tag:blogger.com,1999:blog-20852193771382432562024-03-14T10:20:28.160+01:00Narcyza i LucjuszCyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.comBlogger64125tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-1441951795828525802021-04-16T22:55:00.002+02:002021-04-16T22:59:43.974+02:00Helen McCrory<p> <span style="font-size: x-large;"><b>Spoczywaj w pokoju. /*</b></span></p><p><span style="font-size: x-large;"><b><br /></b></span></p><p><span style="font-size: x-large;"><b></b></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: x-large;"><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicWzZaUp-Wl56HPUwMdpfzew0A2RylJA10qjZxWsEnTNGf2CnGDENOMSvRXpyWzl4MK4fe0XCYdX5mXaOa_djC26dF2-ZxM5qIMQLVCY0XLAERKq6Y5ai_LRooW0lUAdjhl2XsHclJkAE/s664/gf-mTon-SvNX-wybM_helen-mccrory-nie-zyje-664x442-nocrop.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="515" data-original-width="664" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicWzZaUp-Wl56HPUwMdpfzew0A2RylJA10qjZxWsEnTNGf2CnGDENOMSvRXpyWzl4MK4fe0XCYdX5mXaOa_djC26dF2-ZxM5qIMQLVCY0XLAERKq6Y5ai_LRooW0lUAdjhl2XsHclJkAE/s16000/gf-mTon-SvNX-wybM_helen-mccrory-nie-zyje-664x442-nocrop.jpg" /></a></b></span></div><span style="font-size: x-large;"><b><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><br /></b></span><p></p>Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-10635863817108620172017-09-03T19:45:00.000+02:002017-09-03T19:45:20.504+02:00Rozdział XLV "Poranki u Malfoyów" <div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Witam i o zdrowie pytam. Wracam z kolejnym rozdziałem. Niestety jest krótki, ale następny będzie dłuższy. </div>
<div dir="ltr">
Pozdrawiam, Cyzia. </div>
<div dir="ltr">
</div>
<a name='more'></a><br />
<br />
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKQAih-Ors-1v76c97EJGwajPYF_qXahDL1y23isxQNR3L545kfWKH7Tth6xJQqWfJNU76RVAB6MExKD5X-7gKQQSfQHDIrLv9XK83RQN8AQ_jmy_d09cMWOYNfDFpWpVCWIbgRJe4q9U/s1600/a763b630-be23-47ad-848d-7c49fe729ebd.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="216" data-original-width="400" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKQAih-Ors-1v76c97EJGwajPYF_qXahDL1y23isxQNR3L545kfWKH7Tth6xJQqWfJNU76RVAB6MExKD5X-7gKQQSfQHDIrLv9XK83RQN8AQ_jmy_d09cMWOYNfDFpWpVCWIbgRJe4q9U/s320/a763b630-be23-47ad-848d-7c49fe729ebd.gif" width="320" /></a></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Lucjusz Malfoy po śniadaniu usiadł na sofie w salonie i chwycił do ręki proroka codziennego, który leżał na stoliku do kawy. Miał wreszcie chwilę spokoju, ponieważ Astoria i Draco wzięli Scorpiusa na pokątną, by kupić mu nową miotłe jako prezent urodzinowy. Westchnął cicho i spojrzał na pierwszą stronę proroka. Zmarszczył brwi, gdy przeczytał nagłówek. "Czy Narcyza i Lucjusz Malfoy są nadal małżeństwem? Czy Narcyza Malfoy zachorowała na poważną chorobę? Czy niedawno odbył się pogrzeb Narcyzy? Mamy informacje". </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Tak dawno nie używałem, niewybaczalnego zaklęcia. Obiecałem sobie, że go nie użyję, ale jak widzę te nagłówki to mam ochotę dopaść tą całą Skeeter i uderzyć w nią Avada - warknął i spojrzał w bok. Jego żona szła do niego z kawą i tygodnikiem Czarownica. Spojrzała na niego i zmarszczyła brwi. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Kogo chcesz zabić? - spytała i usiadła obok niego. Było jej jednak niewygodnie, więc postanowiła położyć głowę na jego kolanach. Zdecydowanie lepiej. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Nikogo, kochanie - westchnął i położył dłoń na jej klatce piersiowej i zaczął głaskać ją delikatnie po brzuchu. - Skeeter znów napisała o nas artykuł. Bardziej o tobie, ale może ci sie to nie spodobać - dodał i niechętnie podał jej gazetę. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Narcyza przeleciała wzrokiem po stronie tytułowej i zagryzła wargę. Podała Lucjuszowi z powrotem gazetę i sięgnęła po kawę, by się napić. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Wybrała bardzo niekorzystne zdjęcie. Zdecydowanie trzeba się jej pozbyć. Ma fatalny gust - powiedziała poważnie i spojrzała na swojego męża z surowym wyrazem twarzy, jednakże w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. Lucjusz po chwili milczenia zaśmiał się głośno i pokręcił głową. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Kocham cię - powiedział i zniżył do niej swoją głowę, by ją pocałować. Cieszył się, że ją ma, że Merlin mu jej nie odebrał.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Jego żona była bardzo delikatna. Choć z natury byla chłodna, elegancka, zdystyngowana to w głębi duszy, była delikatna i bezbronna. Tak samo było z jej organizmem. Przy każdym większym przeziębieniu leżała w łóżku, bez sił. Nie była w stanie się nawet podnieść. To samo było z każdą jej ciąża. Poroniła siedem razy, nim urodził się Draco. Urodziła go w szóstym miesiącu, był wcześniakiem. Został jej odebrany zaraz po porodzie, ponieważ nie mógł samodzielnie oddychać. Lucjusz do dzisiaj pamięta wyraz twarzy Narcyzy, jej płacz i rozpacz. Myślała, że dziecko umarło. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Powiedzieli Lucjuszowi, by przygotował się na najgorsze. Siedział przy niej całą noc i płakał. Błagał, by go nie opuściła, bo ma dla kogo żyć. Dopiero, gdy nastał świt Narcyza otworzyła oczy. Zmęczona spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Była silniejsza niż się wydawało. Lekarze ją skreślili, a Lucjusz wierzył w nią do samego końca. Nadal wierzy. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Kochanie, dlaczego czytasz proroka do góry nogami? - spytała cicho Narcyza i zerknęła w górę na męża.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Zamyśliłem się - odparł i westchnął ciężko. Przewrócił gazetę na koniec i uśmiechnął się. - Jest krzyżówka! </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Wspaniale - Narcyza jęknęła i zabrała się za przeglądanie horoskopu. - Spotka nas szczęście w tym tygodniu - zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Nie wierzyła za bardzo w takie rzeczy, ale większość Czarodziejów się do nich dostosowywała. To dobre dla mugoli... </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Pławią się w nim Malfoyowie - powiedział Lucjusz i spojrzał na żonę. - na osiem liter. </div>
<div dir="ltr">
- Bogactwo - westchnęła i wstała po chwili z sofy. - Uwzięli się na nas? - spytała i położyła dłonie na biodrach. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Posłuchaj tego - mruknął zdenerwowany Lucjusz i najechał długopisem na pytanie. - Rodowe nazwisko Narcyzy Malfoy... </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Lucjuszu, nie jesteśmy już małżeństwem. Jesteś wdowcem, a ja umarłam - Narcyza zaczęła chodzić wokół salonu. - Wybierzmy się dziś zatem na kolacje, by uczcić twój nowy status- dodała i spojrzała na męża. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Lucjusz uniósł na nią badawczy wzrok, zastanawiając się co wymyśliła. Jednak jedyne co zobaczył, to uśmiech na jej ustach i nadzieję w oczach. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Do naszej ulubionej restauracji? - Lucjusz odrzucił gazetę na bok, nie spuszczając z niej wzroku. Wstał i podszedł do niej spokojnym krokiem, po czym mocno chwycił ją w swoje ramiona. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Tak - wyszeptała mu do ucha i zamknęła oczy.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- O osiemnastej spotkamy się w salonie, dobrze? - spytał z uśmiechem i pocałował Narcyze w czubek głowy. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Idealnie - usmiechnęła się. - Lucjuszu, gdy braliśmy ślub to byliśmy jeszcze dziećmi. Wydawało mi się, że chcesz mnie zdradzić, bo ja ci nie wystarczam. Robiłam ci z tego powodu wywody. Teraz, po tylu latach jest mi głupio - Narcyza odsunęła się delikatnie od Lucjusza i spojrzała mu w oczy. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Wiem, Cyziu. To był dla nas ciężki okres. Ślub sprawiał, że nie mogliśmy sobie poradzić z wieloma rzeczami. Do tego twoja ciąża... - zamilkł i zagryzł wargę. Odwrócił wzrok w drugą stronę i zacisnął powieki. Nadal czuł się za to odpowiedzialny.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Lucjuszu. Nie byliśmy wtedy na to przygotowani. To nie twoja wina... Nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Głupia walka na zaklęcia - warknął i objął Narcyze mocniej. - Pamiętasz to?</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Narcyza zamknęła oczy i pokiwała głową. - Tak - ukryła twarz w zagłębieniu szyi i jej ciałem wstrząsnął szloch... </div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-20753363877866870032017-08-28T11:36:00.002+02:002017-08-28T11:36:47.878+02:00Rozdział XLIV "Zaufanie to podstawa każdego związku"Po wielu ciężkich miesiącach w moim życiu, wreszcie udało mi się skończyć rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.<br />
Pozdrawiam, Cyzia <3<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" data-original-height="200" data-original-width="268" height="298" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8r3zucUk2P6m2vyqnCLhqde96haRFd3czJNAic7GI5mgMhLM0qdCPAZPGbfSRWPZe7SaWF29Osz9qNuQo6cIfTr2jgzFfn5l5QvVb6q4uxxxCNmcaBxOM6oS13Tsy0A5xFTPzOrncw5o/s400/tumblr_oa89qweLN51qi8pz7o2_r2_400.gif" width="400" /></div>
<br />
<br />
Na Grimmuald Place nastał nowy dzień. O godzinie dziewiątej rano skrzaty przystroiły stół w jadalni pieczywem, warzywami i wędlinami. Dziś bowiem na śniadaniu miała zjawić się ciotka Walburga. Blackowie nie cieszyli się z tej wizyty.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Narcyza nienawidziła ciotki. Za każdym razem, gdy kobieta do nich przyjeżdżała, nie oszczędzała na krytyce. Narcyza zawsze szła na pierwszy ogień. Dlatego nie chciała uczestniczyć w "rodzinnym" śniadaniu. Jednakże, po długich bałaganiach ojca, by nie zostawiła ich samych z ciotką, postanowiła zostać. Pocieszała się w myślach, że to tylko pół godziny. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Potworze! - krzyknęła Walburga i potraktowała dretwotą swojego starego skrzata. - Walizki! - warknęła. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Kiedy Druella usłyszała słowo "walizki" chwyciła się za głowę. Nie znosiła swojej kuzynki. Na samą myśl o wspólnym jedzeniu, ciśnienie krwi podnosiło się do góry... Wspólne mieszkanie nie wchodziło w grę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- A gdzie moja wspaniała kuzynka? - spytała tęga kobieta, przekraczając próg jadalni. Podeszła do Druelli i i uściskała ją mocno. Cygnusa obdarzyła jedynie wymuszonym uśmiechem, a Narcyze zmierzyła z góry na dół. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nie wiem co ona je, ale jest coraz grubsza. Lucjusz Malfoy nigdy nie zechce takiej grubaski - powiedziała Walburga, czym zaszokowała wszystkich. Cygnus niespokojnie zacisnął dłonie w pięści, Druella posłała Narcyzie uspokajające spojrzenie, ponieważ bała się tego co mogło zaraz nastąpi. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Skoro ciebie ktoś chciał, droga ciociu - zaczęła z cynicznym uśmiechem Narcyza. - To i ja sobie kogoś znajdę - dodała i usiadła przy stole, patrząc jak gniew wzbiera sie w ciotce z każdą sekundą. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Zjedzmy coś - powiedziała Druella i zasiadła przy stole blisko męża. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nic z tym nie zrobisz, Druello? - warknęła Walburga i usiadła przy stole, ledwo mieszcząc się na krześle. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Moja córka jest już dorosła. Nic nie moge w tej sytuacji zrobić - powiedziała spokojnie pani Black i chwyciła do reki dzbanek z herbatą, by nalać sobie i cygnusowi. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nie zasługuje na nazwisko Black. Wydziedziczyłabym ją na wszym miejscu! Przyniesie wam tylko wstyd. Tak nie zachowuje się prawdziwa dama. Powinna przy mnie siedzieć i słuchać moich rad! Mam wieloletnie doświadczenie jeśli chodzi o małżeństwo! </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- My też mamy. I możemy nauczyć ją o wiele więcej niż ty - powiedział Cygnus i z uśmiechem pocałował swoją żonę w policzek.<br />
<br />
Walburga z powodu narastającej złości zrobiła się cała czerwona po twarzy. Zamknęła oczy, by na chwilę sie uspokoić, po czym zabrała się znów za jedzenie. Blackowie wiedzieli, że Walburga zostanie na śniadaniu i nawet na obiedzie, bo uwielbiała jeść...<br />
<br />
- Smacznego - powiedziała Narcyza i napiła się kawy. Dziś miała spotkać się z Lucjuszem, a dokładniej miała odwiedzić go w pracy, dlatego była cała zdenerwowana. Pierwszy raz odwiedzi w pracy swojego chłopaka. Z niecierpliwością oczekiwała, aż zegar wybije godzinę dziesiątą.<br />
<br />
- Chcesz uciec? - Walburga spojrzała surowym wzrokiem na Narcyzę, która była wpatrzona w zegar. - Nie chcesz spędzić czasu ze swoją ciotką? - dodała oburzona, a żyłka na jej grubej szyi zaczęła szybko pulsować.<br />
<br />
- Umówiłam się już z kimś - powiedziała Narcyza z lekkim uśmiechem i spojrzała na swój talerz. Z tego stresu nic nie zjadła... Bała się, że ludzie w Ministerstwie Magii będą się na nią krzywo patrzeć. Zagryzła wargę i westchnęła cicho.<br />
<br />
- Myślałam, że spędzimy czas razem. Jak za starych dobrych czasów - odparła Warbulga i nałożyła sobie na talerz kolejny duży kawał ciasta.<br />
<br />
Narcyza pamiętała każde spotkanie z ciotka, gdy była młodsza. Zawsze spedzała z nią popołudnia słuchając o tym, jak to jest jej w życiu ciężko, że żaden mężczyzna jej nie chcę... Za każdym razem po takim spotkaniu Narcyza miała w nocy koszmary z ciotką w roli głównej. Nie chciała tego przeżywać na nowo.<br />
<br />
- Jestem już za duża - powiedziała i odchrząknęła. Po paru sekundach wstała od stołu i wygładziła dłońmi swoją sukienkę. - Mamo, tato, jeśli nie macie nic przeciwko to już pójdę. Lucjusz na mnie czeka - dodała z uśmiechem i podeszła do matki i ojca i pocałowała ich w policzek. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Dobrze, córeczko - Druella chwyciła Narcyzę za nadgarstek i spojrzała jej w oczy. Zdawała sobie powoli sprawę, że jej ukochana córka staje się dorosła i już niedługo opuści ten dom. Chciała spędzać z córką jak najwięcej czasu przez te ostatnie miesiące, jednak było to trudne, ponieważ Narcyza całe dnie spędzała z Lucjuszem. - Pozdrów go od nas - dodała z uśmiechem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Pozdrowię - powiedziała i poszła do salonu, by się teleportować, jednak przypomniała sobie, że jedyną drogą do Ministerstwa Magii jest sieć fiuu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Pozwalacie jej tak wychodzić? A co jeśli zajdzie w ciążę? - spytała Walburga i zacisnęła zęby. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- W jej wieku Druella była już w ciąży - powiedział Cygnus i pocałował żonę w czoło. - Pójdę poczytać proroka codziennego do ogrodu - dodał i wstał. Ukłonił się przed Walburgą z ironicznym uśmiechem i poszedł w stronę tarasu. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Em, na jak długo chcesz zostać? - spytała Druella, starając się zachować spokój. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- No oczywiście do ślubu Narcyzy i Lucjusza - odparła Walburga, zajęta jedzeniem kolejnego kawałka tortu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Cudownie - Druella wstała od stołu i wyszła czym predzej na taras, a potem do ogrodu w poszukiwaniu męża. To mu się nie spodoba. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Narcyza dzięki kominkowi w salonie przeteleportowała się wprost do Ministerstwa Magii. Tak, jak się obawiała trafiła na godziny szczytu. Ludzie pojawiali się znikąd. Niektórzy poprzez toalety, większość przez kominki i wszyscy pchali sie do wind. Było ich parę, zdecydowanie za mało, ponieważ ludzie na siłę się do nich wciskali. Ten widok sprawił, że Narcyzie zakręciło się w głowie. Usiadła przy fontannie, która znajdowała się na środku wielkiej hali. Przeczesała palcami włosy i westchnęła ciężko. Miała nadzieję, że pomieszczenie opustoszeje po paru minutach, jednak się myliła. Lucjusz był lekkomyślny, ponieważ chciał, żeby przyszła do niego o tak wczesnych, porannych godzinach. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Narcyza? - spytał głęboki, męski głos, który bardzo dobrze znała. Uśmiechnęła się i podniosła głowę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- No proszę, Augustus Rookwood we własnej osobie - zaśmiała się i wstała, by się z nim przywitać. Przytulili się mocno na powitanie i pocałowali w policzek. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nadal piękna, lecz pewnie już oficjalnie zajęta panna Black - zaśmiał się smutno, ponieważ nadal coś do niej czuł. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nieoficjalnie zajęta, ale ślub już jest planowany. - powiedziała i usmiechnęła się do niego ciepło. Miała nadal słabość do jego oczu i uśmiechu, ale jej serce należało do Lucjusza. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie? - spytał i chwycił ją za dłoń. - Cieszę się z twojego szczęścia, Cyziu. Mam nadzieję, że Lucjusz da ci wszystko co najlepsze - przybliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Lucjusz chce byś był jego drużbą - powiedziała i zadrżała, gdy chwycił ją za dłoń. - Da mi to. Wierzę w niego. Widzę jak się stara. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Gdyby jednak cię skrzywdził to wiesz, gdzie mnie szukać - puścił jej oko i zagryzł wargę. - Jak mniemam, idziesz do niego? - spytał. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Tak, ale raczej nie prędko się tam dostanę - westchnęła głośno i oparła dłonie na biodrach. - Zapamiętam to, Augustusie - zaśmiała się perliście. Augustus zasiał w niej ziarnko niepewności. Co jeśli Lucjusz ją kiedyś skrzywdzi? Co jeśli ją zdradzi lub pobije? Bała się tego. Wiedziała, że jej chłopak jest bardzo wybuchowym człowiekiem. Raz, gdy zaprosił ją do siebie, za dużo wypił i mocno ją spoliczkował. Chciała dla niego wtedy dobrze, nie chciała, by pił tyle alkoholu. Długo ją potem przepraszał, a ona mu wybaczyła... Jednak nadal ma tą scenę w głowie. Była wtedy bezbronna, skulona w kącie z twarzą ukrytą w dłoniach. A on stał nad nią, niczym oprawca nad swoją ofiarą. Błagała go, by nie robił jej już krzywdy, by zostawił ją w spokoju. Odpowiadała jej cisza. Potem poczuła, jak jego silne ramiona otaczają ją w pasie, a jego policzki mokre od łez... </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Ziemia do Cyzi - Augustus pomachał ręką przed oczami Narcyzy i pokręcił w rozbawieniu głową. Narcyza zarumieniła się i odchrząknęła cicho. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Zamyśliłam się, przepraszam. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nic się nie stało. Chodź ze mna, Cyziu. W moim gabinecie jest kominek, przeteleportujesz się nim do Lucjusza - chwycił ją za rękę i skręcił w lewo w ciemny korytarz. Zaprowadził Narcyzę do swojego gabinetu i wskazał na kominek. Już po chwili Narcyza znalazła się w gabinecie Lucjusza.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zakaszlała i wyszła z niebieskich płomieni. Gabinet Lucjusza byl bardzo przytulny. Mial duże okno, sofę, stolik do kawy i dwa duże regały z książkami. Przy oknie znajdowało się biurko na którym było mnóstwo dokumentów i ich wspólne zdjęcie. Zdziwił ją brak Lucjusza w gabinecie. Może miał jakieś spotkanie, albo znudzony czekaniem na nią poszedł do bufetu. Westchnęła i zrezygnowana opadła na sofę. Zdjęła swoje baleriny, ułożyła nogi na oparciu i spojrzała w sufit. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czas uciekał, a Lucjusza nadal nie było. Narcyza miała złe przeczucia. Postanowiła wyjść z jego gabinetu i rozejrzeć się dookoła. Wstała, ubrała baleriny i udała się do wyjścia. Otworzyła drzwi i zagryzła ze zdenerwowania wargi. Jej chłopak stał oparty o biurko swojej sekretarki i śmiał się z nią w najlepsze. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Narcyza poczuła się źle. Lucjusz flirtował z tą lafiryndą. Dotykał jej włosów... Była brunetką. Może lubił brunetki. Nagle zdała sobie sprawę, że tak mało o nim wie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Było między nimi dobrze. Wybaczyła mu sytuację jaka miała miejsce w klubie, jednak teraz wiedziała, że to był błąd. Miała dość walki o ten związek. Wiedziała, że od małego ich małżeństwo było zaplanowane, ale w tej chwili chciała zmienić swojego partnera. Znowu ją zawiódł.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Lucjuszu - powiedziała chłodniej, niż się spodziewała. Odchrząknęła, gdy nie zareagował. - Lucjusz! - podniosła swój głos i spojrzała na niego. Malfoy podskoczył i od razu odsunął się od sekretarki. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Cyziu, jesteś - uśmiechnął się, by ukryć zakłopotanie. Nie flirtował z tą dziewczyną. Tylko z nią rozmawiał. Nic więcej. Miał nadzieję, że Narcyza mu uwierzy. - Rozmawiałem tylko... Czekałem na ciebie - wyszeptał zrezygnowany i poszedł do swojego gabinetu, ciągnąc za sobą Narcyzę. Zamknął drzwi i spojrzał na zdenerwowana ukochaną. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Dałam ci szansę - powiedziała i pokręciła głową. - Może powinniśmy dać sobie czas? Może dla ciebie to jeszcze za wcześnie, by pakować sie w coś tak poważnego, jak małżeństwo... Lucjuszu, to nie ma se... - w dwóch długich krokach, Lucjusz znalazł się przy niej i wpił się gwałtownie w jej usta. Jedną dłonią objął ją w pasie, a druga wplótł w jej włosy, przytrzymując jej głowę przy nim. Czuł, że chciała się odsunąć, więc położył się z nią na sofę, przyszpilił jej ciało swoim, nie odstępując jej ust na krok. Chciał jej pokazać, że mu na niej zależy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Jesteś głupia - odrzekł, gdy przerwał pocałunek. - Niby dorosła, a jednak głupia - warknął i w ostatnim momencie chwycił jej dłoń, która chciała go uderzyć. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Puść mnie - wyszeptała cicho i spojrzała w jego oczy. Ciotka Walburga miała rację. Lucjusz przestał się nią interesować. Nie była dla niego wystarczająco dobra...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nie - powiedział stanowczo i zacisnął szczękę. - Nie pozwolę ci znów ode mnie uciec przez głupie nieporozumienie - dodał i uderzył pięścią w oparcie sofy, blisko jej głowy. - To koleżanka z byłej klasy - warknął i zamknął na chwilę oczy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Narcyza jeszcze nigdy nie widziała tylu emocji, malujących się na twarzy Lucjusza. Przerażona jego wybuchem złości niepewnie dotknęła dłonią jego policzka. Czuła, jak pod jej dotykiem, jego żuchwa rozluźnia się. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Koleżanka - powtórzyła i zmusiła się do lekkiego uśmiechu. - Zastałam was w dwu znacznej sytuacji... </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Narcyzo, czekałem na ciebie. Myślałem, że wyjdziesz z windy. Nie sądziłem, że dostaniesz się do mojego gabinetu przez kominek. I to zapewne kominek Rookwooda - westchnął i usiadł na sofie. To było dla niego za dużo do zniesienia. Narcyza zaczęła popadać w obsesję na punkcie innych kobiet z ktorymi rozmawiał. Męczyła go ta sytuacja. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Przepraszam - wyszeptała cicho i również usiadła na sofie. Spojrzała przed siebie i przełknęła ślinę. - Przepraszam - powtórzyła i ukryła twarz w dłoniach. - Ciotka Walburga się do nas wprowadziła... </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Lucjusz słysząc to imię, gwałtownie wypuścił powietrze z płuc. Już domyslał się dlaczego Narcyza była dziś tak bardzo zdenerwowana. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
-... Powiedziała mi, że jestem coraz grubsza, że za niedługo będę dla ciebie mało atrakcyjna i nie będziesz mnie już chciał - dokończyła i zacisnęła powieki, by się nie rozpłakać. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Uwielbiam twoje ciało, Cyziu. Sądzę nawet, że powinnaś przytyć dwa lub trzy kilogramy, ponieważ jesteś bardzo szczupła, kochanie - powiedział i wziął ją w swoje ramiona i mocno przytulił. - Przeprowadź się do mnie - dodał po chwili i spojrzał w jej zdziwione oczy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Chcesz tego? </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Skarbie, po ślubie tam zamieszkamy. Czas, byś się tam powoli zadomowiła - zaśmiał się i posłał jej jednoznaczny uśmiech. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Pomyślimy o tym, gdy mi sie oświadczysz - powiedziała z szerokim usmiechem i zamknęła oczy. - A tamta dziewczyna, ta sekretarka, obiecaj mi, że jej nie ulegniesz - dodała i zagryzła wargę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Narcyzo Black, jedyna osoba, której potrafię ulec to ty. Moje serce należy do ciebie - chwycił dłonią jej podbródek i spojrzał w jej oczy. - Kocham cię i obiecuję, że twoje zaręczyny będą najpiękniejszym wydarzeniem w twoim życiu, którego długo nie zapomnisz - pocałował ją w nosek i wstał z sofy. Podszedł do drzwi i zamknął je na klucz, po czym odwrócił się do niej z uśmiechem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Kochanie, co ty próbujesz zrobić - Narcyza usiadła na sofie i przełknęła ślinę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Stęskniłem się za tobą i chcę pobyć z tobą sam na sam - powiedział i już po chwili klęczał nad nią z delikatnym uśmiechem.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Jesteś tylko mój? - spytała, rozpinając powoli jego koszulę. Motylki w brzuchu znów powróciły. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Tylko twój - szepnął i złączył się z nią w zmysłowym pocałunku. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-69806357269549570902017-08-20T21:36:00.000+02:002017-08-23T11:26:56.044+02:00Powrót i miniaturka Witam. Wrociłam na blogspota i tego bloga. Postaram się przywrócić go do życia. Przez te miesiące w moim życiu dużo się wydarzyło, ale wreszcie jestem. Dziękuję z całego serca tym, którzy czekali i nadal czekają na kolejny rozdział. Pracuję nad nim :)<br />
<br />
Tymczasem zostawiam Wam miniaturkę. Może nie jest ona wspaniała, nie zawiera rozwiniętej fabuły, ale od dawna chciałam ją napisać. Więc napisałam. Przepraszam za błędy i za to, że publikuję ją dopiero teraz, a nie dwa dni temu, tak jak obiecałam. <br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<br />
<br />
Narcyza Malfoy siedziała przed salą przesłuchań, ściskając mocno swoje dłonie. Nie mogła okazać zdenerwowania. Nie mogła dać satysfakcji tym plugawym zdrajcom krwi. Nie mogła zrobić żadnego gwałtownego ruchu, ponieważ wiedziała, że wszystko zostanie użyte przeciwko niej. Wiedziała, że aurorzy za wszelką cenę będą chcieli zesłać jej rodzinę do Azkabanu na wieczne męczarnie na co ona nie mogła pozwolić.<br />
<br />
Od czasu zakończenia drugiej Bitwy o Hogwart wszyscy aurorzu patrzyli wszystkim Śmierciożercom na ręce. Zdarzały się przypadki, że obserwowali ich z ukrycia, śledzili. U państwa Malfoy parę razy przesiadywali nawet na drzewie z aparatami i różdżkami w pogotowiu. Zabawne.<br />
<br />
- Pani Malfoy, zapraszam - usłyszała głęboki głos Kingsley'a Shacklebota i już wiedziała, że rozmowa będzie ciężka.<br />
<br />
Weszła do pomieszczenia z uśmiechem na ustach i usiadła na wyznaczonym fotelu. Rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu i tak jak myślała wszędzie był podsłuch. Chciała się zaśmiać, ale wiedziała, że nawet śmiech zostanie użyty przeciwko niej.<br />
<br />
- Chcę pani coś do picia? - zapytał mężczyzna, na co ona pokręciła głową. Spojrzała ukradkiem na stolik z napojami i zauważyła fiolkę z zielonym eliksirem. Veritasterum.<br />
<br />
- Nie dziękuję. Piłam kawę w domu - powiedziała z uśmiechem i wyprostowała się. Wiedziała, że coś jest nie tak. Spojrzała na Kingsley'a, na ten jego wredny uśmiech.<br />
<br />
- Zanim zaczniemy chciałem Panią poinformować, że pani mąż jest również przesłuchiwany w sali obok - odparł z triumfalnym uśmieszkiem, patrząc na jej reakcję.<br />
<br />
Narcyza uśmiechnęła się do niego szeroko i pokręciła głową. Spojrzała swoimi błękitnymi, chłodnymi źrenicami w jego oczy.<br />
<br />
- Tak, wiem to. Mąż został poinformowany o tym wczoraj. Byłam wtedy w jego gabinecie - uśmiech nie schodził jej z twarzy. Z satysfakcją patrzyła jak na twarzy mężczyzny następuje zawstydzenie, zmieszanie. Jeden zero dla pani Malfoy.<br />
<br />
Wczoraj, gdy zostali o tym poinformowani od razu ustalili wspólną wersję wydarzeń. Nie mieli się czego bać, ponieważ oboje byli dobrzy z oklumencji, więc w razie przeszukiwania umysłu byli w stanie pokazać aurorom zupełnie inny obraz wszystkich wydarzeń, które miały miejsce podczas drugiej bitwy o Hogwart.<br />
<br />
- Możemy zaczynać? - spytała Narcyza i złożyła ręce na swoich udach.<br />
<br />
- Tak, oczywiście - Kingsley odchrząknął i machnął różdżką. Po chwili pojawiło się przy nim samopiszące pióro z kartką pergaminu. - Proszę mi powiedzieć jak zachowała się pani, gdy Voldemort przejął waszą posiadłości w Malfoy Manor?<br />
<br />
Pytanie z najwyższej półki, pomyślała. Wzięła głębszy oddech. Wiedziała, że to przesluchanie nie będzie należało do najłatwiejszych. Nie chciała przypominać sobie strachu, jaki czuła. Tego, jak Voldemort postepował z innymi śmierciożercami. Nie potrafiła zasnąć, ponieważ ciągle słyszała Naginii. Słyszała jak Voldemort torturuje innych...<br />
<br />
- Czułam się bezsilna. Nie mogłam nic z tym zrobić. To miała być dla nas kara za to, co zrobił mój mąż i syn. Nie jest tajemnicą to, że Voldemort kazał mojemu synowi zabić Dumbledora. Ten jednak tego nie zrobił, nie potrafił, więc zrobił to za niego Severus Snape. Voldemort wpadł w szał. Musiał się gdzieś ukryć, gdzieś gdzie nie będzie poszukiwany. Wybrał nasz dworek, ponieważ był oddalony od cywilizacji - zatrzymała się, by zaczerpnąć tchu. - Słyszałam krzyki torturowanych mugoli, czarodziejów, którzy według Voldemorta byli zdrajcami krwi - zamknęła na chwilę oczy. - Cieszę się, że to już się skończyło.<br />
<br />
- Każdy się cieszy, że to już koniec - Kingsley pokiwał głową. Zapadła niezręczna cisza. Narcyza dobrze wiedziała, że Kingsley również bardzo przeżywa wojenne wydarzenia. Po paru sekundach odchrząknął i spojrzał na Narcyzę. - Dlaczego skłamała pani Voldemortowi w Zakazanym lesie? Proszę opowiedzieć mi o tym coś więcej.<br />
<br />
Narcyza uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie i ułożyła się wygodnie ba fotelu. Założyła nogę na nogę, a ręce pod biustem. - Kiedy Voldemort "zabił" Pottera, wskazał, a dokładniej rzucił we mnie zaklęciem, bym poszła sprawdzić czy Harry żyje. Na drżących nogach podeszłam do niego, uklękłam przy nim i zmierzyłam mu puls. Był wyczuwalny zatem wiedziałam, że nadal jest żywy - przełknęła ślinę i zamyśliła się na chwilę. - Zapytałam się go, czy Draco żyje, kiedy pokiwał głową zrozumiałam, że muszę mu się odwdzięczyć. Skłamałam - zacięła się. Straciła pewność siebie. Czuła, że coś jest nie tak. Nie potrafiła już udawać. Musiała zrzucić swoją maskę obojętności i pokazać swoje prawdziwe oblicze. Nie mogła postąpić inaczej.<br />
<br />
- Przyznaję się do tego, że skłamałam. Zrobiłam to w dobrej wierze, zrobiłam to ze względu na swojego jedynego syna. Gdybym miała taką możliwość zrobiłabym to jeszcze raz - zacisnęła dłonie w pięści, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zbyt długo ukrywała emocje, zbyt długo pokazywała, że wszystko jest dobrze. Dość udawania. Nie miała zamiaru być nadal chłodną Panią Malfoy. Chciała pokazać światu, że też ma uczucia.<br />
<br />
- Pani Malfoy. Proszę sie uspokoić. Wszystko już minęło - powiedział spokojnym glosem czarownik i posłał jej czuły uśmiech. Widział, jak ta kobieta jest przestraszona. Wiedział, że teraz odpowie na wszystko szczerze, ale czy byłoby to sprawiedliwe zagranie? Mógł wykorzystać jej obecne zachowanie i wtrącić ją lub jej męża do Azkabanu. Widzac jednak w jakim jest stanie uznał, że nie warto niszczyć ich rodziny jeszcze bardziej. To byłoby podłe.<br />
<br />
- Wszystko dobrze. Mogę kontynuować - powiedziała drżącym głosem i przetarła twarz dłonią. Jedyne czego pragnęła to dużej ilości snu w ramionach męża. Tak bardzo chciała go teraz przytulić.<br />
<br />
- W zasadzie mam już to czego chciałem. Dziękuję, Narcyzo. Jesteś wolna. Twój mąż również. Dzięki tobie Voldemort nie przejął kontroli nad całym magicznym światem. Nie mogę umieścić twojej rodziny w Azkabanie, ponieważ nie zawiniliście, zniknęliście z pola bitwy. To wymaga dużej odwagi. Dziękuję - powiedział z uśmiechem Kingsley i wyciągnął do blondynki rękę. - Do widzenia - dodał.<br />
<br />
Narcyza wstała z fotela i uśmiechnęła się szeroko. Uścisnęła dłoń Kingsley'a i wyszła z gabinetu.<br />
<br />
Odetchnęła z ulgą i spojrzała przed siebie na mężczyznę stojącego na przeciwko niej. Ze łzami w oczach podeszła do niego i wskoczyła mu w ramiona. - Kocham cię - wyszeptała mu do ucha. - Kocham cię, Lucjuszu i nie chcę cię stracić! - dodała i rozpłakała się prosto w kołnierz jego koszuli.<br />
<br />
- Cyziu, też cię kocham - powiedział i pogłaskał ją po włosach. - Cichutko, jestem przy tobie. Jesteśmy wolni, Narcyzo. To powód do uśmiechu, a nie do płaczu. Kochanie, nie czas na łzy - pocałował ja w policzek i mocno do siebie przytulił.<br />
<br />
- Chodźmy na obiad. Jak normalne małżeństwo - powiedziała po dłuższej chwili Narcyza i stanęła na ziemi.<br />
<br />
- Kochanie. Jest mały problem - odparł poważnie Lucjusz. - My nie jesteśmy normalnym małżeństwem - zaśmiał się i wskazał na swoje przedramie na którym widniał zarys mrocznego znaku, a potem spojrzał na jej włosy.<br />
<br />
- Przegiąłeś, panie Malfoy! - wysyczała, udając urażoną, jednak potem roześmiała się głośno.<br />
<br />
- Jestem gotowy na każdą karę - powiedział i chwycił ją za dłoń. Ona jedynie pokręciła głową i pociągnęła go wprost w stronę windy.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-87753687297517188632016-12-22T11:52:00.000+01:002016-12-24T15:51:06.954+01:00Rozdział XLIII "Nawet jeśli uciekniesz i tak cię dogonię"<br />
Guess who's back, back again...<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
W sobotę pojawi się kolejny rozdział. Powoli zbliżamy się do ceremonii ślubnej na której będzie się dużo działo. Pozdrawiam :)<br />
<br />
Lucjusz Malfoy zasłużył na miano idioty. Wielkiego idioty. Jego charakter zawsze pakował go w kompromitujące sytuacje. Wczorajsza noc nie należała do udanych. Po tym, jak Narcyza spoliczkowała go, skrzyczała i uciekła od niego, Evan przygarnął go do siebie na noc. Na szczęście matka Rossiera wyjechała na wakacje.<br />
<br />
- Dzień dobry, księżniczko - powiedział głośno Rossier, tuż nad uchem Malfoya. Wiedział dobrze, że blondyn miał kaca, ale za to co wczoraj wyrządził jego kuzynce postanowił go podręczyć.<br />
<br />
- Zamknij się - warknął Lucjusz, masując swoje skronie opuszkami palców. - Ciesz się, że nie mam przy sobie swojej laski - mruknął, myśląc, gdzie zostawił swoją różdżkę.<br />
<br />
- Od wczoraj nie masz, stary - mruknął brunet, a potem roześmiał się głośno. - Księżniczko, tutaj są kanapki i kawa - dodał i poszedł w stronę kominka, by dołożyć trochę drewna.<br />
<br />
- Pieprz się - warknął blondyn i z sykiem usiadł na sofie. Zagryzł wargę i spojrzał na ogień w kominku.<br />
<br />
- Wolę to robić z Victorią - brunet uśmiechnął się ironicznie i wyłożył wygodnie na fotelu. Chwycił do ręki proroka codziennego. - Ciesz się, Casanovo, nic o tobie nie piszą, Może uda ci się uratować jeszcze swoją reputacje, bo godność już straciłeś - zarechotał, rozbawiony swoimi własnymi słowami.<br />
<br />
Lucjusz zjadł kanapki w milczeniu. W myślach rozważał najbezpieczniejszy wariant na pojednanie z Narcyzą. Po prostu z nią porozmawia. Będzie z nią w stu procentach szczery, narażając się tym na wyrzucenie i spoliczkowanie. Miał wredny charakter, nad którym tracił panowanie. Jednak zawsze przy Narcyzie był spokojny, wyluzowany. Akceptował wszystko, nawet rzeczy sprzeczne z jego poglądami. Ona nadawała sens jego życiu.<br />
<br />
- Muszę do niej iść - blondyn wstał z sofy i poszedł w kierunku łazienki, po drodze zbierając swoje rzeczy z podłogi. Kiedy wszedł do łazienki, usłyszał pukanie w okno. Odwrócił się zdziwiony, gdy zobaczył sowę. Przyjrzał się jej bliżej i zrozumiał, że to sowa Narcyzy. Zagryzł wargę i z bolącym sercem otworzył okno i odwiązał list z nóżki sowy. Pogłaskał ją po dziobie i obiecał, że nagrodzi jak przyjdzie do domu Blacków. Ona zniżyła główkę i odleciała.<br />
<br />
Zamknął okno i otworzył kopertę. Wyciągnął z niej różową kartkę i rozłożył ją. Pochłonął wzrokiem cały tekst.<br />
<br />
<i>Lucjusz,</i><br />
<i>Przemyślałam sobie wszystko dokładnie. Potrzebuję czasu, by się pozbierać. Nie potrafię się z tobą na razie spotkać. Nie mogę spojrzeć ci w oczy. Za parę dni napiszę do ciebie.</i><br />
<i>Narcyza</i><br />
<br />
- Nie mogę jej na to pozwolić. Nie może się ode mnie izolować - powiedział, ściskając kartkę w dłoni. - Musze ją odzyskać - warknął.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Narcyza nie spała za dużo tej nocy. Analizowała dokładnie sytuację, która miała miejsce w klubie. Może zbyt pochopnie na niego naskoczyła. Nie powinna policzkować go przy wszystkich ludziach, bo wiedziała, że opinia jest dla niego ważna. Z drugiej jednak strony zachował się bardzo nie w porządku.<br />
<br />
Od zawsze, gdy wychodzili na imprezy razem z przyjaciółmi, działo się coś niedobrego. Lucjusz tracił nad sobą panowanie, próbując wszystkim zaimponować. Narcyza, choć może to śmiesznie zabrzmieć, na każdej imprezie ograniczała zaufanie w stosunku do Malfoya. Była na tyle odporna na jego zachowanie, że nie specjalnie przejmowała się dalszym ciągiem wydarzeń. Wiedziała, że zawsze przyjdzie do niej, prosząc o wybaczenie, a ona go przyjmie, wybaczy, ale nie zapomni. Nigdy nie zapomni wszystkiego co jej zrobił.<br />
<br />
Wstała niechętnie z łóżka i poszła do łazienki. Wzięła długi, odprężający prysznic. O tak, zdecydowanie tego było jej trzeba. Oparła się plecami o zimną ścianę i zamknęła oczy. Wzięła głęboki wdech, myśląc o Lucjuszu. Kocha go i tak łatwo nie pozwoli mu odejść, ale ciche dni będą najlepszym rozwiązaniem.<br />
<br />
Kiedy wyszła spod prysznica, spojrzała w lustro, by wysuszyć włosy różdżką. Zapatrzyła się na chwilę w swoje odbicie, zastanawiając się nad swoim zachowaniem odnośnie zaistniałej sytuacji. Dlaczego nie denerwowała się i nie płakała, rzucając się po łóżku jak inne dziewczyny? Może dlatego, że wiedziała, że Lucjusz wróci z podkulonym ogonem, błagając ją o wybaczenie? A może dlatego, że za dobrze znała swojego przyszłego małżonka...<br />
<br />
- Małżonek, jak to śmiesznie brzmi. Lucjusz Malfoy mąż Narcyzy Black Malfoy - pokręciła głową i wysuszyła włosy. Następnie ubrała się w różową sukienkę i zeszła do jadalni, gdzie przywitała się z rodzicami.<br />
<br />
- Jak się czujesz? - spytał Cygnus z dużą rezerwą w głosie. Czego on się bał? Że na niego nakrzyczy?<br />
<br />
- Bardzo dobrze. Wypoczęłam, jak nigdy - Narcyza uśmiechnęła się i nabiła na widelec kawałek pomidora. - Jestem tak głodna, że zjadłabym konia z kopytami - zaśmiała się cicho i podniosła wzrok na rodziców. Widząc ich miny, śmiech ugrzązł jej w gardle. - Spokojnie, nie jestem w ciąży - dodała i pokręciła głową.<br />
<br />
- Narcyzo, nie o to chodzi - odchrząknęła Druella.<br />
<br />
- A o co, mamo? - spytała, unosząc brew w geście zdziwienia. Nałożyła sobie na talerz trzy tosty z szynką i serem i nalała kawy do kubka. - Coś się stało?<br />
<br />
- Masz gościa - słysząc te słowa, Narcyza westchnęła i przewróciła oczami. Lucjusz miał tupet przychodzić tutaj po tym wszystkim...<br />
<br />
- Lucjusz? - spytała, a Druella skinęła głową. Blondyna wstała od stołu, chwytając talerz i kubek z kawą.<br />
<br />
- No co? - spytałam kiedy ujrzała pytający wzrok matki. - Zapewne nic nie jadł, bo nie był w stanie - mruknęła, odwracając się na pięcie. Poszła w stronę ogrodu, gdzie z oddali dostrzegła Lucjusza siedzącego przy fontannie. Wyglądał tak niewinnie. Włosy związane w luźnego warkocza, zwykłe spodnie i koszula. Zapewne nie był w stanie iść dziś do pracy, więc nie zakładał garnituru.<br />
<br />
Wzięła głębszy oddech i uniosła głowę wysoko do góry. Kiedy była blisko, zerwał się na równe nogi i przełknął ślinę. Była piękna, zupełnie nie zdziwiona faktem, że go widzi.<br />
<br />
Nie spuszczając wzroku z jego napiętej twarzy, odłożyła talerz i kubek na ławkę i podeszła do niego. Pokręciła głową i oparła dłonie na biodrach. - Co masz mi do powiedzenia? - spytała, a jej oczy powędrowały w górę, by napotkać jego smutny wzrok.<br />
<br />
- Że jest mi przykro i żałuję - odpowiedział. Mimo różnicy wieku pomiędzy nimi, Lucjusz czuł się słaby, niepewny i mały. Ona nad nim górowała, miała do tego prawo. Westchnął głośno.<br />
<br />
- I...?<br />
<br />
- I przepraszam - wyszeptał cicho, chwytając jej twarz w swoje dłonie. - Jest szansa, że mi wybaczysz?<br />
<br />
- Wybaczyłam - odpowiedziała, po dłuższym milczeniu. - Ale nigdy nie zapomnę - dodała dobitnie, wycierając jedną, zabłąkaną łzę z kącika swojego oka.<br />
<br />
- Dziękuję - powiedział, a na jego twarzy pojawiła się radość. - Kocham cię - dodał.<br />
<br />
- Ja ciebie też głuptasie - zaśmiała się beztrosko, kładąc swoje dłonie na jego policzkach.<br />
<br />
- Nie pozwolę ci się ode mnie izolować. Co miał znaczyć twój list? Chciałaś ode mnie uciec? - czuł, że wszystko wraca do normalnego porządku. Teraz on rósł w siłę i odwagę, zaczął nad nią górować.<br />
<br />
- Chciałam - wyszeptała i zatrzepała rzęsami, lekko zakłopotana.<br />
<br />
- Powiem ci coś... - zaczął i pocałował ją w usta. - Nawet jeśli uciekniesz i tak cię dogonię - po tych słowach złączył się z nią w pocałunku, mocno obejmując ją w talii.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-13802963197971660502016-10-14T22:42:00.001+02:002016-10-14T22:47:28.595+02:00Rozdział XLII "Obietnice i rozczarowania"Po długiej nieobecności wracam. Rozdzial miał pojawić się wcześniej, jednak nie potrafiłam nic sensownego napisać, a nie chcę wstawiać tu rozdziałów napisanych byle jak. Jestem w klasie maturalnej, mam dużo nauki, dużo lektur, zajęć pozalekcyjnych i zadań domowych. To wszystko zabiera czas.<br />
Przepraszam, że trwało to tak długo i zapraszam na rozdział. :)<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
- Co teraz?! - syknęła Narcyza i spojrzała na zdezorientowanego Lucjusza. - Chyba mnie zabije... - mruknęła i odsunęła się od Lucjusza.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
- Mam pomysł - szepnął i otworzył zamrażarkę. Wyciągnął z niej woreczek z kostkami lodu i przyłożył sobie do skroni. Narcyza niewiele myśląc chwyciła Lucjusza za ramiona i patrzyła na niego.<br />
<br />
- Ouh, Narcyzo to oblało! - syknął, kiedy jej mama weszła do kuchni. Blondyna zagryzła wargę i spojrzała przerażona na mamę.<br />
<br />
- Na Merlina, co się stało? - spytała Druella. W mgnieniu oka znalazła się przy Lucjuszu i chwyciła w dłonie jego głowę.<br />
<br />
- Uderzyłam go drzwiami od... lodówki - mruknęła Narcyza, odsuwając się na drugi koniec kuchni. Nie chciała, by stres zawładnął jej ciałem przy matce. Dziwnie się czuła kłamiąc, ale nic innego nie mogła zrobić. Denerwowało ją powoli to, że nagle teraz, kiedy osiągnęła pełnoletność rodzice traktują ją jak dziecko.<br />
<br />
- Cyziu... - westchnęła Druella i obejrzała głowę Lucjusza. - Nie widzę tutaj żadnego guza, więc myślę, że nie było to poważne uderzenie - odpowiedziała z uśmiechem.<br />
<br />
- To dobrze - odpowiedział Lucjusz z udawaną ulgą. - To ja lepiej pójdę do rodziców. Narcyza ma dziś najwidoczniej gorszy dzień, więc wolę jej nie denerwować - odparł i wyszedł pospiesznie z kuchni.<br />
<br />
Druella spokojnym krokiem podeszła do Narcyzy i położyła dłonie na jej ramionach. Jej córka stała do niej plecami, więc nie widziała jej twarzy, ale mogła wyczuć, że jest spięta. Pokręciła więc w rozbawieniu głową.<br />
<br />
- Wasza gra aktorska była naprawdę słaba. Myślałaś, że nie zdążyłam się zorientować co tutaj robiliście? - spytała i podeszła do lodówki, by wyciągnąć z niej ciasto.<br />
<br />
- Nic nie robiliśmy - powiedziała Narcyza, odwracając się w stronę matki. Jej zachowanie było denerwujące!<br />
<br />
- Jeszcze - dodała Druella z uśmiechem. Wzięła do ręki srebrną tacę i zaczęła układać na niej kawałki ciasta. Podśpiewywała pod nosem piosenkę Elvisa.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Co się z tobą dzieje, mamo? - Narcyza założyła ręce pod biustem i wyszła z kuchni urażona.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Spojrzała na Lucjusza i uśmiechnęła się blado. Usiadła na sofie i oparła się o jego ramie. - Wie o wszystkim - powiedziała mu do ucha i zagryzła wargę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Nie przejmuj się, jesteś już dorosła - pocałował ją w czoło. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
~*~</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po godzinie kiedy domownicy wypili kawę i zjedli ciasto, przeszli do jadalni, by rozplanować układ stołów na wesele.<br />
<br />
- Osobiście uważam, że powinniśmy kupić okrągłe, mniejsze stoły - powiedziała Druella, nalewając wszystkim kawy.<br />
<br />
- To może być dobry pomysł, kochana. Zrobimy jeszcze karteczki z imionami, Narcyzo, Lucjuszu co o tym myślicie? - pani Malfoy spojrzała na młodych z uniesionymi brwiami. Jej mina wyrażał coś w stylu "Lepiej się zgódźcie. Nie macie wiele do gadania".<br />
<br />
- Idealnie - uśmiechnęła się Narcyza i chwyciła Lucjusza za rękę. On objął ją ręką w pasie i pocałował w policzek.<br />
<br />
- Absolutnie się z tym zgadzam - odpowiedział Lucjusz, kiedy badawcze oczy jego matki świdrowały go wzrokiem. - Mamo, wspaniały pomysł z karteczkami - odpowiedział, by jej ego zostało ugłaskane. Kiedy to się udało westchnął i spojrzał na swoją narzeczoną.<br />
<br />
- Poszłabym stąd w jakieś ustronne miejsce - mruknęła, a jej wolna dłoń powędrowała do jego krawata.<br />
<br />
- Wiem, ja też, ale nie możemy teraz - wyszeptał jej do ucha i zamknął oczy. Mogł zostać w tej pozycji do końca życia.<br />
<br />
- A później? - spytała cicho i zagryzła wargę.<br />
<br />
- A później zabieram cię na impreze. Dziś otwarcie nowego klubu na pokątnej. Victoria z Rossierem i Alice z Rookwodem też będą - powiedział z uśmiechem. Chciał się dziś mocno zabawić i wyszaleć. Napić się, tańczyć. Praca w Ministerstwie odbierała mu chęci do życia, a teraz, przed ślubem dostał urlop, więc miał zamiar go dobrze wykorzystać.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Wybiła godzina dwudziesta. Narcyza zeszła do salonu, ubrana w krótką, różową sukienkę na szelkach i skurzaną kurtkę. Pożegnała się z rodzicami, którzy na szczęście nic nie komentowali. Wyszła z domu i poszła kamienną ścieszką do bramy, gdzie czekał na nią Lucjusz.<br />
<br />
- Witaj - wyszeptała i spojrzała na niego. Objęła jego szyję swoimi dłońmi i pocałowała go.<br />
<br />
- Witaj, Cyziu - wyszeptał między pocałunkami. Odsunął ją lekko od siebie i podał jej ramię. - Chodź, przeteleportuje nas - uśmiechnął się. Narcyza bez wahania przyjęła jego ramię i już po chwili świat zawirował wokół niej. Kiedy wylądowali przed klubem poczuła mdłości i lekki ucisk w skroniach, lecz wszystko ustało po paru sekundach. Weszli do środka bez kolejki, Lucjusz wszystko załatwił swoim nazwiskiem.<br />
<br />
- Gdzie oni są? - mruknęła Narcyza, ściągając kurtkę. Lucjusz rozejrzał się dokładnie i pomachał ręką do Rossiera. Siedzieli w kącie, blisko kominka. Narcyza odetchnęła cicho i przywitała się z przyjaciółmi.<br />
<br />
- Kuzyneczko, sto lat się nie widzieliśmy - powiedział Rossier przytulając Narcyzę.<br />
<br />
- Musisz nas częściej odwiedzać. Mama często się pyta kiedy ciotka Dorothe wpadnie na kawę - zaśmiała się cicho i zajęła miejsce obok Alice i Victorii.<br />
<br />
- Cyziu, wyszczuplałaś - powiedziała Alice, popijając swojego drinka. Narcyza uśmiechnęła się do niej i pokręciła głową w rozbawieniu.<br />
<br />
- Przytyłam dwa kilo. Lucjusz się o to postarał - powiedziala blondyna, na co młody Malfoy pokiwał głową.<br />
<br />
- Nie wiem jak to możliwe, że przytyłaś. Wydawało mi się, że dbałem o poprawę twojej kondycji - powiedział, wprawiając tym cały stolik w śmiech. Narcyza pocałowała go w policzek.<br />
<br />
- To co, idziemy po drinki? - spytał Rookwood wstając od stołu. Uśmiechnął się promiennie do swojej narzeczonej.<br />
<br />
- Bardzo dobry pomysł - powiedział Lucjusz. - Muszę się napić! - zaklaskał w dłonie i spojrzał w stronę barku.<br />
<br />
To zdanie nie spodobało się Narcyzie. Nie chciała, by dużo pił. Po alkoholu zawsze zachowywał się jak cham i prostak, niczym nie przypominał członka rodziny Malfoy.<br />
<br />
- Kochanie, pij z umiarem i wracaj z kolegami szybko do nas. Ufam ci, pamiętaj - powiedziała do niego Narcyza, uśmiechając się sztucznie.<br />
<br />
- Skarbie, obiecuję ci to - wyszeptał i pocałował ją w usta. Narcyza czuła, że Lucjusz kłamie, ale postanowiła dać mu szanse. Każdy na nią zasługuje.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Chodźcie koledzy - Lucjusz poklepał Evana i Augustusa po plecach. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Wrócimy za chwilę - mruknął Evan i poprowadził swoich przyjaciół do baru.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Cyziu, jak przygotowania przed ślubem? - spytała Victoria i chwyciła przyjaciółkę za rękę.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Jest ciężko. Lucjuszowi w głowie tylko zabawa, seks i alkohol. Chociaż jesteśmy za młodzi na małżeństwo to powinien zachowywać się... no wiecie, dojrzalej...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Z moim Augustusem jest tak samo - powiedziała Alice. - Tylko, że my jeszcze nie myślimy tak poważnje o ślubie. Planujemy go dopiero za rok.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- My mamy nacisk ze strony rodziców. Naprawdę zależy im na spisaniu intercyzy, połączeniu naszych dwóch rodów. Ojciec chce już mieć dziedzica, a ja jestem za młoda na bycie matką - Narcyza westchnęła i chwyciła do ręki różową parasoleczkę z drinka Alice. Zaczęła ją rozkładać i składać, uśmiechając sie przy tym.<br />
<br />
- Sprzeciw nie wchodzi w grę? - spytała Victoria, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć po takim wyznaniu.<br />
<br />
- Nie wezmą tego na poważnie. Pomyślą, że żartujemy i nazwą nas niedojrzałymi dzieciakami - westchnęła blondyna i spojrzała w stronę baru w poszukiwaniu swojego narzeczonego. Widok jaki zobaczyła sprawił, że dosłownie w ułamku sekundy poczuła w środku gniew.<br />
<br />
Jej narzeczony był nieodpowiedzialnym idiotą. Zabawiał się z jakimiś młodymi kobietami przy barze, stawiając im drinki jeden po drugim. Zagryzła wargę i zacisnęła dłonie w pięści.<br />
<br />
- Idę mu zrobić jakaś krzywdę - syknęła, kiedy przyjaciółki przeniosły swój wzrok na Malfoya.<br />
<br />
- Cyziu, nie rób nic pod wpływem chwili - poprosiła spokojnie Alice, szukając swojego narzeczonego. Znalazła go. Szedł razem z Evanem w stronę Lucjusza.<br />
<br />
- Obiecał mi, że będzie zachowywał się odpowiednio. Okłamał mnie - warknęła i wstała od stołu. Zdecydowanym krokiem podeszła do Lucjusza, nie bacząc na ludzi dookoła i uderzyła go z całej siły w twarz. Po jej policzkach spłynęły tak bardzo niechciane łzy. Jednakże szybko je wytarła.<br />
<br />
- Jesteś skończonym kretynem - syknęła, a jej palec wskazujący pomknął w jego stronę z szybkością Avady. - Pamiętasz co mi obiecałeś? - warknęła, a młode kobiety odsunęły się w kąt lokalu. Evan podszedł do Narcyzy i chwycił ją za ramiona. Blondyna była wdzięczna kuzynowi za wsparcie, którym ją obdarzył.<br />
<br />
- Nie jestem pijany, Cyziu. Przysięgam - rzeczywiście nie był tak bardzo pijany, jak na początku podejrzewała Narcyza. Jednak to spotęgowało w niej gniew.<br />
<br />
- Wolałeś towarzystwo tych pań, niż mnie - powiedziała łamiącym się tonem głosu. Postanowiła sobie być silna i nie płakać, niestety w tej chwili nie było to możliwe.<br />
<br />
- Nie, to nie prawda - rozejrzał ją dookoła. O dziwo ludzie nie zwracali na nich bardzo uwagi. Zaledwie parę osób wykręcało swoje szyje, by czegoś się dowiedzieć. - Miałem do ciebie iść, ale one przyszły. Powiedziałem im, że mam narzeczoną, a one, że mógłbym im chociaż postawić drinka, to to zrobiłem - powiedział bardzo przekonująco. Narcyza pokręciła głową.<br />
<br />
- Dlaczego kłamiesz? Obserwowałam cię dość długo, wszystko widziałam. Na razie brzydzę się tobą, a szczególnie twoimi dłońmi, ktorymi dotykałeś ich - wskazała ręką na przerażone kobiety, skulone w kącie.<br />
<br />
- Przepraszam, naprawdę. Chciałem się dziś bawić, odstresować się, spędzić czas z przyjaciółmi... - sam nie wiedział co mógł powiedzieć w tej sytuacji. Zawalił na całej lini. Może nie był odpowiednim kandydatem na męża dla Narcyzy? Miał bardzo trudny charakter, który pakował go w kłopoty.<br />
<br />
- Skoro złamałeś dzisiejszą obietnicę. To co będzie z obietnicą na ślubie? - spytała, oddychając ciężko. - Nie mogę ci teraz uwierzyć. Nie chcę tego pierścionka - wyszeptała i spojrzała na swoją dłoń. - Wychodzę stąd. Miłej zabawy - rzuciła szybkie spojrzenie przyjaciółkom i wybiegła z klubu, jak najszybciej. Zadziwiające, że już nie chciało jej się płakać, nie chciała krzyczeć. Chciała to wszystko odespać.<br />
<br />
Kiedy wróciła do domu oznajmiła matce i ojcu, że ceremonia ślubna nie odbędzie się szybko. Potrzebowała czasu, by wszystko przemyśleć.</div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-85650201312607473562016-08-29T22:00:00.000+02:002016-08-29T22:00:44.501+02:00Rozdział XLI " Mamo, mam dziewiętnaście lat!"Z lekkim opóźnieniem wrzucam rozdział. Przepraszam za błędy i pozdrawiam. ;)<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<br />
<br />
- Lucjuszu! - krzyknęła Narcyza z łazienki. - Kochanie, widziałeś mój szlafrok? - westchnęła i pokręciła głową. Była zmęczona po całym dniu bawienia się ze Scorpiusem, to niemożliwe, by dzieciak miał tyle energii. Była już za stara.<br />
<br />
- Nie widziałem, ale zdecydowanie wolę cię bez niego - odpowiedział Lucjusz, leżąc na łóżku. Rozwiązywał zawzięcie krzyżówkę w Proroku codziennym. Odkąd przyjęto paru nowych czarodziejów do redakcji, gazeta stała się ciekawsza. - Jeden ze składników eliksiru wielosokowego na siedem liter!<br />
<br />
- Pijawki - powiedziała zdenerwowana Narcyza, wchodząc do sypialni owinięta w ręcznik. - Nie mógł tak po prostu wyparować - mruknęła i zaczęła przekopywać wszystkie szuflady w komodzie. - Myślisz, że skrzaty miały z tym coś wspólnego? - westchnęła ciężko i rozmasowała swoje skronie. - Jestem na to za stara...<br />
<br />
- Pi-jaw-ki - wydukał Lucjusz z pełnym skupieniem i spojrzał znad gazety na żonę. - Dla mnie jesteś idealna - wyszeptał i posłał jej mentalnego klapsa w pośladek. Kobieta podskoczyła zarumieniona i cisnęła w niego jednym ze swoich olejków. Złapał go, śmiejąc się głośno. - Kochanie, grałem w Quidditch'a, mam dobry refleks.<br />
<br />
- Jesteś głupi! - żachnęła się i podeszła do szafy, by wyciągnąć z niej koszulę nocną.<br />
<br />
- A ty urocza - wyszeptał i zagryzł wargę. - Powiedziałaś mi to samo, kiedy miałem cię uczyć transmutacji, pamiętasz? Potem wylądowałem na drzewie, bo rzuciłaś na mnie drętwotę.<br />
<br />
- Tak, pamiętam - zaśmiała się delikatnie i przebrała się szybko w koszulę. Usiadła na skraju łóżka i chwyciła do ręki balsam do ciała.<br />
<br />
- Dlaczego używasz takich produktów? - spytał cicho i klęknął za nią, by rozsmarować jej balsam na ramionach i karku. - Zdecydowanie mój język i usta nawilżyłby twoje ciało o wiele bardziej - wymruczał wprost do jej ucha. Poczuła dreszcze na swoim ciele i uśmiechnęła się do niego.<br />
<br />
- To może... - odstawiła balsam na nocną szafkę. - Dziś pozwolę działać tylko i wyłącznie tobie - odwróciła się w jego stronę. Uśmiechnął się do niej z czułością.<br />
<br />
- Wspaniała propozycja - mruknął cicho i pocałował ją w usta, ciągnąc na poduszki. Kochał ją do szaleństwa, wiedział, że nigdy się to nie zmieni.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Około godziny szóstej rano Lucjusz pożegnał się z Narcyzą i wymknął przez balkon. Musiał się spieszyć, by nie zostać zauważonym przez Bellatrix, która była gotowa rzucić na niego zaklęcie Avady. Kiedy był poza ogrodzeniem, teleportował się do swojego domu. Wiedział, że za niecałe sześć godziny znów spotka się z Narcyzą, ponieważ dziś wraz z rodzicami będą robić oficjalną listę osób zaproszonych na ich wesele. Nudziły go takie przygotowania, osobiście był za tym, by zrobiły to kobiety, ale po namowach Narcyzy zgodził się. W jego głowie pojawił się plan dzięki któremu spotkanie będzie bardzo ciekawe.<br />
<br />
Ledwo co położył się w łóżku do pokoju zapukała jego mama i zawołała go na śniadanie. Zdziwił się, bo nigdy tak wcześnie nie jadali śniadań. Z westchnieniem wstał, wziął szybki prysznic, ubrał się w czarne spodnie i niebieską koszulę i wyszedł z pokoju. Zeszedł schodami w dół do jadalni i usiadł przy stole, wcześniej witając się z rodzicami.<br />
<br />
- Dobrze się spało? - spytał Abrax, przeglądając proroka codziennego. Lucjusz zmarszczył brwi i dokładnie przeanalizował postawę ojca.<br />
<br />
- Tak, czemu pytasz? - spytał młody Malfoy, wzruszając ramionami. Zerknął ukradkiem na swoją matkę, która tłumiła chichot. - Jeśli wiecie coś, czego ja nie wiem, to może mnie uświadomicie? - parsknął i wziął do ręki kanapkę z szynką ze srebrnej tacy.<br />
<br />
- Nic, nic - odparła Daphne i napiła się herbaty. - Co tam u Narcyzy?<br />
<br />
- Skąd mam wiedzieć co u niej... - urwał i zacisnął zęby. - Znowu wchodziłaś do mojego pokoju bez pytania? Mamo, mam dziewiętnaście lat! - syknął i wygiął łyżkę, którą trzymał w dłoni.<br />
<br />
- Nie wchodzę - powiedziała spokojnie z lekkim uśmiechem. - Po prostu widziałam cię, jak wymykałeś się tylnym wyjściem z domu. Akurat byłam w kuchni, by napić się herbaty - dodała.<br />
<br />
- Jesteś pełnoletni, synku. Rozumiemy cię. Tylko chcemy byś uważał, bo takie schadzki, źle się czasami kończą - odpowiedział Abrax, chcąc uspokoić Lucjusza. Rozzłościł go jeszcze bardziej.<br />
<br />
- Ojcze, jestem rozważny. Nie martwcie się, Narcyza nie jest w ciąży. Byłem z nią wczoraj na badaniach, wszystko jest w porządku. My poczekamy z dzieckiem do ślubu - syknął dumny i wstał od stołu. - Pójdę poćwiczyć zaklęcia, jak coś będę w ogrodzie - z tym wyszedł z jadalni i pokierował się w stronę tarasu. Abrax i Daphne wybuchnęli głośnym śmiechem, który obijał się echem o ściany domu.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Narcyza od rana była w ogródku. Miała przy sobie duży, wiklinowy koszyk do którego wkładała różne rodzaje kwiatów. Uwielbiała dekorować salon kwiatami, dodatkowo dziś jej rodzice wracali od przyjaciół z Egiptu, więc chciała ich pięknie powitać.<br />
<br />
- Cyziu, Cyziu. Gdzie jesteś? - usłyszała wołanie Bellatrix i wywróciła oczyma. Wstała i oparła dłonie na biodrach. Odwróciła się i spojrzała na siostrę.<br />
<br />
- Tutaj jestem - Narcyza wzruszyła ramionami i otarła chusteczką pot z czoła. - Zrywam kwiaty, bo chcę zrobić rodzicom niespodziankę - dodała.<br />
<br />
- Wyglądasz jak kocmołuch - sapnęła Bellatrix, najwyraźniej poirytowana. - Wypadałoby dać im coś praktycznego, nie zwykłe... chaszcze - warknęła.<br />
<br />
Narcyza była przyzwyczajona do kąśliwych uwag Bellatrix, więc jedynie prychnęła lekko i wróciła do swojej pracy. - Nie ma w tobie za grosz klasy, Bello. Ty zapewne udekorowałabyś salon trupami mugolów i zdechłych szczurów...<br />
<br />
- Jak śmiesz tak do mnie mówić, Cyziu?! - Narcyza poczuła dziką satysfakcję, kiedy jej siostra wpadła w szał. - Jak możesz?!<br />
<br />
- Śmiem i mogę, Bellatrix...<br />
<br />
Narcyza zerwała ostatnią herbacianą różę i wstała. Chwyciła do ręki koszyk i pomaszerowała do domu. Spojrzała kątem oka na Bellatrix. Ściskała się za lewe przedramię. Czarny Pan znowu wzywa. Śmieszne.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Malfoyowie przybyli punkt dwunasta. Narcyza przywitała ich w drzwiach i zaprosiła do salonu. Wymieniła z Lucjuszem parę szybkich, ukradkowych pocałunków. - Wiedzą o tym, że byłem u ciebie - mruknął jej do ucha i zaciągnął do kuchni pod pretekstem zrobienia kawy. Wiedział, że takie czynności wykonują skrzaty, jednak u Blacków większość prac domowych wykonywała Druella lub Narcyza.<br />
<br />
- Co?! - krzyknęła, ale on zasłonił jej usta dłonią i oparł ją o lodówkę. - Jak to? - spytała po chwili, gdy wyswobodziła swoje usta.<br />
<br />
- Nie martw się, nie są źli - wyszeptał uspokajająco, głaszcząc ją po włosach.<br />
<br />
- To znaczy, że możesz częściej przychodzić do mnie w nocy? - zagryzła wargę i z zaciekawieniem wpatrywała się w jego oczy. Pokręcił głową z szerokim uśmiechem.<br />
<br />
- A chciałabyś bym to robił? - spytał i objął ją w pasie. Zaczął całować ją po szyi, kątem oka rozglądając się po kuchni. Na blacie nie było wielu rzeczy, a on miał ochotę pozostać tutaj trochę dłużej z panną Black.<br />
<br />
- Tak - wyszeptała, drżąc, gdy poczuła jego dłonie podwijające jej sukienkę. Posadził ją na blacie.<br />
<br />
- Rozchyl nogi - mruknął, a ona bez protestów wykonała to polecenie. Chwycił jej twarz w swoje dłonie i pocałował. Oddała pocałunek, kładąc ręce na jego ramionach. Zatraceni w sobie nie usłyszeli kroków Druelli...Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-9704122633813069332016-08-17T22:03:00.000+02:002016-08-17T22:03:49.160+02:00Urodziny + wyjaśnieniaHeej!<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
Miał się dziś pojawić rozdział. Chciałam zrobić w nim małą celebrację z okazji urodzin Helen McCrory. Pojechałam dziś z koleżankami na przejażdżkę i zostawiłam włączony laptop. Nie przemyślałam tego, zapomniałam na śmierć, że przyjeżdżają dziś moi kuzyny. Dorwali się oczywiście do mojego laptopa i chyba trochę ich poniosło. Straciłam rozdział, który miałam dodać (bo mądra pisałam go w Microsoft Word...). Postaram się szybko go "odnowić". Jestem zdenerwowana, ale no cóż. Wszystko stało się przez moją nieuwagę. :/<br />
<br />
I druga sprawa to urodziny Helen. Od czterech lat jestem jej fanką i sądzę, że to się nie zmieni. Chciałabym kiedyś mieć możliwość spotkania się z nią osobiście, albo pojawić się na spektaklu w którym gra. Wszystkiego najlepszego, Helen! :)<br />
<br />
Parę gifów na koniec:<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuH-ZvzwSym2aVWP2ePZTnhFrc6LP1HQOMjT2pGojuBUC5ZzNnDMYH4sOeDc3PFcNexbZYMy3WF3KCsrq1kfacmaooSq33KchKvdTOWZkoy89BO5C1MQeQ001N_TCYUkzKF5_eDS8Pudk/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F617efb5c05a9224f00cb268796d7b9f7%25252Ftumblr_nl0kufPJ8j1rwhddio4_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuH-ZvzwSym2aVWP2ePZTnhFrc6LP1HQOMjT2pGojuBUC5ZzNnDMYH4sOeDc3PFcNexbZYMy3WF3KCsrq1kfacmaooSq33KchKvdTOWZkoy89BO5C1MQeQ001N_TCYUkzKF5_eDS8Pudk/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F617efb5c05a9224f00cb268796d7b9f7%25252Ftumblr_nl0kufPJ8j1rwhddio4_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibd2wGKndYsfGIOyRmlpMtF9iSTI7X3V6LyUiJARe5OpqwzNUjyCsGGGY0EZHGvBLSeqfhhkIE5EPVJGZnJvyDV1KLwoQ72R3f9H2Xy78PnMsulF_DsvQJI6Pq5yKqE9wIBuOzs-GoMf0/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252F667bcf939bc595b7ad87d21c10572a48%25252Ftumblr_nja0ybCg7r1u8yxc7o3_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibd2wGKndYsfGIOyRmlpMtF9iSTI7X3V6LyUiJARe5OpqwzNUjyCsGGGY0EZHGvBLSeqfhhkIE5EPVJGZnJvyDV1KLwoQ72R3f9H2Xy78PnMsulF_DsvQJI6Pq5yKqE9wIBuOzs-GoMf0/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252F667bcf939bc595b7ad87d21c10572a48%25252Ftumblr_nja0ybCg7r1u8yxc7o3_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_G5Ie9pcjdim2-5ThGmFkPYnrE89BvNdBRK2UWjT74HcxMds7-zEMx_68LWFSBtvR4y0rxSL85ad_GfjBq0sSriA0Cb8RCiStlMk4DtMkUaQgaNEiegpCsgUJoYURUjypJPWDu0hp3g0/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F20a91fdc469705e0b2c39d3f0c853e55%25252Ftumblr_nblqyjU6DH1qbfcy6o8_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_G5Ie9pcjdim2-5ThGmFkPYnrE89BvNdBRK2UWjT74HcxMds7-zEMx_68LWFSBtvR4y0rxSL85ad_GfjBq0sSriA0Cb8RCiStlMk4DtMkUaQgaNEiegpCsgUJoYURUjypJPWDu0hp3g0/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F20a91fdc469705e0b2c39d3f0c853e55%25252Ftumblr_nblqyjU6DH1qbfcy6o8_250.gif" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8fzv3Fnbzf9ZZcP-yhX3jVSblaX19hqHqg6kLtFR_gEcgVlUsPApJxMsTgd0sZdJMeQqzyr0z02OyzqHtJX7kqWzjJ7_pUO9ZHsDpAEwWoeZ16ijmJCyBLdPqsFyGhfxQVD4Z-96eOPg/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F35032e7ca535ed9765724025d65e4689%25252Ftumblr_nblqyjU6DH1qbfcy6o6_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8fzv3Fnbzf9ZZcP-yhX3jVSblaX19hqHqg6kLtFR_gEcgVlUsPApJxMsTgd0sZdJMeQqzyr0z02OyzqHtJX7kqWzjJ7_pUO9ZHsDpAEwWoeZ16ijmJCyBLdPqsFyGhfxQVD4Z-96eOPg/s1600/http%25253A%25252F%25252F33.media.tumblr.com%25252F35032e7ca535ed9765724025d65e4689%25252Ftumblr_nblqyjU6DH1qbfcy6o6_250.gif" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbXwRD6Lyfx3jL6sM9MO9xHVALNFqv4lpuMyTdXrDNbxPbYJkEyK5B9O6EtDr-ROANPf2F2__8jU9khazXD4FMELEc16DsgM8v6mBRuRZ6JNhyhuDgfTfvJEZnUsHKgt-bNwE4cP55nw8/s1600/tumblr_n2gez5hqA81qapkuto2_r1_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbXwRD6Lyfx3jL6sM9MO9xHVALNFqv4lpuMyTdXrDNbxPbYJkEyK5B9O6EtDr-ROANPf2F2__8jU9khazXD4FMELEc16DsgM8v6mBRuRZ6JNhyhuDgfTfvJEZnUsHKgt-bNwE4cP55nw8/s1600/tumblr_n2gez5hqA81qapkuto2_r1_250.gif" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTVd2ojxIYY8l5HYSJZiaqkvLmQYHH8XA-BFhP9KGWABNX2ILtEX-Vy_p6aY6-EvFS98UoYD57xkKsKaIfKmrvT4Uvt65HuHAsIjSjOUoqcEcuaClj7QZIag9aqoIweHwtiSXvsSpMzbw/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252F2c2bb1f7ce71fbcd310711f59b5f1222%25252Ftumblr_nabkwbeeSJ1qi0gsuo3_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTVd2ojxIYY8l5HYSJZiaqkvLmQYHH8XA-BFhP9KGWABNX2ILtEX-Vy_p6aY6-EvFS98UoYD57xkKsKaIfKmrvT4Uvt65HuHAsIjSjOUoqcEcuaClj7QZIag9aqoIweHwtiSXvsSpMzbw/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252F2c2bb1f7ce71fbcd310711f59b5f1222%25252Ftumblr_nabkwbeeSJ1qi0gsuo3_250.gif" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnjXTxQlZU2n2LjfCXPIbUzyYUrYhbrVhZzxzadTNOiiZIhLhxcJMJwmflWi4XrHJOEQIRBvmB5OlTKP9l-jC3KDZmVddAg2EN36jv-7dCDuVNcPf0fEjIcZvk-aaOWnDibuRxNcBFjBs/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252Fcc5f3cc543cd5ec8b3aece0eed7a4af7%25252Ftumblr_nc3aheZwGX1rwstvgo7_400.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnjXTxQlZU2n2LjfCXPIbUzyYUrYhbrVhZzxzadTNOiiZIhLhxcJMJwmflWi4XrHJOEQIRBvmB5OlTKP9l-jC3KDZmVddAg2EN36jv-7dCDuVNcPf0fEjIcZvk-aaOWnDibuRxNcBFjBs/s1600/http%25253A%25252F%25252F38.media.tumblr.com%25252Fcc5f3cc543cd5ec8b3aece0eed7a4af7%25252Ftumblr_nc3aheZwGX1rwstvgo7_400.gif" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz6lnwMz7xikY4Z_LMV_eOynUs-JvJPZ6IOgY0t8P3IUgNotT0y02T-e42zK198Kmnmmu6gSVMgIi6gI6UQBVp_0FDgoKFJNGLmBuHHpTiqGMFP2-BTHAmE8RYl12A2muCbx2XE6rmuto/s1600/ooooo.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz6lnwMz7xikY4Z_LMV_eOynUs-JvJPZ6IOgY0t8P3IUgNotT0y02T-e42zK198Kmnmmu6gSVMgIi6gI6UQBVp_0FDgoKFJNGLmBuHHpTiqGMFP2-BTHAmE8RYl12A2muCbx2XE6rmuto/s1600/ooooo.gif" /></a></div>
<br />Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-43823075980344784762016-08-03T12:16:00.000+02:002016-08-03T12:16:05.879+02:00Rozdział XL "Czego się boisz?"Witajcie po dłuugiej przerwie! :D Ten rozdział nie jest za ciekawy, ale jest on jakby wprowadzeniem do dalszej historii. W ogóle ktoś z Was ma, albo czytał "Harry Potter i przeklęte dziecko"? Osobiście z ciekawości zamówiłam sobie książkę, którą otrzymam dopiero w październiku. Na tumblrze czytałam, że ta książka jest słaba i zła. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce i opiniach innych, ale po wątkach jakie tam są to trochę się zniechęciłam. Mam mieszane uczucia. :/ A Wy co sądzicie?<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Poprzednio:<br />
<br />
<i>- Widzisz to zwykle zatrucie - zaśmiał się Lucjusz i objął ją w pasie wychodząc wraz z Narcyzą z świętego Munga. Aportowali się na Pokątną, wtuleni w siebie. Wyglądali tak słodko i rozkosznie.</i><br />
<i><br /></i>
<i>- Wiem, a myślałam, że to... - ucięła, zagryzając wargę. - W zasadzie to nic - uśmiechnęła się nieśmiało. Na szczęście nie jest jeszcze w ciąży, kamień spadł jej z serca. Była za młoda.</i><br />
<i><br /></i>
<i>- Idziemy coś zjeść? - spytała i położyła głowę na jego ramieniu.</i><br />
<i><br /></i>
<i>- A może by tak... no wiesz, Cyziu... - zaczął delikatnie, a jego ręka znalazła się blisko jej piersi. Był bardzo na nią napalony, ale wiedział, że ona nie ulegnie mu tak łatwo, mimo to warto próbować!</i><br />
<i><br /></i>
<i>- Nie, Lucjuszu. Idziemy jeść - pocałowała go w policzek i pomachała do Victorii i Alice.</i><br />
<i><br /></i>
<i> Prowokowała go i on to wiedział. Widział, jak kręci swoimi seksowymi biodrami i ubiera sukienki podkreślające jej talię. Już on jej pokaże. Gdy będą małżeństwem on przejmie kontrolę i nie da swojej ukochanej ani chwili wytchnienia.</i><br />
<br />
~*~<br />
<br />
Kiedy Lucjusz odprowadził Narcyzę pod bramę domu, przystanął i chwycił ukochaną za dłonie. Spojrzał głęboko w jej oczy i uśmiechnął się lekko. Była wspaniałą kobietą, zdecydowanie wydoroślała, stała się dojrzała pod względem emocjonalnym i psychicznym. Dłonią pogłaskał ją po policzku i pocałował w czoło. Nie mógł się na nią napatrzeć.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
- Kocham cię - wyszeptał cicho i przełknął ślinę. - Dawniej, gdyby ktoś powiedział mi, że się zakocham wyśmiałbym go - Narcyza uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa. Położył swoje dłonie na jego ramionach.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- A teraz? - spytała, zagryzając swoją dolną wargę. On na ten gest mruknął cicho, co sprawiło, że zadrżała. Kciukiem przesunął po jej dolnej wardze i uwolnił ją z jej zębów.<br />
<br />
- Przyznałbym mu rację - odparł dumnie i spojrzał po chwili na jej dom. Westchnął, widząc Bellatrix stojącą przy drzwiach wejściowych. Jej postawa szczerze go śmieszyła, ale wiedział, że Narcyza bardzo ceni siostrę, więc zachował kamienną twarz.<br />
<br />
- Chyba będę musiała już iść. Pod nieobecność rodziców to Bellatrix rządzi w domu - wyszeptała cicho i przybliżyła się do niego. Stanęła na palcach, chwyciła poły jego płaszcza i pocałowała w usta. Miała dość nadzoru siostry, pomimo iż już ma osiemnaście lat. Chciała zrobić jej na złość, by ta w końcu dała jej spokój i pozwoliła żyć własnym życiem.<br />
<br />
Lucjusz zaskoczony pocałunkiem, przymknął po chwili powieki i mocniej przyciągnął Narcyzę do siebie, całując ją bez zapomnienia. Cieszył się, że jego ukochana w końcu pokazała Bellatrix gdzie jej miejsce. Zapomnieli o całym świecie, rozkoszowali się tą chwilą do momentu, aż jakaś niewidzialna siła odrzuciła Lucjusza od Narcyzy na parę metrów.<br />
<br />
Oszołomiony pokręcił głową i powędrował wzrokiem w stronę Narcyzy, która jednoczenie zła i przestraszona krzyczała na Bellatrix, wyzywając ją od najgorszych. Kąciki jego warg drgnęły w nikłym uśmiechu, kiedy słyszał jak jego ukochana go broni. Po paru chwilach z cichym jękiem podniósł się, otrzepał kurz z płaszcza i spokojnym, powolnym krokiem pomaszerował w kierunku kobiet.<br />
<br />
-... Nie daruję ci tego! Myślisz tylko o sobie, na brodę Merlina mogłaś go zabić. Ale co ja się mogłam spodziewać po siostrze, która... - Narcyza przerwała, kiedy poczuła na ramieniu dłoń Lucjusza.<br />
<br />
- Wracaj ze mną do środka. Nie rozumiesz, że poza bramą naszego domu nie jesteś bezpieczna? Nawet z nim - wskazała ręką na Lucjusza, który instynktownie odsunął się z celownika. - Podziękujesz mi za to w przyszłości! - syknęła przez zęby i chwyciła Narcyze za przegub i pociągnęła w stronę domu.<br />
<br />
- Lucjusz! - krzyknęła desperacko blondyna, ale on uśmiechnął się do niej czule. W głowie narodził się mu już inny plan. Znał posiadłość Blacków na tyle dobrze, by wedrzeć się do środka nawet przez najgrubsze mury.<br />
<br />
- Spotkamy się za niedługo, Cyziu - powiedział na pożegnanie i zniknął w smugach czarnego dymu.<br />
<br />
- Ty wredna harpio! - warknęła Narcyza i wyrwała się od siostry, kiedy tylko znalazły się w salonie. Wściekła spiorunowała ją wzrokiem i spojrzała na swój nadgarstek, na którym wyraźnie odbiły się palce jej siostry. - Nie jestem już dzieckiem! - krzyknęła, czując łzy w oczach. Nie pozwoliła im jednak spłynąć po policzkach, nie teraz. Jest wystarczająco silna i pokona Bellatrix argumentami słownymi, nie płaczem.<br />
<br />
- Narcyzo, parę miesięcy temu on cię uderzył! - warknęła Bellatrix i groźnie popatrzyła się na skrzata, który pojawił się, by odebrać ich płaszcze. - Jak śmiesz pojawiać się w tej chwili! Jak śmiesz?! Już ja cię nauczę dobrych manier! Skonczysz jak twoi koledzy, z głową uciętą w gablotce - wskazała ręką na półkę przy wejściu do salonu.<br />
<br />
Narcyza przeniosła się myślami wstecz, kiedy to Lucjusz spędzał w tym domu święta... Żeby się uspokoić oglądała głowy skrzatów, czytając krótkie opisy. Podziwiała matkę, że chciało jej się coś takiego robić, chociaż znając rodzinę Black, to pewnie ciotka Walburga się tym zajęła. Oj tak, złota kobieta. Była oazą spokoju, kiedy wszyscy byli w Hogwarcie... Z nikim się nie kłóciła, nie wdawała w bójki, żyła pełnią życia. Zamieniała się w kłębowisko nerwów, kiedy jej ukochany syn Syriusz wracał do domu na wakacje.<br />
<br />
Narcyza nie zwracała uwagi na siostrę, która celowała różdżką w przerażonego skrzata do czasu, aż pojawił się Rudolf i pozbawił magicznego patyka Bellatrix. Spojrzał na Narcyze i uśmiechnął się delikatnie. Kiwnął głową w stronę schodów, by mogła iść, jednocześnie dając jej do zrozumienia, że on zajmie się Bellatrix. Tak też zrobiła.<br />
<br />
Kiedy wybiła dwunasta Lucjusz pojawił się przed domem Blacków. Zauważył, że prawie wszystkie światła są wyłączone, oprócz kuchni (gdzie zapewne sprzątały skrzaty) i pokoju Narcyzy. Uśmiechnął się w duchu i wspiął się na gruby mur, bez problemu zeskakując na ziemię po drugiej stronie. Chwycił do ręki kamień leżący nieopodal fontanny i odmierzył odległość dzielącą go od okna Narcyzy. Kilka lat w drużynie Quidditch'a się przydało, ponieważ kamień trafił idealnie w szybę Narcyzy. Nie musiał długo czekać na reakcję, bo po niespełna trzydziestu sekundach jego piękność otworzyła okno i spojrzała na niego przerażona.<br />
<br />
- Wpuść mnie - powiedział tak głośno, na ile pozwalała mu zaistniała sytuacja. - Nie mogę bez ciebie wytrzymać - dodał i zagryzł wargę. Szczerze, to było mu trochę zimno, ale starał się to ukryć. Najwyżej użyje tego do kolejnych argumentów.<br />
<br />
- Jesteś szalony - zachichotała i pokręciła głową. Wychyliła się bardziej, ukazując tym nieświadomie swoje piersi przesłonione jedynie cienką koszulą nocną. - Czekałam na ciebie - dodała i palcem wskazującym przywołała go do siebie.<br />
<br />
Lucjusz wszedł na drzewo, które rosło niedaleko balkonu Narcyzy, a potem jednym płynnym ruchem wskoczył na kamienną posadzkę i porwał ukochaną w swoje ramiona. Weszli spokojnie do jej pokoju i uśmiechnięci pocałowali się.<br />
<br />
- Wiesz, że jutro i tak spotykamy się z rodzicami, by sporządzić listę gości na nasz ślub? - zaśmiała się cicho i wskazała na łóżko, by usiadł.<br />
<br />
- Wiem, ale nie mogłem już wytrzymać bez ciebie - powiedział i chwycił jej dłonie, kiedy tylko usiadła na łóżku. - Dlaczego w Hogwarcie wszystko było prostsze? Nie byliśmy ograniczani - wyszeptał i przybliżył się do niej, patrząc w jej oczy.<br />
<br />
- Jesteśmy bardzo ograniczani - zagryzła wargę i spojrzała na ich złączone dłonie. - Boję się - wypowiedziała w końcu te dwa ciężkie dla niej słowa. Wiedziała czego pragnie Lucjusz, chciała mu to dać, jednakże coś w środku mówiło nie. Wcześniej była głupia i nieodpowiedzialna, nieświadoma konsekwencji.<br />
<br />
<div style="direction: ltr;">
Dziś, gdy wyszli ze świętego Munga poczuła ogromną ulgę, gdy okazało się, że nie jest w ciąży. Ledwo co skończyła osiemnaście lat, nie wyobrażała sobie siebie w roli matki. Kiedy ustalą datę ślubu, kiedy będą już mieszkać we własnym dworku, kiedy będą mieli pewność, że sobie poradzą, będą mogli spróbować. Teraz było jeszcze za wcześnie.</div>
<div style="direction: ltr;">
<br /></div>
<div style="direction: ltr;">
- Czego się boisz? - spytał i powędrował dłońmi do jej szyi, twarzy, którą chwycił i spojrzał w jej oczy. - Jestem przy tobie. Obiecuję, że będziemy bardziej uważać. Dawniej też byłem nieodpowiedzialny, myślałem o zaspokojeniu swoich młodzieńczych potrzeb. Teraz tak nie mam. Musisz mi uwierzyć, że nie zrobię nic bez twojej zgody.</div>
<div style="direction: ltr;">
<br /></div>
<div style="direction: ltr;">
- Jeśli dziś się nie zgodzę, to zrozumiesz mnie?</div>
<div style="direction: ltr;">
<br /></div>
<div style="direction: ltr;">
- Oczywiście, że tak skarbie - pokiwał głową i uśmiechnął się. - Chciałbym tylko trzymać cię w swoich ramionach, tulić cię do snu - dodał i wstał, by rozebrać płaszcz, rozpiąć koszulę i ściągnąć buty. Robił to powoli, bo zauważył jak Narcyza obserwuje go z dozą nieufności. - Trudno spać w płaszczu i butach - zaśmiał się i spojrzał na jej zarumienioną twarz. <br />
<br />
- Jestem trochę... zdenerwowana - dodała ciszej i zagryzła wargę. Wsunęła się pod kołdrę i poklepała miejsce obok siebie, zapraszając tym gestem Lucjusza.<br />
<br />
- Nie masz czym - wyszeptał i położył się obok niej. Przyciągnął ją do siebie z uśmiechem i pocałował w czoło. - Może pójdziemy spać?<br />
<br />
- Jutro czeka nas długi dzień - mruknęła cicho i spojrzała mu w oczy. - Dobranoc, Luci - pocałowała go w usta.<br />
<br />
- Dobranoc, Cyziu - oddał jej pocałunek, lekko kąsając jej wargi. Chciał by pamiętała o jego pocałunkach całą noc.</div>
</div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-41336645128327019642016-07-11T21:23:00.001+02:002016-07-11T21:24:34.988+02:00Definitywny powrót?Tak. To trudne, ale zdecydowałam się powrócić jednak z inaczej rozplanowaną historią. Możecie zauwżyć, że usunęłam parę rozdziałów. Tak, zrobiłam to, ponieważ czytając je, analizując doszłam do wniosku, że były beznadziejne. Chciałam na siłę wprowadzić do opowiadania coś, by przerwać panującą tam rutynę, jednak to był błąd. Potem niektóre wątki zostały przerwane, niedokończone.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Kontynuację historii zacznę od ukończenia przez Narcyzę ostatniego roku w Hogwarcie. Nie będę dodawać nowych postaci, wątków, czy romansów. Wszystko co było, poszło w zapomnienie. To te same postacie, lecz nowa historia. ;)<br />
<br />
Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie, że mi wybaczycie i będziecie uczestniczyć w historii Narcyzy i Lucjusza tak jaka do tej pory. ;)<br />
<br />
Rozdział pojawi się za parę dni. Pozdrawiam.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-54589220427584913642016-02-25T19:48:00.003+01:002016-04-15T21:14:19.636+02:00Trochę informacji :)Od dłuższego czasu planowałam to zrobić. Do tej pory bije się z myślami, czy dobrze robię, ale innej opcji nie ma. Od pewnego czasu jakość moich rozdziałów pogorszyła się, a wszystko dlatego, że chciałam po prostu zakończyć akcję, która działa się w Hogwarcie. Chciałam, by Narcyza wraz z Lucjuszem byli już małżeństwem, myślałam sobie, że to będzie coś, jednak moja intuicja mnie zawiodła, a pomysły poszły się kiciać. Zainspirowałam się dwoma opowiadaniami, w którym autorki nie opisują wszystkiego szczegółowo, tylko pomijają niektóre wątki i im wychodzi to bardzo dobrze! Sądziłam, że i mi wyjdzie.<br />
<a name='more'></a><br />
<div>
<br /></div>
<div>
Nie chcę już tutaj mówić, że nauka, że brak weny, po prostu sie wypaliłam jeśli chodzi o Pottera. Owszem, jestem fanką, nadal, ale z wiekiem inaczej na to patrzę i to jest bardziej już sentyment. Przez te trzy lata zaczęłam inaczej postrzegać świat i inaczej patrzeć na różne problemy. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Coraz bardziej chcę wrócić do czasów Hogwartu, chcę opisywać losy Narcyzy i Lucjusza od początku, nie od piątej czy szóstej klasy, a od pierwszej. Zastanawiam się nad tym poważnie, może to by się udało. Najwcześniej zaczęłabym to "tworzyć" w wakacje, po zakończeniu roku szkolnego, zdaniu prawka. :)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Teraz w mojej głowie rodzi się drugi pomysł, na moje własne opowiadanie. Wiadomo, że takie opowiadania nie są popularne na bloggerze, ale ja spróbuje. Chcę się sprawdzić w innej dziedzinie, nie tylko Potterowskiej. Czuję, że to będzie przełom w moim życiu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie mogę powiedzieć, że zawieszam bloga, ponieważ planuję dodać tu czasem jakąś miniaturkę. Ale na pewno na razie żadne rozdziały się nie pojawią. Nie zdziwcie się też jeżeli jakieś rozdział ulegną zmianie, planuje je przejrzeć raz, a porządnie i się z nimi rozprawić. :)<br />
<br />
Dziękuję Wam wszystkim, którzy wytrwali z tym blogiem i nie poddali się, jesteście naprawdę szaleni i cierpliwi. Dziękuję za obserwowanie, komentowanie i wyświetlenia, których jest coraz więcej. Mój cel to 100.000. możliwe, że się uda. :p<br />
<br />
Co do bloga o Drastorii, to coś tam tworzę i coś tam wkrótce dodam. :)<br />
Do zobaczenia, a raczej do napisania. :3</div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-13120867087063300012015-08-17T23:09:00.003+02:002016-01-20T00:53:26.316+01:00Liebster Blog Award + urodzinki + Miniaturka na odmóżdżenie.<div dir="ltr">
Witam! Już trzeci rok będę świętować urodziny Helen na tym blogu. To cudowne uczucie, już trzy lata jestem z Wami, a Wy ze mną. Co do Helen to nadal jest moją idolką i inspiracją. Coraz więcej nowych faktów dowiaduje się o niej i o jej życiu. Dzięki niej poznałam wiele osób, można powiedzieć, że Helen jednoczy ludzi. <3 Jest po prostu perfekcyjna i czuję, że będzie moim wzorem do końca. Życzę jej jeszcze więcej sukcesów i większej sławy, bo naprawdę na nią zasługuje. A tutaj cztery małe kolaże. <3 50 shades of Helen McCrory. :'D</div>
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjju-a2g5Lo9hStwUfqlXSRW_joT-lX3JxWW2GgylRArc_ezpBAGlMeFxGFJflCXXSi8HVwgZ0WNqgwjfFN38JafPB39rJ3bjqx4E4d0yJalDaw6A7yIP3ZUpSHaZiK0i9iRNbEpf9UrPo/s1600/11909731_829458230503955_1550190957_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjju-a2g5Lo9hStwUfqlXSRW_joT-lX3JxWW2GgylRArc_ezpBAGlMeFxGFJflCXXSi8HVwgZ0WNqgwjfFN38JafPB39rJ3bjqx4E4d0yJalDaw6A7yIP3ZUpSHaZiK0i9iRNbEpf9UrPo/s200/11909731_829458230503955_1550190957_n.jpg" width="200" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggBTtYjyzk_NC4tsuNMKFJXcWhKnfyP3qmGRMFAEqcU-uc3s3UXrMCOcGt_7VBnFWmTTaO5a_5zVTLVC4uHRc492ivSxtWCYrcNwvklmcbpKkZwHsNNFxhFedKF4LsTI5tXdqSyGiG_CQ/s1600/11909787_829458267170618_580108269_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggBTtYjyzk_NC4tsuNMKFJXcWhKnfyP3qmGRMFAEqcU-uc3s3UXrMCOcGt_7VBnFWmTTaO5a_5zVTLVC4uHRc492ivSxtWCYrcNwvklmcbpKkZwHsNNFxhFedKF4LsTI5tXdqSyGiG_CQ/s200/11909787_829458267170618_580108269_n.jpg" width="200" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAz9reJsfq78rGLKibjetXSp-SXGLXBx673RkJN4-syzQ7aTcJkvwHygEvhCmbNZFYJePfa1xlkYzHsfa2GbcRsNLhXnRSpMp14RVMjSA6WVrGDmTAd3iYsbSpaeEo6R4I2pvDhEa_R1A/s1600/11912886_829458253837286_386176744_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAz9reJsfq78rGLKibjetXSp-SXGLXBx673RkJN4-syzQ7aTcJkvwHygEvhCmbNZFYJePfa1xlkYzHsfa2GbcRsNLhXnRSpMp14RVMjSA6WVrGDmTAd3iYsbSpaeEo6R4I2pvDhEa_R1A/s200/11912886_829458253837286_386176744_n.jpg" width="200" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2fCFQ77eHDbcBAW9lhyJlD_jO_jffDDcu_-h_wFhISqm9P9mzCHRYYp_Pf684D7mP2WS0zVxTuuApSe0o6AnTEEWC-6BFYopZHOmktF4AIvtkgG5HEx9SBWIU8fqNh9vwnWmtQZ7wY_0/s1600/11872971_829458277170617_1277434907_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2fCFQ77eHDbcBAW9lhyJlD_jO_jffDDcu_-h_wFhISqm9P9mzCHRYYp_Pf684D7mP2WS0zVxTuuApSe0o6AnTEEWC-6BFYopZHOmktF4AIvtkgG5HEx9SBWIU8fqNh9vwnWmtQZ7wY_0/s200/11872971_829458277170617_1277434907_n.jpg" width="200" /></a></div>
<br />
Liebster Award! Dziękuję<span style="color: magenta;"> <a href="http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com/" target="_blank">Cioci Belli!</a> </span><br />
Jeśli znajdę czas i chęci to wymyślę pytania i nominuję osoby.<br />
Na razie... pytania. :p<br />
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
1. Skąd wziął się Twój nick?<br />
<span style="color: magenta;">
Ze zdrobnienia imienia mojej ulubionej postaci - Narcyzy Malfoy.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
2. Z jaką postacią ze swojego (lub mojego) opowiadania najbardziej się utożsamiasz i dlatego?<br />
<span style="color: magenta;">
Z Narcyzą, ponieważ od początku jest ona kreowana na mnie. Można by powiedzieć, że Ja to Narcyza, wszystkie uczucia są prawdziwe.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
3. Gdybyś mogła przenieść jedną postać z książki do realnego świata kto to by był?<br />
<span style="color: magenta;">
Again, Narcyza. Pomogłaby doszkolić mi mój sarkazm.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
4. Dlaczego Noe nie zabił tych dwóch komarów?<br />
<span style="color: magenta;">
Raid mu się skończył.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
5. Kisiel czy budyń?<br />
<span style="color: magenta;">
Galaretka. xD</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
6. Jaką książkę przeczytałaś ostatnio?<br />
<span style="color: magenta;">
Bal maskowy - Brockway Connie. :)</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
7. Jaki byłby Twój patronus?<br />
<span style="color: magenta;">
Biały paw.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
8. Jaką postać przybrałby Twój bogin?<br />
<span style="color: magenta;">
Pająk w ciemnej kuli.<br />Boję się pająków i ciemności od zawsze.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
9. Co lubisz robić w wolnym czasie?<br />
<span style="color: magenta;">
Grać w pewną grę, gdzie dominują kwadraty, a tak serio to lubię śpiewać.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
10. Którą z postaci w Twoim opowiadaniu lubisz najbardziej, a którą najmniej?<br />
<span style="color: magenta;">
Najbardziej lubię Narcyzę, a najmniej lubiłam Patricie Jackson, która już nie żyję.</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
11. Haha, napisz krótką historię (może być parodia, może być dramat, cokolwiek) o Narcyzie :3 oczywiście Narcyza nie musi być jedyną postacią, ale musi być najważniejsza ;3</div>
<div dir="ltr">
AN: Błagam nie traktujcie tego na serio, jeśli będą jakieś błędy to przepraszam. xD<br />
Nie jest to do końca historia o Narcyzie, ale ona jest główną postacią. xD </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Lucjusz Malfoy wszedł do salonu i rozsiadł się wygodnie na fotelu. Założył nogę na nogę i zamknął oczy. Dziś przyjeżdżał jego kuzyn – Legolas z którym bardzo dawno się nie widzieli. Nie przepadali za sobą, ponieważ od zawsze rywalizowali długością swoich włosów. Lucjusz nienawidził swojego kuzyna za to, że zawsze miał przez to większe powodzenie u kobiet. Z rozmyślań wyrwał go głos jego małżonki, doprawdy urocza i kochana była z niej kobieta. Otworzył niespiesznie powieki i spojrzał na nią. Uniósł brew, kiedy w jego dłoni wylądował plan „imprezy”. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Spójrz – warknęła zdenerwowana, ewidentnie na niego. Potarł lekko swoje lewe ucho i skrzywił się nieznacznie. – Tutaj – wskazała na ostatni punkt na kartce. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Jedzenie… - mruknął i wzruszył ramionami. – I co w związku z tym? – prychnął i rzucił plan na stół. Spojrzał na swoją żonę, która wyglądała cholernie podniecająco, gdy się złościła. Miał ochotę zaciągnąć ją do najbliższego pokoju i kochać się z nią do utraty tchu.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- No właśnie! Jedzenie! – krzyknęła rozwścieczona i pogroziła Lucjuszowi palcem. – Do jasnej cholery ty miałeś zająć się cholernymi przekąskami! – syknęła i usiadła na oparciu fotela.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- A skrzaty? To ich obowiązek – odparł i przyciągnął Narcyzę do siebie. Kiedy już znalazła się na jego kolanach to przyssał się do jej szyi, gdzie zaczął całować ją i łaskotać delikatnie językiem. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Gdybyśmy mieli jakieś skrzaty w domu. Wszystkie zabiłeś! – wysyczała i wstała, poprawiając swoją sukienkę, która się lekko pomięła. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Bo nie spełniały swoich obowiązków. Odkąd Zgredek stał się wolny zaczęły wariować – powiedział i westchnął ciężko. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Chcesz powiedzieć, że tak z tobą źle, że aż poplątały ci się zaklęcia? – zaśmiała się ironicznie i oparła ręce na biodrach. – Co ta wojna robi z człowiekiem – odwróciła się i udała się w stronę schodów. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
~*~</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Lucjuszu! – wykrzyknęła uradowana Narcyza i wbiegła do kuchni, gdzie jej mąż właśnie pił kawę. Usiadła przy nim i spojrzała na niego.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Słucham…</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Bellatrix mówiła mi coś o tym, że ma siostrę bliźniaczkę. To ogółem długa historia, matka miała </div>
<div dir="ltr">
romans zanim poznała ojca… - mruknęła, na co Lucjusz pokiwał głową.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Jest bardzo znana. Prowadzi paszteciarnie. Mieszka na … hm… - zerknęła na kartkę, którą miała w ręce. – Fleet street.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Paszteciki? Czyż to nie takie mugolskie? – prychnął oburzony Lucjusz i pokręcił głową.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- A masz coś lepszego? – żachnęła się i wstała. Ubrała na siebie płaszcz i owinęła się szalem.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- No w zasadzie to nic nie przychodzi mi do głowy – przyznał szczerze Lucjusz i spojrzał na swoją żonę. – Wiesz chociaż jak ona się nazywa?</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Mówią na nią Lovett – powiedziała i wzruszyła ramionami. – Spokojnie, znajdę ją jakoś – pocałowała przelotnie męża w policzek i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.</div>
<div dir="ltr">
Lucjusz natomiast spokojnie dopił kawę i poszedł zapalić cygaro na taras.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
~*~</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Narcyza dotarła na wyznaczoną ulicę i lekko się wzdrygnęła. Ta miejscówka odchodziła od </div>
<div dir="ltr">
wszelakich norm panujących w Londynie. Zauważyła przed sobą dość stary szyld i zrozumiała, że obrała prawidłowy kurs… Weszła do budynku, gdzie zastała kobietę wałkującą ciasto. Rzeczywiście wyglądała tak samo ja Bellatrix..</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Przepraszam – powiedziała blondyna i podeszła parę kroków.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Klient! – ucieszona odłożyła wałek i podeszła do niej. – Mam nadzieję, że nigdzie się nie spieszysz. Cudownie, że mnie odwiedziłaś na początku myślałam, że jesteś duchem. Siadaj, proszę – widać było ogromną radość w jej oczach.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- W zasadzie to… - Narcyza nie mogła powiedzieć słowa. Usiadła posłusznie przy stole i zagryzła wargę. Czuła się jak w jakimś musicalu!</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Nie widziałam klienta od tygodni. Niestety moja paszteciarnia nie odnosi sukcesów jak to było kiedyś. Od kiedy doczepił się do nas sanepid, sędzia Turpin zginął w tajemniczych okolicznościach – przerwała na chwilę, by ukryć zakłopotanie na twarzy.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- To bardzo przykre… - zaczęła Narcyza i spojrzała na kobietę. – Czy nazywa się pani Lovett? – spytała niepewnie.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Tak, to ja – powiedziała i podeszła do szafki na której była butelka i dwie szklanki. – Może piwa?</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Nie, nie ja nie piję – mruknęła i westchnęła ciężko. – Jest pani siostrą Bellatrix!</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Długa historia, po co to rozdrapywać! – westchnęła i przysiadła przy Narcyzie. – A pani to?</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Również siostra Bellatrix i potrzebuję pomocy – wyrzuciła to szybko z siebie.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Narcyza? Wiele o tobie słyszałam. Słucham, czego potrzebujesz? </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Mojego męża odwiedza kuzyn i potrzebujemy jedzenia. Wiem, że zabrzmiało to żałośnie, ale czy nie mogłaby pani przygotować paru pasztecików? Oczywiście zapłacę!</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Spokojnie, proszę dać mi pół godzinki. Sweeney właśnie strzyże na górze jednego blondaska, bardzo przystojnego. Zaraz będzie dostawa – powiedziała z uśmiechem i wstała. Zabrała się znów za wałkowanie ciasta.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Co… CO?! – krzyknęła Narcyza, zdziwiona. O co tutaj chodziło…</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- A cóż ja powiedziałam? – zarumieniona pani Lovett odwróciła się plecami do blondynki. – Zaraz </div>
<div dir="ltr">
będę miała dostawę świeżego mięsa, mój mąż je przyniesie. Mamy zaufanego sprzedawcę.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Am… dobrze – mruknęła niepewnie Narcyza.</div>
<div dir="ltr">
Czas szybko minął. Wybiła godzina siedemnasta i Narcyza dostała upragnione paszteciki. Pani Lovett była bardzo dziwna. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Dziękuję, uratowałaś mi życie – odpowiedziała Narcyza i podała jej pieniądze. Uściskały się i po chwili blondyna opuściła paszteciarnie i wróciła do domu.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Lucjuszu, mam jedzenie! – powiedziała ucieszona i położyła je na stole w kuchni. – Kochanie, co się stało? – spytała i podeszła do męża, który stał na rękach przy ścianie.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Nic. Medytuję – mruknął i zamknął oczy. – Cieszę się, ale wydaje mi się, że Legolas nie przybędzie… - westchnął cicho i wziął głębszy oddech.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Dlaczego tak sądzisz? – spytała zdziwiona i zdjęła swój płaszcz.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Zniknął w tajemniczych okolicznościach. Powiedział mi o tym mój dobry znajomy – zaśmiał się i po chwili wstał na nogi. – Może to i nawet lepiej – dodał i podszedł do żony. Objął ją mocno w pasie i pocałował w szyję.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Jak to zniknął? – spytała zaniepokojona. Wszystko zaczynało się układać w całość</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Wszedł do gabinetu jakiegoś golibrody i już nie wrócił. Zostały po nim tylko blond włosy – mruknął. – To co… jemy te paszteciki? – spytał i udał się w stronę kuchni.</div>
<div dir="ltr">
Narcyza pisnęła głośno i rzuciła się pędem po przekąski i wyrzuciła je do kosza. Odetchnęła z ulgą i spojrzała na męża. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
- Może jednak… Zaczniemy od czegoś przyjemniejszego? – spytała i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Pociągnęła go za rękę do sypialni. Jeszcze mogliby dostać po Legolasie niestrawności...</div>
<div>
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-57663111278632545082015-04-22T12:16:00.000+02:002015-07-18T15:40:31.232+02:00Liebster Blog Award. Zostałam nominowana do LBA. Dziękuję za tą nominację <a href="http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com/" target="_blank"><span style="color: red;">Cioci Belli.</span></a> <33<br />
<br />
Nominowany powinien:<br />
- Podziękować nominującemu<br />
- Pokazać nominację<br />
- Nominować siedem (lub więcej) blogów i poinformować właścicieli o tym fakcie<br />
- Ujawnić siedem faktów o sobie<br />
<div>
<br />
Siedem faktów o sobie :)<br />
<br />
1. Miałam nazywać się Norbert, jednak na porodówce stwierdzili, że będę miała na imię Michalina.<br />
2. Od września uczęszczam do klasy medialno-jezykowej, gdzie szlifuje swój angielski i polski.<br />
3. Gram w teatrze położonym godzinę drogi od mojej miejscowości.<br />
4. Od czterech miesięcy jestem właścicielka pieska, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Wabi się Lucek.<br />
5. Jestem fanką telenowel, jak i Mody na Sukces. Serial tak żałosny, że aż fajny.<br />
6. Gdy byłam małą dziewczynką łamałam chłopczykom serca.<br />
7. Helen McCrory moją obsesją, ale to każdy wie. *.*<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
<br />
1. Co Cię denerwuje?<br />
<span style="color: #e06666;">Matematyka i fałszywi ludzie.</span><br />
<br />
2. Kto lub co sprawiło, że piszesz bloga?<br />
<span style="color: #e06666;">Moja przyjaciółka. ;)</span><br />
<br />
3. Jaką książkę (książki) polecasz?<br />
<span style="color: #e06666;">"Hrabina. Tragiczna historia Elżbiety Batory" - Rebecca Johns.</span><br />
<br />
4. Kto jest Twoim idolem i dlaczego?<br />
<span style="color: #e06666;">Helen McCrory. Jest idealna, inspirująca i czarująca zarazem. Kocham jej poczucie humoru i cięty język. Ma ogromny talent i dystans do siebie.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXaPqZjtFMXsn8GbVFMzH7F8Ga1cbMHcOGPGFLkRoaY5fNEF0u7pvs3vNxPcPdYPh0SiR5a7mm8W1qYj6h54hh7aexwUm7mtZu7p4krFVVFlIdq05YLJy9xmXQYl_NrOD2Vw13JCjJuCk/s1600/tumblr_nn0rg4JUJz1qi8pz7o8_r1_400.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="121" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXaPqZjtFMXsn8GbVFMzH7F8Ga1cbMHcOGPGFLkRoaY5fNEF0u7pvs3vNxPcPdYPh0SiR5a7mm8W1qYj6h54hh7aexwUm7mtZu7p4krFVVFlIdq05YLJy9xmXQYl_NrOD2Vw13JCjJuCk/s1600/tumblr_nn0rg4JUJz1qi8pz7o8_r1_400.gif" width="200" /></a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
5. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?<br />
<span style="color: #e06666;">Bez kawy, Helen, przyjaciół i rodziców.</span><br />
<br />
6. Do jakich fandomów należysz?<br />
<span style="color: #e06666;">McCroryan, Depphead, Tribute, CherCrew, Sherlocked, Potterhead. :)</span><br />
<br />
7. Jaki jest Twój ulubiony Potterowski parring?<br />
<span style="color: #e06666;">Narcyza i Lucjusz</span><br />
<span style="color: #e06666;">Astoria i Draco</span><br />
<br />
8. Co zabrałabyś na bezludną wyspę?<br />
<span style="color: #e06666;">Książki, długopis i dużo kartek.</span><br />
<br />
9. Jaki jest Twój ulubiony film z Twoim ulubionym aktorem/aktorką?<br />
<span style="color: #e06666;">"Tommy Cooper: Not Like That, Like This"</span><br />
<br />
10. Kto jest Twoim ulubionym pisarzem?<br />
<span style="color: #e06666;">J.K Rowling, Nicholas Sparks, Gina.L.Maxwell</span><br />
<br />
11. Jakie seriale oglądasz?<br />
<span style="color: #e06666;">Aktualnie "Dracula", "Penny Dreadful", "Gra o tron", "Doctor Who", "Shan Shan comes to eat"</span><br />
<br />
Nie nominuję na razie nikogo. Nie mam teraz głowy do wymyślania pytań, ponieważ teraz muszę skupić się na Matematyce i Angielskim. :C Rozdział dodam jak najszybciej ;)</div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-73846283368019217722014-12-29T17:20:00.002+01:002015-07-18T15:43:47.046+02:00Liebster Award ;)Ależ się cieszę! Zostałam nominowana do Liebster Award przez<a href="http://bellatrix-smierciojadka.blogspot.com/" target="_blank"> Lunę</a>. Dziękuuuję ;*<br />
<br />
<br />
Przejdźmy więc do pytań:<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
1.Gdybyś mogła zmienić imię, to jakby brzmiało?<br />
<span style="color: #660000;">Podoba mi się moje imię i nie chciałabym go zmieniać. Ewentualnie to imię Narcyza wchodzi w grę.</span><br />
<br />
2. Czy jest jakaś postać (książka,film), z którą się utożsamiasz?<br />
<span style="color: #660000;"> Narcyza Malfoy.</span><br />
<br />
3. Twoje ulubione zagraniczne miasto?<br />
<span style="color: #660000;">Londyn.</span><br />
<br />
4. Film vs książka?<br />
<span style="color: #660000;">Książka.</span><br />
<br />
5. Lubisz Hunców? Jeśli tak, to którego najbardziej?<br />
<span style="color: #660000;">Nie mam nic do nich. :P Najbardziej to lubię Remusa. :)</span><br />
<br />
6. Gdybyś miała zostać Huncwotką to jak brzmiałby twój pseudonim?<br />
<span style="color: #660000;">Zając... Hahahaha :D</span><br />
<br />
7. Drugie imię?<br />
<span style="color: #660000;">Nie będę go ujawniać, wolę nie. xDD</span><br />
<br />
8. Czym wg. ciebie jest lamorożec?<br />
<span style="color: #660000;">Połączenie lamy i jednorożca (nie jestem kreatywna w tej kwestii :_:)</span><br />
<br />
9. Gdybyś miała spędzić resztę życia w książkowym/filmowym miejscu (Narnia,Hogwart), które byś wybrała?<br />
<div>
<span style="color: #660000;">Hogwart.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
10. Wolisz Lunę czy Bellatrix?</div>
<div>
<span style="color: #660000;">Bellatrix. ^^</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
11. Lubisz mnie, prawda? XD</div>
<div>
<span style="color: #660000;">Oczywiście. :*</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
No cóż... Postanowiłam nie nominować nikogo, ponieważ mam bardzo pracowite dni ostatnio.<br />
Rozdział pojawi się do końca tego roku. ;)<br />
Całuski, Cyzia. ;**<br />
Ps: Czy tylko ja nie lubię śniegu? :C </div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-81083942155425001432014-11-16T12:27:00.000+01:002015-07-18T15:44:41.784+02:00Z innej beczki. :)O jejku, ale będzie zabawa!! Na blogu <a href="http://narcyza-i-lucjusz-learn-to-love-again.blogspot.com/" target="_blank"><span style="color: red;">Cioci Belli</span></a>, zauważyłam coś fajnego, a mianowicie pytanka. Uznała, że powinnam na nie odpowiedzieć, więc tak zrobię xD Dowiecie się o mnie więcej. ^^<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<span style="color: red;">1. Co masz na sobie?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Niebieski szlafrok i czerwoną piżamkę z jakimiś wzorkami. </span><br />
<br />
<span style="color: red;">2. Czy kiedykolwiek byłaś zakochana?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Yup, niestety byłam.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">3. Czy kiedykolwiek miałaś "straszne zerwanie"?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło, na szczęście.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">4. .Ile masz wzrostu?</span><br />
<span style="color: #20124d;">163 cm, tak samo jak .Helen. <3</span><br />
<br />
<span style="color: red;">5. Ile ważysz?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Przejdźmy do następnego pytania.▼</span><br />
<br />
<span style="color: red;">6. Jakieś tatuaże?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Nie, ale oczywiście planuję zrobić sobie nutkę na nadgarstku.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">7. Jakiś piercing?</span><br />
<div>
<span style="color: #20124d;">Tylko uszy.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">8. One true parring (para TV),którą lubisz?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Sherlock Holmes i Molly Hooper.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">9. Ulubiony program (serial)?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Leaving, Peaky Blinders, Sherlock BBC.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">10. Ulubione zespoły?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Guns N' Roses.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">11. Coś czego ci brakuje?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Brakuje mi szczęścia w życiu.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">12. Ulubiona piosenka?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Cher - Believe :)</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">13..Ile masz lat?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Sweet 16. <3</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">14. Znak zodiaku?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Rak.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">15. Czego szukasz u partnera?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Wsparcia, ciepła, miłości, czułości, zrozumienia i dominującej postawy. </span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">16. .Ulubiony cytat?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Zaszpanuję angielskim. ;></span></div>
<div>
<div>
<span style="color: #20124d;">"I feel as though my life is bathed in golden sunlight. And the really wonderful thing is that I know it" ~ Helen McCrory.</span></div>
<div>
<span style="background-color: white; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: red;"><span style="background-color: white; font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">17. </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue', Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 20px;">Ulubiony aktor?</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue, Helvetica, Arial, sans-serif;"><span style="color: #20124d; font-size: 14px; line-height: 20px;">Aktor to Jason Isaacs, a aktorka to Helen McCrory. <33</span></span><br />
<span style="font-family: Helvetica Neue, Helvetica, Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 20px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue, Helvetica, Arial, sans-serif;"><span style="color: red; font-size: 14px; line-height: 20px;">18. Ulubiony kolor?</span></span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Black like my soul.</span></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">19. Głośna muzyka czy cicha?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Nie ma to dla mnie znaczenia.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">20. .Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Odcinam cały mój pokój od dostępu do światła i kładę się na łóżku, zwijając w kłębek i dużo myślę.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">21.Jak długo zajmuje ci prysznic?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Do 20 minut.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">22. Jak długo zajmuje Ci przygotowanie się rano?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">30 minut. </span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">23. Biłaś się kiedyś z kimś?</span></div>
<div>
<span style="color: #20124d;">Nie i nie mam zamiaru. xD</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: red;">24. .TURN ON. Co cie kręci, co ci się podoba u chłopców?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Umiejętność okazywania uczuć.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">25. TURN OFF. Co ci się nie podoba u chłopców?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Przede wszystkim to, że wyrabiają sobie o kimś opinię tylko na podstawie wyglądu.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">26. Powód dla którego dołączyłaś do blogspot?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Kiedy koleżanki zadają mi to pytanie zawsze odpowiadam tak samo. "To był impuls". Pomyślałam, że jeśli nie zaryzykuje to się nie przekonam i proszę. Zafascynował mnie motyw Lucjusza i Narcyzy w opowiadaniu "być szlachetnym" i tak jakoś się zaczęło.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">27. Czego się boisz?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Pająków, ciasnych pomieszczeń, jedynki z angielskiego lub z polskiego. :__:</span><br />
<br />
<span style="color: red;">28. .Kiedy ostatnio płakałaś?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Dwa dni temu.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">29. .Kiedy ostatnio powiedziałaś, że kogoś kochasz?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Dzisiaj mojemu pieskowi Luckowi.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">30. .Co oznacza twój Blog username?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Po prostu bardzo polubiłam postać Narcyzy w Harrym Potterze i sama zostałam przez znajomych nazwana "Cyzią", więc tak oto pozostało Cyzia.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">31. Ostatnia przeczytana książka?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Nowe oblicze Greya.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">32. .Książka którą aktualnie czytasz?</span><br />
<span style="color: #20124d;">"Proś mnie, o co chcesz"</span><br />
<br />
<span style="color: red;">33. Co ostatnio oglądałaś (serial TV)?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Of course Peaky Blinders z Helen. Powtórzyłam całą drugą serię od początku. xD</span><br />
<br />
<span style="color: red;">34. Ostatnia osoba z którą rozmawiałaś?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Moja mama.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">35. Relacja między tobą,a osobą,której ostatnio wysłałaś sms?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Przyjaźń :)</span><br />
<br />
<span style="color: red;">36. Ulubiona potrawa?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Kuchnia mojej mamy i babci <3</span><br />
<br />
<span style="color: red;">37. Miejsce, które chcesz odwiedzić?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Muzeum Harry'ego Pottera, mam nadzieję, że znajdę kiedyś taką kolonię i Londyn. No i ewentualnie dom Helen McCrory, jakby nie miała nic przeciwko temu. ;)</span><br />
<br />
<span style="color: red;">38. Ostatnie miejsce w którym byłaś?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Przedpokój.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">39.Czy ktoś ci się teraz podoba?</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHEjuujABANxTsbbbOfA4peQlEnvlrPsI1YKkDiuesRVtlVD5Kwrxbukl4XfKrpPnGll3sMNGu8GYRdC6BrIa_c5-vfz-yXip7sVaOjhGCfn5eW4931YGJt2mYldm0wWJElpe0RXjzv1k/s1600/28.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHEjuujABANxTsbbbOfA4peQlEnvlrPsI1YKkDiuesRVtlVD5Kwrxbukl4XfKrpPnGll3sMNGu8GYRdC6BrIa_c5-vfz-yXip7sVaOjhGCfn5eW4931YGJt2mYldm0wWJElpe0RXjzv1k/s200/28.gif" width="200" /></a></div>
<span style="color: #20124d;">Jason <3</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: red;">40. Ostatni raz kiedy pocałowałaś kogoś?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Koleżankę w policzek, kiedy się z nią żegnałam.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">41. Ostatnio kiedy ktoś cię obraził?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Wczoraj na żarty moja przyjaciółka.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">42. Ulubiony smak słodki?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Karmel i Toffi.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">43. Na jakich instrumentach grasz?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Gitara i keyboard.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">44. Ulubiona część biżuterii?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Złote pierścionki na serdecznych palcach moich dłoni.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">45. Ostatni uprawiany sport?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Siatkówka.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">46. Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Let her go, pisząc tą odpowiedź.</span><br />
<br />
<span style="color: red;">47. Ulubiony tekst na podryw?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Nie mam żadnego ulubionego tekstu na podryw. xD</span><br />
<br />
<span style="color: red;">48. Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Po prostu działam spontanicznie. Wujek google, ani ciocia wikipedia mi w tym nie pomogą za bardzo. ;3</span><br />
<br />
<span style="color: red;">49. Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Z </span><a href="http://samiferr.blogspot.com/" target="_blank"><span style="color: yellow;">Karolcią</span></a><span style="color: #20124d;">. Miałyśmy survival camp. xD</span><br />
<br />
<span style="color: red;">50. .Kto powinien odpowiedzieć na te pytania?</span><br />
<span style="color: #20124d;">Wszyscy którzy czytają tego bloga! :3</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiRrZ-WISVA8WhA_QjT9q1k0P7aIHzOnTH5yzbU9ufzo3HuqsdjW5uvKWSeFqaXBs7LeKwndog_ThJ_Z5At2cxIU97UC2IcRWKYId7_6G9pQ4pjG3ExKihPE2tHEEEHSF53pvsOy0ZkLQ/s1600/tumblr_nequug6snG1rh2vpvo7_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiRrZ-WISVA8WhA_QjT9q1k0P7aIHzOnTH5yzbU9ufzo3HuqsdjW5uvKWSeFqaXBs7LeKwndog_ThJ_Z5At2cxIU97UC2IcRWKYId7_6G9pQ4pjG3ExKihPE2tHEEEHSF53pvsOy0ZkLQ/s1600/tumblr_nequug6snG1rh2vpvo7_250.gif" /></a></div>
<br /></div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-85261067167230089372014-08-17T21:16:00.000+02:002015-07-18T15:51:21.822+02:00Urodzinki i wyjaśnienia. :)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: red;">Miał pojawić się rozdział, ale jednak dopadła mnie gorączka i nie zdążyłam go napisać. Jutro zaczynam swoją życiową wyprawę, a mianowicie wybywam na kolonie do Hiszpanii dokładniej do Lloret de mar i nie będzie mnie, aż do 29 sierpnia. :C Wstąpię do Francji, by zrobić sobie selfie z Wieżą Eiffla. Szalona jestem, wiem. ^^</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: yellow;">A tak z innej beczki to znowu mam powód do dumy, bo to już drugi raz na tym blogu pojawia się notka o urodzinach mojej cudownej aktorki, którą kocham z całego serca. Helen McCrory to najbardziej wspaniała i utalentowana aktorka kiedykolwiek. Jest taka piękna, ma wspaniałe poczucie humory i ma duży dystans do siebie. Dzięki niej moje marzenia się spełniają. Jej geniusz jest taki niepowtarzalny. Już od ponad trzech lat jestem jej fanką i muszę przyznać, że są to trzy najlepsze lata mojego życia. Teraz pozostaje mi pisać list i czekać na odpowiedź. <3</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: blue;">Także ten. Pozdrawiam Was wszystkich, jesteście dla mnie ważni i szalejecie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2P6AG6_bOGln0Eo6SIzqI-b4FKreJNzqcGeduB22hJYB9kiK9T8mzL67Apj3IQADvyWUvWVpLmW4f-WHzQJjRNDwsVmMKBqoIO3CXosmYxk16W0KaEHRmvYSEU-XajGMAUuRiFa8lks/s1600/http%2525253A%2525252F%2525252F31.media.tumblr.com%2525252Fb7a526958907fdc5cd155c9e55dd33a2%2525252Ftumblr_naf8aeSPvf1sewpego1_500.jpg" imageanchor="1" style="display: inline !important; margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2P6AG6_bOGln0Eo6SIzqI-b4FKreJNzqcGeduB22hJYB9kiK9T8mzL67Apj3IQADvyWUvWVpLmW4f-WHzQJjRNDwsVmMKBqoIO3CXosmYxk16W0KaEHRmvYSEU-XajGMAUuRiFa8lks/s640/http%2525253A%2525252F%2525252F31.media.tumblr.com%2525252Fb7a526958907fdc5cd155c9e55dd33a2%2525252Ftumblr_naf8aeSPvf1sewpego1_500.jpg" /></a></div>
<span style="color: blue;">Całuski, kocham Was, Cyzia. :***</span></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG2P6AG6_bOGln0Eo6SIzqI-b4FKreJNzqcGeduB22hJYB9kiK9T8mzL67Apj3IQADvyWUvWVpLmW4f-WHzQJjRNDwsVmMKBqoIO3CXosmYxk16W0KaEHRmvYSEU-XajGMAUuRiFa8lks/s1600/http%2525253A%2525252F%2525252F31.media.tumblr.com%2525252Fb7a526958907fdc5cd155c9e55dd33a2%2525252Ftumblr_naf8aeSPvf1sewpego1_500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a> Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-72043606672921943992014-08-14T22:28:00.003+02:002015-07-18T15:52:05.762+02:00Rozdział XXXIX "Tak wygląda miłość"Witam, witam! Kocham moich rodziców, ponieważ udostępnili mi swój (kiedyś mój) komputer, bym mogła napisać rozdział. Tak bardzo się o mnie troszczą i o mój rozwój literacki. No i mamy rozdział 39, zaraz 40, a potem będzie już z górki. ^^ Tak w ogóle to jestem dumna z tego bloga, ponieważ ma ponad półtora roku i ludzie na niego zaglądają. To cudowne uczucie wiedzieć, że ktoś tutaj wchodzi, czyta moje opowiadanie, obserwuje, komentuje. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Dziękuję wszystkim. ;* <3<br />
Cyzia pozdrawia!<br />
No i Cher też. <3<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiB8Xev2wxnZuIkix5HrKO1QcohbOh_-ihn6hS8-d2bd83ppzjxtutZrdIhKQMG55oDU7o400lGI8r3gw54o7liuEgg3fYgYCIDjCCrZMWCjPq-613543oRQ308d-_tVCuMfPy4mXfKcw/s1600/Taka+kochana+Cher.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiB8Xev2wxnZuIkix5HrKO1QcohbOh_-ihn6hS8-d2bd83ppzjxtutZrdIhKQMG55oDU7o400lGI8r3gw54o7liuEgg3fYgYCIDjCCrZMWCjPq-613543oRQ308d-_tVCuMfPy4mXfKcw/s1600/Taka+kochana+Cher.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W Hogwarcie na dobre zapanowała świąteczna atmosfera. Uczniowie szaleli wręcz na korytarzach szkoły, chwaląc się swoimi zakupami z Hogsmeade. Nawet Narcyzie udzielił się taki nastrój i wraz ze znajomymi zaczęła plotkować o kolorach i rodzajach szminek oraz o lakierach do paznokci. Zaczęła się nawet interesować modą, co samą ją zadziwiło.<br />
<br />
Zero listów od Lucjusza, zero prezentów, żadnych oznak życia. Czy nie mogło być lepiej? Dzisiaj w Proroku Codziennym pisali o tajemniczej napaści na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Narcyza oczywiście podejrzewała, że Lucjusz brał w tym udział. Przecież to poplecznik Voldemorta, jego oddany i wierny sługa. Cholerny palant i idiota. Wiedziała też, że przez te całe "zamieszki" zginęło parę osób w tym Patricia - jej dawny wróg numer jeden. Nawet na początku zrobiło jej się smutno z tego powodu, ale potem jakoś ten ponury nastrój upłynął.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Była najlepszą uczennicą na swoim roku. Pewnie Lucjusz byłby z niej dumny, w zasadzie zawsze był z niej dumny. Ale ona zaczynała za nim tęsknić i chyba nawet mu już wybaczyła i była w stanie z nim porozmawiać, oczywiście jeśli on będzie chciał tego samego. Brakowało jej go. Z Jose urwała wszelakie kontakty, no może poza zwykłym "cześć" i uściskiem na powitanie. On znalazł sobie już inną, a ona nadal była sama.<br />
<br />
Ostatnio w Hogwarcie Victorię odwiedził Evan. Narcyza widziała, jak bardzo się kochają. Zrobiło jej się przez to smutno i cały dzień snuła się bez celu po błoniach. Nie żeby coś, ale panna Black też ma uczucia i też wiele potrafi ją zranić. Wspaniale, że nikt o nią nie dba, nikt się nie przejmuje.<br />
<br />
- Cyziu - usłyszała za sobą głos kogoś, kogo chciała słyszeć od dawna. Chciała by ją tulił, by szeptał jej na ucho, że ją kocha, że jest dla niego wszystkim.<br />
<br />
- Lucjusz - wstała z ławki i odwróciła się w jego stronę. Łzy spłynęły jej po policzkach. Rozłąka była zbyt długa. Wyciągnęła ręce w jego stronę, ponieważ z żaru emocji nie mogła ruszyć się z miejsca. On podbiegł do niej i mocno ją objął, całując namiętnie i zachłannie.<br />
<br />
- Proszę, wybacz mi to wszystko - poprosił cicho.<br />
<br />
- Już ci wybaczyłam, tak myślę - szepnęła, wreszcie w pełni szczęśliwa. - Jak się tu znalazłeś?<br />
<br />
- Dumbledore chciał coś ode mnie, więc się zjawiłem - odparł z uśmiechem na ustach.<br />
<br />
- Zaczynacie się bawić z tym waszym Czarnym Panem - wzruszyła ramionami i spojrzała na niego, siadając na ławce.<br />
<br />
- To nic groźnego. W większości nie biorę udziału, ale w tej ostatniej akcji nagłośnionej w Proroku, musiałem uczestniczyć i cholernie tego żałuję. Musiałem patrzeć, jak moi koledzy, Avery, Rosier, Rookwood byli zmuszeni do zabijania - wyszeptał, klękając przed nią. Chwycił jej drobne dłonie. - Nie wierzyłem, że to zajdzie tak daleko. Twoja siostra, Bellatrix dostała obsesji na punkcie naszego Pana. Uwielbia go, jest dla niego gotowa poświęcić wszystko, samą siebie. Biedny Rudolf czuję się często osamotniony. To wszystko się zmienia. Ludzie się zmieniają, nasz świat nie jest już bezpieczny, bo on zaczyna swoje rządy. Ale ty, moja ukochana, jesteś najbezpieczniejsza. On ci nic nie zrobi, dopóki się mu nie narazisz. Jak już będziemy małżeństwem, zapewne zechce cię widzieć. Ale to nic, przejdziemy przez to razem, jak zawsze - mówił przestraszony. Teraz było widać jaki jest smutny, jaki samotny, jaki roztrzęsiony. Widziała w jego oczach, że żałował tego, że przystąpił do tej armii półgłówków.<br />
<br />
- Ja się go nie boję i bać nie będę. Nic mi nie zrobi - odparła pewnie, ale jej głos drżał. Bardziej bała się o<br />
Bellatrix, o swoją ukochaną siostrę.<br />
<br />
- Kocham cię - tak dawno nie słyszała tego z jego ust, że aż się odzwyczaiła. To było takie inne, piękne, powiedziane tym samym głosem, ale jednak odrobinę innym. Takim prawdziwym, zakochanym.<br />
<br />
- Też cię kocham, zawsze będę - dodała cicho i przyciągnęła go do siebie, mocno i namiętnie całując, chcąc tym zachować smak jego ust jak najdłużej.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Zakończenie roku nie należało do najlepszych w życiu panny Black. Wszystko się skomplikowało, do tego czuła, że dzieje się coś nie tak z jej organizmem. Wymioty, zawroty głowy i duży apetyt sprowadzały się do jednego... ciąża?! Podczas przerwy świątecznej Lucjusz odwiedził ją tylko dwa razy i... to niemożliwe, by wtedy to się stało. Przecież była ostrożna i rozważna. Co ona narobiła...<br />
<br />
Stojąc na peronie, żegnając się że wszystkimi wypatrywała w tłumie kogoś z jej rodziny. Po chwili z tłumu wyłonił się Lucjusz Malfoy wraz z Evanem Rosierem. <br />
<br />
- Co tu robicie? - spytała Narcyza i przytuliła się do Lucjusza. <br />
<br />
- Rodzice są zajęci przygotowaniami do naszego ślubu - odpowiedział delikatnie blondyn, obejmując swoją dziewczynę. Głaskał ją w okolicach karku jedną dłonią, a drugą mocno trzymał ją w talii.<br />
<br />
- A gdzie oświadczyny? - spojrzała na niego. Jakiś rok wcześniej nie odważyłaby się na to pytanie. Ale teraz była inna. Silna, zdecydowana i stanowcza.<br />
<br />
- Wszystko w swoim czasie - odparł Lucjusz z uśmiechem. To jest jego dziewczyna. Taka ma być już zawsze. W duchu cieszył się, że dorosła. Już nie była tą nieśmiałą szesnastolatką, oj nie. Miał nadzieję, że w łóżku też będzie taka. Planował to nawet dzisiaj sprawdzić.<br />
<br />
<br />
Pogawędzili jeszcze chwilę na peronie i cała czwórka pożegnała się i rozeszła w swoją stronę. Lucjusz chwycił Narcyzę za rękę i pocałował ją w skroń. Nadal nie mógł uwierzyć w to co wkrótce się wydarzy.<br />
<br />
- Stęskniłem się - zamruczał jej na ucho, sugestywnie zjeżdżając swoją dłonią na jej pośladki. Narcyza nie miała dziś nastroju na żadne gierki, zabawy i tym podobne. Musiała iść do uzdrowiciela.<br />
<br />
- Ja też kochanie - wymamrotała, pochłonięta swoimi myślami. Nawet nie zorientowała się kiedy byli już w jej domu. Lucjusz pchnął ją na ścianę w salonie i bez problemu nachylił się nad nią.<br />
<br />
- No, Cyziu, chodź... Zabawimy się, proszę cię - wymruczał niskim tonem i zaczął całować ją po szyi. Przypomniał jej się Jose, też tego od niej wymagał, tylko akurat jemu ona mogła się oprzeć. Lucjuszowi niestety nie dało się tak łatwo odmówić.<br />
<br />
- Nie, Lucjuszu. Ja nie chcę teraz - prosiła cicho, patrząc w jego szare oczy, przepełnione pożądaniem i namiętnością.<br />
<br />
- Ja już postanowiłem co dzisiaj będziemy robić. Ty idziesz ze mną - syknął i mocno ścisnął jej nadgarstek, ciągnąc ją w stronę jej sypialni. Kiedy się tam znaleźli Narcyza odskoczyła od niego i chwyciła mocno swoją różdżkę. On po chwili zrobił to samo. Stali tak, wpatrzeni w siebie.<br />
<br />
- Zmieniłeś się. Błagam, nie rób żadnych pochopnych ruchów, ponieważ to może zagrozić mi i tobie. Możemy wszystko zniszczyć...<br />
<br />
- Po prostu chce mojej przyszłej żony. Jestem tym samym Lucjuszem tylko chcę cię trzymać w ramionach. No już, Cyziu, chodź do mnie - podszedł do niej i mocno ją przytulił. Narcyza wyczuwała, że jego intencje nie są do końca szczere. Kiedy tak głaskał ją po głowie, szeptał jej czułe słówka, zamknęła oczy i odprężyła się. Nie zauważyła kiedy pozbawił ją różdżki, kiedy chwycił ją mocno za nadgarstki, do tego stopnia,że pozostawił na nich ślady swoich palców.<br />
<br />
- Co ty robisz? - szepnęła cicho i otworzyła oczy, chcąc uwolnić się z jego uścisku.<br />
<br />
- Przywołuję swoją żonę do porządku! - warknął i kiedy chciał ją objąć i w rezultacie wykręcić jej ręce, ona wyminęła go i upadła na podłogę. Usłyszała chrupnięcie i po chwili poczuła okropny ból w okolicy lewej nogi.<br />
<br />
- Daj mi już spokój - poprosiła stanowczo, chcąc poruszyć swoją nogą.<br />
<br />
- Nie, Cyziu. Przepraszam. Wystarczy, że uzdrowię ci nogę zaklęciem - powiedział lekko wystraszony i chwycił delikatnie jej nogę. Wypowiedział długą inkantację i po chwili ból ustąpił.<br />
<br />
- Dziękuję - powiedziała, siadając na łóżku. - Muszę iść jutro do uzdrowiciela. Boli mnie brzuch i żaden lek na niego nie działa - westchnęła i opadła na poduszki.<br />
<br />
- Mogę pójść z tobą? - spytał, kładąc się koło niej. Objął ją delikatnie w pasie i schował twarz w jej włosach.<br />
<br />
- Będziesz moim mężem, więc to oczywiste, że możesz iść - mruknęła, czując jak Lucjusz obejmuje ją jeszcze mocniej i mocniej.<br />
<br />
- Dobrze, dobrze . To jutro - mruczał coś niezrozumiale. Narcyza po kilku chwilach zrozumiała, że Lucjusz się po prostu uśpił. Pokręciła głową i wtuliła się w niego mocniej, zamykając oczy. Przyda im się sen.<br />
Lucjusz chciał zaciągnąć Narcyzę do łóżka... i mu się udało.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
- Widzisz to zwykle zatrucie - zaśmiał się Lucjusz i objął ją w pasie wychodząc wraz z Narcyzą z świętego Munga. Aportowali się na Pokątną, wtuleni w siebie. Wyglądali tak słodko i rozkosznie.<br />
<br />
- Wiem, a myślałam, że to... - ucięła, zagryzając wargę. - W zasadzie to nic - uśmiechnęła się nieśmiało. Na szczęście nie jest jeszcze w ciąży, kamień spadł jej z serca. Była za młoda.<br />
<br />
- Idziemy coś zjeść? - spytała i położyła głowę na jego ramieniu.<br />
<br />
- A może by tak... no wiesz, Cyziu... - zaczął delikatnie, a jego ręka znalazła się blisko jej piersi. Był bardzo na nią napalony, ale wiedział, że ona nie ulegnie mu tak łatwo, mimo to warto próbować!<br />
<br />
- Nie, Lucjuszu. Idziemy jeść - pocałowała go w policzek i pomachała do Victorii i Alice.<br />
<br />
Prowokowała go i on to wiedział. Widział, jak kręci swoimi seksowymi biodrami i ubiera sukienki apetycznie podkreślające jej talię. Już on jej pokaże. Gdy będą małżeństwem on przejmie kontrolę i nie da swojej ukochanej ani chwili wytchnienia.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-1268774037705518692014-08-11T14:17:00.002+02:002014-08-11T14:17:38.817+02:00Rozdział XXXVIII "Uczuciowe rozterki panny Black"Cześć i czołem. Kolejny rozdział gotowy. Niestety krótki, ale tylko na tyle pozwolił mi czas. Niestety mój laptop ma humory i idzie do naprawy, tak więc nie będę go miała przez jakieś trzy dni. ;c NO to ten, oddaje rozdział w Wasze łapki. Przepraszam za błędy i Enjoy! :3<br />
<br />
<br />
<br />
- Dzisiejsza uczta trwała zdecydowanie za długo - westchnęła Victoria, kładąc się na swoje wygodne, szkolne łóżku. - Narcyzo, mamy kotary. Szkoda, że czerwone, a nie szare - mruknęła przeciągając się.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
- Tak, tak zauważyłam - szepnęła Narcyza, nie odrywając wzroku od książki. Jutro pierwsze zajęcia z Transmutacji w tym roku szkolnym. Stresowała się, bo chciała wypaść jak najlepiej. Przez ostatnie lata nie za dobrze szło jej z tego przedmiotu, dlatego też teraz chciała to poprawić. Pokazać, że stać ją na więcej.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Mam pytać o to co wydarzyło się z Lucjuszem, czy wywnioskować to z twojego siniaka na policzku?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Po prostu alkohol go zmienił. Alkohol, praca i nocne kluby - wzruszyła ramionami i odłożyła książkę na szafkę nocną. Położyła się na łóżku i spojrzała na swoją przyjaciółkę. - Nie wiem, czy kiedykolwiek mu to wybaczę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Przecież będziecie małżeństwem, Cyziu. Pomyśl nad tym...</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tak. Narcyza zupełnie zapomniała o tym, że za parę miesięcy zostanie NA ZAWSZE żoną Lucjusza Malfoya.<br />
<br />
- A jak czuje się Elizabeth? Podoba jej się w Hogwarcie? Cieszy się, że jest w Slytherinie? - Narcyza umiejętnie zmieniła temat. Wiedziała, że teraz Victoria rozgada się na dobre, ponieważ jej siostra stałą się teraz jej oczkiem w głowie.<br />
<br />
- Oj tak. Ciągle biega za Severusem, jest nim zauroczona - zaśmiała się Victoria, kręcąc głową. Rozpięła swoja szatę i rzuciła ją na podłogę. - Narcyzo, to nasz ostatni rok nauki. Wspaniale - mruknęła, wsuwając się pod ciepłą kołdrę. - Idę spać, dobranoc. Nie siedź do późna, zgaś jak najszybciej światło.<br />
<br />
Narcyza zmarszczyła brwi, słysząc słowa Victorii, ale nie mogła się dzisiaj na nią gniewać. Była tak wykończona, że po chwili sama zgasiła światło i patrząc w księżyc, zasnęła, tuląc do siebie poduszkę.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Idąc na śniadanie Narcyza i Victoria przywitały się z większością uczniów w Hogwarcie. One nie znały prawie nikogo, je znali wszyscy. Wchodząc do Wielkiej Sali u progu młody Gryfon podarował Victorii małą różę. Ta zarumieniła się i przyjęła kwiat z szerokim uśmiechem na twarzy.<br />
<br />
- Widzisz... nie tylko Ślizgonom się podobasz. Może czas by... hm... poszerzyć znajomości? - zaśmiała się Narcyza i radosnym krokiem wraz ze swoją przyjaciółką poszły do stołu Slytherinu.<br />
<br />
- Nie, nie, Cyziu. Ja mam Evana i on mi wystarcza.<br />
<br />
- Merlinie, Jose - pisnęła Narcyza, gdy zobaczyła w oddali Hiszpana idącego w ich stronę.<br />
<br />
- Myślałam, że ci z nim przeszło - żachnęła się Victoria, zakładając ręce pod biustem.<br />
<br />
- Sądzę, że on pozwoli zapomnieć mi o Malfoyu - mruknęła cicho i przytuliła się do swojego przyjaciela.<br />
<br />
- Tęskniłem za tobą - odparł cicho i uśmiechnął się, patrząc na nią.<br />
<br />
- Ja również. Nawet nie wiesz... jak mi cię brakowało - powiedziała Narcyza, ze sztucznym uśmiechem. <br />
<br />
Wiedziała, że to co zamierza zrobić będzie okrutne, jednakże poprawi jej samopoczucie. Musi go po prostu uwieść... uwieść po raz kolejny. To będzie bardzo proste.<br />
<br />
- Ekhm... Ja też się cieszę, że cię widzę - Victoria wyciągnęła do niego rękę, którą on przyjął delikatnie i pocałował.<br />
<br />
- Miło mi - odpowiedział lekko zarumieniony i wrócił po chwili do stolika.<br />
<br />
- Dlaczego wszyscy ode mnie uciekają? - spytała Victoria, siadając na końcu stołu. Tak, jak zawsze siadały z Narcyzą.<br />
<br />
- Nie od ciebie. Po prostu im się podobasz i tyle - zaśmiała się Narcyza i zabrała się za jedzenie. Na stole było wyjątkowo dużo owoców, soków i frytek na srebrnych półmiskach.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
- Wiesz... Lucjusz bardzo mnie zranił - odparła Narcyza siedząc wraz z Jose na kanapie przy kominku. - Tutaj - wskazała na serce.<br />
<br />
- A jak ja mogę ci pomóc? - spytał, przysuwając się do niej.<br />
<br />
Po kilku kieliszkach ognistej w ich głowach zaczęło szumieć i stali się o wiele bardziej wylewni. Narcyza zupełnie nie rozumiała, dlaczego tak bardzo się upiła, do tego stopnia, że ledwo co kontaktowała ze światem.<br />
<br />
- Nie wiem - wzruszyła ramionami, chwyciła go za kołnierz koszuli i przyciągnęła do siebie. Wyłożyła sobie nogi na sofę i przytuliła się do niego. Miał takie same perfumy jak Lucjusz co sprawiło, że zaczęła płakać. Wszystko przypominało jej swojego ukochanego.<br />
<br />
- Ej, mała, nie płacz - odciągnął ją lekko od siebie i spojrzał w jej oczy. - Gdybym umiał cię rozśmieszyć to zrobiłbym to. Mogę jedynie pokazać ci uszy osiołka - zaśmiał się, głaskając ją po policzku.<br />
<br />
- Dlaczego nam nie wyszło? - spytała po chwili Narcyza, opierając głowę na jego ramieniu.<br />
<br />
- A chciałabyś spróbować? - spojrzał na nią, przybliżając swoje usta do jej ust. Ona zamknęła oczy, chcąc wyobrazić sobie tutaj Lucjusza. Ściskało ją w żołądku na myśl, że znów będzie musiała chodzić z Jose. Trzymać się za rękę, całować i przytulać.<br />
<br />
- To za wcześnie, by to stwierdzić - szepnęła i zamknęła oczy. Wtem poczuła jego usta na swoich, co gorsze oddała jego pocałunek. To nie było nic nadzwyczajnego. Nie czuła motyli w brzuchu, kiedy to wsunął w jej włosy swoje palce i zaczął masować jej głowę. Ona założyła mu ręce na szyję i westchnęła cicho. Po chwili zjechał ustami na jej szyję, zaczął ją całować, przygryzać i ssać. Narcyza zaczęła powoli rozpinać jego koszulę, ściągając ją. Teraz dopiero zrozumiała czego pragnie, czego chce. Chce, by ktoś ją zadowolił i zaspokoił.<br />
<br />
- Uwielbiam cię - wyszeptał jej do ucha, ściągając z niej sukienkę. W tej samej chwili w jej głowie zapaliła się czerwona lampka i... odepchnęła go od siebie.<br />
<br />
- Nie. To nie w porządku. Nie zgadzam się, Jose - odparła, zapinając swoją sukienkę. - Nigdy nie wykorzystuj mojej nieuwagi. NIGDY! - krzyknęła i pobiegła do swojego dormitorium. Położyła się na łóżko, chciała zasnąć, jednakże nie dane jej to było, ponieważ Victoria chciała wiedzieć co się stało.<br />
<br />
- Facetom zależy tylko na jednym. Na seksie - wysyczała zapłakana i przycisnęła do siebie poduszkę. - Nienawidzę ich - warknęła. - Proszę, daj mi spokój. Idź spać - niemalże wykrzyknęła, gorączkowo ściskając koniec kołdry.<br />
<br /></div>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-19940316306395840402014-08-03T22:41:00.001+02:002014-08-03T22:41:40.166+02:00Rozdział XXXVII "Coś się kończy, a coś zaczyna"Dam, dam, dam... Witam po... długim okresie czasu. Lipiec był dla mnie dość wysiłkowym, męczącym miesiącem. Miałam dużo wyjazdów, spotkań ze znajomymi i ogólnie ciężko pracowałam w domu. Jak wiadomo po remoncie trzeba baaaaardzo dłuuuuuuuuugo i dokładnie sprzątać każdy zakamarek. No cóż, by nie przynudzać napiszę tylko, że kolejny rozdział pojawi się szybciej. ;)<br />
Zapraszam do czytania i przepraszam za błędy.<br />
Enjoy!<br />
<br />
Narcyza niechętnie otworzyła swoje błękitne oczy i rozejrzała po pomieszczeniu. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się, mrużąc oczy z powodu słońca,wdzierającego się do jej pokoju przez otwarte okno. Delikatnie dotknęła swojego policzka na którym widniał czerwony ślad po wczorajszym wydarzeniu, jakie miało miejsce w Malfoy Manor. Tak bardzo nienawidziła Lucjusza.<br />
Gdy zakładała na siebie szlafrok do jej pokoju weszła Bellatrix z tacą pełną naleśników z bitą śmietaną i dużym kubkiem kawy. Położyła to wszystko na łóżku i spojrzała na swoją siostrę, kręcąc głową.<br />
- I po co tam wczoraj poszłaś? Takie spotkania, gdzie alkohol przelewa się litrami nie są odpowiednie dla damy takiej jak ty - Bellatrix westchnęła i przeszła się po pokoju, ziewając.<br /><br />
- Wiem, Bellatrix. Nic mnie nie usprawiedliwia. Nie zachowałam się tak, jak powinnam - westchnęła smutno Narcyza i usiadła na krześle, przy swojej toaletce.<br /><br />
- Masz szczęście, że rodzice o niczym nie wiedzą - syknęła Lestrange i podeszła do Narcyzy, przykucając przy niej. Chwyciła jedną ręką twarz młodszej siostry i szarpnięciem odwróciła ją w swoją stronę. - Źle to wygląda - zagryzła wargę i przymrużyła oczy. - Idź do łazienki, a ja pójdę po kosmetyki i jakoś temu<br />
zaradzimy - mruknęła i uśmiechnęła się lekko.<br /><br />
~*~<br /><br />
- Ty gnojku - warknął Evan Rosier, dowiedziawszy się o czynię swojego przyjaciela. - Uderzyłeś moją kuzynkę - rzucił się z pięściami na Lucjusza Malfoya, który siedział smutny na łóżku.<br />
<br /> Rosier powalił go na podłogę, wymachując na oślep rękami. Lucjusz obiecał mu kiedyś, że ani razu nie podniesie ręki na Narcyzę, że jej nie skrzywdzi. Złamał przysięgę i tym samym ich przyjaźń zawisła na włosku. Jak on mógł zrobić coś takiego Narcyzie? Tylko bestia byłaby zdolna do czegoś takiego.<br /><br />
- Przepraszam, no! Kurwa, tak strasznie cię przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło - odparł Lucjusz, zrezygnowanym tonem. Pozwolił Evanowi się bić, bo na to zasłużył.<br /><br />
- Jeśli jej nie przeprosisz, obiecuje, że własnoręcznie cię wykastruje! - warknął głośno Rosier i wstał poprawiając swój płaszcz. - Byłeś kimś, kogo uważałem za przyjaciela. Ja i ty zawsze razem. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale jeśli się nie poprawisz to koniec z naszą przyjaźnią! - powiedział jeszcze, mierząc go swoim wzrokiem. - Jesteś wrakiem człowieka. Imprezy i praca od rana do nocy. Jeśli nadal będziesz tak robił ktoś zwinie ci Narcyzę sprzed nosa - wysyczał i wyszedł z pokoju Lucjusza, nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. <br /><br />
~*~<br /><br />
Narcyza wraz z Bellatrix zaraz po po śniadaniu wybrały się na Pokątną na zakupy. Po pół godzinnym staniu w kolejce wreszcie kupiły wszystkie książki potrzebne młodej Blackównie do Hogwartu i ruszyły do centrum handlowego.<br /><br />
- Bello, dasz mi dziesięć minut? - spytała Narcyza i spojrzała na chłopaka siedzącego przy stole w kawiarni. Był bardzo podobny do Lucjusza. - Chciałabym iść kupić nam coś do picia. Zaschło mi w gardle - powiedziała i odchrząknęła cicho.<br /><br />
- Ani minuty dłużej - powiedziała Bellatrix, uśmiechając się pogodnie do siostry.- A ja pójdę kupić nam coś na dzisiejszy wieczór..<br /><br />
- A co dzisiaj mamy w planach? - zaśmiała się Narcyza i spojrzała na swoją siostrę.<br /><br />
- Piżama party! Tylko ty i ja i filmy... - Bella rozmarzyła się na chwilę, wzdychając teatralnie.<br /><br />
- Czyżby ktoś podmienił mi siostrę? - Narcyza pokręciła głową i ucałowała Bellatrix w policzek. - Pójdę już. Spotkamy się tutaj o równej szesnastej - dodała, zerkając na swój zegarek.<br />
<br />
Bellatrix już miała coś powiedzieć kiedy nagle podszedł do nich ów młodzieniec, który wcześniej siedział w kawiarni przy stole. <br /><br />
- Co ty tu robisz? - spytała Bellatrix, chowając siostrę za siebie.<br /><br />
- Chciałbym porozmawiać z Narcyzą - syknął twardo i spojrzał na swoją ukochaną. - Proszę... tylko pięć minut - wyminął Bellatrix i chwycił blondynkę za dłoń. - Twoja siostra może nawet na nas patrzeć. Ja nie będę miał nic przeciwko. Po prostu chce porozmawiać i wyjaśnić...<br /><br />
- Nie ma czego wyjaśniać, Lucjuszu - powiedziała Narcyza, patrząc mu w oczy. - Uderzyłeś mnie - szepnęła cicho i odsunęła się od niego.<br /><br />
- Proszę, Cyziu - odparł niemalże błagalnie, znów chwytając ją za dłoń. - Naprawdę czuję się podle. Daj mi chwilę!<br /><br />
- Daj mi spokój - odsunęła się od niego, podchodząc do Bellatrix. - Chodźmy - szepnęła, mocno ściskając ramię swojej siostry. Ta tylko kiwnęła głową i obrzuciła Malfoya spojrzeniem "już nie żyjesz" i pociągnęła za sobą Narcyzę. Nim Lucjusz zdołał wykonać jakikolwiek ruch, zauważył, że jego ukochana zniknęła wraz z siostrą.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Ekspres do Hogwartu odjeżdżał za niecałe dziesięć minut. Tabuny uczniów ładowały się do wagonów, przeciskając się i rozpychając na wszystkie możliwe strony. Narcyza siedziała w pustym przedziale wpatrzona w okno. Według niej cały ten pociąg był pełen dzikusów. Westchnęła głośno i zamknęła na chwilę oczy, oddychając spokojnie. Wtem do jej przedziału wpadł Severus Snape, popchnięty przez Jamesa Pottera. Narcyza w ostatniej chwili złapała go za poły płaszcza.<br />
<br />
- Merlinie, wszystko gra? - spytała cicho i spojrzała na przestraszoną twarz swojego przyjaciela.<br />
<br />
- Tak, Cyziu. Wszystko gra - mruknął cicho i usiadł obok niej. - Mogę resztę drogi siedzieć tutaj? Nigdzie mnie nie chcą - odparł smutnym głosem i wlepił wzrok w swoje buty.<br />
<br />
- Oczywiście. Będę bardzo szczęśliwa jeśli ze mną zostaniesz - odpowiedziała i oparła głowę o szybę.<br />
<br />
- Widziałeś może... Victorię? - spytała po chwili, strzepując niewidzialne pyłki z rękawa jej czarnego płaszcza. <br />
<br />
- Tak. Niedawno żegnała się z rodzicami na peronie. A teraz nie wiem gdzie poszła - wzruszył ramionami i zamknął oczy. Narcyza jedynie pokiwała głową. Po kilku minutach, kiedy to Severus spał, a Narcyza plotła warkocz ze swoich włosów, który potem i tak rozplatała ekspres wreszcie ruszył. Do przedziału weszła jedna nieznajoma dziewczynka, zapewne pierwszoroczna. Narcyza nie miała ochoty wdawać się z nią w jakiekolwiek relacje.<br />
<br />
- Znajdzie się tu miejsce dla mnie? - spytał znajomy, dziewczęcy głos. Narcyza poderwała się z miejsca i zmierzyła dziewczynę wzrokiem. - Victoria... - szepnęła jedynie i wskazała miejsce na przeciwko siebie.<br />
<br />
- Zawsze siedziałyśmy tu razem, więc to tak jakby nasza mała tradycja - uśmiechnęła się lekko, kładąc bagaż pod nogi.<br />
<br />
- Tak. Pamiętam - pokiwała głową Narcyza i wygładziła swój płaszcz.<br />
<br />
- Jest jeszcze szansa, że będzie między nami dobrze? - spytała po pewnym czasie, niepewnie Victoria.<br />
<br />
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała Narcyza, zamykając oczy. - Prześpijmy się. Przed nami długa droga - mruknęła, zasypiając powoli.<br />
<br />
Kilka dni temu odbyła mini "rozmowę" z Lucjuszem w centrum Handlowym, która wytrąciła ją z równowagi, jednakże teraz wszystkie jej zmartwienia odeszły w kąt, kiedy to na horyzoncie pojawiła się Victoria. Jej przyjaciółka, jej wspaniała przyjaciółka, którą kochała jak siostrę. Była dla niej ważna. I gdyby teraz ktoś kazał jej wybierać pomiędzy miłością, a przyjaźnią to bez zastanowienia wybrałaby przyjaźń. Ona jest w życiu człowieka najcenniejsza.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-30078337560346577332014-06-20T11:32:00.003+02:002014-06-20T13:42:59.265+02:00Rozdział XXXVI "Nowe oblicze Lucjusza Malfoya"Kolejny rozdział już gotowy. Długo z nim zwlekałam, bo niestety nie miałam weny. Jest to dziwny rozdział, ponieważ ciągle czegoś mi w nim brakuje. Obiecuję, że następny będzie o wiele ciekawszy. No cóż, zapraszam do czytania i przepraszam za błędy. Cyzia <3<br />
<br />
<br />
<br />
Ze spokojnego i miłego snu wyrwało ją stukanie w szybę. Otworzyła oczy i wstała z łóżka, nakładając na siebie szlafrok. Ech... Lucjusz miał tupet, by wysyłać do niej sowę o piątej rano. Z westchnieniem otworzyła okno i wpuściła sowę do środka, gdzie odwiązała list od jej nóżki i dała jej jednego galeona. Tak, sówka Malfoy'ów nie przyjmowała byle czego.<br />
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Robię dziś małe spotkanie ze znajomymi z pracy w domu o godzinie 18. Chciałbym, byś przyszła i potowarzyszyła mi. Wiesz, że jesteś dla mnie ważna. Kocham Cię, Cyziu. LM." </i></div>
<br />
No cóż, ten prosty liścik, był w swojej istocie bardzo uroczy. Narcyza uśmiechnęła się i odpisała mu, że oczywiście się zgadza. Podała sówce list i ta po chwili wyleciała przez okno.<br />
<br />
~*~ <br />
<br />
Ubrana w granatową sukienkę do kolan wyszła ze swojego pokoju, zamykając delikatnie drzwi. Nie powiedziała rodzicom gdzie idzie, zresztą i tak by ich to nie obchodziło. Mieli teraz ważniejsze sprawy takie jak ratowanie swojego małżeństwa, nauka jazdy i remont domu. W zasadzie to ostatnie mogliby zrobić kilkoma machnięciami różdżki, ale ojciec wolał załatwić to wszystko sam. Jaki był powód? Ojciec szykuje się już do grobu i chce, by jego córki miały dostatnie życie.<br />
<br />
Gdy cicho zeszła wprost do salonu zauważyła przy palącym kominku ciemną sylwetkę. Przełknęła ślinę i westchnęła głośno. No to została właśnie uziemiona na ostatnie dwa tygodnie wakacji.<br />
<br />
- Wybierasz się gdzieś? - odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała głos swojej starszej siostry.<br />
<br />
- Nie w łóżku, Bellatrix? - spytała Narcyza, zakładając ręce pod biustem. Zagryzła wargi i spojrzała wyczekująco na swoją siostrę.<br />
<br />
- Nie mogę spać, a ty... dlaczego nie w łóżku? - Bellatrix podeszła do blondynki i okrążyła ją. - No cóż... zdecydowanie za krótka sukienka z dekoltem, którą dostałaś od Malfoya na gwiazdkę, do tego czarne szpilki i ten fioletowy płaszcz, który zakładasz zawsze, gdy chcesz coś ukryć - odparła z tajemniczym błyskiem w oku i delikatnie przejechała opuszkami palców po ramieniu Narcyzy. - On to uwielbia. On uwielbia kiedy mu tak ulegasz - zaśmiała się wrednie i opadła na kanapę. Pokręciła głową i spojrzała na swoją siostrzyczkę, która jeszcze była taka niedoświadczona.<br />
<br />
- Twoje dedukcje są chore, Bellatrix - warknęła Narcyza, okrywając się szczelniej płaszczem. Denerwowało ją to, że jej siostra była taka spostrzegawcza.<br />
<br />
- Wiem o tym... Ale to u nas rodzinne, prawda? - spytała słodkim głosikiem.<br />
<br />
- Wrócę... sama nie wiem kiedy - syknęła wściekła Narcyza i poszła do wyjścia. - Jeśli powiesz coś rodzicom, zapewniam cię, że nawet te twoje chore dedukcje, nic ci nie pomogą! - krzyknęła jeszcze, zamykając drzwi.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Deportowała się do Malfoy Manor i podeszła do wielkich, mosiężnych drzwi. Chwyciła kołatkę w kształcie srebrnego węża (Malfoyowie ukazują na każdym kroku swoje przywiązanie do Slytherinu) i zastukała nią trzy razy. Zrobiła parę głębszych wdechów, czekając, aż skrzat otworzy jej drzwi. Jednak to nie skrzat je otworzył. Zdecydowanie to nie był skrzat. To był Lucjusz. Lucjusz Malfoy, jej ukochany... Stał przed nią trzymając w dłoni szklankę z whisky. Od razu odłożył ją na tacę skrzata, który przechodził akurat koło nich i uśmiechnął się szeroko. Podał jej rękę i pociągnął do środka, zamykając drzwi. Zaoferował jej pomoc w zdjęciu jej płaszcza na co ona się oczywiście zgodziła. Nie obyło się również od kilku pocałunków, jakimi obdarzyli siebie na samym początku.<br />
<br />
Lucjusz przycisnął ją mocno do ściany, przyszpilając ją własnym ciałem. Pozwolił sobie jedną dłonią trzymać ją mocno w talii, a drugą mierzwić jej blond włosy. Ona natomiast trzymała ręce na jego klatce piersiowej całkowicie mu poddana. Wiedziała, że jest głupia, ponieważ obiecywała sobie, że nigdy więcej nie zrobi niczego tak szalonego. Szczególnie z nim. Przynajmniej nie do końca swojej nauki w Hogwarcie Odsunął ją powoli od siebie, a z jej ust wydobył się jęk bólu. Westchnął cicho, posyłając jej przepraszające spojrzenie i przyłożył sobie jej nadgarstek do ust. Pocałował go czule, zdając sobie sprawę z tego, że mógł go doszczętnie połamać. Zbyt mocno ją ściskał, ale tęsknota i pożądanie było silniejsze, do tego alkohol buzujący w jego żyłach dodawał mu odwagi i pobudzał jego ciało.<br />
<br />
- Chodź, przedstawię cię moim znajomym - szepnął i pocałował ją lekko w policzek, chwytając ostrożnie i delikatnie jej dłoń. Po chwili wszedł do salonu i odchrząknął, prosząc o chwilę uwagi. - Chciałbym wam przedstawić moją ukochaną, Narcyzę Black - uśmiechnął się i spojrzał na trójkę swoich kolegów, którzy siedzieli wygodnie na sofie i lali do gardła najrozmaitsze trunki.<br />
<br />
- Witamy w naszych skromnych progach. Ja jestem John Maxwell, niestety nie podejdę dziś do ciebie, ponieważ jestem już lekko wstawiony, a moje nogi są jak z waty. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz?<br />
<br />
No jak mogłaby nie wybaczyć wysokiemu, dobrze zbudowanemu brunetowi z szmaragdowymi oczami, emanującymi satysfakcją i błogością, jakiej najwidoczniej zaznał poprzez alkohol.<br />
<br />
- Oczywiście, rozumiem - uśmiechnęła się szeroko, czując wypieki na policzkach. Następna dwójka młodych, przystojnych panów przedstawiła się jej szybko. Jeden nazywał się Clark Forester, a drugi Eric Flanery.<br />
<br />
Usiadła przy nich i przytuliła się do Lucjusza, który na każdym kroku ukazywał jaka jest dla niego ważna. Za to go najbardziej kochała. Za to, że się jej nie wstydził, że chętnie się z nią pokazywał. Wdała się w rozmowę z Erickiem, który jak się okazało również był ulubieńcem Slughorna. Lucjusz widząc jak jego ukochana tak świetnie dogaduje się z jego kolegą z pracy wpadł w szał. Przeklął w myślach chwilę w której wysłał do niej sowę z zaproszeniem. Był o nią cholernie zazdrosny, bo ktoś mu ją odbierał. A ona przecież była jego.<br />
<br />
- Lucjusz - szepnęła Narcyza, kiedy jej chłopak pił kolejną, pełną szklankę whisky.<br />
<br />
- Zostaw mnie. Idź sobie - warknął na nią i rozkazał skrzatom przynieść kolejną butelkę whisky. Narcyza westchnęła jedynie i wstała, chwytając swoją torebkę. Wszyscy panowie byli lekko wstawieni, więc ona wolała się ulotnić póki nie będzie za późno.<br />
<br />
- Lucjuszu, ja już pójdę - odparła cicho i zmierzył go wzrokiem pełnym smutku i żalu. On chwycił mocno jej nadgarstek i przytrzymał. - Nie. Masz zostać - powiedział, a raczej warknął. W zasadzie trudno to było rozróżnić, ponieważ alkohol na dobre zdarł mu gardło. Przewróciła oczami i wyrwała rękę z jego uścisku. Usiadła przy barku i patrzyła jak biedne skrzaty napełniają rozmaitymi trunkami szklankę za szklanką i podają trzem panom. Podparła sobie policzek dłonią i westchnęła ciężko. Zaczęła przelewać jakiś sok z jednej szklanki do drugiej, raz za razem spoglądając na Lucjusza. Gdy ten zażyczył sobie kolejnej szklanki whisky, Narcyza powiedziała skrzatom by dały mu zwykły sok, bo przecież i tak nie zauważy różnicy.<br />
<br />
Narcyza zerknęła na swój złoty zegarek, który zawsze nosiła na nadgarstku i westchnęła ciężko. Dochodziła czwarta nad ranem, a ona wciąż tkwiła na tej pożal się Merlinie żałosnej imprezie, ziewając. Zauważyła, że koło niej na stoliku stoi kilka szklanek whisky, zapewne w kolejce do Lucjusza. Powoli i dyskretni zaczęła wlewać je jedna po drugiej wprost do butelki. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednakże myliła się. Lucjusz ją zauważył. Wiedział też, że oszukała go i że od dłuższego czasu pił zwykły sok. Jego koledzy widząc jego zaciętą minę zaczęli się zbierać, a on nie spuszczał wzroku z Narcyzy. Poprosił skrzaty, by odprowadziły ich do drzwi i gdy upewnił się, że w salonie pozostał już tylko on i panna Black, wstał i zacisnął pięści. Nie był do końca świadomy tego co robi, ponieważ alkohol dawał się we znaki. Zaczął iść w jej stronę powolnym krokiem, mordując ją wzrokiem. Jak ona mogła mu coś takiego zrobić? Jeśli on o coś prosi, to ma to dostać. Prosił o alkohol, miał dostać alkohol, a nie tani dyniowy sok. Pokręcił głową i mocniej zacisnął swoje dłonie. Narcyza jedynie przełknęła ślinę i zamknęła oczy. Chciała dobrze. Łzy zebrały się pod powiekami i w tym samym momencie poczuła pulsujący ból w okolicy policzka.<br />
Znienawidziła go.<br />
Bardzo.<br />
Jest dla niej nikim.<br />
Nigdy mu nie wybaczy.<br />
Nigdy.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-62288483232299766722014-05-14T21:12:00.001+02:002014-06-17T15:15:33.610+02:00Rozdział XXXV "Ty nie potrafisz kochać"Cześć wszystkim. Oto kolejny rozdział, napisany niestety na szybko.Testy gimnazjalne już zostały napisane, stres zniknął, dlatego też będę miała więcej czasu na pisanie rozdziałów. Oddaje rozdział w Wasze łapki. ;) Mam zaległości w komentowaniu Waszych cudownych opowiadań, ale szybko się z tym uporam do końca tego tygodnia :*<br>
<i><span style="color: orange;">PS: Znacie jakąś fajną komedię?</span></i><br>
<br>
<br>
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytała Druella pomagając wstać Narcyzie ze szpitalnego łóżka - To było nieodpowiedzialne, wiesz jak się przestraszyłam?! - warknęła po chwili cała czerwona na twarzy.<br>
<br>
- Dasz mi dojść do słowa? - poprosiła Narcyza, a Druella machnęła ręką.<br>
<br>
- Mamo, przepraszam. To było takie spontaniczne. Dostałam kiedyś tabletki nasenne od pani Pomfrey, bym mogła spać spokojnie i by nie męczyły mnie koszmary. Przypomniałam sobie o nich niedawno... - spojrzała na zniecierpliwioną matkę i westchnęła. - Poszłam do Jose, znasz go, mówiłam Ci o nim. To mój dobry.... przyjaciel - szepnęła cicho i przełknęła ślinę.<br>
<br>
Nie mogła powiedzieć matce, że miała "chłopaka" innego niż Lucjusz. Wtedy miałaby nie lada kłopoty. Jej ojciec bardzo by się zdenerwował i zapewne skończyłaby jak Andromeda. Nie mogła do tego dopuścić.<br>
<br>
- Pokłóciliśmy się i bardzo mnie to zabolało - sztucznie zapłakała, wiedząc, że matka się na to nabierze. W tej chwili Bellatrix byłaby z niej dumna. - Gdy wróciłam do domu, zastałam w nim Lucjusza. Porozmawialiśmy ze sobą i opowiedziałam mu wszystko co zaszło u Jose. Wściekł się i... zerwaliśmy - zawahała się na chwilę, budując dramatyczne napięcie. Czas na wielki finał! - Mamo, przepraszam. Nie mogłam tego znieść. Alkohol ukradłam ojcu i czuję się z tym podle. Wybaczysz mi? Proszę, wybacz mi - rozpłakała się i zamknęła oczy.<br>
<br>
Jej matka, jeszcze nie odkryła jej możliwość aktorskich. Możliwe, że i ona takowe posiada i na co dzień wciela się w rolę kobiety, którą tak naprawdę nie jest. <br>
<br>
- Spokojnie, Cyziu - Druella westchnęła i mocno ją przytuliła, a Narcyza zapłakała głośniej. Wiele ją kosztowało wykrzesanie z siebie tak głośnego płaczu, bo przeważnie płakała cicho i w ustronnych miejscach.<br>
<br>
- Tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała cicho, czując, że wygrana jest po jej stronie.<br>
<br>
- Nie przepraszaj. Jesteś zbyt wrażliwa...<br>
<br>
- Nie jestem wrażliwa! - Narcyza gwałtownie wstała i z łóżka i spojrzała na matkę pustym wzrokiem. - Nie traktuj mnie jak małą dziewczynkę, mamo! Beztroskie lata już się skończyły! Nie mam już siedmiu lat, a siedemnaście - wybuchnęła w końcu. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale poczuła ulgę i co najważniejsze... nie żałowała tego.<br>
<br>
- Jak sobie życzysz, Narcyzo - odparła jej matka i zmierzyła ją wzrokiem. Mimo iż na zewnątrz tego nie okazywała, to w środku była dumna ze swojej córki, która wreszcie dojrzała.<br>
<br>
- Idziemy? - spytała po chwili, tłumiąc w sobie ziewnięcie. Druella skinęła głową i wyszły z sali, by dostać wypis na recepcji i poza murami świętego Munga, teleportowały się do domu.<br>
<br>
~*~<br>
<br>
Bellatrix teleportowała się do starej, opuszczonej chatki na skraju lasu i weszła do środka. Do jej nozdrzy wdarł się zapach drewna i ... whisky. Usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę, zamykając oczy. Nie wiedziała po co tu w ogóle przyszła. Okłamywała Rudolfa, mamę, tatę, całą rodzinę. Nawet okłamała Narcyzę, a na niej zależało jej najbardziej. Ale co miała jej powiedzieć?! "Cyziu, zdradziłam Rudolfa z facetem, który chciał mianować cię zabić" No, na pewno byłaby ucieszona...<br>
<br>
- To było moje dziecko? - znikąd pojawił się przy niej wysoki brunet. <br>
<br>
- Dziecko zawsze było Rudolfa. Nie było twoje - odparła i wstała, podchodząc do niego. - Zresztą i tak ty<br>
nie nadawałbyś się na ojca. Morderca i despota w jednym - syknęła i pokręciła głową, widząc jego gniew i zmieszanie na twarzy. <br>
<br>
- Jakoś ci to nie pasowało, kiedy właśnie <i>tutaj</i> się ze mną przespałaś. Nie przeszkadzało ci to, jaki jestem. Oddawałaś mi się w pełni i nie wyrażałaś sprzeciwów - odparł i chwycił ją mocno za ramiona, patrząc jej w oczy.<br>
<br>
- Wtedy potrzebowałam twojego ciała - odsunęła się od niego i przełknęła ślinę. - zabiłeś to dziecko. Nie pamiętasz, jak krzyczałeś? <i>Crucio! Crucio! Avada kedavra! Crucio!</i> - szepnęła, udając jego głos. <br>
<br>
- Wiesz, że tego nie chciałem. Nie wiedziałem o tym, bo nie raczyłaś mi o tym powiedzieć - podszedł do niej i podniósł palcem jej podbródek. - Ty zawsze miałaś więcej przywilejów. Tylko ty - dokończył. - Zależy mi na tobie...<br>
<br>
- Ty nie potrafisz kochać - pokręciła głową, kiedy chciał dotknąć ręką jej policzka.<br>
<br>
- Ale mogę okazywać inaczej swoje uczucia - powiedział i zaciągnął się zapachem jej włosów. Oparł swoją głowę na jej ramieniu i mocno przycisnął ją do siebie.<br>
<br>
- Ty nie masz uczuć. Tom, ty tego nie potrafisz okazywać. Zawsze będziesz częścią mojego życia, ale to nie<br>
ma sensu. Przez ciebie okłamuję osoby na których mi naprawdę zależy, szczególnie chodzi o mojego męża i siostrę! - odepchnęła go od siebie i wybiegła z chatki.<br>
<br>
- Bellatrix! - wykrzyknął jedynie, by po chwili opaść na kanapę. Teleportowała się wprost do swojego<br>
domu rodzinnego. Zamknęła się w swoim pokoju i położyła na łóżku, zamykając oczy. Czuła się tak źle...<br>
<br>
~*~<br>
<br>
Pod koniec wakacji w domu Blacków z wizytą zjawili się państwo Malfoy z synem. Rodzice przywitali się ze sobą, a Lucjusz podarował Narcyzie bukiet białych róż. Ona wiedziała, co to wszystko oznacza. Rodzice przyjechali tutaj po to, by ustalić wszystko związane że ślubem. Najgorsze, że jest odbędzie się on za niecały rok.<br>
<br>
- Wyjdziemy na zewnątrz? - spytała po chwili Narcyza, widząc zniecierpliwioną matkę.<br>
<br>
- Oczywiście - odparł i chwycił jej dłoń. Wyszli na zewnątrz, milcząc. Po kilku minutowym marszu Narcyza usiadła na ławce, będącej na przeciwko fontanny. Lucjusz natomiast stanął za nią i położył dłonie na jej ramionach.<br>
<br>
- Kiedy byłam w Mungu, wiele myślałam - wyszeptała cicho i utkwiła swój wzrok w równo obciętym żywopłocie , będącym za fontanną.<br>
<br>
- I co wymyśliłaś? - spytał, delikatnie masując jej ramiona.<br>
<br>
- Nie pasujemy do siebie - powiedziała spokojnie i powoli, jednak było widać, że te słowa kosztowały ją<br>
wiele wysiłku.<br>
<br>
- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytał dość chłodno i odchrząknął. Odszedł od niej i oparł się o pobliskie drzewo, dokładnie patrząc na blondynkę. Nie mógł zrozumieć, dlaczego to powiedziała. O co jej znowu chodziło.<br>
<br>
- Nie potrafimy wytrzymać ze sobą nawet kilku dni - wstała po chwili i spojrzała w jego oczy. - A ja chcę stałego związku, opierającego się na mocnych zasadach - mówiła, podchodząc do niego.<br>
- Myślisz, że teraz uda nam się stworzyć związek o jakim marzysz? Myślisz, że kiedykolwiek uda nam się stworzyć coś na miarę tego związku? - zaśmiał się cynicznie i podniósł jej podbródek dłonią. - Narcyzo - westchnął, kiedy odsunęła się od niego. - Niby jesteś dorosła, a taka głupiutka - pokręcił głową w rozbawieniu.<br>
<br>
- Lucjuszu... Ja nie potrafię cię zrozumieć, albo raczej nie chcę. Śmieszy mnie jedynie twoja postawa - powiedziała, uśmiechając się drwiąco. - Ty zawsze pozostaniesz dla mnie zagadką. Jesteś tajemniczy... Wydaje mi się, że cię znam, ale tak naprawdę nic o tobie nie wiem. Powiedz mi, dlaczego jesteś zmienny? Dlaczego raz potrafisz płakać, a raz się śmiać, raz potrafisz z kogoś drwić, a raz go pocieszać... Raz potrafisz kochać, a raz... nienawidzić. Dlaczego? <br>
<br>
- Jestem trudnym człowiekiem. Narcyzo, nigdy mnie nie rozumiesz. Ale obiecuję ci... obiecuję, że nigdy cię nie zawiodę. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Czuje jednak, że chciałbym mieć przerwę przed naszym małżeństwem. Nie, nie chodzi mi tu o przelotne romanse, ale chce oddać się pracy. Pokazać z jak najlepszej strony. Przecież i tak będziemy razem, Cyziu. I te kilka miesięcy samotności dobrze nam zrobi - chwycił jej twarz w swoje dłonie i wbił błagalny wzrok w jej błękitne oczy.<br>
<br>
- Czy ty... właśnie ze mną zerwałeś? - odsunęła się od niego.<br>
<br>
- Proszę, nie płacz. Nie mogę z tobą zerwać. Narcyziu nie zrywam z tobą, potrzebuję tylko czasu - mocno ją do siebie przytulił. - Zawsze możesz się ze mną spotkać, kiedy tylko chcesz...<br>
<br>
- Sądzę, ze powinieneś już iść - odparła, odpychając go od siebie. Poszła do domu, nie oglądając się za siebie. Nie dbała o to, czy idzie za nią, czy ją woła. Ona ma swoją dumę i godność... Nie będzie się przed nikim płaszczyć i rozpaczliwie błagać, by jej nie zostawiał, by z nią był. Już nie ma tej wrażliwej, delikatnej i nieśmiałej Cyzi... Jest zimna, dystyngowana i opanowana Narcyza. Udała się do swojego pokoju, nie zwracając uwagi na rodziców, którzy byli w salonie. Nie planowała rzucać się na łóżko i łkać żałośnie do poduszki, oj nie. Nie pozwalała, by uczucia przyćmiły jej rozum. Nie, nie pozwoliła sobie na płacz. <br>Nie będzie okazywać słabości, nigdy! Już nigdy jej przed nikim nie okaże.<br>
<br>
Wyciągnęła z szafy czarną, prostą sukienkę, podkreślającą jej talię i założyła ją. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że wygląda teraz inaczej, lepiej. W końcu zmieniła się przez te wakacje. Chwyciła do ręki różdżkę i zeszła na dół do salonu. Zauważyła, że Lucjusz wraz z rodzicami zniknęli... I może to nawet lepiej. Podeszła do matki, która popijała herbatę w salonie.<br>
<br>
- Wychodzę - odparła cicho i podeszłą do kominka. Chwyciła do ręki proszek fiuu i rzuciła nim w ognień. - Na pokątną - powiedziała wyraźnie i poczuła niemiłe szarpnięcie w okolicy pępka. Starała się patrzeć przed siebie i stać nieruchomo. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.<br>
<br>
Po kilku chwilach znalazła się na pokątnej, gdzie od razu udała się do Centrum Handlowego Eylopa na spotkanie z Victorią. Nie widziały się prawie od dwóch miesięcy i szczerze powiedziawszy Narcyza bardzo się za nią stęskniła. Listy nie zastąpią im prawdziwych rozmów. Kiedy była już w budynku udała się do kawiarni, która była częstym miejscem spotkań uczniów Hogwartu. Rozglądnęła się dokładnie, przywitała się z paroma znajomymi i wreszcie zauważyła Victorie. Od razu mocno się przytuliły i zamówiły dwa bezowe ciastka i kawę z bitą śmietaną.<br>
<br>
- Słyszałam o tym, co się stało... Naprawdę bardzo mi przykro i przepraszam cię, że nie byłam przy tobie, jak się obudziłaś - odparła nieśmiało Victoria i spojrzała smutno na Narcyzę. - Wiedz, że wcześniej bywałam u ciebie po kilka godzin dziennie i opowiadałam ci wszystko. Ale musiała walczyć o swój związek - szepnęła cicho i przełknęła ślinę.<br>
<br>
- Co się stało, Vicki? - spytała Narcyza, chwytając ją za rękę.<br>
<br>
- Nic, naprawdę nic się nie stało. To wyszło samo z siebie - wzruszyła ramionami i wyprostowała się kiedy kelner przyniósł ich zamówienie. - Nie chcę byś zawracała sobie tym głowę.<br>
<br>
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Przecież możesz mi zaufać, bo ufasz prawda? - tylko przy Victorii Narcyza zrzucała swoją maskę obojętności. Tylko przy niej potrafiła szczerze płakać, śmiać się. Dla niej wymykała się w Hogwarcie na błonia, by iść do Hogsmeade. Dla niej była gotowa zrobić wszystko, zresztą jak zawsze. Była dla niej bardzo ważna, była prawie jak siostra. Znały się od najmłodszych lat i wiele razem przeszły. Miewały różne kłótnie i sprzeczki, które kończyły się trzaskaniem drzwiami. Nigdy jednak nie było między nimi cichych dni, zawsze jakoś rozmawiały, czasami z dystansem do siebie, a czasami od tak, po prostu. Narcyza myślała, że wszystko jest dobrze, bo Victoria nigdy nie blokowała się przed nią i nigdy nie czuła żadnego oporu. Zawsze potrafiła być szczera i otwarta i nigdy nie miała do niczego wątpliwości. Teraz, jakby wszystko się zmieniło. Victoria stała się skryta i zamknięta w sobie, nie potrafiła już wypowiedzieć wszystkiego co leży jej na sercu... Może po prostu nikt wcześniej nie dbał o nią tak jak Narcyza? Nie troszczył się o nią i nie zastępował jej starszej siostry? A może po prostu to Alice stanęła pomiędzy nimi?<br>
<br>
- Wiem, Narcyzo... ale to trudne. Ja przez wakacje się zmieniłam, mam wątpliwości co do naszej przyjaźni. Zauważyłam, że teraz sporo się różnimy i twoja próba samobójcza trochę mnie podłamała. Przez to, jakby przestałam ufać i wierzyć ludziom. Przykro mi... przepraszam - wyszeptała słabo i chwyciła Narcyzę za dłoń.<br>
<br>
- Znamy się już prawie piętnaście lat. Myślałam, że ta nasza przyjaźń będzie trwała, że będziemy sobie ufać i wierzyć bezgranicznie. Owszem zabolało mnie to, bardzo. Osoba, którą darzyłam tak wielkim zaufaniem, wierzyłam jej we wszystko co mówiła, nagle wyznaje mi takie coś. To jest dla mnie szok. Dziś straciłam dwie osoby na których mi zależało. Ciebie i Lucjusza - odparła i wstała od stołu. - Spotkamy się w Hogwarcie, nie chcę się kłócić. Zawiodłam się na tobie, myślałam, że te lata coś dla ciebie znaczą. Przykro mi, że tak o mnie myślisz, że nie potrafisz się przede mną otworzyć. Cześć - wyszła pospiesznie z kawiarni, ze łzami w oczach i udała się w głąb Pokątnej. Musiała sobie wszystko przemyśleć. Czy ona i Lucjusz pasowali do siebie? Czy ona i Victoria... czy to ma sens? Czy to wszystko ma jakikolwiek sens?Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-22979897685259118492014-04-18T14:54:00.000+02:002014-04-18T22:04:30.552+02:00Rozdział XXXIV "Nieskazitelna miłość"<p>Cześć Wszystkim! Dedykuję ten rozdział <a href="http://123-the-black-sisters-123.blogspot.com/">Lusi,</a> bo wreszcie spełniłam jej marzenie (?) i w rozdziale pojawiła się Andromeda. :) Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania, Cyzia :*<br>
...<br>
Och no tak... <i><b>Ja i moje postacie pragniemy życzyć Wam wesołych świat Wielkanocnych! Smacznego jajka i radosnych chwil spędzonych w rodzinnym gronie!</b></i></p>
<p>- Znowu odwołujesz nasze spotkanie?! - oburzony Lucjusz podszedł do Narcyzy, która stała na środku salonu, ściskając nerwowo w rękach torebkę. Chwycił mocno jej nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Dlaczego to on jest ważniejszy ode mnie?</p>
<p>- Przestań - poprosiła słabym  tonem i wyrwała rękę z jego uścisku, patrząc na niego z urazą i bólem. Nic nie potrafił zrozumieć. Lucjusz był człowiekiem egoistycznym i bardzo zadufanym w sobie. Kiedy on czegoś chciał to musiał to mieć, on nigdy nie przegrywał.</p>
<p>- Nie potrafię się tobą dzielić, do jasnej cholery zrozum to! Nie przyjmuje do świadomości tego, że on ma cię wtedy, kiedy ja cię mieć nie mogę!</p>
<p>- No tak... Pan Malfoy musi mieć wszystko na pstryknięcie palcami. Pan Malfoy chce zabawkę? To zabawkę dostanie, hah... Dostanie nawet tuzin zabaweczek, by był zadowolony, prawda? - pokręciła głową i odsunęła się do niego. Usiadła na oparciu fotela i ściągnęła z nóg szpilki.</p>
<p>- Denerwujesz mnie - wysyczał przez zęby, groźnie na nią patrząc. Wzruszyła jedynie ramionami i wskazała ręką na drzwi.</p>
<p>- To wyjdź - szepnęła cicho i położyła swój płaszcz na sofie. - Po co mamy się dłużej męczyć ? To nie ma sensu. To była taka nieskazitelna miłość, byłam gotowa znieść dla ciebie wszystkie upokorzenia, mogłam nawet skoczyć w ogień. Wiele dla ciebie zrobiłam, więc uszanuj mnie i moje prawa i wyjdź. Nie przedłużajmy tego, ja nie mam już siły ciągle z tobą walczyć - wierzchem dłoni wytarła swoje załzawione oczy. - Proszę wyjdź. Właśnie zakończyłam swój setny związek z kimś na kim mi zależało! Zostałam sama i proszę o odrobinę zrozumienia - pociągnęła nosem i zacisnęła dłonie w pięści.</p>
<p>      Lucjusz westchnął i powstrzymał się od wywrócenia oczami. Podszedł do niej i wziął ja mocno w swoje objęcia, całując po głowie. Mogła mu o tym wcześniej powiedzieć, ale ona milczała. Jednakże to on nie pozwolił jej dojść do głosu, tylko od razu miał do niej pretensje. Czekał na nią w jej własnym domu i jeszcze tutaj się z nią kłóci. Nie powinien.</p>
<p>- Przepraszam - odparł cicho, głaskając ją po włosach. Tulił ją do siebie, lekko się z nią kołysząc.</p>
<p>- Jestem zmęczona, chcę iść spać. Proszę wyjdź - poprosiła go cicho i odsunęła się od niego. - Proszę...</p>
<p>- Dobrze. Dobranoc, Cyziu. Do jutra - podszedł do niej i złożył krótki pocałunek na jej czole i po chwili aportował się do domu.</p>
<p>      Poszła do swojej sypialni i rzuciła się na łóżko, przyciskając twarz do poduszki. Dlaczego to ona była ta najgorsza? Dlaczego to jej przytrafiały się wszystkie nieszczęścia? Dlaczego ona nie mogła być nigdy szczęśliwa? Nie chciała, by tak zawsze było.</p>
<p>Wyciągnęła z szafki opakowanie że środkami nasennymi, które dostała od pani Pomfrey i delikatnie przejechała palcem po wieczku. "Przedawkowanie grozi śmiercią". Czerwony, duży napis, umieszczony na widocznej części od razu przykuł jej uwagę. Wzruszyła ramionami i wysypała je wszystkie na łóżku. Wzięła parę do ręki i połknęła, popijając jakimś alkoholem. Przypomniało jej się całe swoje życie. Słowa które wypowiadał Lucjusz i Jose i Rookwood zapadły jej w pamięci.</p>
<p><b><i>"Kocham cię, Black" </i></b></p>
<p>Kolejna tabletka i kolejny łyk alkoholu. Przeczesała swoje włosy i zamknęła oczy. Machnięciem różdżki, włączyła jakąś spokojną muzykę i oddała się jej w pełni. Czuła się taka lekką, jakby była liściem, unoszącym się na wietrze. Tak idealnie współgrała z wiatrem i błękitnym niebem.</p>
<p><b><i>"Nie potrafię, bez ciebie żyć, Cyziu!"</i></b></p>
<p>Spod jej przymkniętych powiek, płynęły łzy. Wraz z nimi wylewał się cały smutek i żal. Kilka kolejnych tabletek i ostatni łyk alkoholu. Czuła że to wystarczyło. Osunęła się delikatnie na poduszki, czując pulsujący ból w okolicach czaszki. Jeśli tak ma wyglądać śmierć, to nie jest to mile uczucie. Bolesne wręcz.</p>
<p><b><i>"I tak będziesz moja, Narcisso!"</i></b></p>
<p><i>Nie będę niczyja! Niczyja! Należę tylko do siebie i do siebie należeć będę! </i>Zobaczyła nad sobą znane jej postacie, które mówiły<i> </i>coś do niej, desperacko próbowały ją dobudzić, na marne.</p>
<p><i>Mamo, tato...Przepraszam...</i></p>
<p>~*~</p>
<p>- Doktorze co jej jest? - głos Lucjusza, jej ukochanego dudnił jej w uszach. Chciała poruszyć ręką, ale czuła się jakby sparaliżowana.</p>
<p>- Zapadła w śpiączkę. Proszę iść do domu, panie Malfoy, jest pan tu już od piątku.</p>
<p><i>Piątku? To jaki dziś dzień? Lucjuszu! Jestem tutaj, jestem! Przecież mnie widzisz, widzisz prawda? Ja wcale nie śpię! Popatrz na mnie! Lucjuszu! Kocham Cię!</i></p>
<p>- Jeśli się wybudzi, damy panu znać. Na dole jest bufet, więc może... - ciągnął lekarz, jednakże Narcyzę znów ogarnęła ciemność. Nie chciała znów się z nim rozstawać! Nie wiedziała na jak długo. Ta udręka będzie nie do zniesienia.<br>
  <br>
<i>Lucjusz, kocham cię...</i></p>
<p>~*~</p>
<p><i>Halo! Jest tu ktoś? Halo? Chce do Lucjusza! Chce do mojego ukochanego! Lucjusz!!</i></p>
<p>- Synku, powinieneś odpocząć. Ja przy niej na chwilę będę, byś ty miał czas się wyspać - to była Daphne.</p>
<p>- Mamo, nie, jeszcze chwilę. Dosłownie godzinę, potem pójdę. Ale daj mi jeszcze godzinę czasu. Czuje, że zrobiła to przeze mnie...</p>
<p>- Dlaczego tak twierdzisz?</p>
<p>- Narzucałem się jej, a ona chciała zachować przyjacielskie stosunki. Ale mamo... - załamał mu się głos. Wstał i podszedł do matki, mocno się do niej tuląc. - Ja ją zniszczyłem. Stopniowo zatruwałem jej życie. Nie chciałem tego, ale moja miłość do niej była silniejsza. Naciskałem na nią w sprawie cholernego małżeństwa. W końcu się zgodziła, ale widać, że była smutna. No, bo kto, mając zaledwie siedemnaście lat, bierze ślub? Ona ma całe życie! Całe życie spędzi z potworem takim jak ja! Z wredną bestią, która rani wszystkich - rozpłakał się.</p>
<p><i>Nie! Lucjuszu, nie mów tak. Wcale nie jesteś bestią. Jesteś kochany! Kocham cię i chce tego ślubu! Naprawdę go chce! Proszę, spójrz na mnie! Usiądź przy mnie i weź mnie za rękę. Błagam...</i></p>
<p>- Ona cię kocha. Ona ci wszystko wybaczy. Daj jej trochę czasu, a zobaczysz, że wszystko się ułoży.</p>
<p>- Mamo, zostanę z nią.</p>
<p>- Dobrze, synku, zostań - Narcyza usłyszała jedynie trzask drzwi i zrozumiała, że Daphne wyszła. Zapłakała w duchu, czując dłoń Lucjusza na swojej dłoni.</p>
<p>- Wiesz jak bardzo cię kocham, Cyziu. Jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałem. Liczysz się tylko ty, skarbie. Tylko ty. Obiecuję, że gdy się wybudzisz to zabiorę cię gdzie zechcesz. Nawet na koniec świata - szeptał, całując jej dłoń.</p>
<p><i>Tak bardzo chciałabym się obudzić, Lucjuszu, tak bardzo.</i></p>
<p>- Na korytarzu jest cała twoja rodzina - wyszeptał.</p>
<p>Po chwili stał się cud. Otworzyła oczy. Zauważyła, że w sterylnej sali szpitalnej, pali się jedynie lampka nocna.</p>
<p>- Hej - wychrypiała i spojrzała na Lucjusza. Przejechała dłonią po jego policzku.</p>
<p>- Cyziu, najdroższa! Myślałem, że cię straciłem - powiedział, a ona wtuliła się w jego koszulę i załkała żałośnie.</p>
<p>- Wszystko słyszałam. Kocham Cię. Nie chce Cię już opuszczać. Nie wiedziałam, czemu to zrobiłam. Przepraszam. Przepraszam... - łkała. Lucjusz mocno ją przytulił i pocałował w czoło.</p>
<p>- Nie rób tego więcej - warknął ostro i mocniej przycisnął ją do siebie.</p>
<p>- Dobrze, nie będę. Przysięgam - pokiwała głową i zamknęła oczy.</p>
<p>~*~</p>
<p>Bellatrix wymknęła się niezauważona ze świętego Munga i aportowała się na polanę, niedaleko Spinner's End. Wcale nie chciała iść na to spotkanie, bo chciała pobyć ze swoją siostrą. Wiatr był dziś dość przyjemny, a niebo przejrzyste. Idąc kamienną uliczką, prowadzącą na plac zabaw, zauważyła wiele papierków, opakowań po chipsach i puszek po różnych napojach. Skrzywiła się i westchnęła cicho. Ci mugole nie wiedzą, co to znaczy dbać o środowisko, przeszło jej przez myśl. Usiadła na huśtawce i zamknęła oczy, kładąc ręce na brzuchu. Bycie matką to nie zajęcie dla niej, zresztą ona nie miałaby czasu na zajmowanie się dzieckiem. Swoje życie poświęciła swojemu Panu. Mimo, iż Rudolf od zawsze marzył o dziecku, to ona jest zbyt słaba. Przy kolejnych porodach, lekarze będą wybierać pomiędzy nią, a dzieckiem. A ona chciała przecież żyć!</p>
<p>Z rozmyślań wyrwał ją głośny dźwięk aportacji. Wiedziała kto to, tylko jedna osoba była zdolna do czegoś takiego w miejscu publicznym. Żałosne, niczego nie nauczyła się w Hogwarcie. Poczuła zapach słodkich perfum i omal nie zwymiotowała z tego powodu. Jej siostra zawsze była inna i nie pasowała do rodziny Blacków. Była za dobra, szybko popadała w euforie i szybko traciła silną wolę. Łatwo pozwalała sobą manipulować i proszę... Jakiś Puchon wykorzystał jej nieuwagę i zawładnął jej sercem. Robiła wszystko co chciał, była mu tak ślepo posłuszna, że teraz mieszka na zwykłym, szarym i nudnym osiedlu.</p>
<p>- Nie wiedziałam, że jeszcze kiedykolwiek ujrzę twoją twarz, siostrzyczko - odparła słodko Andromeda i usiadła na ławce, umiejscowionej na przeciwko Bellatrix.</p>
<p>- Jesteś wredna i jeszcze masz czelność się tak do mnie zwracać. <i>Siostrzyczko?!</i> Nie, nie jestem twoją siostrą, przestałam nią być, kiedy ty wyszłaś za tego mugola! Splamiłaś honor naszej rodziny! Zostawiłaś niezatarty ślad! Jesteś niczym! - krzyczała Bellatrix, zaciskając paznokcie na łańcuchach huśtawki. Miała ochotę rzucić się na siostrę i zabić za to co jej zrobiła. - Będziesz miała na sumieniu moje dziecko do końca życia! To przez ciebie ona zginęła! Przez twoje głupie humory, straciłam kogoś kogo naprawdę byłam gotowa obdarzyć miłością. Ja się dla ciebie narażałam, latałam jak głupia do Czarnego Pana, a ty? Odrzuciłaś moją pomoc i moje poniżenie - pokręciła głowa i wstała, podchodząc do siostry. - Nie przyjęłaś propozycji, którą ON ci proponował. Gdybyś do niego dołączyła to byłabyś bezpieczna i szanowana. Nikt nie patrzyłby na ciebie, Tedda i waszą małą córeczkę jak na jakieś podłe robactwo. Wtedy mogłabyś znowu wrócić do naszej rodziny, gdybyś tylko zgodziła się na ten pieprzony znak! - warknęła i odsłoniła lewe przedramię na którym widniała czaszka z której wychodził wąż. - Odmówiłaś, a ja za to dostałam. Moje dziecko najwidoczniej nie wytrzymało tyle krzyku innych Śmierciożerców i nie wytrzymało klątwy Cruciatusa. Wiesz, co zrobiłaś ty podła żmijo? Zniszczyłaś moje życie, życie mojego męża i życie całej rodziny.</p>
<p>- Nie rób z siebie ofiary, Bellatrix. Nigdy nie okazywałam sympatii do tego pożal się Merlinie, Voldemorta. Gdybyś się w to nie mieszała, nie straciłabyś dziecka! JEGO dziecka!</p>
<p>- To nie jest jego dziecko! Zawsze było i zawsze będzie zapisane w aktach jako dziecko Rudolfa. Jedna noc nic nie znaczyła w moim życiu, nic! To był impuls, którego żałuję. Skrzywdziłam tym mojego męża i mu to wynagrodzę! - powiedziała i pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła łzy w oczach. Przeczesała swoje włosy i odwróciła się plecami do siostry.</p>
<p>- Słyszałam, że nie chodzisz już na spotkania - wyszeptała po chwili łagodnie Andromeda i podeszła do Bellatrix, kładąc jej ręce na ramionach. - Rozumiem co czujesz. On cię uwiódł i prymitywnie wykorzystał...</p>
<p>- Nie, to była moja świadoma decyzja. Żałuje tego z całego serca. Nie chce już go widzieć, ani znać. Będę przychodziła na spotkania, ale będę stać w kącie. I tak będzie patrzeć na mnie inaczej, przez co będę się czuła skrępowana, ale jakoś dam radę. Wytrwam to, by pomścić moje małe dziecko - odsunęła się od siostry, krzywiąc się. Nie chciała, by ją dotykała tymi rękami, którymi codziennie dotyka swojego mugolskiego męża. Zagryzła wargi i zamknęła oczy. Weź się w garść, weź się w garść, powtarzała w myślach. </p>
<p>- Bello, proszę... nie utrudniaj tego. Nie musimy się kłócić...</p>
<p>- I nie będziemy! Nie zamierzam się z tobą w ogóle spotykać! Nigdy! Moja rodzina przeszła przez ciebie tyle cierpień. Przez twoje humorki! </p>
<p>- Bellatrix!</p>
<p>- Nie, Andromedo! Zamilcz. Nie chce cię więcej znać... - po tych słowach Bellatrix, nie czekając na reakcje siostry, deportowała się do szpitala. Zapytana gdzie była, odpowiedziała, że poszła na spacer.</p>
Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-83628197879208100352014-03-29T10:42:00.001+01:002014-03-29T10:42:30.204+01:00Rozdział XXXIII "Bello... Czy ja naprawdę widzę Chevroleta?"Kolejny rozdział gotowy. Tak sobie myślę, że chyba się wypaliłam... Co prawda weny jeszcze tam trochę mam i zeszyt pomysłów na następne rozdziały, ale niestety nie potrafię pisać długich rozdziałów. Wcześniej potrafiłam napisać dziewięć, dziesięć stron wordowych, a teraz? Wolę nie mówić. Proszę nie zabijajcie mnie za to co zrobiłam Bellatrix, niestety to na potrzeby opowiadania. :C<br />
Zapraszam do czytania.<br />
Przepraszam za błędy.<br />
Pozdrawiam ,Cyzia. ♥<br />
<br />
<br />
<br />
- Mamo, tato, wróciłam - krzyknęła Narcyza wchodząc do salonu. Ostrożnie położyła walizki na marmurowej podłodze i rzuciła niedbale szalik na fotel. - Jest tu ktoś? - odpowiedziała jej jedynie cisza. Zdziwiona, chwycili do ręki parę winogron, będących na spodku na stole i udała się do ogrodu. Zapewne tam powinna być rodzina i jak widać, nie myliła się. Nikt nie zauważył jej powrotu, ponieważ wszyscy byli zajęci podziwianiem czegoś, co kupił pan Black. Mówiąc "coś" miała na myśli samochód. Chevrolet, mówiąc ściślej.<br />
<br />
- Narcyza wróciła! - krzyknęła po chwili Bellatrix, podbiegając do niej. Jej brzuch był już dość widoczny, dlatego też uważała na wszelakie wypadki. <br />
<br />
- Ciążą ci służy - zaśmiała się i przytuliła ją mocno. - Który to już miesiąc? - spytała.<br />
<br />
- Początek dziewiątego, już nie mogę się doczekać - zaśmiała się radośnie i pogłaskała się po brzuchu. - To dziewczynka... Rudolf zawsze marzył o dziewczynce - dodała. Widać, że promieniała ze szczęścia.<br />
<br />
- Zostanę ciocią - powiedziała i poprawiła Bellatrix grzywkę, która niedbale opadała na jej czoło. Nigdy nie lubiła swojej starszej siostry w takim wydaniu.<br />
<br />
- A Lucjusz wujkiem, co? - spytała, a Narcyza zrobiła zdziwioną minę. - Opowiem ci wszystko w drodze - pociągnęła ją za sobą na wielki plac, położony poza domem. Był to jakby duży, brukowany okrąg, na którego środku stała fontanna z Herbem rodowym Blacków, a dookoła niej rosły piękne herbaciane róże, które mieniły się kolorami tęczy dzięki czarom pani Black. Narcyza uwielbiała tutaj przychodzić często jak była mała i siadać na ławce pod dębem, nasłuchując odgłosów przyrody.<br />
<br />
- Bello... Czy ja naprawdę widzę Chevroleta? - spytała Narcyza, gwałtownie stając. Wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i spojrzała na siostrę.<br />
<br />
- Tak, ojciec zapragnął sobie go kupić - Bellatrix tylko wzruszyła ramionami i przysiadła na fontannie, ciągnąc za sobą Narcyzę.<br />
<br />
- On umie nim jeździć? - Narcyza przymrużyła oczy, by wytężyć swój wzrok, by ujrzeć twarze rodziców. Matka była wściekła i cała czerwona, a ojciec zadowolony i uśmiechnięty od ucha do ucha.<br />
<br />
- Ma instrukcje obsługi - zapadła chwilowa cisza, a potem siostry roześmiały się pogodnie. - To będzie dobre - dodała Bellatrix, kładąc głowę na kolanach siostry. Narcyza zaczęła szarpać lekko jej włosy, by pozbyć się z nich mąki. Nie wiedziała co jej siostra wymyśliła na dzisiejszą ucztę i raczej nie chciała wiedzieć, dlatego też nie zadawała pytań, mimo iż pokusa była silna.<br />
<br />
- A my mu nie pomożemy? - spytała po chwili blondynka, dokładnie lustrując wzrokiem ten samochód. No któż by pomyślał, że akurat będzie czarny. Ojciec jednak ma gust, idealnie pasuje to do ich nazwiska.<br />
<br />
- Żartujesz sobie? Na wstępie przejechał cztery skrzaty, bo zamiast do przodu to pojechał do tyłu. Matka strasznie się na niego darła, myślałam, że cały dom legnie w gruzach - westchnęła, teatralnie wstając. - No cóż, czas przywitać się z rodzicami, prawda? - zaśmiała się i chwyciła Narcyzę mocno za rękę.<br />
<br />
- O, Merlinie, Narcyzo! - Druella od razu do niej podbiegła i mocno ją przytuliła. Blondynka jasno mogła wywnioskować, że matka uznała ją raczej jako za wybawienie z opresji, jaką jest pomoc ojcu w obsługiwaniu samochodu.<br />
<br />
- Och, mamusiu - szepnęła cicho jej do ucha i wtuliła się mocniej w jej ramiona. Przy niej była taka bezpieczna i nie wyobrażała sobie tego momentu w życiu kiedy jej już nie będzie. Kiedy zniknie na zawsze.<br />
<br />
- Mam nadzieję, że Bellatrix powiedziała ci wszystko, ponieważ ja nie mam już siły. Nie mam siły do twojego ojca - mruknęła cicho i spojrzała na zegarek na ręce. - Czas na obiad, Cygnusie, rusz się! - syknęła przez zęby i pociągnęła za sobą córki. Wolała mieć je blisko teraz, gdy grozi im największe niebezpieczeństwo w postaci czarnego Chevroleta.<br />
<br />
- Zrobiłam czekoladowe babeczki i jestem z siebie dumna - szepnęła Bellatrix, wchodząc na werandę.<br />
<br />
- I kuchnia nie wybucha? - spytała z przekąsem Narcyza i wraz z siostrą udały się do jadalni. Po chwili dołączył do nich też ojciec, który ucałował Narcyzę w czoło. Tyle jej wystarczyło. Cała rodzina w komplecie, prawie cała... Brakowało jedynie Andromedy i Teda i jej małej córeczki, Rudolfa i... Lucjusza.<br />
<br />
- A gdzie jest Syriusz? - zapytał po chwili pan Black, unosząc głowę znad talerza.<br />
<br />
- Ciotka Walburga zabrała go na zakupy. Nie mówiła wam, że Syriuszek zniszczył sobie szatę i różdżkę? - Narcyza poczuła, że jej głos jest za słodki, dlatego też odchrząknęła.<br />
<br />
- Współczuje mu - pani Black pokręciła głową i spojrzała na Bellatrix która pobladła.<br />
<br />
- Kochanie, wszystko dobrze? - Cygnus podszedł do swojej córki i wytarł jej spocone czoło.<br />
<br />
- Zaczęło się - wyszeptała jedynie ze łzami w oczach. Ból jaki jej towarzyszył, czuła w każdym zakamarku swojego ciała. To nie był dobry znak, oj nie.<br />
<br />
~*~ <br />
<br />
To był najgorszy dzień w historii Blacków. Słońce zostało przyćmione przez czarne chmury. Jedynym oświetleniem po dawnym pokoju Bellatrix, była zwykła świeczka. Kobieta leżała na łóżku, zwinięta w kłębek i płakała. Przy jej łóżku klęczał Rudolf i ściskał jej dłoń. Całował ją i pocieszał. Niestety Bellatrix była zbyt słaba, by urodzić. Jej organizm odmówił posłuszeństwa i dziecko zmarło przy porodzie. <br />
<br />
- To nic... Mamy jeszcze dużo czasu, ty jesteś jeszcze młoda. Będziemy mieli gromadkę dzieci - wyszeptał, choć wiedział, że szansę są znikome. <br />
<br />
- Przepraszam, że cię zawiodłam i zrozumiem jeśli będziesz chciał odejść - załkała, ukrywając głowę w poduszce. Rudolf westchnął i usiadł przy niej i mocno ją objął.<br />
<br />
- Nie zawiodłaś mnie. To boli, ja wiem, ale obiecuję ci, że następnym razem urodzisz zdrowe dziecko<br />
<br />
- Przecież nie mogę mieć więcej dzieci, Rudolfie - pokręciła głową. Właśnie jej plany o szczęśliwej rodzinie legły w gruzach.<br />
<br />
- Możesz mieć. Ja wiem, że możesz. Obiecuję, przysięgam na wszystko, że jeszcze zajdziesz w ciąże - wyszeptał jej do ucha, całując ja delikatnie po policzku.<br />
<br />
- Obiecujesz? - spytała Bellatrix, a w jej głosie dało się wyczuć dużo nadziei. Kąciki ust Rudolfa drgnęły lekko do góry. Ucieszył się jednak, że się nie poddała. Wtulił twarz w jej szyję i wyszeptał cicho:<br />
<br />
- Obiecuję - to jej w zupełności wystarczyło. Wiedziała, że jej mąż nie kłamie, wiedziała to. Niczego jeszcze w życiu nie była tak pewna.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Narcyza siedziała przy fontannie w ogrodzie, płacząc. Dlaczego to właśnie ich spotkało to nieszczęście. Dlaczego Bellatrix musiała poronić? Usłyszała łamanie gałęzi i odwróciła się. Ujrzała przed sobą Lucjusza. Jeszcze nigdy w życiu nie ucieszyła się na jego widok, tak jak teraz. Niemalże rzuciła mu się w ramiona, mocno ściskając go za szyję. Objął ją mocno i usiadł na ławce, biorąc ją na kolana.<br />
<br />
- Cicho, będzie dobrze - szeptał jej do ucha, tuląc ją mocno. Położył podbródek na jej głowie i zamknął oczy. Narcyza bardzo się tym przejęła i bał się, co będzie z nimi. Co będzie kiedy im takie coś się przytrafi, czego oczywiście nie chciał.<br />
<br />
- Zostań ze mną, proszę - wyszeptała cicho, wtulając się mocno w jego koszulę.<br />
<br />
- Taki mam zamiar. Nie opuszczę cię za nic w świecie. Teraz ty jesteś najważniejsza - zamruczał cicho i spojrzał w jej zapłakane oczy. - Ale już nie płacz. Nie płacz, proszę cię - odparł błagalnie, na co ona lekko się uśmiechnęła.<br />
<br />
- Kocham cię, Lucjuszku.<br />
<br />
- Ja Ciebie również, Cyziu...<br />
<br />
Po takiej romantycznej deklaracji ich usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-88707731516320358742014-03-19T21:06:00.000+01:002014-03-19T21:08:00.110+01:00Rozdział XXXII "Nie bój się mnie, Narcyzo"I kolejny rozdział gotowy. Nie mam pomysłu na wstęp, więc jedynie życzę miłej lektury i przepraszam za błędy, Cyzia.;3<br />
<br />
Josè Miguel właśnie kończył pakować swoją walizkę. Już jutro koniec roku szkolnego. Spieszył się dziś wyjątkowo, ponieważ Narcyza zgodziła się iść z nim na spacer. Bardzo podobała mu się Alice jednak szybko uświadomił sobie, że to Narcyza jest tą jedyną. Usiadł na chwilę na łóżku i zamknął oczy, przypominając sobie ich spotkania i jedno wydarzenie które zbliżyło ich do siebie<i>.</i><br />
<i><br /></i>
<i> Narcyza zjawiła się na błoniach zaraz po obiedzie. Miał mu pomoc przy zdobyciu Alice. Pierwsze spotkanie było dość nerwowe, każdy ruch był przemyślany, ale wraz z kolejnymi spotkaniami nabierali pewności siebie. Kiedyś w dość deszczowy dzień znaleźli schronienie pod drzewem. Było to zaraz po zerwaniu Narcyzy i Lucjusza. Ona była cała roztrzęsiona i zapłakana. Pierwsza wykonała ruch i przytuliła się do Hiszpana, bo potrzebowała czyjejś bliskość. Wtem ich twarze zbliżyły się do siebie i doszło do pierwszego romantycznego pocałunku, po którym ustał deszcz i na niebie pojawiła się tęcza. Od tego momentu stali się przyjaciółmi, a potem zostali parą. Cudowne uczucie. </i><br />
<i><br /></i>
Wracając do rzeczywistości, spojrzał na zegarek i pospiesznie ubrał na siebie marynarkę i wyszedł z dormitorium.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Narcyza siedziała na murku przy szkole i bawiła się diamentem, który był jej jedyną pamiątka po konfrontacji z Tomem Marvolo Riddle'm. Dziś miało odbyć się trzecie zadanie konkursu i chyba najtrudniejsze. Chciała dać go Lucjuszowi, ponieważ mógłby mu się to przydać. <br />
<br />
- Black? - usłyszała za swoimi plecami głos pana Malfoy'a.<br />
<br />
- Malfoy? - odparła równie ostentacyjnym tonem co on. <br />
<br />
- Nie na spacerku? - spytał i usiadł obok niej. Ona spojrzała na niego i wcisnęła mu diament do ręki.<br />
<br />
- Chciałam ci to dać, bo uznałam, że może ci się to przydać - powiedziała. - Prawdopodobnie to świstoklik..<br />
<br />
- Dziękuję -wyszeptał i musnął jej dłoń swoimi wargami. - Tęsknię - wyszeptał wtulając się w jej dłoń.<br />
<br />
- Ja też - spojrzała na niego, a on mocno przyciągnął ją do siebie.<br />
<br />
- Nie kochasz go, prawda? - spytał i pogłaskał ją po policzku.<br />
<br />
- Kocham tylko ciebie -odpowiedziała, patrząc usilnie w jego oczy. <br />
<br />
- Dlaczego z nim jesteś? - po tych słowach odsunęła się od niego na swoje wcześniejsze miejsce.<br />
<br />
-Daje mi dużo czułości, ciepła i po prostu jest przy mnie - wzruszyła ramionami i zauważyła Hiszpana zmierzającego w ich stronę. Spojrzała nerwowo na Lucjusza, któremu widać ta sytuacja się podobała.<br />
<br />
- Zastępuje ci mnie. Dlatego tak bardzo chcesz być z nim. On daje ci ukojenie za każdym razem gdy pomyślisz o mnie.<br />
<br />
- Och nie, Lucjuszu. On okazał mi wystarczająco dużo zrozumienia, by na mnie zasługiwać...<br />
<br />
- Jeśli choć trochę ci na mnie zależy to proszę cię o spotkanie. Dziś o północy na księżycowej skarpie - powiedział, gorączkowo ściskając jej drobne dłonie.<br />
<br />
- Zjawie się punktualnie - odparła wstając. Odeszła zostawiając go samego na murku i przytuliła się do Jose Miguela.<br />
<br />
Odeszli razem, nie zwracając uwagi na Lucjusza, który poczuł ukłucie w sercu. To chyba był żal, ale nie mógł tego dokładnie określić. Wiedział też niestety, że po wakacjach zaczyna pracę w ministerstwie i wiedział, że musi dorosnąć. Nie może się zachowywać tak jak teraz. Będzie szanowanym czarodziejem pracującym w Ministerstwie Magii, na którego widok wszyscy będą się kłaniać i serdecznie witać. Ale po co mu to było? Zdenerwowany uderzył pięścią w drzewo, ale to nadal mu nie pomogło, uderzył więc drugi raz, nadal nic. Coś zżerało go od środka i nie wiedział co to za uczucie. Bezradny usiadła pod drzewem i ukrył twarz w dłoniach, miał serdecznie dość wszystkiego. Miał serdecznie dość szkoły, zadania konkursowego i przede wszystkim tego Hiszpana.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Trzecie zadanie wydawałoby się być najprostsze ze wszystkich. Po prostu uczestnicy musieli wejść do lasu i wyjść z niego. Nic trudnego, czyż nie? No... chyba, że komuś się nudziło i pozastawiał parę pułapek w niektórych miejscach. Lucjusz Malfoy własnie przemierzał początek swojej wędrówki, zaklęciem usuwając różne pnie, paprocie i inne roślinki, utrudniające mu przemieszczanie się. Cały czas miał wrażenie, że czuje tutaj obecność Narcyzy. Serce dudniło mu w piersi z każdą sekundą, ale pozostawał twardy. Gdy dotarł na polanę, zobaczył swoją ukochaną. Klęczała załzawiona na kolanach, a z jej szyi płynęła gęsta, czerwona krew. Przestraszył się, krzyknął, ale nikt nie reagował. Na domiar złego zauważył, jak powoli ona podnosi się i zmierza w jego kierunku. Miała puste źrenice, a usta wykrzywione w złowieszczym uśmiechu. W ręku trzymała nóż, dziwnym trafem później zaczęła się przemieniać. Odsunął się i upadł na trawę. Czuł, że jego koniec jest bliski. Ujrzał nad sobą parę czerwonych oczu i po chwili dotarło do niego, że stoi, a raczej leży oko w oko z Voldemortem. Przełknął ślinę i zamknął oczy. Wyciągnął przed siebie różdżkę i mruknął słabym głosem: - Expecto patronum! - po tym zamknął oczy...<br />
<br />
Obudził się w skrzydle szpitalnym, podłączony do różnych urządzeń monitorujących. Potarł dłonią swoje czoło i rozglądnął się dokładnie po pomieszczeniu.<br />
<br />
- Jestem w niebie? - spytał po chwili, pielęgniarkę.<br />
<br />
- Nie, to tylko czyściec. Proszę spać spokojnie - zażartowała sobie Alice.<br />
<br />
- Wygrałem? - spytał i usiadł na łóżku, przecierając skronie.<br />
<br />
- Tak, byłeś szybszy. Ona niemal ugrzęzła na bagnach, a ty pokonałeś swój strach i wygrałeś - podała mu fioletową miksturę. - Pij, do dna. Pij i leć do Cyzi, na miotle... Albo lepiej w takim stanie idź pieszo - zaśmiała się głośno, a on wypił eliksir, krzywiąc się niezmiernie.<br />
<br />
- Dziękuję za wszystko - uśmiechnął się do niej i opadł na łóżko.<br />
<br />
- To była przyjemność - powiedziała jedynie i odeszła zostawiając go samego.<br />
<br />
~*~<br />
<br />
Narcyza punktualnie o północy udała się na błonia. Zrezygnowała ze świętowania zakończenia kolejnego roku z Jose tylko wybrała Lucjusza. Merlinie, dlaczego to zawsze jego wybierała? Dlaczego raniła i okłamywała bliskie osoby dla niego. Nie chodziła na spacery z Victorią, bo zawsze wybierała jego. Zrywała się z lekcji, bo ON chciał z nią pobyć sam na sam. A teraz okłamała Jose Miguela, nie wiedziała czy on jej to wybaczy, ale miała nadzieję, że tak.<br />
<br />
Serce dudniło jej jak szalone, kiedy to w końcu dotarła na księżycową skarpę. Zabiło jeszcze mocniej, gdy go ujrzała. Stał przodem do księżyca, który idealnie oświetlał całe jego ciało. Jego włosy związane w luźnego kucyka, przepasanego zieloną opaską, lśniły niczym poranna rosa na liściach kwiatów.Jego koszula, odpięta do połowy odkrywała więcej niż miała w zamiarze, a jego spodnie cudownie opinały się na jego pośladkach, udach i łydkach. Do tego jego perfumy, były cudowne, iście wybuchowa mieszanka, wody kolońskiej ociekającej seksem, pożądaniem i dziką namiętnością. Oblizała swoje usta i zagryzła wargę, a jej dłoń znalazła się na jej udzie, gdzie mięła nerwowo skrawek sukienki. Jak to możliwe, że działał na nią tak podniecająco?<br />
<br />
- Lucjusz... - szepnęła niepewnie, a letni wietrzyk przyprawił ją o dreszcze. Podeszła do niego bliżej i spojrzała w niebo, próbując odnaleźć punkt na który patrzyły teraz jego szare tęczówki.<br />
<br />
- Jesteś... - odszepnął tak cichutko, jakby bał się, że ktoś może ich posłuchać.<br />
<br />
- Jestem - kiwnęła głową i odwróciła głowę w drugą stronę, udając, że zafascynowało ją położenie chatki Hagrida na skraju lasu.<br />
<br />
- Nie bój się mnie, Narcyzo - usłyszała po chwili przy uchu jego zmysłowy, niski ton głosu. Zadrżała mocniej i stanęła wryta w ziemie. Dziwnym trafem jego jedna dłoń znalazła się na jej talii, a druga chwyciła jej dłoń i pocałowała jej wierzch.<br />
<br />
- Nie boje - wyszeptała jedynie, czując, że staje mu się taka uległa. Chciała by zrobił z nią to co chciał, nie liczyła się z konsekwencjami tego czynu.<br />
<br />
- Przestań udawać, Narcyzo. Wiem, że się boisz - zaczął całować jej szyję, mocno trzymając jej dłonie zamknięte w swoich, opuszczone wzdłuż jej tułowia.<br />
<br />
- Zaciągnąłeś mnie tutaj... - westchnęła ciężko i odepchnęła go od siebie. - Chodziło ci tylko o jedno... - odparła, jakby nagle zdała sobie sprawę po co tu jest. Wcześniej myślała, że chciał z nią porozmawiać, powspominać, ale jak zwykle jemu tylko jedno było w głowie. Jaka ona była głupia, że dała się w to wciągnąć. Odsunęła się od niego i oparła o korę drzewa. Spojrzała na niego smutno i skrzyżowała ręce na piersi. Naprawdę poczuła się zawiedziona.<br />
<br />
Po chwili Lucjusz podszedł do niej i wziął ją mocno w ramiona tuląc do siebie. Nie chciał, by pomyślała, że chodziło mu tylko o seks. Narcyza była zbytnio do niego uprzedzona, a on nie chciał źle. Chciał tylko, by spędziła tę ostatnią ich wspólną noc z nim, bo jej potrzebował. Nie liczył na to, że do czegoś może miedzy nimi dojść. Dla niego ważna była tylko ona i jej potrzeby, a nie to czego on pragnie. Pocałował ją kilka razy w czoło i położyła podbródek na jej głowie, mocniej do siebie przyciskając. Chciał dać jej czas, chciał dać jej oparcie i chciał jej pokazać, że nie zrobi jej nic, bez jej zgody. To musiała świadoma decyzja.<br />
<br />
- Przepraszam - powiedziała, po chwili odsuwając się od niego. Była zawstydzona swoim zachowaniem, przecież nie ma nic złego w tym, że chłopak cię tuli. Daje tym dowód swojej miłości i oddania.<br />
<br />
- Nie masz za co - szepnął i uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową. - Połóż się, Cyziu - powiedział cicho, a ona spojrzała na niego niezwykle zdziwiona. - Po prostu się połóż, ja też się położę, nie martw się - zaśmiał się widząc jak drgnęła lekko. Spełniła jego prośbę i już po chwili leżeli koło siebie na trawie w zupełnej ciszy.<br />
<br />
- Pamiętasz, jak kiedyś mówiłem ci, że moim ulubionym gwiazdozbiorem jest smok? - spytał i spojrzał na nią, a ona pokiwała głową.<br />
<br />
- Pamiętam - powiedziała cicho, uśmiechając się.<br />
<br />
- Popatrz - wskazał palcem na konstelacje gwiazd. - gwiazdozbiór smoka widnieje pomiędzy małą niedźwiedzicą, a dużą, widzisz?<br />
<br />
- Widzę - uśmiechnęła się szeroko i zamrugała parę razy oczyma. Teraz dopiero go dostrzegła, był taki piękny. - Opowiesz mi coś o nim? - spytała cicho.<br />
<br />
- Czekałem, aż to powiesz - zaśmiał się radośnie. Odchrząknął i przybliżył się do niej. - Gwiazdozbiór smoka to konstelacja, która znana była wielu starożytnym kulturom i przeważnie jest ona kojarzona z wielkim, ogromnym potworem <span style="background-color: white; font-family: sans-serif; font-size: 13px; line-height: 19.200000762939453px;">reprezentującym siły chaosu, sprzeciwiające się uznanym bogom.</span><br />
<br />
- A... ze strasznym potworem? - spytała cicho i spojrzała na niego. On jedynie rzucił się na nią i zaczął ją łaskotać, a ona zaczęła się śmiać.<br />
<br />
- Takim strasznym, który potrafi cię zabić, rozszarpać i zjeść - dodał, również się śmiejąc. Pocałował ją w szyję i odsunął się po chwili od niej.<br />
<br />
- A co mógłby jeszcze zrobić? - spytała, a on zaśmiał się i uklęknął nad jej głową. Spojrzała w jego oczy lekko zarumieniona, a on ujął jej twarz w swoje dłonie.<br />
<br />
- Mógłby... - pocałował ją czule w czoło. - Cię porwać... - tym razem jego usta powędrowały na jej nosek. - Pochować żywcem w ziemi - dodał i ucałował jej oba policzki. - Ale też mógłby zostawić cię w spokoju, ponieważ uznałby cię za zbyt piękną niewiastę - zaśmiał się cicho i pocałował ją w usta. Po chwili doczekał się odwzajemnienia z czego był bardzo szczęśliwy. Chwyciła ją w talii i pomógł uklęknąć, tak, by byli odwróceni do siebie twarzą w twarz. Oderwał się od niej i spojrzał w jej oczy.<br />
<br />
- Lucjusz... - szepnęła, gdy zdała sobie sprawę z tego co właśnie przed chwilą między nimi zaszło. Nie potrafiła mu zaufać, nie teraz, jeszcze nie teraz. Zamknęła oczy, gdy poczuła jego mokre wargi na swojej szyi i westchnęła cicho przygryzając wargę. To było takie cudowne uczucie, była mu tak uległa. Nie zauważyła nawet kiedy zaczęła rozpinać jego koszulę. Gdy odpięła ostatni guzik spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. Ściągnęła ją ostrożnie, delikatnie przy tym dotykając jego ramion swoimi dłońmi. Rzuciła ją niedbale gdzieś za siebie i po chwili odwróciła się do niego plecami, odgarniając włosy z pleców. - Rozepniesz? - spytała i spojrzała na niego. Czuła cięższe bicie serca i szybszy oddech, do tego jego zapach doprowadzał ją do szaleństwa. Poczuła jego chłodne dłonie na swoich rękach, które powędrowały aż do zapięcia sukienki przy samym karku. Delikatnie i z wyczuciem rozpiął ją, całując przy tym każdy odkryty skrawek jej ciała. Sukienka opadła na trawę, a on chwycił ją za ręce i zaczął całować po szyi i karku. Przygryzła wargę i odchyliła lekko głowę do tylu. Oparła ją o jego ramię i syknęła, gdy poczuła ugryzienie na swojej skórze. Uwielbiał droczyć się z nią w taki sposób, bo wiedział, że ona nie może mu się oprzeć. Po chwili Lucjusz zerwał z niej biustonosz i rzucił go na trawę, odwracając ją do siebie. Położył ją delikatnie na trawie i zaczął całować jej...<br />
<br />
- I potem ja i babcia... - ciągnął swoją opowieść Lucjusz Malfoy, siedząc na kanapie na przeciwko swojej żony i wnuka, który namiętnie wsłuchiwał się w jego opowieść<br />
<br />
- Lucjusz! - krzyknęła Narcyza, zasłaniając uszy wnuczkowi.<br />
<br />
- Przecież musi się dowiedzieć jak powstają dzieci. Bocian ich nie przynosi - powiedział pan Malfoy, prychając lekko.<br />
<br />
- To nie był dobry pomysł, by dać ci dojść do głosu. Ty zawsze lubisz zatrzymywać się dłużej na scenach mało ważnych - syknęła do niego, nerwowo zagryzając wargi. Mocno trzymała swojego wnuka, który wiercił się u niej na kolanach, próbując się wyrwać.<br />
<br />
- To są mało ważne sceny? No przepraszam bardzo, jakoś wtedy wcale ci one nie przeszkadzały - wstał i spojrzał na nią groźnie. Jego wskazujący palec wystrzelił w jej stronę z szybkością Avady, jednakże na niej nie zrobiło to żadnego wrażenia.<br />
<br />
- Lucjuszu, czasy się zmieniły i my się zmieniliśmy. Nie mamy już tych siedemnastu lat...<br />
<br />
- O przepraszam... Ty miałaś wtedy szesnaście lat - mruknął nalewając sobie ognistej whisky do kieliszka.<br />
<br />
- Nie łap mnie za słówka, dobrze? - wycedziła, wypuszczając malca ze swoich objęć.<br />
<br />
- Dziadku to było super! Nauczysz mnie kiedyś jak to się robi? - spytał malec, a Narcyza wlepiła mordercze spojrzenie w Lucjusza. On jedynie uśmiechnął się do Scorpiusa i pokiwał głową.<br />
<br />
- Po. Moim. Trupie. - wysyczała Narcyza, tracąc resztki samokontroli. - Scorpiusie dokończymy to kiedy indziej. Idź spać, jest już późno - dodała, starając się uśmiechnąć.<br />
<br />
- Dobrze. Dobranoc babciu, dobranoc dziadku - powiedział i pobiegł w stronę drzwi. - TATO!! - usłyszeli po chwili głos malca na korytarzu i gwałtownie zerwali się z miejsc. - Powiesz mi jak powstają dzieci?! - jego głos stopniowo cichł. Małżeństwo wybuchnęło gromkim śmiechem.<br />
<br />
- Podsyciłeś w nim ciekawość - zaśmiała się Narcyza, kładąc się do łóżka. - Zamknij drzwi, kotku - dodała po chichu, gasząc lampkę.<br />
<br />
- A ty podsyciłaś ciekawość we mnie - w ciemności dostrzegła, jak oczy małżonka błyszczą znanym jej bardzo dobrze blaskiem. Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się lekko. Zamknął drzwi i powolnym krokiem udał się w jej stronę. - To jak, pani Malfoy? Opowie mi pani w skrócie co działo się w Hogwarcie, gdy mnie nie było? - spytał, kładąc się koło niej, mocno przyciągając ją do siebie.<br />
<br />
- Oczywiście, a ty powiesz mi co działo się wtedy w Ministerstwie - szepnęła cicho i pocałowała go w usta.<br />
<br />
- Zacznijmy teraz. To długa opowieść i sądzę, że w jedną noc powinniśmy się z nią uwinąć - zamruczał jej do ucha, całując ją po szyi.<br />
<br />
- Jesteś szalony - zaśmiała się pani Malfoy, mocno oplatając rękami jego szyję.<br />
<br />
- W końcu takiego mnie pokochałaś - po tych słowach złączył się z nią w namiętnym pocałunku, zapominając o całym świecie.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2085219377138243256.post-36537942114817393322014-03-06T16:11:00.001+01:002014-03-06T16:36:47.622+01:00Rozdział XXXI "Pięćdziesiąt twarzy Malfoya"No i rozdział trzydziesty pierwszy gotowy. Pierwszy raz jestem zadowolona z tytułu (:D). To, żeby nie przedłużać dedykuję ten rozdział <span style="color: red;"><a href="http://lucius-narcissa-malfoy.blogspot.com/" target="_blank"><span style="color: red;">Olusi</span></a> </span><br>
<span style="color: orange;">Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania. Enjoy, Cyzia! :3</span><br>
<br>
<br>
<br>
<br>
Minerwa McGonagall pewnym krokiem podążała przez jeden z korytarzy, prowadzący do kamiennej chimery, strzegącej wejścia do Gabinetu dyrektora - Albusa Dumbledora. - Karmelowe dropsy - mruknęła cicho, krzywiąc się przy tym. Weszła na schody, zamknęła oczy i odetchnęła ciężko. Serce biło jej jak szalone, ponieważ bała się widoku, jaki zobaczy. Bała się, że zobaczy załamanego przyjaciela, rozmawiającego z feniksem, zajadając się cytrynowymi dropsami. Jednakże nic takiego nie zastała. Dumbledore siedział za biurkiem i czytał jakąś książkę, pijąc herbatkę. Przecież nie mógł odpędzić się od listów i skarg. Niektórzy uczniowie oczywiście poinformowali też swoich rodziców o sytuacji, która się niedawno przytrafiła. Z tego powodu powinien być załamany, ale on wolał sobie czytać. Czytać zwykłą książkę. Jej odpadała ręka od odpisywania na listy, a on spokojnie pił sobie herbatkę? Złość wezbrała się w niej i po chwili odchrząknęła, czym zwróciła na siebie uwagę mężczyzny.<br>
<br>
- Minerwo, moja droga, co cię do mnie sprowadza, o tak późnej porze? - spytał i zamknął książkę. Wskazał ręką na krzesło na przeciwko swojego biurka, by usiadła, lecz ona jedynie machnęła lekceważąco ręką.<br>
<br>
- Albusie, nie mam czasu na pogawędki - wywróciła oczyma i podeszła do okna. - Nie czytasz listów? Przecież gro rodziców jest oburzone tym co zaszło w naszej szkole. Oczywiscie słyszałeś, co stało się pannie Greene? - spytała lekko drżącym tonem, a on jedynie kiwnął głową.<br>
<br>
- Zalecam jednak, by pani usiadła, profesor McGonagall - odrzekł, uśmiechając się pogodnie. - Listy? Jakie listy, żaden do mnie nie dotarł. Ach to pewnie sprawa Irytka - wzruszył ramionami, rozkładając ręce w geście niewinności. - Ach tak słyszałem... panna Jefferson uratowała jej życie, czyż to nie cudowne? - zaklaskał w dłonie.<br>
<br>
- To co stało się tutaj, w tej szkole nigdy nie powinno mieć miejsca! - warknęła nagle Minerwa, opierając się rękami o mahoniowe biurko.<br>
<br>
- Minerwo, każdy z nas ponosi za to winę. Nie ma niewinnych. To są nasi uczniowie, pod naszą opieką, a my ich zaniedbaliśmy.<br>
<br>
- Zbyt mało interesują nas ich życie i ich poczynania, Albusie. Hogwart to ich drugi dom, jesteśmy wszyscy wielką rodziną, ale co z nas za rodzina? Mogliśmy stracić jedną uczennice, jedno nasze dziecko. Przecież każdy z uczniów to nasza wizytówka. Musimy zaostrzyć regulamin, zostały jeszcze niecałe trzy miesiące do zakończenia roku szkolnego i musimy zadbać o wszystkich którzy tutaj przebywają. Musimy dowiedzieć się o nich więcej!<br>
<br>
- Dramatyzujesz, moja droga - zdenerwował ją, jego spokojny i opanowany ton głosu. Dosłownie miała ochotę podejść do niego i zdzielić go po głowie, w między czasie ciągnąc za tą długą brodę.<br>
<br>
- Albusie, sprawa jest poważniejsza niż możesz sobie wyobrazić. Uczennica, niedoświadczona, siedemnastoletnia dziewczyna okazała się być pół wampirem. I to ona uratowała swoją koleżankę. Sama to zrobiła. Przecież jeszcze nie znała wartości jakie ma. To, że jest potomkinią Morgan Le Fay nie oznacza, że może gryźć i uzdrawiać wszystko dookoła - oburzona Minerwa Mcgonagall uderzyła pięścią o parapet.<br>
<br>
- Moja droga... A czy pannie Greene coś się stało? Umarła? Stała się wampirem? Nie. Po co ta cała afera? Nie potrzebnie przyszłaś do mnie. Listami od rodziców nie należy się przejmować - odrzekł i usiadł na swoim fotelu. Wyciągnął z szafki żółte opakowanie cytrynowych dropsów. Odwinął starannie jednego i włożył sobie do ust.<br>
<br>
- Jak możesz jeść w takiej chwili, Albusie? - syknęła McGonagall i zmarszczyła brwi.<br>
<br>
- Chcesz jednego? - spytał, podając jej opakowanie.<br>
<br>
- Nie, dziękuję - odparła i skrzyżowała ręce.<br>
<br>
- Szkoda. Mam jeszcze pomarańczowe, truskawkowe, miętowe, a nawet imbirowe - powiedział, wymieniając wszystko na palcach. - Te ostatnie ponoć potrafią wyleczyć człowieka ze wszystkich zmartwień i zapewnić spokój ducha, więc może jednak profesor McGonagall? - uśmiechnął się i podsunął jej jednego dropsa w opakowaniu. Ona spojrzała na niego i z pobłażliwością pokręciła głową, ale mimo wszystko wzięła dropsa, dotykając jego dłoni swoją. Wymienili się jedynie uśmiechami.<br>
<br>
~*~<br>
<br>
Victoria kilka dni później wyszła ze skrzydła szpitalnego i udała się do pokoju wspólnego, gdzie przywitała się ze swoimi przyjaciółmi.<br>
<br>
- Mam nadzieję, że Dumbledore zajmie się tą sprawą - powiedział Lucjusz, pisząc ściągę na ręce. Dziś ta całą Umbridge będzie ich pytać. Chce ich ponoć dobrze przygotować przed owutemami.<br>
<br>
- Właśnie. Nie można tego tak zostawić - powiedziała Alice paląc wraz z Averym papierosa. Ostatnio tylko to dawało jej ukojenie.<br>
<br>
- A gdzie Narcyza? - spytała po chwili Victoria, tuląc się do Evana Rosiera.<br>
<br>
- Ciągle przesiaduje na błoniach. Nie rozumiem co w tym fascynującego - prychnął Lucjusz.<br>
<br>
- Poświęcasz jej za mało czasu - odparł Rookwood, chodząc po pokoju wspólnym. - Dziewczynę powinno się kochać. Uwielbiać na każdym kroku i...<br>
<br>
- Być przy niej - dokończył.<br>
<br>
- Romantycy się znaleźli - warknął Lucjusz.<br>
<br>
- Nie. Tylko odpowiednio doświadczeni przez życie - odrzekła Alice i wstała. - Idę na spacer, ktoś chętny?<br>
<br>
- Ja - powiedział Rookwood, odrzucając książkę na bok.<br>
<br>
- To chodź - mruknęła i podeszła do portretu. - Perpetuum Mobile - portret odsunął się, a oni spokojnie wyszli przez dziurę. - Pójdziemy na błonia? - spytała i usiadła na parapecie, wesoło machając nogami.<br>
<br>
- Mam lepszy pomysł - odrzekł i podszedł do niej. Parapety nie były umieszczone tak wysoko, dlatego też<br>
spokojnie mógł położyć ręce po obu stronach jej ciała i być z nią twarzą w twarz. <br>
<br>
- A jaki? - zaśmiała się i spojrzała na niego.<br>
<br>
- Taki - szepnął i musnął jej nosek swoim. Po chwili pocałował ją delikatnie w usta. Głaskał ją po włosach, czekając, aż odwzajemni pocałunek. Jego język pieścił jej wargi. Ona powoli oddała jego pocałunek i zaplotła mu ręce na szyi. To było cudowne.<br>
<br>
~*~<br>
<br>
- Panie Malfoy - z drzemki wyrwał go skrzeczący głos Dolores Umbridge.<br>
<br>
- Śpię - mruknął i spojrzał na nią. - Niech pani będzie trochę ciszej - poprosił.<br>
<br>
- Zapraszam do biurka, panie Malfoy - syknęła jadowicie i usiadła na swoim różowym krześle. Lucjusz wstał i puścił oczko Ślizgonkom z pierwszej ławki. Nie mógł się powstrzymać. Nie dla niego życie z jedną dziewczyną. On lubi być pożądany, lubi perwersje. Sam ma swoją zasadę "Jedna na jedną noc". I tak już ją złamał. Kocha Narcyzę, ale chyba ten związek nie ma przyszłości. Ona go nie zaspokaja wystarczająco. W szczególności chodzi tu o seks. On nie lubi łagodnego i delikatnego seksu, kocha namiętność i władczość. Nie, nie jest wcale psychiczny, tylko po prostu kocha posłuszeństwo.<br>
<br>
Alice siedziała z boku i wraz z Rookwoodem i Rosierem zastanawiali się, czy Malfoy się kiedykolwiek zmieni.<br>
<br>
- Nie mogę patrzeć na to co on robi - syknął Rosier. - To mój kumpel do jasnej cholery i powinien szanować Narcyzę - dodał wściekły.<br>
<br>
- Niektórych nigdy nie zmienisz, Evanie - szepnęła Alice, siedząca między nimi. Było jej zimno, dlatego też Rookwood przytulił ją od tylu. Nie prosiła go o to, a on to zrobił. Tak sam z siebie. Był taki kochany.<br>
<br>
- Musimy to przeczekać - wyszeptał Augustus, dmuchając na kark Alice ciepłym powietrzem.<br>
<br> Lucjusz dotarł do biurka Umbridge i rozglądnął się dookoła. Nigdzie jej nie było. Głupia ropucha, syknął w myślą. Po chwili usłyszał chrząknięcie i spojrzał w dół. Cała klasa buchnęła śmiechem, a on jedynie zrobił słodkie oczka. - O, tu pani jest - uśmiechnął się szeroko.<br>
<br>
- Zarobił sobie pan właśnie miesięczny szlaban panie Malfoy. Do ławki! - warknęła, a on dumnie poszedł na swoje miejsce. Nie chciał wdawać się w żadne rozmowy z tą ropuchą, bo po prostu żal mu było swojego cennego czasu. Zaczął rozmawiać z Avery'm.<br>
<br>
~*~<br><br>
Lucjusz dopadł Narcyzę po lekcjach, jak wychodziła z sali transmutacji. Odciągnął ją na bok i pocałował namiętnie. <br>
<br>
- Tęskniłem - powiedział cicho i uśmiechnął się.<br>
<br>
- Ja też - pocałowała go w policzek.<br>
<br>
- Zabawmy się, panno Black - syknął jej do ucha i mocno pchnął do ściany. Przycisnął dłońmi ją do marmuru, a nogę włożył między jej uda. <br>
<br>
- Tutaj? - spytała przerażona.<br>
<br>
- I teraz - poczuła ból w okolicach klatki piersiowej. Wtem chwycił ją i obrócił i przywarł do ściany<br>
przodem. - Co powiesz na odrobinę perwersji? Ty i ja, sami. Jesteś taka uległa i bezbronna. Wijesz się z rozkoszy i bólu... - szeptał jej do ucha, mocno zaciskając palce na jej nadgarstkach. Owinął sobie jej włosy wokół dłoni i lekko pociągnął do tyłu. - To część zabawy - powiedział i zaczął całować ją po szyi. Co miała zrobić? Nic. Kompletnie nic nie mogła.<br>
<br>
- Ale ja nie chce, Lucjuszu! - krzyknęła i odepchnęła go od siebie. - Nie jestem na to przygotowana!<br>
<br>
- Mi nie wystarcza to, że jesteś ze mną, rozumiesz? Jestem facetem i mam swoje potrzeby! A to, że ty nie potrafisz ich należycie zaspokoić, to tylko i wyłącznie twoja wina! Narcyzo, oprzytomniej! - warknął w przypływie złości.<br>
<br>
- To koniec - szepnęła cicho że łzami w oczach. - To koniec nas! Naszego wspólnego życia! Już nigdy nie będziemy razem! - warknęła. - Nie dostaniesz drugiej szansy choćbyś skomlał jak pies. Dosłownie spierdoliłeś wszystko - dokończyła dobitnie. Nadal był zły. Nic do niego nie docierało. Ona mu się sprzeciwiała? JAK MOGŁA SPRZECIWIĆ SIĘ LUCJUSZOWI MALFOY'OWI?! PREFEKTOWI NACZELNEMU I NAJPRZYSTOJNIEJSZEMU CHŁOPAKOWI W HOGWARCIE?! JAK MOGŁA?!<br>
<br>
- I tak miałem z tobą zerwać - pogrążył się, bardzo się pogrążył. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo.<br>
<br>
- No to widzisz. Dostałeś to co chciałeś. Nas już nie ma. Dzięki tobie - powiedziała i poszła w stronę drugiego korytarza. On pobiegł za nią i chwycił za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Otulił ją ramionami. <br>
<br>
- Nie chciałem - pocałował ją w głowę. - Ale tak będzie lepiej - dodał cicho i ostatni raz musnął jej dłoń. - Żegnaj - odszedł. Zostawił ją samą. Była w wielkim szoku. Oparła się o ścianę i próbowała oddychać.<br>
Bolało ją serce. Tak mocno. Może z tęsknoty? Może ze stresu? Może z nerwów? Nie wiedziała...<br>
<br>
~*~<br>
<br>
Zaczął padać deszcz, dlatego też drugie zadanie turnieju musiało odbyć się w zamkniętym pomieszczeniu. Każdy z uczestników musiał poradzić sobie z cieniami. Każdy miał inny cień. Lucjusz miał żmije, Kate miała kruka, a William miał borsuka. Mieli na to godzinę czasu. Najlepszy wygrywa, najgorszy odpada.<br>
Lucjusz dzielnie władał zaklęciami niewerbalnymi, z łatwością dobierał sobie odpowiednie czary. Patrzył, jak ten biedny dzieciaczek z Hufflepuffu się marnuje. Zechciało mu się śmiać. Ale przy Krukonce odjęła mu mowę. Byłą taka ponętna i jej ruchy. Poruszała się z taka gracją. Kolejna zdobycz. Jego zdobycz. Król powraca. <br>
<br>
- Ej księżniczko - krzyknął Lucjusz w stronę Krukonki. <br>
<br>
- Do mnie mówisz? - spytała i posłała właśnie różdżką błękitny promień w stronę swojego cienia.<br>
<br>
- Wyskoczymy gdzieś po turnieju? Tylko ja i ty? - puścił jej zalotne spojrzenie, a ona tylko prychnęła. Zdziwił się, że potrafiła mu się oprzeć.<br>
<br>
- Byś mnie potraktował, jak Narcyzę? - zaśmiała się i wytrąciła Lucjusza z równowagi. - Nie dziękuję. Mam już chłopaka - dodała i pokonała swój cień. Udała się do wyjścia.<br>
<br>
- Zostawiasz mnie? - spytał udając smutnego i po chwili on pokonał swój cień. Natomiast William niestety nie dał rady. Przegrał i odpadł. <br>
<br>
- Najwidoczniej. Bywaj Malfoy - zaśmiała się i wyszła z Wielkiej Sali. Za nią Lucjusz, niezwykle skołowany. Odebrali gratulacje od Dumbledora i rozeszli się w swoją stronę. Brakowało mu czegoś. Ciągle przed oczami miał Narcyzę. Ich pierwszy pocałunek, taniec. Uzależnił się od niej. Rozmyślając tak zauważył, że przy portrecie stoi właśnie ona. Jego kochana Cyzia, która kłóci się z obrazem Salazara Slytherina. <br>
<br>
- Wpuść mnie. No proszę, Salazarku - jęknęła cicho.<br>
<br>
- Podaj hasło - odrzekł opanowany Salazar.<br>
<br>
- Nie znam - parsknęła przez zęby. - Zmieniasz je systematycznie co tydzień i jak ktoś ma się dostać do swojego dormitorium? Pomyśl dobrze! Zadajesz jakieś głupie zagadki, jakby kogoś to bawiło. Nie mój kochany Salazarze. Czasy Merlina, Morgany i króla Artura się skończyły! Już nie ma królewskich błaznów! Oprzytomniej, bo zaraz zmyję cię z tego cholernego płótna! - warknęła, a Salazar aż zadrżał ze strachu.<br>
<br>
- Kocham cię - powiedział Lucjusz, podchodząc do Narcyzy. To było to hasło. Portret po chwili odsunął się.<br>
<br>
- Nigdy nie wpadłabym na takie hasło. Dziękuję Lucjuszu - uśmiechnęła się lekko i weszła do pokoju wspólnego.<br>
<br>
- W zasadzie to strzelałem - odparł idąc za nią krok w krok, podziwiając jej piękne ciało. Ależ był tępym kretynem. Teraz widział co stracił. No tak... Trzeba coś stracić, by coś docenić. Panie Malfoy, stracił pan wszystko, westchnął w myślach.<br>
<br>
- Udało ci się - szepnęła i pomachała ręką do Jose Miguela, który właśnie siedział na kanapie przy kominku i trzymał w ręce bukiet narcyzów.<br>
<br>
- To twój chłopak? - spytał cicho i odchrząknął. - Przecież ty nigdy nie lubiłaś narcyzów - szepnął i chwycił ją delikatnie za rękę i spojrzał w jej oczy. - Pamiętam, że gdy zawsze dostawałaś ode mnie bukiet narcyzów, marszczyłaś nosek i robiłaś się czerwona ze złości. To naprawdę było słodkie i założę się, że tylko przy mnie tak się zachowywałaś. Przy nim nie, a wiesz dlaczego? - podszedł do niej bliżej i wyszeptał jej do ucha. : - Bo wciąż mnie kochasz, Cyziu - dodał.<br>
<br>
- To tylko kolega - uśmiechnęła się do niego. - Nikt więcej - dodała cicho. - Malfoy, ludzie się zmieniają, czasy też. Proszę cię, oprzytomniej chłopczyku - wyszeptała i odsunęła się od niego.<br>
<br>
- Rozumiem... To ja pójdę do siebie. Pa - westchnął i pobiegł do dormitorium chłopaków. Tęsknił za nią. Musiał znaleźć sposób, by być blisko niej. By odzyskać ją na nowo. Zrobi to krok po kroku. Będzie się starał.Cyzia ♫http://www.blogger.com/profile/01536311723480728635noreply@blogger.com7