Cześć Wszystkim! Miałam spory problem z napisaniem tego rozdziału, ponieważ połowa rzeczy mi nie pasowała. Czytałam tekst około dziesięciu razy i za każdym razem znajdowałam jakieś niedociągnięcia... Jednakże uporałam się z nimi, dzięki mojej anielskiej cierpliwości.:D
Rozdział dedykuję Martysi, mojej ukochanej przyjaciółce, która jest dla mnie oparciem w trudnych chwilach, gdy nie mam już siły motywuje mnie do dalszej pracy, wspiera, zawsze jest blisko mnie.
Dziękuję Ci :*
Tak więc miłej lektury! Cyzia ♫. :3
Narcyza wróciła do dormitorium późnym wieczorem. Zadowolona i szczęśliwa położyła się na łóżku, ale nie dane było jej zasnąć, ponieważ Victoria chciała dowiedzieć się każdego najmniejszego szczegółu. I tak oto rozmawiały całą noc, a później rano z trudem zebrały się i udały się do Wielkiej Sali. Usiadły na swoich stałych miejscach i od razu napiły się kawy.
- Nadal zastanawiam się jak mogłaś to zrobić? Przecież mi obiecałaś! Obiecałaś, że nikomu nie powiesz gdzie byłam - Cyzia wzięła do ręki parę winogron.
- Przepraszam ale on był taki roztrzęsiony - wypuściła ciężko powietrze z płuc. - Ale teraz tego żałuję… mogłam nic nie mówić. Znam go i uwierz, że to co wydarzyło się między wami wczoraj, to niczego nie zmieni - zabrała się za smarowanie tostu dżemem truskawkowym.
- Wiesz, jakoś teraz nie chce mi się ciebie słuchać - odrzekła pewna siebie. - Mylisz się Victorio...
- Skoro tak twierdzisz - mruknęła pod nosem i napiła się herbaty. Wymieniły się między sobą jeszcze paroma zdaniami na temat eseju, który miały przygotować na dzisiaj, dla nauczyciela Eliksirów - profesora Horacego Slughorna.
Po chwili dołączył do nich niski, szczupły chłopiec, z czarnymi jak heban włosami do ramion. Był on bowiem pierwszoroczniakiem.
Po chwili dołączył do nich niski, szczupły chłopiec, z czarnymi jak heban włosami do ramion. Był on bowiem pierwszoroczniakiem.
- Witaj Severusie - Narcyza uśmiechnęła się ciepło do chłopca.
- Cześć Cyziu - uśmiechnął się i zabrał za owsiankę. Po chwili jednak podniósł wzrok i wychylił się lekko. Spojrzał niechętnie na Victorię, która uparcie siłowała się ze swoim tostem. - Och… zapomniałem miło mi cię znowu widzieć, Victorio - odparł bez entuzjazmu.
- Mhm… cześć - burknęła brunetka, nie przerywając swojego zajęcia.
Ona i Severus Snape nigdy nie żywili do siebie wielkiej sympatii… Tolerowali siebie nawzajem. Można by też powiedzieć, że potrafili wytrzymać przy jednym stole dzięki Narcyzie. Każde z nich chciało mieć ją na wyłączność, natomiast ona nie była świadoma tego, iż dwie bliskie jej osoby drą o nią koty.
Ona i Severus Snape nigdy nie żywili do siebie wielkiej sympatii… Tolerowali siebie nawzajem. Można by też powiedzieć, że potrafili wytrzymać przy jednym stole dzięki Narcyzie. Każde z nich chciało mieć ją na wyłączność, natomiast ona nie była świadoma tego, iż dwie bliskie jej osoby drą o nią koty.
- No gdzie on jest? - blondyna niecierpliwie zerkała na swój srebrny zegarek, który zawsze nosiła na prawym nadgarstku. Było już strasznie późno, a Lucjusz nadal się nie pojawił. Najgorsze z tego wszystkiego, że słowa Victorii zaczynały się powoli sprawdzać.
- Uspokój się… to nie Minister Magii tylko Lucjusz Malfoy - nic nie znaczący człowiek - prychnęła cicho.
- Może dla Ciebie, dla mnie to ktoś więcej - puściła jej mordercze spojrzenie.
Po chwili na salę wszedł jej upragniony Lucjusz, ale… nie był sam. U jego boku kroczyła dobrze znana Narcyzie postać…
Po chwili na salę wszedł jej upragniony Lucjusz, ale… nie był sam. U jego boku kroczyła dobrze znana Narcyzie postać…
- Patricia Jackson… Ślizgonka z siódmego roku…. No, no nieźle - powiedziała Vicki tonem „a nie mówiłam?”.
- Czyli jednak miałaś rację - westchnęła ciężko i pokręciła karcąco głową. - Na następny raz, słucham się ciebie, moja wyrocznio. - obydwie zaśmiały się.
- Cyziu, wiedz, że chcę dla ciebie, jak najlepiej. - Victoria spojrzała na swoją przyjaciółkę. - I nie chce, by jakiś palant. - tu przelotnie machnęła ręką na Lucjusza, zapatrzonego w Patricię, która tuliła się do niego. - cię zranił! Zrozum to!
- Salazarze, jaka ja byłam głupia - przetarła swoje oczy. - Wiesz... płakałabym, ale szkoda mi tuszu, na niego. - dodała z promiennym uśmiechem na twarzy. Być może w środku, podświadomie ją to zabolało, ale tak naprawdę to nie powinna się tym zbytnio przejmować. To jego życie, nie będzie w nie ingerować.
- No i bardzo dobrze - powiedziała Victoria spokojnym tonem.
W końcu Pan Malfoy i Panna Jackson dotarli do stołu. Chłopak, jak na dżentelmena przystało, odsunął dziewczynie krzesło i gdy w końcu zajęła miejsce, usiadł koło niej. Zapanowała cisza. Przez chwilę nie odzywali się do siebie, aż zaczynało się to robić bardzo krępujące.
- Och Patricia jak dawno się nie widziałyśmy - wypaliła Victoria, przełykając kawałek tostu.
Lucjusz spojrzał na Narcyzę, a ona na niego. Jej oczy zadawały mu pytanie „Dlaczego mi to robisz?”, a jego oczy odpowiadały „Przepraszam. Jestem idiotą”.
- Tak… musimy się kiedyś spotkać... - odpowiedziała Patricia z lekkim cynizmem i spojrzała na Narcyzę. - Ale bez niej. - zmierzyła blondynę wzrokiem. Ta tylko prychnęła.
– Duszno się zrobiło… nieprawdaż?- spojrzała z poirytowaniem na Patricie. - Pójdę zaczerpnąć świeżego powietrza. - wstała od stołu, skinęła głową Lucjuszowi i z gracją wyszła z sali.
- Pójdę za nią - Snape również wstał, puścił Malfoyowi mordercze spojrzenie i pobiegł za blondyną.
Lucjusz nie wiedział dlaczego, ale poczuł niemiły ucisk w okolicy serca. Jeszcze nigdy nic takiego nie czuł. To było nowe i bardzo dziwne uczucie... Czyżby poczucie winy? Ale niby z jakiego powodu? Przecież wczoraj nie dawał jej żadnych nadziei, ani nic nie obiecywał, mimo to czuł się nie w porządku co do Narcyzy. Dlatego też musiał z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
- Wreszcie wyszła… och myślałam, że z nią nie wytrzymam - Patricia wywróciła teatralnie oczyma. - kochanie, podasz mi sok?- uśmiechnęła się słodko do zamyślonego Lucjusza.
- Oczywiście - odparł po chwili i podał jej napój, za co otrzymał krótki pocałunek w policzek. Przez resztę śniadania był nieobecny. Nie miał siły jeść ani pić. Jego myśli ciągle błądziły wokół Narcyzy.
~*~
Narcyza szła pewnym krokiem przez korytarz, zaciskając pięści. Głęboko oddychała, rozkoszując się jesiennym powietrzem, wpadającym na korytarz przez uchylone, duże, barokowe okna. Wtem błogą ciszę przerwały kroki, sądząc po odgłosach, kroki dziecka. Narcyza jednak nic sobie z tego nie robiła, tylko uparcia szła przed siebie.
- Cyziu! Zaczekaj! - Black zatrzymała się i zdenerwowana odwróciła na pięcie. Chciała zdzielić po głowie osobę, która przeszkadza jej w myśleniu. Jej twarz, jednak złagodniała, gdy ujrzała Snape'a.
- Severusie, co ty tu robisz?- spytała z lekkim uśmiechem, ale i zakłopotaniem na twarzy.
- Też nie mogłem tam wytrzymać - odpowiedział - Rzeczywiście było tam zbyt duszno i brakowało tlenu. - na jego twarzy pojawił się przez chwilę jadowity uśmieszek, który jednak spełzł zaraz, gdy zobaczył, pełne smutku spojrzenie Narcyzy. Opanował się i po chwili odchrząknął. - To przez niego wyszłaś?- wlepił w nią swoje duże czarne oczy.
- Tak - usiadła na najbliższej ławce i złożyła splecione dłonie na podołku. - Nie zrozumiesz tego… jesteś zbyt młody. - pokręciła głową.
- Czasami dzieci rozumieją lepiej problemy dorosłych.- usiadł koło niej, oparł swoje ręce o ławkę i zaczął machać nogami.
- Ale tu nikt nie może mi pomóc…- spojrzała na niego. - Muszę uporać się z tym sama. - westchnęła ciężko. - Idź na salę… zmarnujesz przez mnie całe śniadanie. - uśmiechnęła się do niego.
-Zostanę przy tobie, nie możesz być sama w takiej chwili - przysunął się do niej i niepewnie dotknął jej dłoni.
-Nie musisz... - odparła i pogłaskała jego włosy.
-Ale chcę… możemy posiedzieć w milczeniu, nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się.
Narcyza była mile zaskoczona postawą Snape’a. Pierwszoklasista był bardzo mądry i wyrozumiały, jak na swój wiek. Interesuje się jej sprawami i chce jej bezinteresownie pomóc. Naprawdę niezwykłe…
Narcyza była mile zaskoczona postawą Snape’a. Pierwszoklasista był bardzo mądry i wyrozumiały, jak na swój wiek. Interesuje się jej sprawami i chce jej bezinteresownie pomóc. Naprawdę niezwykłe…
Siedzieli w milczeniu. Długą ciszę przerwały wrzaski uczniów wbiegających z Wielkiej Sali na korytarz, po skończonym śniadaniu.
Narcyza i Severus pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Po chwili do Cyzi podbiegła Victoria.
- Chcesz pogadać? - zapytała.
- Nie - warknęła. Taka odpowiedź wystarczyła brunetce. Wcale się przez to nie obraziła… w końcu znała Narcyzę bardzo dobrze i wiedziała, że prędzej czy później i tak się przed nią otworzy.
- Idziemy na eliksiry?- spytała by jakoś zachęcić przyjaciółkę do rozmowy.
- Tak chodźmy - odpowiedziała lakonicznie.
~*~
Po skończonej lekcji eliksirów Narcyza i Victoria wyszły z klasy niezwykle rozbawione. Blondyna była cała w skowronkach.
- Udało ci się! - krzyknęła Vicki nie mogąc ukryć swojego zdumienia.
- To, był cud… na serio nie sądziłam, że wykonam najlepiej ten eliksir - pokręciła głową w niedowierzaniu.
Najwidoczniej nie dotarło do niej jeszcze, że to ona jedna na całą klasę podołała temu zadaniu. Inni się męczyli, kalkulowali i dokładnie odmierzali składniki i nie wyszło im to na dobre, połowie osób zawartości kociołka eksplodowały, innym zaś włosy stanęły dęba, a Narcyza robiła wszystko po swojemu i jak się okazało bezbłędnie.
- Proszę… proszę, ulubienica Slughorna - zaśmiała się brunetka.
- Nie przesadzaj - skarciła ją spojrzeniem.
Zapominała na chwilę o problemach i wydarzeniach, jakie miały miejsce dziś przy śniadaniu, aż do chwili, gdy skręcały w jeden z korytarzy i natrafiły na Lucjusza Malfoya, opartego o ścianę. Najwyraźniej na kogoś czekał. Poszły dalej, po chwili jednak przystanęły gdy usłyszały głos chłopaka.
- Narcyzo… musimy porozmawiać - powiedział stanowczo, ona prychnęła i odwróciła się wraz z Vicki.
- Lucjuszu… nie mamy o czym - odrzekła jak na damę przystało. Chciała iść dalej, lecz on w ostatniej chwili chwycił jej nadgarstek. - Puść mnie! - krzyknęła.
- Najpierw ze mną porozmawiasz! - chwycił ją mocniej, miażdżąc wzrokiem.
- Malfoy zostaw ją! - brunetka chwyciła drugą rękę swojej przyjaciółki i szarpnęła w swoją stronę z całej siły. Z punktu widzenia postronnego obserwatora, sytuacja ta wyglądała nawet całkiem zabawnie… jakby dwoje dzieci kłóciło się o zabawkę… był jeden mały problem… ZABAWKA BYŁA ŻYWA!
- JA TEŻ MAM TUTAJ COŚ DO POWIEDZENIA! - wrzasnęła blondyna.
Byli zaszokowani jej zachowaniem, no bo skąd w takiej drobnej i szczupłej osóbce zmieściło się tyle gniewu? Świat jednak potrafi zaskakiwać…
Byli zaszokowani jej zachowaniem, no bo skąd w takiej drobnej i szczupłej osóbce zmieściło się tyle gniewu? Świat jednak potrafi zaskakiwać…
- Cyziu, proszę o pięć minut - jęknął błagalnie.
- Chodź ze mną! - zapytała Victoria.
Blondyna patrzyła raz na nią, raz na niego. Połowa jej ciała chciała iść z Vicki, natomiast druga połowa do Lucjusza.
- Vicki… - zwróciła się do przyjaciółki. - Idź, proszę, dogonię cię - dodała.
Brunetka popatrzyła na nią zaszokowana, kątem oka spojrzała również na naczelnego prefekta Slytherinu, który uśmiechał się triumfalnie.
Brunetka popatrzyła na nią zaszokowana, kątem oka spojrzała również na naczelnego prefekta Slytherinu, który uśmiechał się triumfalnie.
- Narcyzo… za chwilę masz lekcję! W dodatku transmutację, a wiesz, że orłem z niej nie jesteś. McGonagall znowu dostanie szału! - próbowała ją przekonać, jednak na marne, bo Lucjusz jej przerwał.
- Usprawiedliwię ją. Idź spokojnie, wróci cała i zdrowa - zapewnił.
- Cyziu… nie spodziewałam się tego po tobie… - odwróciła się i poszła przed siebie. Poczuła się z lekko urażona. Jeden do zera dla Malfoya… Przegrała, nawet ze Snape’m! Dlaczego? Co robiła nie tak?
- Za chwilę przyjdę! - krzyknęła i spojrzała wściekła na Malfoya.
- Gadaj - uderzyła go lekko dłonią w klatkę piersiową i ciężko westchnęła.
- Nic do niej nie czuję! - przybliżył się do niej - Jest dla mnie obojętna!
- Po co mi to mówisz? - żachnęła się. Zdziwił ją fakt, że jej się tłumaczy. Dlaczego to robi? Przecież ona nic dla niego nie znaczy i łączą ich tylko wspólne lekcje! Może zbytnio przygrzało mu słońce na treningu? Albo dostał kaflem w głowę? Wszystko możliwe…
- Chcę abyś to wiedziała! - chciał dotknął jej ramion lecz powstrzymał się. Zapadła krótka cisza…
- Mam cię - po chwili wbiła palec wskazujący w jego klatkę piersiową i spojrzała przenikliwie w jego oczy.
- Nie wiem o czym mówisz! - żachnął się - Chcę ci tylko powiedzieć, że mi na niej nie zależy - odparł ostrym tonem.
- Wczoraj w nocy byłeś u niej! - krzyknęła nagle z wyrzutem. Sama nie wiedziała co nią kierowało… Dlaczego to zrobiła? Poczuła w środku ukłucie… coś jakby… zazdrość? Czuła się zawstydzona swoim zachowaniem, jednak utrzymała dalej kamienny wyraz twarzy.
Lucjusza zamurowało. Skąd ona o tym wiedziała! Śledziła go? Niemożliwe… jest o niego zazdrosna?!
- Zapewne zastanawiasz się skąd mam te informacje? - zapytała z cynicznym uśmieszkiem- Pati, chwaliła się tym na eliksirach - dokończyła, a jemu momentalnie zrobiło się słabo.
- Nie wiem, o czym ty mówisz! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, spoglądając na nią wrogo.
- Nie udawaj greka! - warknęła. On nic nie odpowiedział. Miał w gardle gulę, wielką gulę. - Nie rozumiem cię Malfoy… - ciągnęła dalej pretensjonalnym tonem.-… wczoraj, na Księżycowej Skarpie zachowywałeś się zupełnie inaczej. Byłeś dla mnie miły, naprawdę przez chwilę myślałam, że…- przerwała. Czuła, że powiedziała za dużo. Mógłby się czegoś domyślić.
- Że co? - spytał nieśmiało.
- Nic… - zakaszlała. - Pójdę już. - zrobiła krok w tył. Chciała się jak najszybciej wycofać z prowadzenia dalszej konwersacji.
- Nigdzie nie pójdziesz! - chwycił jej rękę i przyparł dziewczynę do ściany.
- Zostaw mnie! - próbowała się od niego odsunąć, lecz nie dała rady. Bardzo mocno ją trzymał.
Ich spojrzenia zderzyły się. Stali nieruchomo wpatrzeni w siebie jak posągi.
- Przyjdź dziś o północy na Wieżę Zegarową - zmienił swój nastrój… stał się… miły? O ile tak można to nazwać. - Bardzo mi na tym zależy. - dodał.
- Nie wolno mi chodzić po dwudziestej pierwszej po korytarzach szkoły- odparła stanowczo.
- Proszę…- wlepił w nią swoje maślane oczy. To było dziwne… bardzo dziwne, od razu mu uległa.
- Dobrze - wywróciła oczyma. - Ale to ostatni raz… a potem… - zacięła się. Do jej oczu napłynęły łzy, obraz stawał się coraz bardziej zamazany. - Potem każde pójdzie w swoją stronę. - wyrzuciła to z siebie z szybkością Avady i pobiegła w głąb korytarza.
Malfoy został sam. Zaczerpnął powietrza i wypuścił go ze świstem. Musi to zrobić tej nocy! Musi jej to powiedzieć! Miał to zrobić dawno temu… przecież im obiecał. A jeśli złamie obietnice marny będzie jego los. Wiedział, że po tym Narcyza znienawidzi go do reszty jednak honor rodziny w pewnym stopniu jest najważniejszy.
Witaj.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, cieszę się że uwzględniłaś również Severusa :)
No i oczywiście, czekam na nexty gdyż chcę się dowiedzieć co będzie na Wieży :)
Pisz szybciej, i wejdz na gg ! Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
dramionezakazanyowoc.blogspot.com
Zanim zacznę pisać, jak twój rozdział jest świetny, to napiszę taki jeden błąd, który niesamowicie mnie razi. Chodzi o słowo choć. Użyłaś go źle, powinno być ,,chodź". Oczywiście ,,choć" też jest prawidłowe, ale np. w tym: ,,Choć on był dla niej zimny, to ona czuła miłość bijącą od niego". Taki przykład. Ale to drobny błąd.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to fajnie, że pojawił się Snape. Ja bym się rzuciła, na miejscu Narcyzy, na tą całą Patricie. Czekam na nn, nie mogę się szczerze doczekać!
Dziękuję kochana za dedykację :*. Zwracam uwagę że oko nie ma kąta :D. Ale mniejsza z tym. Rozdział świetny czytałam niemogąc odciągnąć oczu od ekranu. Piszesz swietnie i doskonale o tym wiesz. Nie marnuj swojego talentu! Rozwijaj się bardziej! Czekam z utęsknieniem na dalsze losy Cissy oparte na moich przeżyciach ;*! Martyna.
OdpowiedzUsuńHey! As you know, I found this blog through her blog a Dramione and: dramionezakazanyowoc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI translated and read everything. Very addictive! I am very curious fate of the next two. I believe that the behavior towards Narcissa Lucius was awful. Asshole. But hey. Let's changed ;) Finally at the end they are together. However, this is the book. I do not know how you do it! I look forward to the next chapter!
Elizabeth
Piękny rozdział jednym słowem. Pojawił się Severus, bardzo z tego się cieszę ;D a wpleciesz w swoje opowiadanie gdzieś James'a ojca Harry'ego i innych? Czy raczej nie?
OdpowiedzUsuńDo kolejnego, buziaki Jazz ;*
Jak bym mogła nie wpleść do swojego opowiadania Jamesa'a i jego paczki? Toż to by była zbrodnia. :D
UsuńOczywiście, że się pojawią lecz dopiero za kilka rozdziałów. :3
Pozdrawiam Cyzia14.
Zapraszam Cię na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://sevmionelove.blogspot.com/2013/02/rozdzia-32.html
Czemu mnie nie poinformowałaś? :)
OdpowiedzUsuńByłabym wcześniej.
Rozdział bardzo fajny :3
Czekam na NN i w międzyczasie zapraszam do mnie na nową notkę!
http://esme-carlisle-cullen-love.blogspot.com
Is.
Cześć!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na odc 8 pt. ,, Porwanie'' na
http://zycie-po-zyciu.blogspot.com/
Cześć ;D Jest nowy rozdział :))
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię!
http://sevmionelove.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział :)
Usuńhttp://sevmionelove.blogspot.com/2013/02/rozdzia-34.html
CZEŚĆ! Zapraszam na nowy rozdział :D
Usuńhttp://sevmionelove.blogspot.com/2013/02/rozdzia-35.html
Hej ! Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńNa http://dramionezakazanyowoc.blogspot.com/
Znajdziesz pytania ;)
Hej,zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://make-love-not-horcruxes.blogspot.com
jeden błąd: pisze się wieŻa
OdpowiedzUsuńJeden błąd to jeszcze nie zbrodnia. ;) Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawię .
UsuńBardzo mi się podoba. Długie i obrazowe rozdziały. :)
OdpowiedzUsuń