachałaby mu na pożegnanie, białą chustą. On natomiast posłałby jej jeszcze jedno spojrzenie i ruszył przed siebie, dalej ratować niewinne niewiasty, dotknięte strasznym losem.
Wszedł do środka i zastał tam dokładnie to co sobie wymarzył. Był to mały przytulny pokoik, z czerwoną sofą w kącie i dwoma fotelami w stylu słodkich lat sześćdziesiątych. Co prawda nie było tu żadnych lamp, ale były one zbędne, bo pomieszczenie idealnie oświetlał wielki, duży kominek, z którego buchały czerwono-pomarańczowo-żółte iskry, dodając tym spokoju i harmonii. Ściany pokryte były bordową tapetą, a podłoga okryta była aksamitnym, kremowym, grubym dywanem, na którym po chwili, Lucjusz usiadł wraz z Narcyzą. Jej wargi były sine, oczy zamknięte, a ciało blade i zimne. Oby nie było za późno… Oby nie było za późno powtarzał w myślach, niczym mantrę.

-Pani wybaczy, ale muszę to zrobić- rozpiął, a raczej zerwał z niej bluzkę. Starał się nie zwracać uwagi na jej piękne ciało. Starał się koncentrować swój wzrok na jej twarzy, ale naprawdę było trudno- Noo Black, obudź się! No nie udawaj! No nie bądź taka, Cyziu- zaczął nią szarpać, jednak ona nie zareagowała. Po prostu wyglądała, jakby spała, jakby najzwyczajniej w świecie, była pogrążona we śnie. Zaczął całować jej ręce z czułością. Później ściągnął z niej przemoczoną spódnicę i rajstopy. Była taka krucha, bezbronna. Zauważył, że jej stopy są bardzo zimne i, przede wszystkim, bardzo blade. Musiał coś zrobić, by ją ogrzać, a sam kominek nie pomagał… Przecież nie wrzuci jej do niego, bo by ją zabił. Westchnął ciężko i rękami zaczął pocierać jej stopy, każdą z osobna. Dmuchał na nie, ciepłym powietrzem. Później dokładnie i powoli zaczął je masować, byleby tylko ją uratować. Przeklęta klątwa trytonów. Oj, już jak on je spotka, to da im popalić. Poznają wreszcie smak pięści, albo kopniaka Obrońcy kurczaków. Ona musi żyć! Ściągnął swoją pelerynę i okrył nią Narcyzę, która nadal nie wykazywała żadnych reakcji.
-Dobrze Black… Skoro tak chcesz się bawić, to już ja ci pokaże… Już ja ci dam- chwycił jej głowę i gwałtownie wpił się w jej usta. Na chwilę była w bez ruchu, a potem nagle otworzyła oczy i odepchnęła go od siebie.

-Na rozum upadłeś?!- wrzasnęła z wyrzutem i zakryła się szczelniej peleryną. Trochę zaczęło ją zastanawiać, dlaczego wszystkie jej ubrania są przy kominku i dlaczego jest w jego pelerynie, praktycznie naga, zakryta w odpowiednich miejscach. - Co to miało być?!

-Ratowałem Cię!- krzyknął lekko podirytowany.

-Mnie?!- żachnęła się. To było bardzo dziwne… Przerastało ją to. Sam na sam z Malfoy’em w jakimś pokoju. Jej myśli biegały wokół jednego… Ale czy Lucjusz byłby do tego zdolny… Czy odważyłby się na taki haniebny czyn? Nie raczej nie, co prawda sprawia wrażenie takiego boga seksu, ale nie zrobiłby tego. Nie splamiłby nazwiska rodowego Malfoyów, bo jego ojciec dostał by epilepsji, a matka padła na zawał…

-Tak! Bo zachciało Ci się herbatki z trytonami!- odrzekł znudzonym tonem. Miał ochotę ją zadźgać swoja laską… Naprawdę denerwowała go… Zero wdzięczności, tylko same wyrzuty. Myślał, że będzie jej bohaterem, a tak naprawdę, stał się wielkim zerem.

-Zachowujesz się jak bufon- krzyknęła pretensjonalnym tonem.

-Przemoczona histeryczka- westchnął ciężko.

-Och wypraszam sobie, obrońco kurczaków!- szybko się mu odgryzła z dziką satysfakcją.
-A co nie podobało Ci się, Black?- spytał i przybliżył się do niej ze swoim słodkim, uwodzicielskim uśmiechem, przy którym miękły jej kolana.

-Terefere wolne żarty! Nie masz prawa mnie całować, kiedy ci się to żywnie podoba! Nie jestem zabawką, ja żądam szacunku i…- Lucjusz nie mógł znieść jej ciągłego zrzędzenia, więc zamknął jej usta pocałunkiem. Bardzo namiętnym i subtelnym pocałunkiem. Objął ją mocno w tali, by mu się nie wyrwała. Czubkiem swojego nosa zsunął z niej lekko pelerynę, muskając przy tym jej ramię. Przed jego oczami ukazał się czarny, koronkowy biustonosz, idealnie dopasowany do jej krągłego biustu oraz czarne, koronowe figi. Wyglądała przepięknie, wszystko do niej pasowało, nie miał jej nic do zarzucenia. Przez chwilę wierzgała się w jego objęciach, aż w końcu śmielej odpowiedziała na jego pocałunek.-Wiesz, że właśnie kopiesz sobie grób?- wysyczała próbując się od niego odsunąć. Jednak jego ręce, kurczowo zaciskały się coraz mocniej na jej talii. Nie żeby jej to przeszkadzało, ale etykieta Blacków, kazała jej to wszystko zaprzestać. Już i tak wydarzyło się zbyt wiele, jak dla niej. Szczerze, to raz chciałaby nie myśleć o zasadach panujących w swoim rodzinnym domu i zabawić się gdzieś.

-Jakbyś nie wiedziała, mam nad tobą przewagę!- syknął jej do ucha. Dopiero wtedy zorientowała, że Malfoy pozbawił ją okrycia, które znajdowało się teraz daleko w kącie.- Już ja ci pokaże. Nie wywiniesz mi się już!- zsunął jedno ramiączko jej staniczka i zaczął całować jej ramię. Mimowolnie odchyliła głowę do tyłu dając tym lepszy dostęp Lucjuszowi do swojej szyi.  Wodził po niej językiem, co chwile zostawiając mokre ślady, które tworzyły nowe ścieżki na jej aksamitnej skórze. Na początku muskał ją tak, że z ust Narcyzy wydobyło się ciche westchnienie. Po chwili syknęła, gdy gwałtownie ją ugryzł, a później pocałował czule miejsce ugryzienia. Zaśmiał się w duchu, gdy zadrżała. Kolejne ugryzienie, ale tym razem o wiele przyjemniejsze. Cyzia zastanawiała się, czy Lucjuszowi sprawiało dziką satysfakcję to, że ją kąsa.

-Jesteś wampirem- wyszeptała i przywarła wargami do jego ucha. Zaczęła muskać go ustami. Nie wiedział o co jej chodzi… Kobieta zmienną jest, ale w jej przypadku to było podejrzane. Miała wahania nastrojów, jak kobieta w ciąży. Czy to kolejny żart? Nie, to nie mógł być żart. Całowała go z taką czułością, że na chwilę po prostu odpłynął z tego świata. Po chwili zorientował się, że Narcyza pozbawiła go koszuli, nawet nie wiedział, kiedy to zrobiła. Odciągnął ją od siebie i spojrzał w jej oczy.

-Boisz się Black?- spytał przyśpieszonym głosem. Ogień płonący w kominku, idealnie oświetlał ich twarze. Klęczeli na dywanie. Ona z dłońmi splecionymi na jego karku, a on z rękami błądzącymi po jej plechach.

-A mam się bać?- odpowiedziała pytaniem na pytanie i zaśmiała się cicho. Ujęła jego głowę w swoje dłonie.

-Powinnaś- wyszeptał bardzo niskim i bardzo uwodzicielskim głosem, na jaki było go stać.
Ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Narcyza pchnęła lekko Lucjusza na dywan i usiadła na nim. Pochyliła się nad nim i wplotła palce obu dłoni w jego i przygwoździła je do podłoża.

-I co teraz, panie Malfoy?- zaśmiała się. On tylko uśmiechnął się tajemniczo i obrócił się tak szybko, że blondyna nie zdążyła zareagować. Naparł na nią swoim umięśnionym ciałem i uwięził jej nadgarstki w żelaznym uścisku.

-I co teraz panno Black?- zaczął znów całować jej szyję. Tym razem nie pozwalał jej na żaden ruch. Czuł podniecenie, czuł, że może po prostu wszystko. Ona leżała pod nim, uniżona i poddana mu całkowicie. To nakręcało go jeszcze bardziej. Krew zaczęła buzować mu w żyłach. Najlepiej teraz zerwałby z niej resztę ubrań i zgłębił się w niej, poznając jednocześnie, każdy centymetr jej pięknego ciała. Składał pocałunki na jej ramionach i dekolcie. Natomiast jego ręce błądziły, gdzieś w okolicach jej bioder. Opuszkami palców muskał jej uda. Jęknęła cicho. Oddała się w pełni, pieszczotą Lucjusza. Zamknęła oczy i wplotła palce w jego miękkie, gęste włosy. Nie myślała o niczym, teraz, jej umysł był pusty. Nie liczyło się nic innego, niż to, co się dzieje teraz, w tej chwili. To, co rodzi się pomiędzy nią, a Lucjuszem, magiczna więź, nazwana pożądaniem i pasją, co przeistacza się w czystą, najprawdziwszą miłość. Teraz ich serca biją jednym rytmem, oddechy przyspieszają, wzajemnie się uzupełniają, nie potrzeba im nic więcej do szczęścia, niż siebie, swoich ciał, swojej obecności. Zatracają się we własnych myślach, nie mogą przestać, ciągną dalej tę walkę. Jeśli któreś chce się poddać, drugie nie daje za wygraną i idą przez to razem. Powoli stają się jednością… Już nie Narcyza… i …  Lucjusz, ale Narcyza i Lucjusz. Bardzo blisko siebie. Świat tak naprawdę przestał mieć dla nich znaczenie, stracił na wartości. Nie liczy się nic, oprócz nich.
Poczuła, jak Lucjusz sięga rękami do zapięcie staniczka i powoli go ściąga. Odruchowo chwyciła jego ręce w ostatniej chwili przed tym aktem i spojrzała na niego ze strachem. Przełknęła głośno ślinę, a jej źrenice powiększyły się. Nigdy w życiu, nikt nie widział jej w "takim" stanie, nigdy nie była w takiej sytuacji z jakimś chłopakiem, bała się tej chwili, choć wiedziała, że i tak kiedyś nadejdzie.  On od razu wyczuł o co jej chodzi i zaczął powoli, z czułością głaskać jej włosy

-Spokojnie. Nie zrobię ci nic złego- uspokajał ją, muskając opuszkami palców jej policzek.- Zaufaj mi. Nie myśl Cyziu, tylko to czuj.- wyszeptał i powoli zaczął ściągać jej biustonosz. Zauważył, że blondyna jeszcze walczyła z myślami, jeszcze nie była do końca pewna swojej decyzji, ale stopniowo rozluźniała uścisk, aż w końcu jej staniczek wylądował gdzieś blisko kominka. Patrzył na nią jak na najpiękniejszą kobietę na świecie, pochłaniał każdy centymetr jej ciała. Zbliżył się do jej piersi, ledwo co musnął je wargami, syknął z bólu i odsunął się od niej. Całe pożądanie nagle, jakby umknęło, wyparowało. Już nie było w nim chęci żądzy, czy władzy. Wszystko się uspokoiło, krew przestała buzować w żyłach. Malfoy trzymał się kurczowo za lewe przedramię i zaciskał zęby.

-Czego on znowu chce?- mruknął wściekły pod nosem. Ona zauważyła, że coś się dzieje. Przysunęła się do niego i objęła od tyłu jego szyję swoimi rękami. Przejechała wargami po jego ramieniu, muskając przy tym jego skórę.

-Co się stało?- spytała przejęta. On nic nie odpowiedział tylko gwałtownie ją odepchnął i wstał. Odszukał swoją koszulę i zaczął ją w pośpiechu ubierać. Później ubrał czarną pelerynę i udał się do wyjścia.

-Lucjuszu!- zawołała za nim ze łzami w oczach, nie wiedziała co mu się nagle stało. Uraziło ją to, bo pomyślała, że zrobiła coś nie tak, albo, że jemu się odwidziało… Że woli kogoś innego… Tysiąc myśli zaprzątało jej głowę w tejże chwili.

-Nie mogę, Narcyzo- znów w jego głosie pojawił się chłód. Przystanął i spojrzał na nią swymi zimnymi oczyma, które jeszcze przed chwilą emanowały pożądaniem i miłością- Lepiej stąd wyjdź- nakazał spokojnie, ale ona go nie słuchała. Nadal tępo wpatrywała się w niego, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, oprócz zakłopotania i zdezorientowania- Wyjdź stąd dla swojego dobra!- podniósł głos. Nie mógł tego znieść. Musiał się jej jakoś pozbyć, by nie wyrządzić jej krzywdy. Jego pan go wzywa, a on nadal użera się z nią. Żałosne, gdyby był prawdziwym Ślizgonem to zostawiłby ją na pastwę losu i udał się do swojego mistrza, ale głupek tego nie zrobił, bo potem dręczyłyby go wyrzuty sumienia. Znalazł się po prostu w idealnym położeniu i w idealnym czasie.

-Nigdzie się nie ruszę!- nagle jakby jej struny głosowe zostały uwolnione. Krzyknęła to głośnym i bardzo stanowczym tonem, z czego on nie był zadowolony. Miarka się przebrała.

-WYNOCHAAAA!!!!- wrzasnął najgłośniej jak tylko potrafił. Zaraz potem poczuł się źle z tego powodu. Nie potrzebnie na nią tak bardzo nakrzyczał. Widać, że to zaszokowało ją totalnie. Na jej twarzy malowała się mieszanina bólu i strachu. Szybko narzuciła na siebie bluzkę i w pośpiechu ubrała spódnicę. Rajstop nie znalazła, a biustonosz ścisnęła w ręce. Ruszyła w stronę drzwi, nie spojrzała na Lucjusza, wręcz przeciwnie z gracją go ominęła. Gdy chwytała klamkę od drzwi poczuła, jak smukłe, długie, szczupłe place Malfoya, zaciskają się na jej przegubie. Chwilę stali w tej pozycji, aż on szarpnął nią zmuszając tym by spojrzała mu w oczy.

-Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co się tu wydarzyło, jasne?- spojrzał na nią groźnie- Nawet Victoria, a w szczególności Alice- dodał.

-Możesz być o to spokojny, mój drogi- zapewniła go ostentacyjnym tonem- Nikt się o tym nie dowie- wyszeptała z lekką ironią, jakby dawała mu jasno do zrozumienia, że nie jest już małą dziewczynką, a dorosłą kobietą, która wie co ma robić, która potrafi decydować o sobie i swoim życiu prywatnym. Z warknięciem puścił jej rękę. Wyszła z pomieszczenia, trzaskając przy tym mocno drzwiami.

On cholernie wściekły na samego siebie, zniknął w kłębkach czarnego dymu.
Narcyza wróciła do swojego dormitorium. Spojrzała na puste łóżko, które zawsze zajmowała Victoria. Tak jej teraz brakuje, obiecała jej, że odwiedzi ja jeszcze dziś, ale zdarzenia jakie miały dziś miejsce, wykończyły ją psychicznie, jak i fizycznie. Gdy chciała zdejmować buty, okazało się, że zostawiła w tym przeklętym pokoju. Nie chciało jej się już po nie wracać, bo zapewne jutro Irytek będzie „gonił” z nimi po całej szkole, więc na pewno je odzyska. Chociaż były to buty od ciotki, matki Evana, ona raczej nie czuła do nich sentymentu. Dla niej to była zwykła czarna ozdoba, która idealnie pasowała do jej dzisiejszego stroju. Biustonosz rzuciła do szafy po czym usiadła na parapecie i zwiesiła głowę. Poczuła policzki mokre od łez. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej i otoczyła je ramionami. Położyła głowę na swoich kolanach i zaczęła patrzeć się w obraz za oknem. Westchnęła ciężko. Po kilku minutach zeszła z parapetu. Poszła do łazienki, szybko się przygotowała do spania i położyła się na łóżku. Zamknęła oczy i nim się obejrzała, zatraciła się w błogim śnie. 

14 komentarzy:

  1. O, ciocia Cyzia kończy dziś piętnaście lat! Bibę w Slytherinie przeczuwam wieczorem :D
    Wszystkiego najlepszego :) Kotek Minerwa,hm. Za miesiąc mam dostań psa, a nazwę go Draco *.* Miała być Hedwiga, ale okazało się, że to będzie pies, nie suczka xD

    Ale rozdział był zajebisty! Jak ja lubię takie zwroty akcji, mm... Rozumiem, że opisywałaś coś takiego pierwszy raz? Wyszło Ci naprawdę świetnie, perfekcyjnie :)

    Oj potrafię zrozumieć, co oboje muszą teraz czuć. Ale nie powiedzą mi, (gdyby mogli XD) że im się nie podobało, bo nie uwierzę :D

    Całusy i do nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: STO LAT, STO LAT! :3
    Hehe, moja ciocia kończy 15, łuh! ♥
    Szczęścia i weny - kocham ♥

    Rozdział był super, nie wiem czego chcesz xd
    Ale cóż, takie życie - nigdy nie doceniamy tego co sami robimy. ;D

    O! *-* Pozdrów proszę Minerwę, dobrze? :3

    Całuję i czekam na ciebie!
    Stacy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. hepi berzdej tu ju . hepi berzdej tu ju . hepi berzdej dir Cyyyyyziaaaa.... hepi berzdej tu ju .. <3333. a tak serio, to zdychaj w męczarniach i najobrzydliwszych odmętach piekielnych .. nie żeby coś.. to nic osobistego ..

    gruby .. melanż .. hahahahahaa. XDDDDDDDDDDD *brechty*

    taaa....

    o mój Ra ... to ja jestem ukochana ? to ty mnie wgl lubisz ?? waaat ? jezu jezu, ale reklama .. sprzedałam się .. XDDDDDD. Ra, dzięki wujek ! XDD. no bajdzio miło ;d;d;d;d;d;d;d;d;d;d;d.

    WYPIERDALAJ STĄD CIPOJEŻU !!!!!!! BUAHAHAHAH. WRESZCIE SPOKÓJ.. ZERO SPAMU. JES KWAAA !!!! \m/ .

    hie hie hie .. a teraz serio ;d.
    jak to betowałam, to musiałam zdania kilkakrotnie czytać, bo się zaczytałam i zapomniałam o sprawdzaniu, serio, wciągnęłaś mnie geju. podziwiam Twą wyobraźnie, naprawdę. to o Lucjanie mnie rozjebało doszczętnie ;dd. to był mój ulubiony akapit. po prostu . fap fap. Mugole i Łizardy kompany <333. Ra, turlam się ze śmiechu, jestę wiewiórkię.. Jęcząca Marta, moją bohaterką. takie dramatyczne wyjście.. spłukać się w kiblu. mój mentor ;x.
    Dżyzaz, Lucjan.. jaki romantiko. całować prawie zwłoki. to musiało być podniecające.. ciekawe jak to widzi osoba stojąca z boku.. Misia zboczuszku ^^^^^^.
    hm. te uczucia. Ra.. nie będę się powtarzać, bo w każdym komentarzu piszę, że zajebiście je opisujesz. no ale teraz to normalnie przeszłaś samą siebie ;d. czyli takie rzeczy ci do głowy na polskim przychodzą.. nie ładnie.. hyhyhhy, nowa polonistka, ciekawe czy ci przypadnie do gusty, bo normalnie chcesz opłakiwać tamtą XDD. jebłę.
    almost seksy i trucie mi dupy na gadulcu i niemieckim, jak ja to kocham XD. dlaczego do niczego nie doszło, ty zakuta pało?! (oh, mój Alanie <3). dlaczego nie ma seksów ? ja chce ruchanko.. okej .... ty kwa głupia głupio ..
    kolejny raz, Lucjan pokazał, jak bardzo jest nastolatką z burzą hormonalną.. co on ma do Narcyzy ? to on ciągle zmienia zdanie.. cza było nie wstąpić do wężowej mordy, to byś zamoczył.. |0|.
    to było takie nieprzewidziane, że normalnie, aż się tego nie spodziewałam .. bardzo. łał . totalny zaskok . nie wyczymam.

    he he he. spam zawsze spoko.

    Daj Minerwę, Syriusza Ci nie zjem, ale Minerwę mogę spróbować. omnomnomnom.
    żegnam się i o ty kurrwiszonie.. aktorzyna się znalazła . pfffff. nie bedziesz . ! hyhyhyhyhy. narsą i powodzenia na mazurach, patałachu ! ;3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty moja Misia malutka, kochana ^.^ Powiedziała bym stara dupa ehh... ale ja nią jestem :D
    3 raz w ciągu dnia składam Ci życzenia. Za te pierwsze to nie wiem czy sie domyślłaś, ale ten... no literki wszędzie mi skakały i wgl xd
    Mocną miałam fazę hehe :D
    Ahh... okładka ma być z zielonym brokatem, a w środku różowy ;3

    Ja byłam w szoku, no kurde...! To było epickie! :D Jak ty to mogłaś tak opisać na luzie i fajnie? To wszystko się tak skleiło razem w swietną treść.

    Narcyza prawie umiera a oni i tak ze sobą drą koty xd Matko jedyna... jebłam jak Lucjusz widzi siebie jako bohatera ze swoją hmm... laską. A Minerwa pewnie cała Happy i wgl. Czułam się jakbym czytała naszą konferencję na gg normalnie :D Tzn Twoją i Karoliny bo ja nie nadąrzam z odpisywaniem hehe... :D

    To było niesamowite! A Lusjusz jaki delikatny był, potem kociak i dupek... No ale go rozumiem. Czarny Pan na herbatkę go zaprosił więc wiesz... Biedna Cyzia o niczym nie wie :c

    Całuski! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze,wszystkiego najlepszego! Dużo radości,spełnienia marzeń i miłości! Pozdrów Minevrę<3 Słodziutka *-* Ogólnie rzecz mówiąc rozdział był niesamowity.Tak szybko go przeczytałam,że poprostu sama byłam zdziwiona.Świetnie to opisałaś,wszystko było już dobrze,gdy Lucjusz znów okazał się głupkiem,durniem i świnią.To zupełnie przypomina mi życie miłosne moich przyjaciółek.One dwie,on jeden,kochają się w nim od roku,a on? Nic nie zauważa i zaczyna chodzić z trzecią dziewczyną.Jeszcze moja przyjaciółka słyszała jak mówi o tym swojemu kumplowi.Dureń! Jeszcze raz piszę,ŚWIETNY ROZDZIAŁ i szkoda,że następny za 2 tygodnie.
    Całuski,Jagoda<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubie twojego bloga a rozdzial swietny. Sto lat!

    OdpowiedzUsuń
  7. StO lAt!
    Sami-Wiecie-Kto potrafi wszystko zepsuć... Powinnyśmy przerobić go na karmę dla Minerwy :)
    Ale uważaj żeby kotka w nocy nie zamieniła się w profesor Mcgonagall i nie zaczęła transumować wszystko do o koła :)

    Pozdrawiam
    Luisu_Ann

    OdpowiedzUsuń
  8. No więc, na początek STO LAT, słonko! No więc, życzę ci wszystkiego, co najlepsze, a w szczególności spełnienia marzeń, bo z mojej perspektywy właśnie one są najważniejsze, no i miłości, która też jest ważna. :)
    Życzenia spóźnione, wiem. Ale tak, wczoraj zobaczyłam, że dodałaś rozdział i na niego długo czekałam, ale była u mnie przyjaciółka na noc, bo to trzeba było wykorzystać. Rodzice na weselu, siostra u kuzynek. ;>?
    Gdy pisałaś o Lucku na czarnym koniu, to widziałam konia, którego nie powinnam widzieć. Tak, tak... jestem odrobinkę zboczona, ale tak pyci, pyci.
    Potem scena erotyczna... zapomniałam o reszcie, co było niesamowite, i moje myśli skupiły się tylko na tym. Głupi Vodzio! Ma wyczucie! Powinni wystawić tabliczkę ,,Do Lodzia Vodzia: Lucek i Cyzia się kochają, nie przerywaj!".
    Ogólnie ten pocałunek. On ją kocha, mam rozumieć! Yeah! W końcu! ;*
    Muszę dodać, że właśnie śnili się mi oni, jako rodzice... I Lucjusz miał aż 500 spinaczy! :D Ach, nie ma to jak debilne sny. xd
    Czekam na kolejny rozdział i jeszcze raz STOOOOO LAT! ;****

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze moje spóźnione: Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i zdrowia i szczęscia!
    Po drugie: rozdział super, a scena erotyczna wyszła Ci niesamowicie.
    Po trzecie: dobrej pogody na wyjazd, słonecznej i w ogóle udanej kolonii (to tak do tych życzeń):)
    Po czwarte: bardzo mi miło, że polecasz mojego bloga, mam na razie połowę rozdziału, także też myślę, że niedługo się pojawi ;)
    Całusy, Spes_

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj kochana ciociu moja :)
    Po pierwsze - składam Ci serdeczne (chodź spóźnione) życzenia, płynące prosto z serducha Rickmanicki. Nie będę tu mówić o zdrowiu czy szczęściu - to zbyt banalne dla tak wyjątkowej osoby, zatem życzę Ci spełnienia marzeń - bo jak wiadomo to właśnie one są sensem naszego życia, oraz miłości, bez której człowiek byłby nieszczęśliwy i samotny.
    Jeśli chodzi o notkę, to bardzo mi się ona podobała, ale to z resztą jak zawsze. Naprawdę, nie mam słów na wyrażenie Twojego geniuszu. Powiem jedno :
    Chapeau Bas* moja droga, Chapeau Bas.
    Pozdrawiam serdecznie. Pozdrów kotka.
    * "szapoba"

    OdpowiedzUsuń
  11. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGOOOO!!!! :D Dużo zdrowia, uśmiechu na twarzy, szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń, wyjazdu w wymmarzone miejsca jak np. Londyn :D i 100 lat!!! <3
    Przepraszam że tak późno ale niestety nie mialam czasu ;( wiesz wakacje, różne zajęcia,.itp i niestety dzisiaj pisze krótko :/
    Dostalas kotka!!! *-* <3333 OMH!!! jestem kociarą, kocham koty (zresztą wszystkie zwierzęta xD) i sama mam tez kota tylko jest wielki i gruby i biało-rudy wiec przypomina Garfielda xD kocham ją :p
    Super imie dla kota wybralas *-*
    a teraz rozdział <3 jak zawsze nieziemski i boski. Zaskoczylas mnie tą klątwą trytonów xD Ciocia Cyzia zaskakuje Bellę :Djuż wspominalam.że robisz takie boskie opisy uczuć i wszystkiego?? Pewnie tak ale musiałam to wspomniec jeszcze raz :p PISZESZ WSPANIALE!! <3333
    Musze juz kończyc niestety :c przepraszam ze tak krótko :/
    Pogłaszcz ode mnie Minerwę ;*
    Pozdrowienia i jeszcze raz happy birthday :D
    Twoja Bella <3

    OdpowiedzUsuń
  12. okej, ale nastepnym raaem, prosze do SPAMU. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej! Nadrobiłam rozdziały! Mama nie oddała blogów ale założyłam nowego i skopiowałam to co było na starym http://tylko-to-i-milosc.blogspot.com/
    Zajrzyj i powiedz wszystkim, że to ja wróciłam na innym kącie! Liczę na ciebie ;* Poinformuj Rickmanicke i w ogole ok?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominuję Cię do Liebster Awards i The Versatile Blogger. Szczegóły znajdziesz na moim blogu Esme-Carlisle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za to, że znalazłeś/ znalazłaś czas, by skomentować ten rozdział. Wiele to dla mnie znaczy, motywuje do dalszego pisania. Jeszcze raz - Dziękuję, że jesteś! :*