Wracam do Was Moi Kochani wraz z nowym rozdziałem.
Nie pisałam, ponieważ miałam dużo nauki oraz musiałam uporać się z problemami zdrowotnymi. Oczywiście wszystko nadrobię. :)
Co do rozdziału to mam wrażenie, iż akcja potoczyła się za szybko... Chyba trochę mnie poniosło. Jednakże ostatnie słowo należy do Was.
Ps: Przepraszam, za wszelakie błędy.
Tak więc miłej lektury! Cyzia14.
Blask księżyca rozświetlił błonia Hogwartu. Narcyza
czekała, aż wszyscy Ślizgoni opuszczą pokój wspólny i pójdą spać. Była spięta,
zdenerwowana. Stukała paznokciami po oparciu sofy, co chwilę przekładała nogę
na nogę i zerkała na swój zegarek. Dochodziła dwunasta w nocy. Z anielską
cierpliwością czekała, aż w końcu wszyscy znikną z pomieszczenia.
Tik, tak, tik, tak- czas płynął nieubłaganie… Nareszcie
została sama. Ostatnie jednostki poszły do swoich dormitoriów, mogła wyjść.
Podparła się rękami o sofę i wstała. Poszła do portretu, wypowiedziała hasło i
przeszła przez dziurę. Salazar Slytherin, który widniał na obrazie użalał się,
że ludzie budzą go w środku nocy i nie dają spać… jednak Narcyza nie przejęła
się tym w ogóle, dla niej najważniejsze teraz było przedostanie się na drugą
stronę szkoły tak, aby nie zostać przez nikogo przyłapaną.
Po
kilku minutach ciężkiej podróży dotarła na wieżę. Zauważyła, że Lucjusza
jeszcze nie było, więc podeszła do poręczy i oparła się o nią. Wzięła trzy
głębokie wdechy. Czuła w środku podniecenie ale i strach. Po chwili usłyszała
za sobą kroki.
- Wiem,
że to ty! - odwróciła się. Stał przed nią Lucjusz Malfoy.
- Dziękuję,
że przyszłaś - uśmiechnął się i założył ręce do tyłu.
- Do
rzeczy - rzuciła obojętnie.
- Tam
po lewej stronie na niebie jest gwiazdozbiór smoka… bardzo mi się podoba -
wskazał palcem na konstelację gwiazd - Draco... - dokończył dumnie.
- Malfoy o co Ci chodzi?
Chyba nie masz zamiaru prawić mi wykładu na temat gwiazdozbiorów? - żachnęła się
i założyła ręce pod biustem.
-Nie… -
zaciął się. - To bardzo ważne, więc posłuchaj uważnie co mam ci do powiedzenia. -
mówił wyraźnie i powoli jak do małego dziecka.
-Malfoy! -
zagrzmiała. Zaczynała się powoli niecierpliwić.
-Jesteś
o mnie zazdrosna? - zmienił całkowicie temat. Był idiotą… taki cwany a strach go
obleciał. Oni mu tego nie darują… już mu nie zaufają i
co wtedy pocznie…?
- Daj
spokój - zaśmiała się. - Ja… o Ciebie? - parsknęła śmiechem.
- Nie
udawaj! - warknął i zbliżył się do niej.
- Lucjuszu
musisz przywyknąć do tego, że nie każda dziewczyna wpadnie Ci w ramiona. - Z
ironicznym uśmiechem wyminęła go. - Są lepsi. - chciała odejść, lecz on zdążył
chwycić ją za nadgarstek i przyciągnąć do siebie.
- Nie
pogrywaj ze mną Black! - mocniej ścisnął jej dłoń.
- Połamiesz
mi kości! - krzyknęła. Nie lubiła takich sytuacji, w których ktoś miał nad nią
władze. Czuła się wtedy taka bezsilna.
- Jesteś
głupia! Wiesz ile dziewczyn dałoby wszystko za taką chwilę? - zacisnął zęby. Był
wściekły do granic możliwości… ba nawet bardziej!
- Wmawiaj
sobie wmawiaj, tylko marzenia ci zostały - czuła jakieś dziwne iskierki w
środku, które skakały po jej wnętrznościach…
- Kończy
się już moja cierpliwość - odsunął się od niej na kilka metrów.
- Uspokój się... - wyszeptała cicho, by załagodzić jakoś sytuację między nimi. Nie wiedziała, jak ma teraz postąpić i co zrobić. Stała bezczynnie i patrzyła się na niego.
-
Wszystko komplikujesz! - krzyknął nagle . Narcyza podskoczyła ze strachu. Zamurowało ją.
- Ja? -
żachnęła się. - O czym ty mówisz? O co ci chodzi? - pytała zdenerwowana.
Niepewność zabijała ją od środka. Bała się słów jakie teraz usłyszy.
- Chcesz
wiedzieć? - popatrzył się na nią. - Naprawdę chcesz wiedzieć? - z każdą sekundą
Narcyza niecierpliwiła się coraz bardziej.
-Tak…
Gadaj do jasnej cholery!- wrzasnęła nie panowała nad emocjami. To było
silniejsze od niej.
- Nie jesteś mi obojętna! - dziewczynę zamurowało. Spodziewała by się
wszystkiego, ale nie… tego. Traciła grunt pod nogami. Słowa Malfoya wywarły na
niej ogromne wrażenie. - To silniejsze ode mnie! - podszedł do niej - Motyle w
brzuchu na twój widok…- ciągnął pretensjonalnym tonem nie wiedząc, iż rani
Narcyzę takim sposobem mówienia.
- Proszę
przestań - wysyczała. Miała już tego wszystkie dość.
Znów
zapadła cisza… Narcyza próbowała unormować swój oddech, a Lucjusz swoje oszalałe
serce.
- To
twoja wina! - warknął Malfoy z wyrzutem. Jego głos zadrżał.
- Moja? -
oburzyła się. Coś zakuło ją w środku.- Co ci takiego zrobiłam?- spojrzała
przenikliwie w jego oczy.
-Urodziłaś
się! - krzyknął. Nie wiedział co robi a tym bardziej co mówi. Narcyzę zabolały
te słowa i to bardzo. Zraniły ją najmocniej. Czuła w środku ból, na miarę Crucio. Był nie do wytrzymania. Serce rozpadło jej się na miliony
kawałeczków. - Gdyby nie było ciebie nie byłoby problemu! - kolejny cios zadany
Narcyzie. - Chcę abyś umarła!- krzyknął. - Wtedy mógłbym robić co tylko mi się podoba, bez zbędnego poczucia winy!
- To mnie zabij - rozłożyła ręce. - Na co czekasz? -
On poczuł się niezręcznie. Nie wiedział co ma zrobić! Co powiedzieć! Stali naprzeciwko siebie.
On poczuł się niezręcznie. Nie wiedział co ma zrobić! Co powiedzieć! Stali naprzeciwko siebie.
- Nie
będę brudził sobie rąk - prychnął. Z każdym kolejnym słowem blondyna cierpiała
coraz bardziej.
- Ranisz
mnie Malfoy! - warknęła cicho.
- Ty
ranisz mnie bardziej! - warknął. - Swoim stylem bycia. Sądzisz, że zależy mi na
tym aby cię zaliczyć?! Mylisz się! - zaciskał pięści. Jego oczy jak dotąd
przepełnione szarością i chłodem, teraz płonęły jak ogień.
- Nie…
To nie tak ja… - nie dokończyła, ponieważ on machnął na nią ręką. Od razu
zamilkła.
- Nie
chce cię słuchać... - chciał powiedzieć coś więcej, ale Narcyza weszła mu w
zdanie.
- Lucjuszu
ale… - zabrakło jej słów, aby mogła wyrazić co czuje w tej zaistniałej sytuacji.
Nie wiedziała co powiedzieć. Poczuła jak jej głos w gardle blokuje niewidzialna
siła, i nie pozwala mu wydobyć się na zewnątrz. - Nie to miałam na myśli. -
wyrzuciła z siebie niczym torpeda pocisk. On tylko prychnął z poirytowaniem.
- To
słucham co miałaś na myśli mówiąc, że chce cię tylko zaliczyć? - zbił ją z
pantałyku.
- Ciągle widuję cię z inna. To boli - wskazała na serce. - To cholernie boli. -
dodała.
- Nie
wierze ci! - palec wskazujący poleciał w jej stronę z szybkością Avady. -
Kłamiesz! Łżesz jak pies! - ogrom sytuacji przytłaczał go. Był rozdarty pomiędzy
dwoma światami… jeden to Miłość, a drugi to Nienawiść do Narcyzy.
- Teraz
mówię prawdę - spuściła trochę z tonu. - Ja też coś do ciebie czuje. - poczuła w
środku spokój jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Gdy myślała, iż dojdzie
do pojednania z Malfoy’em… myliła się i to bardzo.
- NARCYZA
BLACK?! ZAKOCHAŁA SIĘ W TYM IDIOCIE MALFOYU? - zakpił. - Ty w ogóle wiesz co to
znaczy? Co znaczy zakochać się w kimś? Co oznacza słowo „MIŁOŚĆ”? - nie mógł
ukryć swojego rozbawienia.
Narcyzę
to zabolało. Właśnie wyznała mu swoje uczucia a on z niej drwił
- Czy
to cię śmieszy? - spytała, a jej głos zadrżał. Bała się odpowiedzi.
- Tak -
uśmiechnął się. - Jesteś strasznie tajemnicza Cyziu… - dodał ironicznie.
Blondynie nie podobał się ten ton. Nie lubiła go. Uważała taki sposób mówienia
za pogardliwy.
- Czy
to źle? Czy to źle, że postępuję zgodnie z zasadami jakich uczyli mnie w domu?
Czy to źle, że jestem wyniosła i nieprzystępna? - pytała z wyrzutem. On nic nie
odpowiedział. Milczał. Zamurowało go. Nie wiedział co ma powiedzieć. Narcyza
podeszła do niego, chwyciła za szatę i szarpnęła. - Słyszałeś co powiedziałam? -
nadal nic. - Słyszałeś?! - krzyknęła.
- Człowiek
powinien iść własnymi ścieżkami i mieć własne zasady. - powiedział spokojnie. - A
gdyby twoja matka kazała skoczyć ci w ogień… Skoczyłabyś? A gdyby twoi rodzicie
zaplanowali nasze małżeństwo? Dajmy na to, że zostałaś mi obiecała jeszcze
przed twoimi narodzinami. Co byś wtedy zrobiła? - Był tak blisko od wyznania jej
prawdy, jednakże się powstrzymał.
Narcyzę
zamurowało. Ona i Malfoy mieliby być małżeństwem? Śmieszne.
- Dlaczego
sugerujesz, że miałabym zostać twoją żoną? - prychnęła z poirytowaniem. Lucjusz
był przygotowany na to pytanie od dawna. Już miał coś powiedzieć, ale uznał, że
teraz to nie za dobry moment.
- To
tylko przykład - odrzekł. - Wyobrażasz sobie nas na ślubnym kobiercu? Musiałbym
być totalnym idiotą. - zaśmiał się. - Ale rozum jeszcze mam. - dumnie wypiął pierś.
- Chyba
jego resztki - dodała z przekąsem. - Po co w ogóle chciałeś, abym tu przyszła? -
spojrzała przenikliwie w jego oczy, które jednak nic nie mówiły.
- Chciałem
sprawdzić do jakiego stopnia jesteś w stanie dla mnie zaryzykować - odpowiedział
obojętnie.
- Tylko
po to? - jej oczy zaszkliły się i nie trudno było tego nie zauważyć.
- Tak,
po nic więcej - skłamał. - FATYGOWAŁAŚ SIĘ TU SPECJALNIE DLA MNIE!- jego wargi wykrzywiły
się w złośliwy uśmiech. - Złamałaś ponad dwadzieścia punktów szkolnego regulaminu
dla mnie. - dodał. - Czyli wygrałem!
- To…
to ja już pójdę - szepnęła. Chciała odejść, lecz on złapał jej nadgarstek i
przyciągnął do siebie. Spojrzał w jej niebieskie oczy. Narcyza była przerażona.
Nigdy w życiu nie doświadczyła takiej bliskości ze strony płci przeciwnej. Ich
serca zaczęły wyrywać się do siebie, ich oddechy stawały się coraz szybsze.
Lucjusz nie mógł oprzeć się jej urokowi. Podniecała go myśl o tym, iż jest
teraz z nią sam na sam, a sytuacja jest taka, a nie inna. Blondyna próbowała się
wyzwolić z jego uścisku, jednak on trzymał ją mocno. Ogarnęła ja fala gorąca i
to uczucie w brzuchu, którego wcześniej nie doświadczyła. Zamknęła oczy i cała
drżała. On był coraz bliżej. Poczuła jego oddech na swojej szyi. Po chwili
jedną ręką chwycił jej podbródek a drugą objął w talii. Nie mógł się powstrzymać…
Jej usta wyglądały tak ponętnie, że aż zapragnął ich zasmakować. Pochylił się i
lekko musnął swoimi wargami jej wargi. Jednak to go nie zaspokoiło, potrzebował
więcej. Chciał pogłębić pocałunek, lecz w tej samej chwili zegar wybił północ.
Narcyza wykorzystała tę sytuację i wyswobodziła się z jego sideł i uciekła. On dopiero po chwili oprzytomniał, ponieważ zegar ucichł.
- Cyziu
zaczekaj… proszę! - krzyczał. - Zaczekaj! - jęknął błagalnie. Ona zniknęła mu z oczu.
Zrezygnowany
oparł się o marmurową ścianę i usiadł na posadzce. W zasadzie to nie wiedział za co ma się obwiniać, przecież nic złego nie zrobił, więc to raczej ona powinna czuć się winna, bo odeszła. A mogła dostać o wiele więcej...
Narcyza
biegła ile sił w nogach. Nie oglądała się za siebie. Chciała jak najszybciej
znaleźć się w swoim dormitorium.
Gdy dotarła w końcu przed portret, wypowiedziała
hasło i przeszła przez dziurę do środka. Usiadła na kanapie blisko kominka.
Wpatrywała się w tańczące języki ognia. Wyglądały tak pięknie jakby para
zakochanych wirowała na parkiecie i przyćmiewała resztę swoimi ruchami i
swobodą z jaką poruszają się w rytm muzyki.
Jej
stan euforii nie trwał jednak długo, bo do pokoju wszedł również Lucjusz.
Dziewczyna od razu zerwała się na równe nogi. Wymienili się spojrzeniami. Gdy
Malfoy zrobił krok w jej stronę ona od razu odwróciła się i pobiegła do swojego
dormitorium. To był zdecydowanie jej najgorszy dzień w życiu.
Malfoy
zrezygnowany opadł na kanapę. Westchnął ciężko i zaprzysiągł, że nie odpuści
dopóki Narcyza nie zechce z nim porozmawiać.
Miska, wredna jesteś ;( czemu ja tak cudnie nie pisze jak Ty !? Przy tym moje opowiadania to banał i beznadzieja ! :( Popłakałam sie ... Serio ! Sama nie wiem czemu ! Naucz mnie tak pisac ;* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDramione
Martusiu! :* Nie przesadzaj, bo Ty również świetnie piszesz. Jeszcze mi dużo brakuje.
UsuńPozdrawiam Cyzia14. :*
Miska, nie przesadzam... Ty piszesz tak, że mi do Ciebie dużo brakuje. Przykład? Ten rozdział albo na gg jak piszemy te swoje bzdety to ja Ciebie nie mogę przebić... To Ty przesadzasz, gdyż Tobie nic nie brakuje !
UsuńNooo, muszę Ci powiedzieć, ich kłótnia pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńAhh, i pokochałam Cię za tę melodie.
Linkin Park - Numb - zgadza się prawda?
Kocham Linkin Park... *-*
Czekam na next :)
Tak Linkin Park- Numb... urzekła mnie ta melodia.
OdpowiedzUsuńJa też ich kocham! <3
Kłótnia - mistrzostwo. A ten pocałunek... mmm! ;* Chcę więcej i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWyszło Ci super! Piszesz coraz lepiej :3
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podoba. Cudna nuta. *-*
Czekam na next ;P
PS. Na wszystkich moich blogach pojawiło się NN ;)
~~xoxo~~
Jestem zachwycona rozdział bardzo mi się podobał, a do tego ta ich kłótnia ;D cudo
OdpowiedzUsuńPozdro i weny
POISON
P.S na http://wish-i-had-his-angel.blogspot.com/ serdecznie zapraszam ;)
Nie wiedziałam za bardzo gdzie to zostawić, bo to będzie czysty SPAM :3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego nowego bloga, tym razem samodzielne opowiadanie ^^
http://szum-elfich-skrzydel.blogspot.com/
~~xoxo~~ Esther, dawniej Isabell.
Cześć :) Wyczekiwany rozdział zwarty i gotowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://sevmionelove.blogspot.com/
Jak Kopciuszek. Gdy zegar wybił północ, a Narcyza uciekła, od razu naszły mnie skojarzenia z Kopciuszkiem.
OdpowiedzUsuńPisząc to nawet nie myślałam o "Kopciuszku". ;)
Usuń